W owych romantycznych czasach nikt jednak nie przewidywał takiego ekspansywnego zjawiska społecznego jak EMANCYPACJA o niewiarygodnej sile i niepowstrzymanym pędzie. Mym skromnym zdaniem, nie tylko mężczyznom, nie do końca wyszło to na dobre! Nie uprzedzajmy jednak wypadków...
Francuski bard Georges Brassens został wylansowany u nas w latach osiemdziesiątych przez grupę Zespół Reprezentacyjny, w skład którego wchodzili tacy obecnie wytrawni dziennikarze telewizyjni jak Filip Łobodziński czy Jarosław Gugała.
W jednym ze swych songów Brassens żali się, jaki to mężczyzna jest malutki wobec kobiety, którą do szaleństwa kocha:
K L I K
Nigdy
przed nikim nie czapkowałem, a kiedy ona zadzwoni, to stoję na
baczność, a potem się czołgam. Mnie, złego psa, karmiła z ręki,
a wtedy me wilcze kły przemieniały się w mleczne ząbki.
Wobec tej
laleczki robię się taki malutki, taki malutki, bo wzywa mamę przy
każdym mym doknięciu. Mnie, łobuza, nawróciła ta spryciara.
Wpadam w jej usta: z mleczakami, gdy się uśmiecha i śpiewa; z
wilczymi kłami, gdy ona się wścieka. A potrafi być taka niedobra.
Wobec tej laleczki...
Poddaję się jej woli, w jej królestwie poruszam się
cichutko, mimo to ona jest zazdrosna o wszystko. Jej rumieniec jest
ładniejszy od niej samej, chociaż pewnego dnia znikł zakryty
parasolem.
Wobec tej laleczki...
Mędrcy, lunatycy przestrzegali mnie, że skończę, w ostatniej
mej męce, ukrzyżowany w jej ramionach. Mogło być jeszcze gorzej,
bo wisielcza śmierć jest mi przeznaczona.
Wobec tej laleczki...
Je n'avais jamais ôté mon chapeau
Devant personne
Maintenant je rampe et je fait le beau
Quand ell' me sonne
J'étais chien méchant, ell' me fait manger
Dans sa menotte
J'avais des dents d'loup, je les ai changées
Pour des quenottes
[Refrain] :
Je m'suis fait tout p'tit devant un' poupée
Qui ferm' les yeux quand on la couche
Je m'suis fait tout p'tit devant un' poupée
Qui fait Maman quand on la touche
J'était dur à cuire, ell' m'a converti
La fine mouche
Et je suis tombé tout chaud, tout rôti
Contre sa bouche
Qui a des dents de lait quand elle sourit
Quand elle chante
Et des dents de loup quand elle est furie
Qu'elle est méchante
[Refrain]
Je subis sa loi, je file tout doux
Sous son empire
Bien qu'ell' soit jalouse au-delà de tout
Et même pire
Un' jolie pervenche qui m'avait paru
Plus jolie qu'elle
Un' jolie pervenche un jour en mourut
A coup d'ombrelle
[Refrain]
Tous les somnambules, tous les mages m'ont
Dit sans malice
Qu'en ses bras en croix, je subirais mon
Dernier supplice
Il en est de pir's il en est d'meilleures
Mais à tout prendre
Qu'on se pende ici, qu'on se pende ailleurs
S'il faut se pendre
Wspomniany tu przeze mnie Zespół Reprezentacyjny z wielkim powodzeniem ten song spopularyzował, a przyczynił się do tego znakomity przekład Jarosława Gugały (iberysta, pianista, dziennikarz, dyplomata):
K LI K
Nigdy w życiu mym nie
umiałem zdjąć
Czapki przed nikim,
A teraz na twarz, na kolana ryms -
Przed jej bucikiem.
Byłem wściekłym psem, ona uczy mnie,
Jak jeść z jej rączki.
Miałem wilcze kły, zamieniłem je
Na mleczne ząbki.
Jestem mały miś, własność lali tej,
Co palec ssie, kiedy zasypia.
Jestem mały miś, własność lali tej,
Co mamy chce, gdy jej dotykam.
Byłem twardy drań, ona sprawia żem,
Jak z makiem kluska.
Smaczny, słodki i ciepluteńki wciął
Wpadam w jej usta.
Mleczne ząbki ma, kiedy śmieje się
I kiedy śpiewa,
Lecz ma wilcze kły, gdy jest na mnie zła,
Kiedy się gniewa.
Jestem mały miś, własność lali tej...
Siedzę w kącie mym i cichutko łkam
Pod jej pantoflem,
Kiedy wścieka się, choć powodu brak,
Bo jest zazdrosna.Jestem mały miś, własność lali tej...
Pewien śliczny kwiat wydał mi się raz
Ładniejszy od niej,
Pewien śliczny kwiat, zginąć musiał więc,
Pod jej pantoflem
Jestem mały miś, własność lali tej...
Wszyscy mędrcy wciął wykrzykują mi,
że w jej ramionach,
Gdy skrzyżują się, gdy oplotą mnie,
Niechybnie skonam.
Może będzie tak, może będzie siak,
Ale dość krzyków!
Jeśli zginąć mam, jeśli wisieć mam,
To na jej krzyżu
Czapki przed nikim,
A teraz na twarz, na kolana ryms -
Przed jej bucikiem.
Byłem wściekłym psem, ona uczy mnie,
Jak jeść z jej rączki.
Miałem wilcze kły, zamieniłem je
Na mleczne ząbki.
Jestem mały miś, własność lali tej,
Co palec ssie, kiedy zasypia.
Jestem mały miś, własność lali tej,
Co mamy chce, gdy jej dotykam.
Byłem twardy drań, ona sprawia żem,
Jak z makiem kluska.
Smaczny, słodki i ciepluteńki wciął
Wpadam w jej usta.
Mleczne ząbki ma, kiedy śmieje się
I kiedy śpiewa,
Lecz ma wilcze kły, gdy jest na mnie zła,
Kiedy się gniewa.
Jestem mały miś, własność lali tej...
Siedzę w kącie mym i cichutko łkam
Pod jej pantoflem,
Kiedy wścieka się, choć powodu brak,
Bo jest zazdrosna.Jestem mały miś, własność lali tej...
Pewien śliczny kwiat wydał mi się raz
Ładniejszy od niej,
Pewien śliczny kwiat, zginąć musiał więc,
Pod jej pantoflem
Jestem mały miś, własność lali tej...
Wszyscy mędrcy wciął wykrzykują mi,
że w jej ramionach,
Gdy skrzyżują się, gdy oplotą mnie,
Niechybnie skonam.
Może będzie tak, może będzie siak,
Ale dość krzyków!
Jeśli zginąć mam, jeśli wisieć mam,
To na jej krzyżu
Przechodzę zatem do sedna i spróbuję na problem brassensowskiego bohatera spojrzeć od strony... kobiety. Kobiety wampa lub modliszki , przy której brunet wieczorową porą (Brunciu, pozdrawiam) wyjdzie, post consummatum, na podręcznikowego albinosa (przekład A.K.):
W
całym życiu twym nie ośmielił się nikt
Dotknąć cię bezkarnie...
W pieskim życiu twym szły za tobą jak w dym
Kobiet całe armie!
Życie – ostra gra nie szczędziło ran,
Wiesz to, malutki
I co z tego masz, gdy twe życie to chłam
I liche nutki.
Ale z ciebie zwierz, chciałbyś ty mnie zjeść
Po trochu, łyżeczką...
Co noc ci się śni, że zatapiasz kły
We mnie jak w ciasteczko!
Lecz, gdy minie noc, jesteś niczym koc
Cieplutki i miękki!
Wiesz, jak lubię to – twój maślany wzrok,
Gdy jesz mi z ręki!
Wpadłeś, nie ma co! Po uszy, na dno
Mej słodkiej niszy...
Zapominasz, że orłem byłeś, lwem,
Toć ledwo dyszysz!
Wnet pójdzie na złom serce twe jak dzwon
Z litego spiżu!
Marny życia kres, kiedy zdejmą cię
Tu, z mego krzyża!!!
Moje ty Bo -Bo przytul lalę swą,
No, dalej, śmielej mnie dotykaj,
Moje ty Bo – Bo, kochaj lalę swą
I wreszcie pieść mnie, bo zasypiam...
Moje ty Bo-Bo przytul lalę swą,
No, dalej, śmielej w tęczy stronę!
Moje ty Bo-Bo, kochaj lalę swą
I wreszcie pieść mnie, bo zapłonę!
Dotknąć cię bezkarnie...
W pieskim życiu twym szły za tobą jak w dym
Kobiet całe armie!
Życie – ostra gra nie szczędziło ran,
Wiesz to, malutki
I co z tego masz, gdy twe życie to chłam
I liche nutki.
Ale z ciebie zwierz, chciałbyś ty mnie zjeść
Po trochu, łyżeczką...
Co noc ci się śni, że zatapiasz kły
We mnie jak w ciasteczko!
Lecz, gdy minie noc, jesteś niczym koc
Cieplutki i miękki!
Wiesz, jak lubię to – twój maślany wzrok,
Gdy jesz mi z ręki!
Wpadłeś, nie ma co! Po uszy, na dno
Mej słodkiej niszy...
Zapominasz, że orłem byłeś, lwem,
Toć ledwo dyszysz!
Wnet pójdzie na złom serce twe jak dzwon
Z litego spiżu!
Marny życia kres, kiedy zdejmą cię
Tu, z mego krzyża!!!
Moje ty Bo -Bo przytul lalę swą,
No, dalej, śmielej mnie dotykaj,
Moje ty Bo – Bo, kochaj lalę swą
I wreszcie pieść mnie, bo zasypiam...
Moje ty Bo-Bo przytul lalę swą,
No, dalej, śmielej w tęczy stronę!
Moje ty Bo-Bo, kochaj lalę swą
I wreszcie pieść mnie, bo zapłonę!
Zakończę ten post ulubionym mym cytatem z pewnego wierszowanego monologu Wojciecha Młynarskiego:
"(...) Pan by z taką się
ożenił?!
Bo ja w życiu!!!”