Post ten dedykuję Haneczce, za
wdzięk, prostotę i… kobiecość przy wspieraniu mnie w mej niepokornej tożsamości.
Przełom listopada i grudnia to sezon na tradycyjne
imprezy górnicze, które trwają aż do Barbó(u)rki czyli tradycyjnego święta
górniczego, dziś już obejmującego cały krajowy przemysł wydobywczy. Pokusiłem
się za to o kolejny tekst archiwalny, który przybliży Wam mój ukochany Śląsk. Na rozgrzewkę parę dowcipasów:
Chop prziszoł do dóm
po manewrach. Żoneczka pyto:
- Kajżeś to się smykoł?
- Na weselu u kolegi z roboty. Ale my popili,
wierzysz mi?!
- …
- Niy wierzisz?!
- Wierza, już ci, wierza! Ino seblyc już gibko Tyn
bioły klajd łod pani modyj…
Baba powadziła się ze
chopym. Co by te nerwy ji minęły, poszła pod brauza (prysznic). Przeglondo się blank
po nagu we zdrzadle i wszystko tak ji się niy podobo, co ino te zdrzadło
strzaskać! Narozki zebrało ji się na śmiych:
- Dobrze mu tak, tymu
rzadnymu gupielokowi!
Prziłazi chop do
monopolowego:
- Suchejcie, mom we
sobota strzybne wesele (25 lat pożycia małżeńskiego – przyp. Klater), tó z,
frelko, poradźcie, co mom na to kupić i za wiela?!
- A to zależy…
- Ałod czego?!
- Eli wy chcecie
świyntować, Eli blank zapomnieć!
Pyto się mały synek
fatra policmajstra:
- Tato, kaj jest ta
Afryka?!
- Tóż chyba blisko… U
nos, na komisariacie robi taki jedyn czorny i do roboty jeździ na kole.
Mały cygonek znod we
chasioku tako gryfno strzybno łyżeczka . Leci z tym do mamy.
- Mamo, co to jest?!
- Jo tam niy wiym,
idź się zapytać taty…
- Tato, co to jest?!
- Synek, gibko to
wyciepnij w pieróny, bo nóm wszyjskim prziniesie srogiego pecha! To jest…
NASIONKO ŁOPATY !!!
A tu notka z archiwum:
21
stycznia 2009
|
![]()
Parę razy już nadmieniałem, że jestem rodowitym Ślązakiem z krwi, kości i
miłości! Mało tego jestem, rzekomo, jakoby, circa ebałt, pionierem i
klasykiem twórczości estradowej po śląsku. Niektórzy przezywają mnie jeszcze
śląskim bardem, ale chyba mają "ała"!!!
Wice śląskie są Wam, oczywiście znane, niedawno zaś nastała moda na tzw. wyliczanki czyli mini słowniczki śląsko - polskie. Pokusiłem się o to, aby też upichcić taki kawałeczek... Voila': Parę lat temu, pewnego poranka
Powstała mi
śląska ta wyliczanka:
Apfal – odpadek, śmieć, rupieć tudzież
Bryle – ócz oręż, co zdobi nam buzie
Cufal – łut szczęścia i spoko… na luzie
Dekiel – to głowa obita u głupka
Epa – sklepowa to jest reklamówka
Fufciś – dojrzały już wiek Abrahama
Geltag – od taty kasuje to mama
Hilfka – uczelnia dla słabszych rozumków
Ipi – to kuku na muniu od trunków
Jakla – cud-wdzianko z tylnego regału
Kyjza – królowa krainy nabiału
Łożyrok – opija mordeczkę, aż parzy
Macha – facjata, to jest: wyraz twarzy
Nynać – to słodko pokimać w łóżeczkach
Oły – to nóżki ćwiczone na beczkach
Piyrwyj – to starych tak cieszy najmocniej
Raja – kolejka za śmieciem z promocji
Szmary – represje organoleptyczne
Topek – podręczny to sracz turystyczny
Ujek – brat mamy lub mamy kolega
Wuszt – mięsny dodatek do bułki lub chleba
Ynta – kaczuszka, królowa to błota
Zadek – to tylna cielesna sromota
Ku chwale
karlusów, uciesze zaś frelek
To spisoł
pierzyński pan Arcik Klaterek
Tóż trzimcie sie eli puszczejcie i patrzcie
tam jako!!!
|