Sylwetkę
mego Gościa o sympatycznym, choć na swój sposób przewrotnym nicku
poprzez
wywiad z nim nieco Wam przybliżyłem.
Dodam jeszcze parę jego
osobistych wynurzeń (nieznacznie tylko przeze mnie zredagowanych),
które stanowią istotne kontekst i tło dla, moim zdaniem,
najlepszego jego wiersza, który to miałem zaszczyt i przyjemność przeczytać.
Urodziłem
się jakiś czas temu. Sam tego nie pamiętam. Nadal żyję. Pracuję
- staram się robić to głową i z głową. Nie stronię też od
pracy fizycznej, która daję większą frajdę. Niestety, często za
darmo. Na sercu leży mi szeroko pojęta ekologia i ochrona tego co
już jest.
Przez
ponad pół roku moje "hecne wierszyki". zamieszczałem na
pewnym portalu literackim z przewagą tekstów poetyckich, określonym jako
serwis miłośników poezji.Taki serwis amatorskich tekstów. O
poziomie różnym od niezłych, moim zdaniem, wierszy po totalne
gnioty. Odzwierciedla to poziom takich samych różnych autorów.
Spora
liczba autorów, przeważnie emerytek i emerytów, spełnia tam
marzenia „bycia poetą". Więc tematyka łatwa do przewidzenia
- miłość, wiara, kres życia. Oczywiście, są też autorzy młodsi
i tematyka inna.
Liczna
część piszących jest ogromnie zaangażowana i zabiega, na
wszelkie sposoby, o popularność. Są koterie, sympatie, antypatie.
I najważniejsze - komentarze
na okrągło!
Sam
uległem temu "czarowi" i "zakotwiczyłem w tej
przystani, a raczej wodnej stanicy".
Stopniowo zacząłem
postrzegać bigoterię, ciasnotę umysłową, megalomanię "połetów".
Zależność zadufania w sobie była często odwrotnie proporcjonalna
do umiejętności. Portal roi się od zwyczajnych błędów
fleksyjnych i, co nierzadko - ortograficznych. Wiele komentarzy i
uwag na tym towarzyskim portalu, było tak zabawnych i
prześmiewczych, że uznałem, iż warto się pobawić.
Bo
czy, w końcu, jest coś cenniejszego niż dobra zabawa?
Moim
zdaniem - nie!
Czas
teraz na jego wiersz satyryczny, który jest jeszcze bardziej
przewrotny:
Na Trzech Króli
publiczna tv, prasa i radio kłamią. Podobnie Biblia. O pierwszym wie obecny rząd, o drugim - ja.
Kacper, Melchior i Baltazar,
szli pod szkołę czy na bazar
paląc mirrę i kadzidło.
Życie nigdy im nie brzydło.
Nieśli z sobą kasę, zioło.
Wzrok wesoły wiedli wkoło.
Nagle! ... Gwiazda spada z nieba!
Znak, że towar ukryć trzeba.
Bo cenniejsze, ponad życie,
jest towaru gdzieś ukrycie!
No, a gwiazdy znak - metoda,
aby nie wpaść na Heroda
kocioł, który DEA sposobiła
kiedy Królów tak tropiła.
DEA była tak zajadła,
że nie spała i nie jadła,
przetrząsnęła każdy kątek,
rzeź zrobiła niewiniątek,
obiecała - ukrzyżuje,
kiedy zioło gdzieś poczuje.
Co tu robić? Czasu mało.
Fantów pozbyć by się zdało.
Jakiś żłóbek... i stajenka.
W żłóbku malec. Nie na rękach?
Prądu nie ma! Jezus Maria!
Terroryści, czy awaria?
Szczęściem widać jest co nieco,
bo się świece jakieś świecą!
W sporej będąc już panice,
swe kieszenie, tak na nice,
wywrócili. Wysypali
cały towar! Tak się bali!
Towar ich tak mocno palił,
że go w sianku upychali.
Wszystko w żłóbku zostawili.
I uklękli, a po chwili
już żarliwie się modlili.
Wokół wszyscy byli mili.
Chociaż było ciut zamętu.
Tak cieszono się z prezentów.
Kiedy DEA przyjechała,
królów nie aresztowała.
Nikt nie puścił pary z gęby.
DEA zacisnęła zęby,
jak niepyszna się wyniosła.
Chwila była tak doniosła,
że ją w Biblii opisano.
Chociaż rzecz poprzekręcano.
Józef z Marią wciąż myśleli.
Dwa tysiące lat! Czas... mieli!
- ”Zostawili, czy też dali?
Może uciec z tym na Bali?”
Maria całość przywłaszczyła.
Potem ręce swe umyła.
Pukam się sam teraz w czoło:
Stąd „maryśką” zwą dziś zioło!...
A historia zęby szczerzy,
bo... Trzej Króle to – dealerzy.
publiczna tv, prasa i radio kłamią. Podobnie Biblia. O pierwszym wie obecny rząd, o drugim - ja.
Kacper, Melchior i Baltazar,
szli pod szkołę czy na bazar
paląc mirrę i kadzidło.
Życie nigdy im nie brzydło.
Nieśli z sobą kasę, zioło.
Wzrok wesoły wiedli wkoło.
Nagle! ... Gwiazda spada z nieba!
Znak, że towar ukryć trzeba.
Bo cenniejsze, ponad życie,
jest towaru gdzieś ukrycie!
No, a gwiazdy znak - metoda,
aby nie wpaść na Heroda
kocioł, który DEA sposobiła
kiedy Królów tak tropiła.
DEA była tak zajadła,
że nie spała i nie jadła,
przetrząsnęła każdy kątek,
rzeź zrobiła niewiniątek,
obiecała - ukrzyżuje,
kiedy zioło gdzieś poczuje.
Co tu robić? Czasu mało.
Fantów pozbyć by się zdało.
Jakiś żłóbek... i stajenka.
W żłóbku malec. Nie na rękach?
Prądu nie ma! Jezus Maria!
Terroryści, czy awaria?
Szczęściem widać jest co nieco,
bo się świece jakieś świecą!
W sporej będąc już panice,
swe kieszenie, tak na nice,
wywrócili. Wysypali
cały towar! Tak się bali!
Towar ich tak mocno palił,
że go w sianku upychali.
Wszystko w żłóbku zostawili.
I uklękli, a po chwili
już żarliwie się modlili.
Wokół wszyscy byli mili.
Chociaż było ciut zamętu.
Tak cieszono się z prezentów.
Kiedy DEA przyjechała,
królów nie aresztowała.
Nikt nie puścił pary z gęby.
DEA zacisnęła zęby,
jak niepyszna się wyniosła.
Chwila była tak doniosła,
że ją w Biblii opisano.
Chociaż rzecz poprzekręcano.
Józef z Marią wciąż myśleli.
Dwa tysiące lat! Czas... mieli!
- ”Zostawili, czy też dali?
Może uciec z tym na Bali?”
Maria całość przywłaszczyła.
Potem ręce swe umyła.
Pukam się sam teraz w czoło:
Stąd „maryśką” zwą dziś zioło!...
A historia zęby szczerzy,
bo... Trzej Króle to – dealerzy.
Na
koniec kilka moich uwag, aby zapobiec niepotrzebnej awanturze.
Niestety, w Kodeksie Karnym, w art.196, jest mowa o
obrazie uczuć religijnych:
„Kto
obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie
przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego
wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze
ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.”
(Dz.U.1997.88.553
- Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r. - Kodeks karny )
Dlaczego
użyłem tu słowa „niestety” Nie mam obiekcji co do intencji
tego artykułu, jest bezwarunkowo słuszna.
Jednakże
uczucia, wg mej wiedzy psychologicznej (na studiach zaliczyłem z
bardzo dobrym skutkiem trzy semestry psychologii), są na tyle silne
w swej autonomicznej intymności, że na tak banalną czynność jak
obraza, same z siebie, są zdecydowanie odporne!
Obrażani
są ludzie za ich myśli, słowa uczynki i... zaniedbanie. Brzmi
znajomo, nieprawdaż?!!!
A
jak tutaj potraktować ateistów czy łagodnych z natury agnostyków?
Czy ich uczucia sa na tyle groźne i pejoratywne, że wręcz należy
je obrażać?!!!
Trąci
mi to oczywistą dyskryminacją.
Mam
nadzieję, że memu Szanownemu Gościowi nikt czegoś takiego nie
będzie imputował. Oby.