Mój instykt klimatyczny sprawia, że o tej porze roku znowu mi się poetycko kiełbi we łbie! Wydawałoby się, że Vox Populi Wszechpolski jest wyprany z poetyckiej uczuciowości wyższej, ale weźmy na początek, w dobrej wierze tzw. zaburzenia wieku rozwojowego:
Czuje się tak zagubiony, że aż wyć się chce... Może Ktoś wysłucha jego modlitwy:
Niekiedy ta młoda poezja przybiera formę niedosiężnego abstraktu. Nie wiadomo wtedy, co chciał przez to poeta powiedzieć i o co w ogóle chodzi, bo na pewno nie o pieniądze:
Dojrzała młodzież ma zdrowsze podejście do wzniosłości, śmieszności i innych wybojów krętej drogi życia. Niejaki Ferdek K. mógłby tu służyć za wzorzec z... Sèvres:
Tak, tak... Realizm przede wszystkim. W naszej zacnej literaturze powszechnej występowało już prawo ulicy, porad udzielali obrońcy ulicy, a in polish relity show pojawili się poeci uliczni:
Jednak prawdziwym poetom, tym, którzy bardzo poważnie traktują swe powołanie, potrzebna jest pozytywna energia i stymulujące wyobraźnię odpowiednie bodźce:
Poetę czeka zawsze dalsza droga... Częściej odchodzi niż przychodzi. Nie odchodzi jednak lekki, z pustymi rękami i sercem. Taszczy ze sobą ciężki bagaż doświadczeń:
Na koniec posłuchajmy nietypowego wiersza naszej Szacownej Śp. Noblistki... Lektor, o dziwo, też chyba jezd poetom:
K L I K
niedziela, 24 marca 2013
piątek, 22 marca 2013
Zgadnijcie, o czym, o kim?!
K L I K
Stuk, puk, stuk, puk... A kogo znów mi tu niesie?!
Ach, to Pani! Nareszcie... Ależ, proszę, proszę, zapraszam na pokoje:
Jakże długo kazała mi Pani na siebie czekać! Mam nadzieję, że przemówiła Pani swej wrednej sąsiadce Zimie do rozumu! Pani ma klasę, ale ona... Co za brak taktu, jakiegoś elementarnego poczucia przyzwoitości! Każdy przecież powinien wyczuć ten moment, pożegnać się i odejść. Ale nie ona! Paskudna franca!!! Och, pardon, jakiż to ze mnie gospodarz?! Może coś do picia, jest Pani głodna?! Chociaż, powiem Pani szczerze, zupełnie inaczej sobie Panią wyobrażałem:
I tu jednak mnie Pani bardzo przyjemnie zaskoczyła... Zatem herbaty, kawy, coś mocniejszego? Naprawdę, nic?! Puszczę zatwem jakąś stosowną muzyczkę, dla, nomen omen, przełamania pierwszych lodów:
K L I K
Muzyczka chyba w sam raz, aby trochę wspólnie z Panią popracować. Sam próbowałem dać upust swej twórczej wyobraźni, lecz jakoś mi nie wychodzi! Wracając do naszej wspólnej znajomej Zimy, to mam jej już tak dość, że nie mogę nawet patrzeć na... twarożek! Spóbujmy więc wespół w zespół odczarować ten widok za oknem:
Teraz pora, Droga Pani na spacer. Wiosna w wielkim mieście... To na prawdę coś! Żeby było śmiesznej, przynajmniej w sensie leksykalnym, zajrzyjmy na... Wiejską! Tam chyba już czują Pani obecność:
K L I K
Och nie! Zdecydowanie wolę naturę! Pani chyba też... Chociaż podobno ten piękny ptak przy Pani obecności rzuca... cień! Jedna piosenkarka wyraźnie to widziała i, oczywiście, zaraz musiała o tym zaspiewać (na szczęście, nie tutaj!):
Wprawdzie to tylko kania ruda, ale przy odrobinie wyobraźni... I cóż nam dalej począć, Śliczna Pani, z tak pięknie zaczętym porankiem? Mam parę pomysłów, ale ten chyba będzie najlepszy:
Dalej, wesoło, niech popłynie wspólny... śpiew:
K L I K
niedziela, 17 marca 2013
sobota, 16 marca 2013
Obywatel Cogito
Dziś, rankiem wczesnym, przyłapałem się na tym, że za dużo mniemam, gdybam i kombinuję, uchylając sie tym od... myślenia. A wszystko, jako rzecze Zaratustra, jeśli dobrze pomyśleć, daje do myślenia. Przemogłem moje, jakże popularne w tym kraju, inelektualne lenistwo i oddałem się tej mało popularnej czynności...
Początkowo szybowałem z lubością na wyższych rejonach abstrakcji, rozkoszując się prawie bezchmurną pogodą ducha. Cóś pięknego...
W końcu jednak wylądowałem na tym łez padole i myślenie me stało się przyziemne, zatroskane w sferze mych obywatelskich niepokojów...
Zacząłem takze szukać jakiś moralnych drogowskazów, autorytetów, wzorców np. patriotycznych, politycznych i państwowotwórczych:
A dla przeciwwagi próbowałem wesprzeć się jakimś oczywistym i niekwestionowanym autorytetm moralnym:
Nic nie pomogło! Postanowiłem odwołać się do mego politycznego lojalizmu, wrodzonego poczucia praworządności i podjąłem ryzyko zaciągnięcia kolejnego kredytu, krótkoterminowego kredytu zaufania do władzy, a u mnie to rodzinne:
Czegoś mi jeszcze brakowało! Jakieś może głębszej refleksji , nietuzinkowej głębokiej konstatacji, a to chyba niemożliwe bez odwołania się do pewnej symboliki:
Dalej, niestety, trwałem tak w intelektualnej, jak i w emocjonalnej rozsypce. W takich chwilach zawsze sobie jakoś radziłem, przestawałem oglądać tv, odrzucałem lekturę prasy, przerywałem sprzatanie mieszkania czy gotowanie obiadu i sięgałem po najmądrzejszą i najpiękniejszą ksiegę świata, a tam przyjrzałem się dokładnie prapoczątkom mego jestestwa:
A mój kraj stał się już mało gościnny dla poetów, wizjonerów, nonkorformistów odcieni wszelkich, nieszkodliwych wariatów na niepopularne tematy, czy nie daj Boże, niepoprawnych fantastów, szerzących swe niekonwencjonalne idee:
Zacząłem myśleć bardziej intensywnie, a zwoje mózdgowe przegrzewały się, pracując na najwyższych obrotach:
Zanurzyłem się w najstarszych plikach mego życiowego doświadczenia i... nic, oj głupi ja, głupi...
Znienacka napadły mnie, cynika i racjonalistę, niczym sraczka na rowerze, subtelne fantazje erotyczne
Był to pierwszy jakiś pozytywny sygnał. Uświadomiłem, sobie jaki to bałagan istnieje w mej komórce, tej podstawowej i instytucjonalnej komórce społecznej - w moim małżeństwie! Z tym właśnie postanowiłem zrobić nareszcie porządek:
Z kolei sięgnąłem po to, co przedtem świadomie i lekkomyślnie odrzuciłem. Książki, książki, książki... Edukacja ustawiczna i niepodważalna. Bo przecież tylko te myśli będą coś warte, które zostaną głęboko przeżyte i przetrawione, a nie tylko zrozumiane!
Zawsze też byłem zwierzęciem stadnym, duszą towrzystwa, a ostatnio to tylko piesek, kuchnia i ... komputer. Niektórzy stali i wierni kumple to się na mnie chyba poobrażali! To też trzeba zmienić:
Na tym kończę ten mój jakże osobisty, intymny komiks. Nasz ulubiony ciąg dalszy na pewno niechybnie nastąpi, bo nie mam przecież najmniejszego zamiaru, aby ten blog kasować. Za bardzo Was szanuję i kocham!!! A na razie:
Bye, bye...
Początkowo szybowałem z lubością na wyższych rejonach abstrakcji, rozkoszując się prawie bezchmurną pogodą ducha. Cóś pięknego...
W końcu jednak wylądowałem na tym łez padole i myślenie me stało się przyziemne, zatroskane w sferze mych obywatelskich niepokojów...
Zacząłem takze szukać jakiś moralnych drogowskazów, autorytetów, wzorców np. patriotycznych, politycznych i państwowotwórczych:
A dla przeciwwagi próbowałem wesprzeć się jakimś oczywistym i niekwestionowanym autorytetm moralnym:
Nic nie pomogło! Postanowiłem odwołać się do mego politycznego lojalizmu, wrodzonego poczucia praworządności i podjąłem ryzyko zaciągnięcia kolejnego kredytu, krótkoterminowego kredytu zaufania do władzy, a u mnie to rodzinne:
Czegoś mi jeszcze brakowało! Jakieś może głębszej refleksji , nietuzinkowej głębokiej konstatacji, a to chyba niemożliwe bez odwołania się do pewnej symboliki:
Dalej, niestety, trwałem tak w intelektualnej, jak i w emocjonalnej rozsypce. W takich chwilach zawsze sobie jakoś radziłem, przestawałem oglądać tv, odrzucałem lekturę prasy, przerywałem sprzatanie mieszkania czy gotowanie obiadu i sięgałem po najmądrzejszą i najpiękniejszą ksiegę świata, a tam przyjrzałem się dokładnie prapoczątkom mego jestestwa:
A mój kraj stał się już mało gościnny dla poetów, wizjonerów, nonkorformistów odcieni wszelkich, nieszkodliwych wariatów na niepopularne tematy, czy nie daj Boże, niepoprawnych fantastów, szerzących swe niekonwencjonalne idee:
Zacząłem myśleć bardziej intensywnie, a zwoje mózdgowe przegrzewały się, pracując na najwyższych obrotach:
Zanurzyłem się w najstarszych plikach mego życiowego doświadczenia i... nic, oj głupi ja, głupi...
Znienacka napadły mnie, cynika i racjonalistę, niczym sraczka na rowerze, subtelne fantazje erotyczne
Był to pierwszy jakiś pozytywny sygnał. Uświadomiłem, sobie jaki to bałagan istnieje w mej komórce, tej podstawowej i instytucjonalnej komórce społecznej - w moim małżeństwie! Z tym właśnie postanowiłem zrobić nareszcie porządek:
Z kolei sięgnąłem po to, co przedtem świadomie i lekkomyślnie odrzuciłem. Książki, książki, książki... Edukacja ustawiczna i niepodważalna. Bo przecież tylko te myśli będą coś warte, które zostaną głęboko przeżyte i przetrawione, a nie tylko zrozumiane!
Zawsze też byłem zwierzęciem stadnym, duszą towrzystwa, a ostatnio to tylko piesek, kuchnia i ... komputer. Niektórzy stali i wierni kumple to się na mnie chyba poobrażali! To też trzeba zmienić:
Na tym kończę ten mój jakże osobisty, intymny komiks. Nasz ulubiony ciąg dalszy na pewno niechybnie nastąpi, bo nie mam przecież najmniejszego zamiaru, aby ten blog kasować. Za bardzo Was szanuję i kocham!!! A na razie:
Bye, bye...
poniedziałek, 11 marca 2013
Radykalny flesz opozycyjny
Toteż zabiegam u Was, Najdrożsi, o wsparcie moralne, logistyczne i stricte polityczne, ofkors egzakli!!!
(kliknij lewym przyciskiem, by powiększyć foto)
Liczę na WAS...
Sam już tyram, ile tylko sił i tchu...
piątek, 8 marca 2013
Za zdrowie Dam...
W naszym rodzimym piekielnym kociołku
wiele dyskutuje się, w parlamencie, mediach, na ulicy czy w domach
rodzinnych o zasadach równego traktowania , parytetach czy innych
przejawach oświeconej i racjonalnej emancypacji kobiet.
Jako niepoprawny i
niereformowalny wielbiciel płci nadobnej, pragnąłbym naszym Damom
nieba przychylić, toteż ku pokrzepieniu ich serc i dusz, parę
optymistycznych faktów tu przytoczę.
Zacznę od naszej polskiej
geografii. Najwyższym szczytem górskim Beskidów jest masyw Babiej
Góry., a krakowski port lotniczy nosi nazwę Babice..W
Wielkopolsce, na Pojezierzu Gnieźnieńskim, znajdziemy miejscowość
o przyjemnie brzmiącej nazwie Baba (osady o tej samej
nazwie możemy doszukać się na obrzeżach Puszczy Kurpiowskiej).
Bardziej wybrednym globtroterom polecałbym odwiedzić, na terenie
tejże Wielkopolski, w pobliżu kultowego Jarocina - Panienkę.
Tyle krajoznawstwa. Powrócę teraz do
szarego żywota naszego powszedniego. Najpyszniejsze ciasto, miłe
też męskim podniebieniom, to, niezrównana w swym smaku i aromacie,
babka. Najcudowniejszą porą roku, łagodną, pogodną
i ciepłą, z fruwającymi w powietrzu nitkami pajęczyn jest
oczywiście babie lato.
Aby nie popsuć nastroju, nie będę
roztrząsał tu takich kontrowersyjnych i drażliwych kwestii jak
„babskie gadanie”, 'masz babo placek”
czy „baba z wozu...” i innych tego rodzaju ludowych
mądrości.
Ani słówkiem też nie wspomnę o
takich zjawiskowych indywiduach jak babiszcza,
babiszony, babochłopy, babska,
babusy lub, nie daj Boże, baba – jagi!
To uwłaczałoby należnej czci wspaniałych kobiet rodzaju
kobiecego.
Nigdy w zyciu też nie robiłem za
bawidamka, z tej prostej, choć paradoksalnej
przyczyny, że z przekonań jestem zdeklarowanym... feministą.
Teraz chciałbym złożyć Wam wszystkim najgorętsze życzenia, ale co tam słowa, liczą się czyny:
Ewentualnie jeszcze konkretniej:
W tym dniu jestem naprawdę bardzo szczęśliwy, pełen optymizmu, nastawiony bardzo pozytywnie do żywota mego powszedniego i przepełniony radosną nadzieją:
Wydaje mi się także, że potrafię sam się sklonować w nieograniczonej ilości, aby sprostać Waszym marzeniom, pragnieniom i snom:
Zatem świętuję z Wami:
Wszystkiego Najcudowniejszego!!!
K L I K
wtorek, 5 marca 2013
Polityka dla zielonych
Idzie wiosna, a zatem pora na zmiany.
Pod mym hasłem blogowym: „Myślę...” umieściłem zielony obrazek z
napisem „Polityka dla zielonych". To vlog ( videoblog) mego syna
Kuby, który od dziś będzie współgospodarzem tego bloga, wystarczy tylko na ten obrazek kliknąć.
Dawno, dawno temu syn od ojca fajkę
dostał i zapewniam, że nie była to fajka wodna (niejaki Ptr
Kanalia może Wam dokładniej objaśnić tę subtelną różnicę)).
Oto jak śpiewał
Kubcio (wtedy miał mamusiną ksywę "Pączuś") paręnaście lat temu, jeszcze przed mutacją.
Teraz zaś kończy studia muzyczne,
lecz pochłonął go całkowicie bakcyl dziennikarstwa radiowego
(współpracuje z jedną ze śląskich radiofonii),w takim stopniu,
że pokusił się już na całkowitą samodzielność, publikując
swego vloga.
Ów młody człowiek (23) podjął, wybaczcie mą
pompatyczność, działalność misyjną, próbując przybliżyć
meandry polityki „zielonym” czyli tym, którzy dotychczas
politykę uważali za coś obcego, niezrozumiałego czy, niekiedy
słusznie, brudnego, dlatego też niewartego uwagi.
Tutaj mój osobisty apel do Was. Kuba
oczekuje nie tylko waszego zainteresowania, ale i wsparcia. To chyba
oczywiste i wynika nie tylko z mej ojcowskiej troski. Toteż w tym
poście adresujcie komentarze przed wszystkim do niego, aby dostał
niezbędnego kopa, wytrwał w realizacji swego projektu i rozwijał
się niczym rozmaryn (kontakt: pdz.vlog@gmail.com).
Nieśmiało też, acz konsekwentnie,
proszę Was Najdożsi Moi, abyście lekturę mych następnych postów
rozpoczynali właśnie od „Polityki dla zielonych”
Odwdzięczę Wam się, jak zwykle w
naturze (mego talentu, ofkors, Drogie Damy)!
piątek, 1 marca 2013
Ballada na trzeci oddech
Jeśli
pozostałbym dalej beneficjentem Mr. Oneta, to miałbym jeszcze tam
jedno udogodnienie, rzadkie na innych blogowych poletkach. Mógłbym
sobie dokładnie przesiewać napływające komentarze do mego posta
przez moje mentalne sito, na te, które są cacy i na te, które są
be! Niby to zapora przed trollami. A biedny troll to przecież
gatunek już zagrożony, bo wobec feerii erudycji/intelektu na
niektórych blogowiskach, musi oprócz wrodzonej złośliwości
pozyskać jeszcze
odrobinę inteligencji. A skąd ma ją niby pozyskać? Z graffiti?!
Chrońmy więc trolla i podajmy mu pomocną ludzką dłoń.
Odwdzięczy się na pewno (i to niejednym) uroczym bluzgiem:
Mnie
osobiście zatem bardzo nie podoba się ta onetowska procedura. Jako
gospodarz bloga pragnąłbym być przyjacielem wszystkich tu
komentujących, a przynajmniej dobrym kumplem. Ani mi się śni
zatwierdzać coś czy odrzucać np. poglądy, które nie idą po
mojej myśli, ewentualnie obrażają me uczucia wyższe. Moja myśl
powinna zmierzyć się odważnie z obcą myślą, a uczucia czasem
spaść z wyżyn na glebę, gdzie trzeba czasem oddać mocz!
Krótko, powinno być mi dobrze. Trolli się nie boję, kobiety mnie lubią (tutejsze wprost psują, rozpieszczają i rozpuszczają niby sok wiśniowy w spirytusie!), a tow. Błaszczak (Prawica inaczej Sprawiedliwa) osobiście mi nie urąga. A jednak nierzadko, o przedwieczornej szarej godzinie (in wieviel grauen Stunden” - J.W.Gothe), coś za gardziel mię chwyta, we łbie mąci, a oczom odbiera zbawczy horyzont...
Nie jestem zdolny wtedy np. upichcić fasolki po bretońsku, skoczyć z sąsiadem na piwo ani myśleć mniej więcej pozytywnie, bo myśli moje bardziej mroczne niż u Dyżurnego Grabarza Kraju. Wtedy pozostaje mi już tylko smędzić i do tego balladowo:
Nie odkryłem żadnego kontynentu.
Nie napisałem dzieła
które wstrząsnęłoby światem.
Nawet nie stać mnie było na wielkie morderstwo.
Nie podpaliłem niczyjego domu
(to we mnie dom spalono)
Dla nikogo nigdy nie byłem przykładem.
Ani zły. Ani dobry.
Niezdolny do miłości i do nienawiści.
Z brakiem charakteru
przypiętym do klapy.
Skazany na przeciętność
umieram obojętnie.
Mucha
która od wielu godzin
patrzy na mnie tępo
jest pewnie moim
alter ego.
Ewa lipska
Gdy
mi czort nie postawi pasjansa,
Dobra
wróżka da tylko na piwo,
To
uśmiechnę się z rannego rańca
Chyba
krzywo…
Krople
słów przelatują przez palce,
Pióro
także oporne, o dziwo,
Więc
uśmiecham się z rannego rańca
Chyba
krzywo…
Gdy
mi wena poskąpi natchnienia
I
sflekuje jak młodego Wertera,
Czy
mi warto się będzie rozmieniać,
Czy
umierać?!
Los
to ślepiec, a strzela tak celnie
I
ofiary na oślep wybiera,
Czy
mi każe na drobne się zmieniać,
Czy
umierać?!
Gdy
kobieta na żywca mnie zdradzi,
Ze
szczeniackich ograbi mnie złudzeń,
Przyjdzie
mi się troskami zaczadzić,
Tak
na dłużej.
Wszystkie
psy opuszczone przygarnę,
Z
kotem zagram w Czarnego Piotrusia,
By
nie sczezła zupełnie na marne
Moja
dusza...
Kiedy
zejdę z boiska na przerwę,
Czy
nie zgnoi mnie gwizdek ostatni,
Czy
mnie poślą na ławkę rezerwy,
Czy
do szatni?!
Przyjdzie
wtedy mi wzlecieć czy spadać,
Będzie
stypa czy bój mój ostatni,
Czy
na ławce rezerwy mam siadać,
Czy
chlać w szatni?!
Subskrybuj:
Posty (Atom)