wtorek, 31 grudnia 2013

"No­wy Rok - 365 no­wych nadziei, ty­siąc wyz­wań, mi­lion marzeń, jed­na miłość." (anonimowe).

                                                     
  
    Za parę godzin będzie jak w powieści szpiegowskiej. Przy stole usiądzie dwóch agentów. Jeden sterany życiem i pracą, drugi młody, prężny, i pełen energii oraz planów na udane życie. Jak to zawodowi szpiedzy, mają swoje kryptonimy: „2013” oraz „2014”. Wychylą strzemiennego, starszy wymknie się po angielsku, a młody pozostanie sam przy stole, ze swymi troskami, radościami i nadziejami...
                                             
                                        K L I K                                      
   
     Na początek poetycka noworoczna impresja:

Agnieszka Osiecka


Kołysanka noworoczna

Jakżeś niestały -
w niekochaniu.
Jakże niemiłość twoja -
krucha,
ileż powitań -
w pożegnaniu,
jak dobrze słyszysz, gdy nie słuchasz.
"Zaśnijże, zaśnij, pora późna" -
nagli serdeczny diabeł stróż...
Tym się od innych on odróżnia,
że dźwiga w pysku bukiet róż...
Z wolna opadasz na posłanie,
noc już nadchodzi z niedaleka,
tak zasypiają ci,
 kochanie,
co dobrze wiedzą, że ktoś czeka
                                              


    Jako też skończony i niepoprawny polonista nie mogę się powstrzymać od takich fachowych, wstępnych życzeń:

Ile równań niezależnych,
Ile jest szeregów zbieżnych,
Ile całek niewłaściwych,
Ile na płaszczyźnie krzywych,
Ile funkcji kwadratowych,
Co nie mają miejsc zerowych,
Ile krzywe mają siecznych,
Ile jest układów sprzecznych,
Ile różnych jest symetrii,
Ile twierdzeń w geometrii,
Ile przestrzeń ma wektorów,
Co nie tworzą pustych zbiorów,
Tyle szczęścia i radości
W Twoim domu,
W Nowym Roku
niech zagości!
                                              
                                               K L I K

    Na koniec prosto z mego chamskiego klaterowego serducha
                                                                               
                                                                       

Marzeń, o które trzeba ostro walczyć,
Radości, którymi warto się dzielić jak chlebem,
Przyjaciół od biedy, szczególnie też tych biednych
I nadziei. która owocnie zapładnia to, co z pozoru jałowe i bez przyszłości..
.
                                            


Wszystkiego niesamowitego, nieoczekiwanego i najcudowniejszego w Nowym Roku !!!

Dość Tego Roku!!!

                                           

czwartek, 26 grudnia 2013

W błogim pokoju śpi... Post gościnny Marylki - JaGi

    Z powodu kolejnej już awarii mego wysłużonego ustrojstwa nie zdążyłem na czas opublikować przepięknego postu gościnnego JaGi. Serdecznie przepraszam! Dziś wreszcie udało! się. Święta jeszcze trwają, toteż nie wydarzyła się aż taka katastrofa!
     Oto ta wspaniałość:
                                                


"Cicha noc, święta noc,

 Pokój niesie ludziom wszem,

A u żłóbka Panna Święta, 
Czuwa sama uśmiechnięta,

Nad Dzieciątka snem,

Nad Dzieciątka snem..."  
     Magii Bożego Narodzenia nijak nie da się wytłumaczyć. Z jednej strony tworzy ją pamięć o malutkim Jezusku, z drugiej masa symboli i znaczeń, którymi te święta obrosły.W tym dniu spotykamy się z najbliższymi i czujemy taką potrzebę by być razem. Boże Narodzenie to czas pojednania, radości i spokoju.

     Znów będziemy wypatrywać pierwszej gwiazdki na niebie, a gdy ją ujrzymy zaczniemy dzielić się opłatkiem, składając sobie życzenia i zaśpiewamy...
   
                                                                              
"Bóg się rodzi, moc truchleje,
Pan niebiosów obnażony

Ogień krzepnie, blask ciemnieje,

Ma granice nieskończony... "

                                                                                 



i zasiądziemy do naszej wspólnej wieczerzy.

Zanim jednak zaczniemy godnie świętować, najpierw musimy się do tego przygotować. Czeka nas mnóstwo pracy: gotowanie, sprzątanie, dekorowanie mieszkania. A najważniejsze w tym dniu jest choinka i stół, przy którym wieczerzę będziemy jedli.

Gdy stół już się nam bieli świątecznie i czeka na pierwszą gwiazdkę - dzisiaj - gdzieś z boku, na małym talerzyku, kładziemy kosmyk siana ściśnięty srebrną tasiemką -  lecz dawniej - stół obwiązywało się powrósłami, siana dawano pod obrus porządnie, po gospodarsku, a oprócz tego ustawiano w kątach izby co dorodniejsze, bynajmniej niesymboliczne snopy.

U mnie w domu zawsze na stół kładę śnieżnobiały obrus, może być i kolorowy ale dobrze jest wtedy kolorami, dopasować do niego zastawę. Najlepiej jest mieć jeden obrus, którego używamy tylko w ten jeden dzień. Zanim jednak go na stół damy musimy go wyprać, przygotować. Ja zawsze piorę go dodając do proszku opakowanie proszku do pieczenia lub kilka łyżek sody oczyszczonej.



             "Z wielkiej kuchni gospodyni
       Śle delicyę za delicyą,
       Sutą ucztę pilnie czyni
       Uważając na tradycją

      Teraz wisi ot, na włosku
      Cnej jejmości słuszna sława,
      Więc jest szczupak po żydowsku:
      Prym jegomość temu dawa!

     Zasię potem lin w śmietanie
     I karp tłusty w sosie szarym -
    Jedz - nie pytaj, mości panie,
    A zapijaj węgrem starym.

    Jedz - nie pytaj! - a gdyć mało,
    Starodawną znaj wigiliję:
    Masz tłuczeńców misę całą
    I zamorskie bakalije
! "



A z ilu potraw powinna się wieczerza składać ?

     Danymi czasy co do wiktuałów kierowano się zasadą nieparzystości. Magnaci fundowali sobie jedenaście potraw, szlachta - dziewięć, wieś pilnowała siedmiu, a nieraz sadziła się nawet na więcej. Stawiano tedy na stoły: barszcz z grzybami, kapustę z grochem lub z fasolą, kluski z makiem, cukrem albo miodem, rzepę suszoną lub gotowaną, polewkę z suszonych śliwek, gruszek bądź jabłek. Prawie zawsze musiała być także zupa z nasion konopi, zwana siemieńcem lub siemieniuchą, i zawsze też starano się o strucle i ryby.

     Jeść należało dużo, żeby głód nie doskwierał w nadchodzącym roku. Jeść i - broń Boże! - nie odkładać łyżki dla odpocznienia, gdyż ten, kto to uczynił. mógł nie doczekać następnej Wigilii.

     U mnie na wigilijnym stole gości niekoniecznie dwanaście potraw, a między nimi znajdziecie:
1. Barszcz czerwony z pierożkami (a raczej daję z uszkami)
http://babuni-blog49.blog.onet.pl/2009/11/20/barszcz-czerwony-z-pierozkami/

2. Kapusta z grzybami
http://jaga-babciaradzico.blogspot.com/2013/12/kapusta-z-grzybami.html

3. Pierożki z kapustą i grzybami 
(podsmażone w piekarniku)


4. Ryba po grecku
http://babuni-blog49.blog.onet.pl/2009/12/23/ryba-po-grecku-czyli-smazona-z-warzywami/

5. Ryba smażona w ocet zaprawiona
http://babuni-blog49.blog.onet.pl/2010/03/03/ryba-usmazona-w-ocet-zaprawiona/

6. Śledzie w oleju
http://babuni-blog49.blog.onet.pl/2008/12/22/sledzie-w-oleju-wg-jagi/

7. Kluski z makiem
(przysmak mojej mamy)

8. Kompot z suszuhttp://jaga-babciaradzico.blogspot.com/2012/12/kompot-wigilijny.html

9. Ciasta różne:

- pierniczki,
http://jaga-babciaradzico.blogspot.com/2012/12/pierniki-pierniczki-i-prosty-przepis-na.html

- makowiec,

- szarlotka z migdałami
http://jaga-babciaradzico.blogspot.com/2011/10/szarlotka-z-migdaami-i-stary-samowar.html

- sernik.
    


    Aby Wigilii nie spędzić cały czas w kuchni, proponuję wcześniej przygotowane potray włożyć do piekarnika nagrzanego do 50 stopni. Potem wystarczy tylko wyjąć i gotowe!

    Na koniec staropolskim zwyczajem pozwolę sobie złożyć życzenia.


"Na szczęście, na zdrowie, na ten Nowy Rok!
Aby was nie bolała głowa, ani bok,
Aby wam się rodziła i kopiła
Pszenica i jarzyca, żytko i wszytko,
Abyście mieli w każdym kątku po dzieciątku
W stodole, w oborze, na polu - daj Boże !
    Dołączam się do tych wspaniałych życzeń! Aby świąteczna atmosfera trwała przez cały rok i jeszcze dłużej!
WESOŁYCH ŚWIĄT !!! 

sobota, 14 grudnia 2013

"(...) z nudów zajęłam sie gotowaniem..." - wywiad z Grażyną Danikiewicz - JaGą

     Moim kolejnym przemiłym gościem będzie Grażyna Marylka Danikiewicz z pięknego miasta Szczecina, która  publikuje tu i ówdzie pod nickiem JaGa.
                                                                                

    Blogi te to istna krynica wiedzy kulinarnej, a i działkowi pasjonaci znajdą tu coś dla siebie.
                                            

    Potrawy, które serwuje nam JaGa są nie tylko pyszne, ale i zachwycają swą prostotą!
    A że jestem smakoszem i amatorem pichcenia przeróżnych smakołyków, mój wybór Przemiłego Gościa jest tu w pełni trafiony i uzasadniony.
    Oto zatem wywiad, który poprzedzi publikację postu gościnnego za tydzień dn. 21 grudnia, tuż przed Świętami:

1. Uważam Cię, Marylko, za Arcymistrzynię Sztuki Kulinarnej. Opinę tę nadal podtrzymuję.
Czy zdarzyło Ci się, niezależnie od odebranego wykształcenia czy wykonywanej pracy zawodowej, że byłaś kiedykolwiek zawodową szefową kuchni?

  Oj tam, oj tam, zaraz arcymistrzyni, nie zawstydzaj mnie, do niej mi jeszcze daleko...
Jestem po prostu zwykłą domową kuchareczką, dokładniej mówiąc - "domową kurą", to nie to samo co Magda Gessler czy Lucyna Ćwierczakiewiczowa. Z wykształcenia jestem ekonomistą, ale nieczynną już ponad 20 lat i tak siedzę sobie w domku i z nudów zajęłam się gotowaniem.

     Nigdy ale to przenigdy nie zarządzałam jakąkolwiek kuchnią, oprócz swojej - oczywiście. Moja mama to nawet myślała, że ja nigdy nic nie będę umiała ugotować i bardzo martwiła się tym, że mnie nigdy niczego nie uczyła. A tu okazało się, że całkiem, całkiem sobie radzę. I sama sobie się dziwuję, skąd mi się to wzięło ?

     Chociaż... przypomniałam sobie, często mi się zdarza i taka myśl mnie napastuje, że już miałam jakieś tam życie, że odrodziłam się drugi raz - tak, tak - ja wierzę w to ! I w tamtym pierwszym życiu to nie byłam byle kim ino ochmistrzynią na jakimś dworze królewskim (jakiego króla, to nie wiem), zajmującą się głównie sprawami kuchni. A działo się to w czasach średniowiecza. Widać coś w tym jednak jest :-)

     A tak przy okazji, przypomniałam sobie taką wyliczankę - rymowankę z lat dziecinnych, którą pozwolę sobie przypomnieć:

Babcia zupę gotowała
I do garnka powrzucała:
Dwie marchewki, trzy pietruszki,
sól i cztery kurze nóżki,
Garść guzików, pół ziemniaka,
Trzy gazety i buraka,
Ząbek czosnku, kości cztery,
Trzy pluskiewki, dwa selery,
Aż się garnek zrobił pełny !
Gotowała siedem dni
A tę zupę zjesz dziś ty !

------------------------------------------
I było i coś dla brzucha, i coś dla ucha :-)




                                                                            


 
2.Spróbuj w 10 punktach podać elementarne zasady przygotowania kuchni, z uwzględnieniem
podstawowych produktów, do przyrządzenia najprostszego jednodaniowego posiłku. Chodzi mi dokładnie o tzw. utensylia czyli naczynia i inne potrzebne „narzędzia” pracy, a także praktyczne wskazówki do samego już przyrządzania pprzyrządzania przyrządzania potraw i ich podania.
.

    Ostało się jeszcze to pytanie bez odpowiedzi. Czy tutaj mam podać, wymienić kilka podstawowych technik gotowania o nożach coś wspomnieć ? Ile garnków i patelni na początku powinien każdy mieć ?  Podstawowe produkty, to rozumiem: cukier, jajka, mąka, olej, masło, chleb... itp. 
    Uważam, że odpowiedź na to pytanie byłaby bardzo długa, bo krótko tego się nie da, a co Ty o tym myślisz ? Oczywiście jeszcze brakuje mojego zdjęcia, które pośród setek różnych fotek mi się gdzieś zapodziało, muszę je odnaleźć. Przepraszam również, że tak długo zwlekałam z odpowiedziami... :))

(I tu wetnie się Klater. Sądzę, że łatwiej Ci będzie odpowiedzieć na to pytanie, gdy o konkretne rady poprosi Cię tutejszy Szanowny Komentariat)
                                 
                                        

3. Wyobraź sobie, że zatwardziały singiel,tuż przed czterdziestką, nagle znalazł swoją upragnioną drugą połówkę. Oficjalne intymne zaręczyny ,w swej kawalerce, chce uświetnić własnoręcznie przyrządzoną kolacją. Jak możesz mu pomóc?

                                                                                   
    
    Hmm... na takiej kolacji nie ma się co za dużo objadać, wszak jeszcze nocka przed parą zakochanych :-)
    Moje propozycje, które chcę tutaj polecić, potrafi każdy zrobić, nawet taki zatwardziały stary kawaler, dzisiaj nazywany singlem. Oczywiście kawalerka najsamprzód musi być pięknie ochędożona i przystrojona. Aby było bardziej romantycznie, nie wystarczą tylko same dwie świeczki na stole, trzeba ustawić je jeszcze tam gdzie się da - oprócz łóżka !
    Gdy już w domu mamy błysk, przystępujemy do przyrządzania potraw, tj
:
 
ROLADKI SZYNKOWE  

Wszystko zależy od tego ile tych roladek chcemy mieć, przykładowo podaję
przepis na przygotowanie dwudziestu takich roladek.  Wtedy bierzemy
20 plasterków szynki i tyleż samo małych ogórków konserwowychoraz serek camembert pokrojony na 20 prostokątów.

Trzeba także przygotować smarowidło, którym będziemy smarować naszą szynkę.
w tym celu weź łyżkę ostrej musztardy i 3 łyżki jogurtu naturalnego, delikatnie wymieszaj.

Kiedy już mamy wszystko przygotowane to kolejno kładziemy na każdy plasterek szynki:
- smarowidło,
- ogórek nieduży konserwowy,
- kawałek camemberta.

Wszystko to dość ciasno zwijamy w rulonik i spinamy wykałaczką.
Można też dodatkowo nasze ruloniki przyozdobić, każdą obwiązując "nitką" ze szczypiorku
i wtykając za nią kawałek natki lub koperku.
                                                                          

SAŁATKA BROKUŁOWA
 

... 4 pomidory, 1 duży dość ogórek, ok. 50 dag brokuł, 4 jaja ugotowane na twardo, jogurt naturalny, majonez, sok z cytryny, sól, pieprz do smaku i koperku świeżego ile, chcesz.Przygotowanie:
Brokuły myjemy i obgotowujemy w niesolonej wodzie, gdy już lekko zmiękną, odlewamy i studzimy.
Pomidor należy sparzyć i zdjąć z niego skórkę. Tak przygotowane brokuły i pomidory na spore kawałki.
Tak samo kroimy ogórka i jajka. Wszystko co pokrojone wkładamy do salaterki.
 


Czas na zrobienie sosu: 

Jogurt mieszamy z majonezem i dodajemy sok z c\cytryny, posiekany koperek i przyprawiamy do smaku.
Wszystko mieszamy i tak przygotowanym sosem polewamy nasze warzywa. Odstawiamy do lodówki na
20 minut. Podawać schłodzone.

 
                                                                                
                                                                                  
BUŁECZKA Z KREWETKĄ
 
Potrzebne będzie około 10 pszennych bułeczek przekrojonych na pół i lekko wydrążonych.
 

Z pół szklanki majonezu, miąższu wydrążonego z bułek, 2 łyżek posiekanego zielonegokoperku, łyżki soku z cytryny, dodaniu soli do smaku i wymieszaniu otrzymamy taką pastę.
 

Na koniec do gotowej pasty trzeba nam dodać jeszcze około 20 dag małych krewetek z zalewy. Tak przygotowaną pastą nadziewamy nasze bułeczki i ozdabiamy plastrami ogórka i koperkiem.
                  
                                                          
     
    Znalazłam także sposób na prosty deser, wg Pascala Brodnickiego.

"Kupujesz dużą drożdżówkę, kroisz w pajdy, smarujesz rozpuszczonym masłem, obtaczasz w brązowym cukrze, do tego dajesz przyprawy do piernika. Na rozgrzanej patelni rozpuszczasz masło, smażysz drożdżówkę, żeby z zewnątrz była chrupka, kładziesz na talerzu, na wierzch gałkę lodów waniliowych , rozpuszczoną czekoladę i prażone migdały."
    
    A do tego wszystkiego potrzebna także butelka dobrego wina.


ŻYCZĘ SMACZNEGO I MIŁEJ ZABAWY!

                                                                


4. Moja śp. Mama świetnie gotowała, chociaż publicznie przyznawała sie, że nie cierpi tego zajęcia. Jak Ty się na to, Marylko, zapatrujesz?!

    Ja podobnie jak Twoja mama, przyznam szczerze, że za gotowaniem niezbyt przepadam i nie zawsze z sercem gotuję. I tak np. codzienne obiadki gotuję ot, tak ! Co wcale nie oznacza, że są beee ! Zdarza mi się jednak (często, nieczęsto), że przyjdzie do mnie jakaś wena niby do poety i wtedy tworzę, cuduję, eksperymentuję i kocham gotować ! I bywa czasem tak, że te wersy później okazują się poezją smaku danej potrawy a gotując się, bulgocąc, wrząc w garnku, brzmią niczym muzyka... (tu porównaj - przyp. Klater)
                                KLIK

     Wszak gotowanie samo w sobie, to wielka sztuka - poezja dla podniebienia, etiuda dla uszu. I bez tej sztuki,nigdy nie będzie dobrej potrawy. 
    Muszę jeszcze coś dopowiedzieć, że gotując jakąkolwiek potrawę, nigdy nie zdarzyło mi się abym pozostawiła ją samą sobie, zawsze trzeba pilnować by, np. potrawa nie wykipiała, nie rozgotowała się lub za twardą nie była już o rozgotowaniu a późniejszym przypaleniu nie było mowy. 
    Mówiąc krótko, gotowania zawsze trzeba pilnować aby potem nie zdarzały nam się jakieś niespodzianki. Cóż, gotować każdy może, trochę lepiej, trochę gorzej.

                                                           
  

5. Czy istnieje takie danie, które chciałabyś kiedyś przyrządzić i spróbować go, jednakże zaledwie o nim gdzieś słyszałaś i nie możesz nigdzie znaleźć na nie przepisu?

    Myślałam, że nie ma takiej potrawy, dania jednakże Twoje pytanie dało mi do myślenia i zadałam sobie sama pytanie, co też bym chciała zjeść takiego inszego niż do tej pory jadałam.

     I wymyśliłam, już wiem, to będą ... bycze jądra. Jeśli są dobrze przygotowane, to są bardzo smaczne, a kotlety schabowe to mają się przed nimi chować, ponieważ te jądra o niebo lepsze od nich są.
                                                                


    Pierwszy raz o nich usłyszałam w jednym z programów telewizyjnych, gdzie właśnie Magda Gessler je prezentowała. Danie to jest rodem z Hiszpanii i jest tam prawdziwym rarytasem. Może kiedyś i ja się skuszę.

     Tyle Marylka - JaGa. Skąd ta Marylka. Otóż w tradycji europejskiej jest również przyjęte, że osoba, obok swego oficjalnego imienia, woli pseudonim lub właśnie inne imię (Niemcy np. nazywają to Der Appellname).
    Od razu też zapraszam Was na post gościnny Marylki - JaGi. Już dziś Wam zdradzę, że będzie, przynajmniej dla mnie, rewelacyjnie smaczny!

                                                          




Bo zazwyczaj celnie trafia do mego serca przez mój wybredny żołądek!

                                                                              

 



  





czwartek, 12 grudnia 2013

Flesz nowoparlamentarny (por. nowomowa)...

    Gdybym nagle doznał iluminacji i został Jedynym Właściwym i Prawdziwym Patriotą, to, za moimi plecami, oprócz znaczących uśmieszków, opowiadano by taki oto dowcip:
                                              


Asystent zwraca się do Prezesa Kaczyńskiego:
- Panie Przewodniczący, jest mały problem.
Według sondażu Polakom żyje się dobrze, nie narzekają na ogólną nędzę, na służbę zdrowia i na Episkopat... Są ze wszystkiego bardzo zadowoleni...
- Przecież to wierutne kłamstwo! Na pewno maczali w tym palce piarowcy od Palikota albo nie daj Boże, sam Miller lub Tusk!!! I ty sądzisz, że to mały problem?
- Ten sondaż przeprowadzono na Wyspach Brytyjskich...

    Weźcie jednak pod uwagę, że moje serce, myśli i czyny trawi piekielny żar neofity, toteż z seksualną niemal satysfakcją odgryzam się kontrdowcipasem:
                                               


    - Pani Niesiołowska, wie pani, że pani wnuczek jest gejem?
    - To znaczy?
    - No, za przeproszeniem, pedałem.
    - Wstąpił do Twojego Ruchu Janusza Palikota?!
    - Nieeee... W pozytywnym znaczeniu tego słowa.

    Dialogi na cztery nogi i sranie w banie na ścianie w Afganistanie!!! I tu pole do popisu (żadnego POPIsu, apage satanas!) dla naszych językoznawców:
                                            


    Jak to się stało, że stary, wytarty zwrot „zachowywać się parlamentarnie” nabrał nagle nowych jakości i znaczeń?!!!

                                           
 

wtorek, 10 grudnia 2013

"Pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy" - Marylin Monroe


Money doesn't bring happiness but shopping

     Tuż przed Świętami rodziny mają pewien istotny problem: kto lepiej zrobi zakupy, tatuś czy mamusia. Zdania mogą być podzielone:
                                                  


     W przeddzień Świąt żoneczka zaryzykowała i posłała męża na zakupy. Miała już doświadczenie z poprzedniego, podobnego incydentu:
Żona mówi do męża:
- Kup bułki na śniadanie.
Mąż:
- Ale ile mam ich kupić, zawsze kupię za dużo albo za mało i się drzesz...
- Kup tyle bułek, ile razy się wczoraj... kochaliśmy!
Mąż jest w sklepie:
- Poproszę 7 bułek...albo nie, 5 bułek, loda i kakao
.


                                                 

    Zrobiła mu dokładną listę produktów do nabycia:

                                                   
 

 1. chleb
 2. masło
 3. mleko
 4. jajka
 5. śledzie
 6. cebula
 7. ogórki kiszone
 8. piwo
 9. wino
10. wódka

    Facet idąc do pobliskiego osiedlowego sklepiku, kilkakrotnie przejrzał kartkę, usiadł na ławce, zapalił papierosa i nauczył się listy na pamięć, aby nie było obciachu przy ladzie.
    Zakupy zrobił akuratnie:
  • jeden bochenek chleba
  • dwie kostki masła
  • trzy kartony mleka
  • cztery jajka
  • pięć opakowań śledzi korzennych
  • sześć sztuk cebuli
  • siedem kilogramów ogórków kiszonych
  • ośmiopak piwa
  • dziewięć butelek wina
  • dziesięć butelek wódki

                                                     
                                                                                                     
         Mało rozsądna żona zrobiła mu piekielną awanturę i wyrzuciła go na noc do jego matki. Na „do widzenia” postraszyła rozwodem.
                                                        


    Mężczyzna w końcu rozwiódł się i ożenił powtórnie. Kobieta, była mądra, łagodna i wyrozumiała.
                                                     

      Kiedy wysłała go na zakupy, to na początku listy umieściła alkohol i zakąski.

                         




piątek, 6 grudnia 2013

Wiara w miłość jest jak wiara w Święte­go Mi­kołaja, tyl­ko z wiary w miłość się nie wyrasta. (Ptr)

                                                        


    Znowu świętujemy. Dziś z Finlandii przyjeżdża do nas bardzo ważny gość. Wiekowy, ale żwawy i zawsze przyjazny, niezrównanie zrelaksowany bo przecież kocha swoją pracę. Chociaż ma prawo też do chwilowego złapania oddechu.
                                                       



   To św. Mikołaj, Santa Klaus czy Дед Мороз , quod libet, comme vous voulez, сколыко угодно...

Krąży o tej mitycznej postaci, która obecnie nie ma raczej nic wspólnego ze swoim pierwowzorem.

Krąży o nim wiele dowcipów:

                                                      
Nastolatka spotyka przyjaciółkę i pyta ją:
- Od kogo masz te włoskie kozaczki?
- Od świętego Mikołaja.
- A ten turecki kożuszek?
- Od świętego Mikołaja.
- A tę czapkę z lisa?
- Od świętego Mikołaja.
- Pewnie ten dzieciak w wózku to też od świętego Mikołaja?
- Nie. Bocian mi go przyniósł.

                                                     
                                               
Dlaczego św. Mikołaj nosi brodę?
- Bo w 1917 roku Ruscy ukradli mu brzytwę.
A dlaczego jest ubrany w czerwony strój?
- Bo jak się dowiedział, że Ruscy ukradli mu brzytwę, to on w odwecie ukkradł im 10 sztandarów z placu czerwonego.
A dlaczego Mikołaj nosi czerwoną czapkę?
- Bo początkowo Ruscy mylili go z Leninem.

                                                

LIST DO ŚW. MIKOŁAJA:
"Święty Mikołaju! Ponieważ mam małe kieszonkowe, włóż mi pod poduszkę bębenek, trąbkę i pistolet na kapiszony. Dzięki temu dziadek będzie mi płacił za to, że nie zagram na bębenku, narzeczony mojej siostry za to, że nie zatrąbię, kiedy oni się całują, a moja babcia, która ma słabe serce, za to, że nie będę jej straszyć wystrzałami z pistoletu.
Jasio".

Święty Mikołaj przeciska się przez komin do dziecięcego pokoju, aby zostawić prezenty. Zamiast dziecka, zastaje śpiącą, nagą, ponętną blondynkę. Mówi do siebie:
- Jeśli wykorzystam okazję, to nie będę mógł wrócić do nieba. Jeśli zaś tego nie zrobię, to - Mikołaj spogląda na swoje spodnie - jak się przecisnę przez komin z powrotem na dach?

                                                     



Do Pinokia przyszedł Mikołaj. Rozdał wszystkim prezenty i rozmawia z drewnianym pajacykiem:
- Widzę, że nie cieszysz się ze zwierzątka.
- Bo ja chciałem pieska albo kotka.
- Niestety zabrakło. Inne dzieci też nie dostały.
- Ale ja się boję tego bobra.

                                                    

    Przychodzi do nas wczesnym wieczorem lub późnym popołudniem, bo na progu zimy, to na jedno wychodzi i daje nam prezenty.
Pozwólcie, że wcielę się w tę rolę:


                                                
      
     Cóż Wam mogę, Kochani podarować?! Jako wiodący blogowy ekshibicjonista - siebie. Znalazło się w sieci parę klipów z mymi piosenkami a zatem voilà:

                                        Gelynder Blues 

Piosenka ta powstała w 1975 roku. Powstało wiele wersji nieoficjalnych, mniej więcej - pirackich (ogniskowych, turystycznych, biesiadnych itp.), jednakże ta powyższa wersja jest jedyna możliwa i prawdziwa, co gwarantuje autor. Współautorem muzyki jest Marek Mazur, który nadał jej szlif faktycznie bluesowy, zmieniając nieznacznie, za pomocą tzw. blue notes, linię melodyczną.

                                     Dorka, Dorka 

Ta parodia kultowego przeboju grupy "Budka Suflera" powstała , tak samo jak oryginał, w 1983 r. Przewidziana była do śpiewania raczej towarzyskiego, niestety, wymknęła sie spod kontroli! Do dziś spiewają ją na weselach!

                                  Genau w starym stylu 

Te piosenkę z innym, nie do końca moim tekstem i muzyką Piotra Figla po raz pierwszy zaśpiewałem w 1978 r. Po tym incydencie od razu zwolnili mnie z państwowej roboty, albowiem wykonanie było nielegalne, bo z pominięciem tzw. ingerencji cenzorskich. Wersja obecna tekstu jest do końca moja autorska, a autorem muzyki jest Andrzej Minkacz.

                               Ewa, dla ciebie śpiewam 

Bezpośrednim impulsem do napisania tej piosenki był serial, emitowany a TV2, który dość schematycznie prezentował animozje między Śląskiem a Zagłębiem Dąbrowskim. Z wrodzonej przekory wymyśliłem historyjkę o Ślązaku, który z wzajemnością zakochał sie w Zagłębiance. I żyli długo i szczęśliwie... 

                                   
                            Hanys Geschmack


Kabaret "Derkacz" z Rybnika pod wodzą Arka Dery zaprosił mnie do wykonania tej piosenki. Ośmiesza ona nową emigrację Ślązaków do Niemiec, najczęściej z powodów ekonomicznych. Ten, który prezentuje najbardziej kretyński image, to właśnie Klater. Autorem słów jest Arek Dera, a muzyki - Marek Mazur (ten w jadowicie żółtej marynarce).

                           Śpiywka o Śląsku


Piosenka z filmu w reż. Eugeniusza Klucznioka p.t. "Kant - Pol"
Autorem słów i muzyki jest reżyser tego filmu. Piosenkę wykonują:
Eugeniusz Kluczniok, Jerzy Cnota i Klater.

                                Krawiec


Tu sam się zdziwiłem, że dałem się namówić do produkcji hip - hopowej. Na szczęście nie musiałem tu śpiewać ani ruszać się w ten jakże charakterystyczny sposób. Zagrałem po prostu epizod aktorski. Podobno jako zawodowy krawiec byłem dość wiarygodny...




                                               


    Sądzę. Kochani Moi, że wszyscy byliście grzeczni, toteż nikt nie otrzymał ode mnie tytki oszkrabin ani kołkastli hasio...