Być może znajdę się w milczącej mniejszości i nie będę traktował postów jako supermarketu, gdzie centrum uwagi stanowią półki z napisem "NOWOŚĆ"
Toteż powspominajmy czule i przeżyjmy z Piotrem to jeszcze raz.
mozaikarzeczywistosci.blogspot.com
Z pamiętnika EUROSZEFA
Dzień
1.
Wydawało mi się, że zmiana władzy nie może pociągać za sobą
aż tak wielkich problemów. W USA całą państwowość budowała
dewiza „W wielości jedność”, tzn, że odmienne poglądy wcale
nie muszą być przeszkodą w budowaniu jedności i potęgi Ojczyzny.
Wyszukiwanie sobie wroga, którego niewybaczalną wadą jest inność,
to chyba cecha wielu z nas, niestety, uwarunkowana historycznie. Do
tego niektórzy zbyt serio biorą słowa o trzymaniu za mordę
Narodu. Jeżeli oni to też naród, to być może mam za słaby
chwyt. Na razie walić to!
Toteż skoncentruję się na mej strategii w tym castingu na Szefa..
Europa dalej da się lubić, przypuszczam, że z wzajemnością.
Dzień 2.
W
niedzielę mają się odbyć głosowania, niby czasu jest trochę,
ale nie mam poparcia największych. Na moje nieszczęście niektórzy
grają na pianinie tamtych, to nie wróży za dobrze na przyszłość.
Szkoda by było wracać, polubiłem już te frytki sprzedawane z
samochodów.
Po południu
Mam
już conajmniej 10 głosów za mną. Jeszcze dziś spotkam się z
dwoma albo trzema ważnymi osobami. Do jutra powinienem mieć już
pod 15 głosów poparcia. Ciągle czekam na głos z mojej ojczyzny.
Jedźmy, nikt nie woła...
Dzień 3
Niektórzy politycy powinni wziąć się ostro do nauki języków.
Tak jak nie chwaląc się ja uczyniłem. Nie zawsze mogę mieć ze
sobą swoich zaufanych ludzi. Muszę mieć europejskie gadane, bo
jakże inaczej?! Patrzeć pod nogi i udawać, że w pokoju nikogo nie
ma? A może wstać i opuścić towarzystwo. Mam już 16 głosów za
moją kandydaturą.
A z kraju nadal zero wiadomości. Może napiszę list do rządu,
przecież ugaszenie kryzysu jest takie proste.
Po południu.
Kiedyś w ogóle wszystko wydawało mi się prostsze. Jak miałem
ochotę ubierałem koszulkę, spodenki, trampki i biegałem za gałą
po boisku.
A teraz nie wypada, w końcu Szef to nie byle kto. Drażnią mnie
niektóre spotkania przy herbatce czy nie tylko z ważnymi ludźmi.
Trudno, wszystko ma swoje plusy i minusy. A bycie Szefem to jest
jednak coś.
Najwyżej będę wysyłał asystentów do błahych spraw. Sam zajmę
się tylko tymi najważniejszymi jeśli chodzi o ojczyznę czy dobro
całej Strefy.
Co ważne mam już 18 głosów za sobą. Jutro, skoro świt, wybiorę
się z ciotką Angelą na kaczki. Grunt to rodzina, przecież miałem
dziadka w Wehrmachcie!
.
Dzień 4.
Coś niedobrego dzieje się w kraju. Wódz nakazał milczenie w
sprawie wyborów na Szefa. A to wróży bardzo źle. Łącznie z tym,
że nie odezwą się do mnie ani słowem, gdy wygram. Dobre, stałe
czasy już nie powrócą, z Donkiem, bratem – łatą.... A mogło być tak pięknie! Nie ma się
co na zapas martwić. Poza tym mam już 20 głosów na mnie.
Po południu.
Niedobrze... Pół apokalipsy i ćwiartka armagedonu. Wódz namaścił
kontrkandydata. Znam go, aż za dobrze nawet. Niby zebranie wymaganej
liczby głosów w tak krótkim czasie graniczy z cudem, jednak nic
nie jest przesądzone. . Nic to, nie takie burze przetrwałem.
Dzień 5.
Mam 24 głosy za mną. Brakuje mi paru, w tym najważniejszego, z
kraju. Tam, niestety jestem już chyba na przegranej pozycji.
W co oni, kurdebalans, grają?! W wojnę czy w...
Puszczanie Kaczek ?!
Puszczanie Kaczek ?!
Dzień 6.
Mam za sobą 25 głosów, jeśli o kraj chodzi, brak wieści. Znowu
czeka mnie zabawa w ,,głuchy telefon”, gdy będę coś chciał
ugrać dla Ojczyzny.
Ciekawe, ile będzie trwało ustalanie co i kiedy jest nam potrzebne.
Jak dotąd nie było z tym problemu, nawet będąc daleko od biurka i
biura mogłem w dwie godziny załatwić dość poważne sprawy.
Dobrze, że mam przy sobie moich Ludzi.
Dzień 7.
Myślałem, że spalę się ze wstydu, kiedy na salę obrad próbował
wtargnąć mój nieoczekiwany rywal.
Moja ciemna strona mocy podpowiadała mi różne „filmowe” triki.
Czy uraczyć mego rywala środkiem na przeczyszczenie w napoju lub
posiłku?! Spędziłby w toalecie całe głosowanie i odszedłby w
unijny niebyt....
Szefowi wszystkich Szefów nie wypada przecież tak postępować. Tym
bardziej, że tamten nie został wpuszczony na „unijne pokoje” i
czekał w hallu, przy ekspresie do kawy. Po co ci to, Jacku, było?!!!
Po południu.
W głosowaniu dostałem 27 głosów za i jeden przeciwko mnie.
Otóż rząd mojej Ojczyzny uznał mnie za niegodnego bycia Szefem.
Moje obawy co do możliwości współpracy z krajem stają się coraz
bardziej rzeczywiste. A „pucz” przeciwko mnie okazał się
żałosną kompromitacją.
.Kogo?! Wolę zamilczeć!
Może z moimi doradcami wymyślimy jakąś nową teraz strategię
wobec tych milczących, bądź wrogo nastawionych... suwerenów?!
Na razie idę uczcić to zwycięstwo porcją frytek z samochodu, a
wieczorem może uda mi się wyrwać jakieś pół godziny na... gałę
(futbol; przyp.A.K.).
Tyle Piotr. Podobnie jak w swoich blogowych postach przyjął tu formę pamiętnika. Całość zaś ujął zgrabnie w konwencji political fiction, co jemu i Wam ułatwiło pewnie utrzymanie dystansu do treści, przekazanej w tym poście.
Kiedy powrócicie do poprzedniego postu (wywiady poprzednich gości), to dla porównania będzieście mieli okazje przeczytać (w postach po wywiadach) teksty poprzednich mych Gości.
Jak sądzicie, chyba warto ten mój blogowy obyczaj kontynuować?!