czwartek, 31 grudnia 2015

Noworocznie...

                                                                                  

     Po­wol­nym kro­kiem sta­ry rok 2015, ciekawy lub nieciekamy, w zależności od punktu widzenia czy rządzenia, od­chodzi z często nies­pełniony­mi obiet­ni­cami. No­wy zaś wkracza nam radosny z wi­wata­mi i fajerwerkami naiwnie nieświadom, że za rok podzieli los pop­rzed­ni­ka i też go pożegnamy z podobnymi mieszanymi uczuciami.


Bądźmy jednak jak najlepszej myśli. Nadzieja jest być może matką głupich, ale przy tym też cudowną kochanką odważnych.

    Podzielę się Wam Najdrożsi, moiją nadzieją i otuchą, serwując Wam tę oto balladę, ispirowaną jednym z najpiękniejszych starotestamentowych Psalmów Dawidowych:

                     W cienistej dolinie

W cienistej dolinie zła się nie ulęknę,
Za rękę prowadzi mnie ktoś
A imię to jego ukryte i piękne,
Choć znany powszechnie to Gość.
Cóż, uszy me ranią cymbały grzmiące,
Gdy perły rzucone przed wieprze,
To niby perfumy rozpylać na łące
I dawać idiocie na lepsze.

W cienistej dolinie piach mi myli kroki
W potokach wyschniętych na żwir.
Ni siać, ni zbierać, zapadać się w mroki,
Cień tkany w żałobny kir
Nie daje osłony, i złudnej ochłody
Jak okład lodowy na serce.
Jak ślubną obrączkę uronić do wody,
Jak gnój na z Lewantu kobiercu.

W cienistej dolinie smród mi płuca zwiera,
Zatruwa mi duszę na wskroś
I wściekłość gwałtownym przypływem się wzbiera,
Nadzieję mi mrozi na kość.
Choć światła kropelkę, choć kosmyk promienia,
By z cienia wynurzyć się wreszcie,
Na oddech niespieszny, na ulgę sumienia,
Wisienkę położyć na cieście.

Pan moim pasterzem i swym pastorałem
Zagania mi troski na stos.
Niech strawi je ogień płomiennym zapałem,
Niech w dym się obrócą i proch.
W cienistej dolinie niech stóp moich ślady
Przesłanie zapiszą dla młodzi,
Że cienie i blaski to oczka szarady,
Gdy sak zarzucony z łodzi.



         Z os­tatnią kar­tką ka­len­darza ob­fi­cie sy­pią się życzenia. Życzymy wszystkimy zdro­wia, jego ocalałych resztek lub świadomego jego pielęgnowania i rozwijania.      Natępnie, co podobno równie ważne, wza­jem­nie dokładamy jeszcze szczęście, miłość i wór pieniędzy!


                                       
                                  

     A ja Wam życzę tego właśnie wszystkiego, w od­po­wied­nich, rozsądnych i lekkostrawnych dawkach, w tym No­wym 2016 Roku !


DO SIEGO ROKU !!!

                                                                                         


                                        




czwartek, 24 grudnia 2015

A pokój na ziemi...

                                                                                


                           Pierwsza Gwiazdka

(gospel)



Pojedziemy razem do Betlejem,

Do Betlejem drogi szmat,

Niech się każdy ciepło przyodzieje,

Bo ta podróż długo trwa.



Zabierzemy bombki na choinkę

I słodyczy cały wór,

Uściskamy małą tam Dziecinkę,

Zaśpiewamy jak anielski chór.



U stajenki lichej, gdzie ubogi żłóbek,

Stary cieśla Józef wita nas,

Pachnie smakowicie skromny poczęstunek,

Nasze Dzieciąteczko Gwiazdkę ma!



Dzieją się tam cuda, cuda, cuda,

Osieł z wołkiem dają show,

Dzieciąteczko cieszy się i słucha,

Jak to goście zabawiają go.



Trzej królowie śmiesznie dokazują,

Pastuszkowie grają nam,

Nawet aniołowie przytupują,

Dzieciąteczko klaszcze z nami wraz!



Do stajenki lichej, gdzie ubogi żłóbek,

Przybywajcie tam na czas,

Aby szczery, miły, godny podarunek

Dzieciąteczku Kochanemu pod choinkę dać!


     Cudownych, pogodnych i magicznych Świąt oraz błogiego pokoju przy rodzinnym wigilijnym stole życzy Wam, Najdrożsi



Andrzej Skupiński – Art Klater

                                                     K L I K
                                                                                                                              

                                                                   
                                                                             

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Zmiany, zmiany

     Po długiej nieobecności powracam tutaj i obiecuję, że tym razem moje posty będą ukazywały się częściej.

Zachodzi także konieczność skonkretyzowania tematyki bloga. Przez jakiś czas będzie miał on charakter zdecydowanie literacki. Posty będą zawierały drobiazgi satyryczne, rasową poezję liryczną, przekłady z czterech języków (angielski, rosyjski, francuski i niemiecki) oraz wszelkiej maści parodie i pastisze.

     Częściej również będę tu publikował posty gościnne, co poszerzy zapewne grono Komentatorów.

     Skąd te zmiany?! Popadłem w konflikt z moderatorem jednego z portali literackich, który nie tyle zamknął mi usta, co „połamał pióro”. Moja asertywność nie pozwala mi, aby użerać się z jakimś niereformowalnym autokratą, arogantem i dyletantem, bo to leży poniżej mojej szpady!

    A oto zakwestionowany przez niego tekst, pastisz „Teatrzyku Zielona Gęś” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego:



TEATRZYK TĘCZOWY PAW

ma zaszczyt przedstawić

moralitet p.t.

„Śmierć po polsku.”

DRAMATIS PERSONAE:

Śmierć (rdzennie polska, patriotyczna i większościowa)

Jewo Błagonadiożnost' Władimir Władimirowicz P. (no comments)



- Puk, puk...


- To ja, Polska Śmierć, przyszłam po ciebie, Towarzyszu Włodzimierzu!


- Wedle życzenia, Włodku!  Rak prostaty !!!



K U R T Y N A



     Zmiany te planuję, oczywiście, od przyszłego roku, zważywszy na obecny, szczególny przedświąteczny, a następnie świąteczny okres.

Serdecznie proszę Was, Najdrożsi, o opinie i uwagi dotyczące mej decyzji.



Szczerze Wam oddany

Andrzej Skupiński – Art Klater

niedziela, 1 listopada 2015

Nieobecnym inaczej...

                                                                               



    Dziś, w tym Dniu szczególnym zapalam świeczkę tym, którzy karmili mą młodą duszę, a umysł i ciało zbudowali na obraz i podobieństwo platońskich idei..

    To dzięki nim stałem się skończonym... artystą.

 
Powtórka z wypisów lirycznych

Nie za lekko ci było, nietęgo,
Drogi Mistrzu Adamie,
Marylka tyła po cichu
W nie twojej alkowie,
A czaru w niej było, szyku,
Ile rozdarty ma żagiel.
Nic już jej nie mówiło
Nazwisko: Spitznagel*!

Co wypiłeś, to twoje,
Bracie mój, Ildefonsie,
Nie lepiej było ci zostać
Przy hodowli gęsi?!
Darłbyś pierze zielone
I pieski świat rozpieśnił...
W buciorach na Księżyc twój weszli,
Twardowski się powiesił.

I cóżeś ty tyle zwojował
Wojaczku mój niebogi?!
Stróże prawa i jadła
Zażywali sjesty.
Ileś się, biedny, naszargał
I ileś sumień zaognił,
A dziś nie ruszy nikogo, niestety,
Metafizyka spodni.

Hej, Hłasko**, jak ci tam w chmurach,
Podąży kto za twym krokiem
I ty nic, Burso, nie wskórasz,
Złym karmią nas obrokiem.
Papier jedynie cierpliwy,
Odporny na gusła i gusta,
A starym naszym chciwie, łapczywie,
Łopoczą serca i usta.

Śnią im się ładne obrazki
Jak w pięciogroszowym kinie***,
Jak zaszuszone bławatki,
Jak kufel na pianinie...
W zadumie przy letniej kawie
Grzebią się w starych papierach,
Ciała im więdną łaskawie,
Choć dusza umiera.
_________

*Ludwig Spitznagel (1807 - 1827)- polski poeta epoki romantyzmu, orientalista, tłumacz, poliglota, przyjaciel Juliusza Słowackiego. W niewyjaśnionych okolicznościach, zmarł śmiercią samobójczą, strzelając sobie „prosto w serce”; legenda głosi, że to z powodu nieodwzajemnionej miłości.
**Marek Hłasko (1934 – 1969) wybitny polski prozaik; jego zbiór opowiadań „Pierwszy krok w chmurach (1956)” to ostra polemika z estetyką socrealizmu; moim skromnym zdaniem jego proza to czysta poezja.
*** W przedwojennej Polsce działaly tanie kina typu non-stop, gdzie bilet wstępu kosztował 5 gr.




sobota, 17 października 2015

Jubileusz, czemu nie?!

Poecie wciąż tak chodzi i tupie po głowie,
Czy on jeszcze amator, czy już zawodowiec.
Czy Arystotelesa , Horacego, Homera,
Należy znać z widzenia, czy nimi się wspierać?!
Czy rymy słać skrzydlate, czy rzucać przed wieprze,
Czy pisać je na wodzie, czy miotać w powietrze,
Czy wciąż nad te poziomy, czy nieco nad glebą,
Czy głowę chłodzić w chmurach, czy gnać za potrzebą?!

A Wena na wywczasach, hen, w górach, wysoko,
Sączy sobie chivasa, chyba ma to głęboko... 

                                                           
 
    Z upływem tegoż dnia minie dziesięć lat, od kiedy to zostałem blogerem. Tam stawiałem swoje pierwsze kroki:

artklater.blog.onet.pl

  Od trzech lat natomiast harcuję tu, na blogspocie i pisaniną swą nadal bezkarnie śmieszę, tumanię i przestraszam. Dla tej chwili, by choć na mgnienie oka, wielkim poetą być. Zazwyczaj wychodzi mi lepsze czy gorsze rękodzieło, ale to też niezła zachęta.

     
Z tego miejsca szczególnie ściskam i pozdrawiam Tych, którzy wiernie sekundowali mym początkom:

Basię, Alinkę, Elusię, Justynkę, Kasię, Alicję, Joasię, Grażynkę – Marylkę, Sonię , Annę, Jadzię, Ewunię i wiele innych Uroczych Dam Blogowych.

Natomiast z męskiej szatni:

Maćka, Wojtka, Piotra, Pyjtra, Andrzeja, Roberta, Leszka tudzież tych Kompanionów Zacnych z którymi zamiast beczki soli opróżniłbym raczej bekę miodu - dwójniaka syconego, ewentualnie antałek very fine irish whiskey single malt!

     Z całego chamskiego klaterowego serca gorąco Wam dziękuję i bezterminowo zapraszam na me, pożałowania godne, dalsze incydenty postowe (bo postne raczej nie!).

                                                            


 Lepiej być wieprzem niż ogierem,
 Bo zawsze przed nim parę pereł. 

                                       
 


wtorek, 13 października 2015

Flesz wychowawczy

Znerwicowny, lekko zacinający się synuś pyta tatusia:
- Ttata, cco to znaczy: na... jeźdź... ca...?
- No wiesz, synku - równie nerwowo odpowiada tata - tatuś kładzie się wygodnie na tapczanie, a mamusia...
- Ttata, nie ppieprz mi tuu o seksie! Maam jutro klasówkę z hhiistoriii!

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Kto by (...) w taki upał?!

                                                                                  


     Mózg mi się ściął i mnie dopadło?! Co?! Wiecznie żywy jak Lenin i niezniszczalny jak SEN O POTĘDZE – banał!
    Ciągle żałuję, że nie umiem pisać scenariuszy do naszych, przecudnej urody, tasiemcowych seriali. Że nie umiem napisać takiego hiciora, który by królował na każdej parkowej ławce, na każdych imieninach u każdej cioci i święciłby triumfy na... festiwalu opolskim.
A może jednak?!


Marzy mi się taka inna dziewczyna,
Z romantyką zawsze byłem za pan brat
I śni mi się z nią przygoda, taka z kina,
Bo tam lepszy, kolorowy cudny świat!

Z taką laską pojechałbym, hen, daleko,
Taka nigdy nie poleci na mój hajs ,
Z tego skwaru o3pieję, ale czekam,
Drą się dzieci, capią śmieci, co za szajs!

                                                                    
                                                                     


                                                          K L I K


     Prawdą tzw. objawioną jest oczywiste stwiedzenie, że niedawne długotrwałe upały dały nam się we znaki. Niektórzy mistycy są skłonni nawet do przestróg, że upały dają nam... znaki!
Niejednego może spotkać spektakularne, choć chwilowe pomieszanie zmysłów jak w przypadku tego kochasia:


Pewien wariat nad wariaty
Kupił pannie sztuczne kwiaty.
Czyż postradał on rozumy?!
Nie, panienka była... z gumy!


                                                                
                                                              


     Prawdziwy mężczyzna nie zraża się jednak  chwilowymi niepowodzeniami. Traktuje na serio metodę prób i błędów. Papierosek, dobra kawa, łyk czegoś  podręcznego
without water & rock i kombinuje dalej:

                                                              


I dalej to samo: sztach, łyczek, aż wyparują mu głupoty z rozpalonej głowy i sięgnie do sprawdzonego ideału:

                                                             
                                                              



"Kto szuka, nie błądzi; kto pyta nie rządzi"  - Arthus Clatterus Iuve


                                                                













                                                     





niedziela, 26 lipca 2015

Klater stary satyr!

                                                                           

     Mój pierwszy tom wierszy zebranych dojrzewa już niczym mój ulubiony ser cammembert. Trzytomową edycję rozpoczną utwory, w szerokim znaczeniu, satryczne. Tu ostrzegam, nie zawsze będzie do śmiechu, bo odronina jadu też tu jest niezbędna.

Archiwizację i redakcję rozrzuconych po szpargałach tekstów rozpocząłem już ponad dwadzieścia lat temu:

                                           


Gotowy jest projekt okładki, gdzie oprócz ilustracji, umieszczona będzie krótka, skromna informacja:

Andrzej Skupiński


                           Diagnoza: poeta


tom pierwszy: satyrycznie


Kompozycja tomu zawarta będzie w następujących rozdziałach:

I.   Epigramaty
II.  Fraszki
III. Pastisze, parodie, aluzje
IV.  Limeryki
V.   Moskaliki 
VI.  Ballady i niuanse 

                                             
  

     Zgromadziłem już ponad sto tekstów, ale ciągle piszę nowe i samego mnie to dziwi. Za mniej więcej miesiąc materiał będzie już gotowy do druku.

                                           


     Pozwalam sobie zatem przedstawić Wam, Kochani Moi, próbki tych, he, he, ARCYDZIEŁ wg wymienionych powyżej rozdziałów, gdzie ponadto będzie przewijał się, niczym strumyk, co płynie z wolna, mój ulubiony i niebanalny wątek erotyczny:

I.



Gdy w łóżku ujrzałem cię rano,

To nawet zegarek mi stanął.


Fizyka, chemia to czy canzona,
Gdy para... nienasycona.?!



Czerwiec pardziernik czy grudzień
Udo przy udzie przeciwko nudzie.



II.



Och, doloż ma, pokręcona,

Rzekł Modliszek, chodząca niewinność,

Niedawno rzuciła mnie żona,

Bo kocha zdrową żywność!



Wiatr w kominie, a za nim świerszcz,
Przy skrzypcach, przy winie, ze świecą.
Co zatem wyraża ten wiersz,
Męski banał czy fantazję kobiecą?



W lustrze ćwiczyłem ars amandi

Tak jak te miny mądre i srogie,

Król, oczywiście, musiał być nagi,

Jaś Wędrowniczek błądził niebogi...

A te głupie chamy, nie dziwota wcale,

Wolą gumowe lale!



III.



(wiersze dla dzieci)


Zaćmienie



Księżyc ściemnił Słonko złote
Chmurka chmurce dała w pysk.
Niebo z Ziemią wciąż drą koty -
Czy o władzę, czy o zysk?!
Co na to dzieci?!
Oczami świecić?!



(„Pan Tadeusz”)



St. posterunkowy Dzięcielin



Och, cudowne wzloty poetyckiej weny,
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała.
Na cnotę Pana Tadzia wdzięki Telimeny,
Na panieński rumieniec DZIĘCIELINA PAŁA!





(Julian Tuwim -”Całujcie wy mnie...”)



Piśki, peowce, kukiziory,
Petruki, rydziuki i korwinmikkory,
Mohercie, lewicje i prawiczki,
Feministuśki i sodaliczki,
Gminni prorocy, miastowe gizdy ,
Śledziennikarze i żurnalglisty,
Wieczni wszechpolscy pozoranci -
Bodnijcie wy mnie wszyscy w kancik!!!



IV.



dla łomżynianki Elusi Gruszfeld dedykacja sedeczna



Młodego żołnierza, na plaży w Łomży,

Olało słoneczko i dżdż go omżył.

Podeszła ku niemu

Łomżyńska Wenus

I po tym łomżingu ledwo co odżył!



Rdzenny hanys – A. Toluś z Chorzowa
Lubi sobie, ot tak pofolgować.
Gdy na obiad ma kluski,
Chleje po nich jak ruski -
Każda mu się kobieta podoba!



W Dobrodzieniu ksiądz dziekan dobrodziej,
Marzył święcie, by chodzić po wodzie.
Na przekór psalmom,
O dno się walnął,
Bo był glupi i chyba na głodzie!



V.



Gdyby cud – miód, cna panienka

Rzekła: bądź mi jeno druhem,

Niech z rozpaczy szlocha, stęka,

W mieście Ełku, pod eunuchem.



Kto mi wmówi, ze dożyję,

Nim z Europy przyjdzie renta,

Z tym ochoczo się upiję

W Kielcach, w Klubie Abstynenta.



Gdy przeminie mi, znienacka,,

Siedemdziesiąt lat jak w kinie,

Ku uciesze mego wacka

Burdel kupię se w Pekinie.



VI.



                          Ballada o wartościach ch...

Pół tony książek zżarłem jak mól,
Miłość, nadzieja, chandra i ból.
Znam to od dziecka - wiara i znój,
A ja na to: taaaki...

Za smugą cienia czai się strach,
Piąć się i spadać, sukces i krach,
A może chociaż w ostatni bój,
Po kielichu, no i...

Miło zabawić się aż po świt,
Sikor zastawić, powciskać kit,
A przy goleniu w mordę se pluj,
Niech to wszystko strzeli...

Pokombinować można by cóś,
Szajs dla obciachów, a ty się rusz,
Bryka, muzyka, lansowy strój
I co z tego?! Damski...

Prawo, porządek, spokój i ład,
Czegóż, braciszku, jeszcze ci brak?!
Na nic nadzieja, wiara i znój,
Gdy u steru znowu stanie...



                              Ballada na trzeci oddech

Gdy mi czort nie postawi pasjansa,
Dobra wróżka da tylko na piwo,
To uśmiechnę się z rannego rańca
Chyba krzywo…
Krople słów przelatują przez palce,
Pióro także oporne, o dziwo,
Więc uśmiecham się z rannego rańca
Chyba krzywo…

Gdy mi wena poskąpi natchnienia
I sflekuje jak młodego Wertera,
Czy mi warto się będzie rozmieniać,
Czy umierać?!
Los to ślepiec, a strzela tak celnie
I ofiary swe na oślep wybiera,
Czy mi każe na drobne się zmieniać,
Czy umierać?!

Gdy kobieta na żywca mnie zdradzi,
Ze szczeniackich ograbi mnie złudzeń,
Przyjdzie mi się troskami zaczadzić,
Tak na dłużej.
Wszystkie psy opuszczone przygarnę,
Z kotem zagram w Czarnego Piotrusia,
By nie sczezła zupełnie na marne
Moja dusza...

Kiedy zejdę z boiska na przerwę,
Czy nie zgnoi mnie gwizdek ostatni,
Czy mnie poślą na ławkę rezerwy,
Czy do szatni?!
Przyjdzie wtedy mi wzlecieć czy spadać,
Będzie stypa czy bój mój ostatni,
Czy na ławce rezerwy mam siadać,
Czy chlać w szatni?!



                                               con amore

decyzja z pieczątką
punkt południe z trąbką
przy organach chór
na mur

komża z koloratką
rendez – vous z herbatką
panna robi sztos
per os

temat z wariacjami
grafoman z rymami
pszczółka zbiera miód
na cud

ekspres z opóźnieniem
przedwiośnie z marzeniem
dziecko robi błąd
na sąd

prosektor z lancetem
nadzieja z gazetą
stróż wysypał sól
na ból

(luty 1982)



     To na razie tyle, takie pars pro toto... Do zobaczenia na spotkaniach autorskich...

                                           



niedziela, 28 czerwca 2015

Komunikat

     Wybaczcie mi, proszę, tak długą absencję na blogu. Obecnie redaguję pierwszą pozycję z planowanej trzytomowej edycji mej poezji zebranej - owoc czterdziestoletniej pracy.
Ostateczny termin przygotowania pierwszego tomu - koniec sierpnia br.
Czasu zatem nie mam za dużo.
    Odezwę się tu do Was, Kochani, w lipcu. Ściskam Was niemożebnie!!!


                                                                              


                                                                         
                                                                         K L I K

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Międzynarodowy Dzień Szczęścia

                                                                              



    Nie ma nic piękniejszego nad uśmiech dziecka, ale do tego potrzebny jest niewinny dziecięcy rozumek, którego dorośli ludzie, ci zepsuci i pazerni na wszystko, nie mają.
    Szyderstwem i inwektywami bluzgają na lepszych od siebie, a serdeczny śmiech uznawają za nic nie wartą, chyba, że jedynie wartą kpin... dziecinadę.


    Jean Paul Sartre mówił o dzieciach, że podobnie jak zegarki, nie powinny być tylko ciągle nakręcane, trzeba im pozwolić także... chodzić! A po świecie dorosłych poruszają się nieźle, ba, mają oni też swoje zdanie:

o mamie:

                                        K L I K 


                                              

o tacie:

                                       K L I K

                   
                                                     


 
o dziadku i babci:

                                     K L I K 


                                                  


  
 
"Człowieka, który patrzy w oczy dziecka, uderza przede wszystkim ich niewinność: owa przejmująca niezdolność do kłamstwa, do zakładania maski czy chęci bycia kimś innym niż jest!" - Anthony de Mello

                                              K L I K