czwartek, 29 stycznia 2015

Szwajcarska franca

                                                                                   


    W naszym biednym kraju pojawił się zawód, gorszy od wszystkich zawodów miłosnych – frankowicz.
                                                           
                                                                                                                       

    U niego przepiękna Szwajcaria straciła cały swój urok, mimo jedynych w świecie tras narciarskich, pysznych serów i niezawodnych zegarków.
Frankowicze szukają pomocy wszędzie, u rządu, partyjnych celebrytów, a nierzadko u profesjonalnych ekspertów. 
Na nich też trzeba uważać:

                                                             
 

   No, bo, proszę:

Bankier - ktoś, kto pożyczy ci twój parasol podczas pięknej pogody, ale go ci odbierze natychmiast, kiedy zacznie padać.
                                                                              
Konsultant – weźmie zegarek od twej żony, powie ci która godzina, po czym każe ci zapłacić za informację

Doradca; ekspert - ktoś, kto rozwiąże ci problem, o którym nie miałeś pojęcia, w sposób, którego w ogóle nie rozumiesz.

                                                                   


I jak tu leczyć tę szwajcarską francę?!

                                                        K L I K

niedziela, 25 stycznia 2015

Samotnie...

                                                                            
                                          A. Wierusz- Kowalski - "Samotny wilk"


Gdzie człowiek człowiekowi wilkiem,

Gdzie owca pasterzowi lwem,

Gdzie jastrząb dla gołębi mistrzem – satyrykiem.

A chlewnia dla poety tłem...

                                                           
                                                           

 
Jakże samotna musi być kropla krwi na ostrzu noża.

                                                              


                                                       Nuda (klik)

sobota, 17 stycznia 2015

Hodowcy owczych pędów

                                                                         


     Wielu wybitnych naszych literatów, zgodnie zresztą z tradycją kulturową romantyzmu czy neoromantyzmu (Młoda Polska) uprawiało gatunek nazwany przez krytyków oraz pedagogów prozą poetycką. Proza poetycka...
Z punktu widzenia logiki formalnej to uroczy oksymoron – albo proza, albo poezja (alternatywa wyłączająca). Tertium non datur!
    Jednakże tradycja i wszechmocny uzus (językowa norma powszechnego użycia) dopuszczają tu nieostrą alternatywę zwykłą: A lub B lub AB.
Zatem niech będzie proza poetycka. W podobnych przypowiastkach, gdzie graficzny zapis wskazywał na prozę, a nagromadzone i zagęszczone środki wyrazu na poezję, celował niegdyś
Zbigniew Herbert. Ośmielę się podążyć jego śladem:


                        Czarno-białe w kolorze blue

„Niebo sczerniałe pode mną, biała gorączka we mnie!” – sroży się z zaświatów Mistrz Immanuel, nomen omen, Kant…
    Śród takich pół przed laty, nad brzegiem ruczaju, w zgodnej społeczności białych, łagodnych owieczek, znalazła się Owca Czarna
                                                              

    W każdą upojną noc, od Sobótki, po kres Babiego Lata, przyoblekała się w skórę wilczą i wyła do księżyca… Wprawdzie czyniła to lege artis tudzież pro bono, z respektem należnym wszystkim uznanym ponadczasowym standardom, używając kunsztownych koloraturowych melizmatów, w posągowej pozie pewnego Uznanego Aktora Scen Tragicznych. Daremny trud!

    Owieczki Białe trwały w swych owczych zabobonach i owczym pędzie do bylejakości... Do doskonałości inaczej, rzecz jasna, ad maiorem Pasterza gloriam. 
                                                           

     Na wszelki wypadek Owcę Czarną osądzono i zgładzono, a nieszczęsne jej szczątki dokładnie zutylizowanono na żel do kąpieli w kremie...
W szacownej państwowej agendzie – Instytucie Wybielania Białych Plam, którą skutecznie i z właściwą rozwagą rządziła, wybrana wskutek zaskakującego kompromisu, Szara Eminencja, wykryto ognisko epidemii… czarnowidztwa!


„Wszystkiemu jest winien jeden ukryty, wraży i krecio uśpiony Czarny Piotruś!”.
 
Kolejna egzekucja odbyła się potajemnie i błyskawicznie. 

     W państwie ościennym jednak wystawiono straconemu Renegatowi, którego tamże uznano za Bohatera Wszechczasów, pomnik. Monumentalny, a zarazem w czytelnym stylu alegorycznym. Tymczasem dawni Sędziowie zostali, po kolejnym pałacowym puczu, zaudytowani, rozliczeni i odsunięci od wszystkiego, co dawniej stanowiło jedyny sens ich istnienia.
 
     Nowa Władza rozważała teraz ewentualność, aby rozpisać konkurs na replikę pomnika Ofiary Zbrodniczego Spisku, nie szczędząc energii, propagandy i środków!
Nowo powołany Dyrektor Lustracyjny Opery Narodowej napisał już nawet i skomponował odlotowego Bluesa, wzorując się na wyśmienitej Czarnej Klasyce.
                                                                               


Wlazł między wrony Biały Kruk…

     To drugie i jak na razie ostatnie moje opowiadanie, kwestia umowna, bo można ten tekst nazwać, przypowieścią, alegorią lub prozatorską impresją. Niestety, dość opornie, idzie mi pisanie tego rodzaju tekstów, dlatego, że formy tej rzadko używam i brak mi tu typowych pisarskich nawyków. 
    Być może, potrzebuję od Was jakieś zachęty, abym nie był like babe in the wood czyli w naszej idiomatyce – niby dziecko we mgle...

                                                         K L I K


sobota, 3 stycznia 2015

Political correctness flash

                                                                         





Proszę mnie nie nazywać antysemitą - jestem JUDEOSCEPTYKIEM

                                                              


Także nie jestem żadnym homofobem, tylko WAGINOENTUZJASTĄ.
                                                                          


I nie jestem absolutnie antyklerykałem, tylko zwolennikiem konserwatywnej mody męskiej, który woli FRAK od SUKIENKI.
                                                                                

(wg Joemonstera. )

Wszystko to takie niejednoznaczne i skomplikowane:
                                                                             





                                               K L I K