niedziela, 26 czerwca 2016

La vie en rose


                                                                            


                                                                        K L I K

W mojej ponad czterdziestoletniej twórczości literackiej skupiałem się przede wszystkim na poezji lirycznej, tradycyjnej i białej, na songach poetyckich, monologach scenicznych, skeczach czy krótkich scenkach dialogowych, a także na przekładach z europejskiej klasyki rozrywkowej.
      Mam także napisane niedawno dziełko dramaturgiczne (monodram) oraz jedyne, jak na razie opowiadanie. Nie można do końca tego tekstu zakwalifikować jako prozy poetyckiej, ale jakieś tam podwójne dno chyba posiada:
                                                   

Gdziekolwiek w ogrodzie różanym…


 Na obrzeżach hałaśliwej i przeludnionej metropolii
wiódł spokojny żywot schludny i nobliwy staruszek, emerytowany profesor filozofii, przyjazny wobec świata i ludzi dobrej woli.
Na wszystko i wszystkich spoglądał życzliwym okiem i z wielkim upodobaniem uprawiał przydomowy, warzywny ogródek.

Nagle, po pewnej dusznej czerwcowej nocy, nastąpił, w tym jakże banalnym, dotychczas, uregulowanym i monotonnym jego żywocie nieoczekiwany i szokujący przełom!

W zaniedbanym i zachwaszczonym kącie obejścia jego uroczego domku, w bezpośrednim sąsiedztwie śmietnika, zakwitł, w feerii barw i zapachów, różany ogród.

Oniemieli z zachwytu sąsiedzi, a nawet przypadkowi przechodnie, zaczęli nękać Profesora wizytami, telefonami w środku nocy i zaproszeniami na brydża czy na rauty dobroczynne. Profesor traktował to z naturalnym stoicyzmem, jednakże nie odmawiał, bywał, brylował i zaczął bawić się jak nigdy dotąd!

Tymczasem Ogród Różany trwał i rozwijał się pokątnie w swym tajemnym życiu. Niesamowitej urody kwietne cudeńka pleniły się żywiołowo, wdzierając się, z niepohamowaną agresją, między ukochane profesorskie warzywa. Zniewalający zapach, we dnie i w nocy, niepokoił, odurzał i upajał całą okolicę!

Co najgorsze jednak Istoty owe miały jeszcze jedną, w równym stopniu ekscentryczną jak i ohydną przypadłość.

Były… m i ę s o ż e r n e !!!

Profesor, człowiek oczytany, obyty w świecie i niezmiernie bystry, zdał sobie wreszcie z tego sprawę!!! Nie poddał się, na szczęście, jakiekolwiek frustracji. Był na to zbyt pragmatyczny, toteż skutecznie podjął odpowiednie kroki, aby temu zaradzić!

Jak każdy rasowy hodowca kwiatów, przemawiał czule do swych pupilek najpiękniejszymi strofami poezji lirycznej, cytował co celniejsze fragmenty traktatów filozoficznych, przekonywał sylogizmami i mamił wizjami wytrawnego profety! Wszystko na nic! Skrapiał prześliczne płatki najczystszą wodą źródlaną, użyźniał glebę ekologicznym nawozem, podawał antybiotyki i silne leki psychotropowe, a nawet sięgnął do muzykoterapii, serwując kwiatom na okrągło najwybitniejsze dzieła klasyków wiedeńskich.

Wysiłek Profesora nie poszedł na szczęście na marne. Po jakimś czasie Róże stuliły swe płatki w szczelne pąki i zamarły w bezruchu. Okazały wreszcie skruchę! Profesor odetchnął z ulgą, mógł już wreszcie spać spokojnie, powrócić do ulubionych lektur, a także przy okazji nadrobić zaległe rewizyty.

Ogród Różany trwał niezmiennie w pokucie, aż zdarzyła się kolejna zaskakująca volta. Owej pamiętnej nocy Różany Sobór uchwalił jednogłośnie ostateczne przejście na… WEGETARIANIZM!!!

Od tej chwili, do czasów nam współczesnych, pożerają się wzajemnie, topiąc w otchłani wiecznej niepamięci, swą jakże niechlubną i odrażającą przeszłość!

                                              


                                         K L I K

52 komentarze:

  1. Śliczna opowiastka :) Piękne obie piosenki....
    Aż zerknę do mojego różanego ogródka....czy tam wszystko....normalnie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby Twe róze, Dagmaro, były tylko... różane!
      ściskam

      Usuń
  2. Witaj Andrzeju.
    Bardzo wciągające opowiadanie,szkoda że tylko tyle.
    Niektóre piosenki mają w sobie wieczność.Czas ucieka a śpiewa się je ,lub słucha stale.Przyznam ,że bardzo dawno nie słuchałam E.Piaf..Jej głos ,był wyjątkowym głosem,jakby rozbijający się kryształ, na tafli lodowej.Tak ja odbieram::))))Pozdrawiam ,miłego popołudnia:)danka-meszek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez długoletnią praktykę pisarską nauczyłem się, Danko, zwięzłości, przekory i niejednoznaczności. Lepiej pozostawić leciutki niedosyt niż cokolwiek przegadać!
      pozdrawiam, ściskam i bezterminowo zapraszam na zaś

      Usuń
  3. Wegetarianizm wśród róż. To tylko Klaterek mógł wymyślić:) Popatrzyłam na swoje róże i wyobraziłam sobie, jak się pożerają nawzajem. Usłyszałam nawet takie: "Trrrrach, chrrrrup, mlask....flipf,flipf...." A na końcu soczyste hepnięcie. Brrrrrr... aż mną otrzepało ze zgrozy. Popatrzyłam na grządkę. Na szczęście moje róże niewinnie trwały bez ruchu w upalnym słońcu.

    Cmok:)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do wegetarianizmu czy, nie daj Boże, weganizmu, Jaskółeczko, to mam mieszane uczucia. Potrafię zaakceptować tę postawę jako rodzaj diety, natomiast jako zastępczą religię zdecydowanie - NIE!!!
      kusiole choby knole

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że te dwie 'diety" muszą mieć swoje uzasadnienie i dlatego zwolennicy stworzyli swoistą,odwołującą się do tych diet, filozofię. Człowiek jest tak przez naturę skonstruowany, że musi mieć żarełko różnorodne, bo inaczej organizm się wyjałowi i w rezultacie, wskutek niedoborów różnych składników, będzie chorował.
      Jedna słuszna dieta dla wszystkich zdrowych ludzi powinna być oparta na zasadzie ŻP.
      Całuski ciepłe jak śląskie kluski:)

      Usuń
    3. Rzecz jasna, Jaskółeczko, że śląskie kluski, rolada i modro kapusta, a najsamprzód nudelzupa, mają dla mnie wymiar niemal kultowy. Jednakże nie mam nic przeciwko chlebusiowi z masłem i sałatką z pomidorów (koniecznie w kwaśnej śmietanie). To również smaki mego dzieciństwa, nie mówiąc już o chlecie, pieczonym wprost na blasze starego pieca!
      A sznita z tustym i tomatą, a ku tymu sznitloch tyż jest zowcito:
      "Bo nojlepszo jest na lato
      sznita z tustym i z tomatą
      (bo najlepsza na letnią porę
      jest kromka ze smalcem i z pomidorem)"

      Usuń
    4. Sznita s fetem albo z leberkóm, a na obiod ziymnioki ze szpyrkami, sznytlochym i do tego kiszka.
      Boże, jak zgłodniałam. Idę coś zjeść.
      Pyrsk:)

      Usuń
    5. A może panczkraut z bratwusztem, Jaskółko?!

      Usuń
    6. Padłam. Przetłumacz, co to jest panczkraut? To som żymły?

      Usuń
    7. Panczkraut, Jaskóleczko, to u nas tłuczone, gotowane ziemniaki z kiszoną kapustą.
      Bratwuszt to pieczona kiełabasa (najczęsciej biała).

      Usuń
  4. No niestety - nie mam róż w swoim ogrodzie. Nie chciały mi nigdy rosnąć, więc dałam sobie spokój z ich hodowlą.
    A jeśli chodzi o wegetarianizm, to mój młodszy syn jest wegetarianinem. Ale nie jest to żaden rodzaj religii, po prostu nie je mięsa i już. Ale jest bardzo zdrowy i oby tak dalej.
    Na razie tylko wpadłam na chwilkę, ale wrócę jeszcze żeby dokładnie przeczytać.
    W doktory lecę.
    :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Stokrotko i wyrwij te korzonki z korzeniami!!!
      buziulki

      Usuń
  5. Róże wegetariański sumiennie dbały opinię :) subtelnie to wszystko uchwyciłeś Andrzeju:)
    Pozdrawiam
    eksperyment- przemijania.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. To, że róże kłują - wiedziałam.
    Ale mięsożerne - nie, ale i tak uwielbiam je!
    Dzięki Ci Klaterku za muzę Edith Piaf, którą też uwielbiam!
    Akurat teraz leci mój ulubiony "Milord"
    Pro-po róż, te które mam w ogrodzie tylko kłują i spoglądają na mnie dumnie gdy chcę je zerwać. Dlatego, aż strach je rwać! :)

    Cudny post - buziaki wielkie.
    A teraz - (s)padam, (s)padam

    OdpowiedzUsuń
  7. Specialement pour Toi, JaGa, la plus belle chanson:
    https://www.youtube.com/watch?v=Fgn8gZHJZzA
    I jeszcze różany cytat:

    "Mędrzec to ten, kto na drodze pełnej kolców wyhodować potrafi różę." - Ryūnosuke Akutagawa
    Jako bonus - na stępna piosenka na temat:

    https://www.youtube.com/watch?v=stMDYwdlWVk

    buziunie

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe opowiadania z przesłaniem: uważać na róże, które tak jak kobiety potrafią zrobić krzywdę.
    Moje na działce na szczęście tylko kłują, choć słyszałam, że wyhodowano już róże bezkolcowe.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, a co to za róża bez kolców by była? Jej urok też w kolcach jest :)

      Usuń
  9. Róze bezkolcowe... Brzmi to równie pięknie, Anno, tak jak wódka... bezalkoholowa!
    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie rosną róże owocożerne; jedna wspina się po wisience, druga czerwoną porzeczką się kontentuje. To ich jedyne wcielenie, które znam i oby tak pozostało ;-)) Udana historyjka, trochę suspensu ale najbardziej fascynujący jest hodowca, co tak do róż mówić potrafił.....;-) Różanych całe garście. Bez kolców, ma się rozumieć;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam, Joasiu, z autopsji, pasjonatów, którzy rozmawiają z kwiatami. Coś w tym musi być!
      całuski, uściski jak pociski

      Usuń
  11. Mój ogród różany również rozkwitł, niemniej nie chce być mięsożerny, a szkoda, albowiem parę jednostek podrzuciłabym mu na przekąskę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporządziłem również, paczucho, taką listę proskrypcyjną. Na razie olewam te indywidua rwącym strumieniem ciepłego moczu. Wprawdzie nic to nie pomoże, ale mnie przynosi przynajmniej chwilową ulgę!
      buzineczki

      Usuń
  12. A co jemu przeszkadzały mięsożerne róże? Gdyby nie fakt, że zimą owada u nas nie uświadczysz, sam hodowałbym dzbaneczniki! Jakoś mi tych komarów, ani much nie żal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również, Nitagerze, chociaż to nie moja dieta!
      serdeczności

      Usuń
  13. Masz bujną wyobraźnię, wspaniałą wrażliwość, lubię 👍 Twoje teksty, pisane są lekką ręką. Pozdrawiam serdecznie 🌞 🌞 🌞 i słonecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedawno, Loteczko, miałem jeszcze bujną fryzurę... Na razie nie chce mi się sprawdzać, a noszę się krótko...
      buziulki

      Usuń
  14. Masz bujną wyobraźnię, wspaniałą wrażliwość, lubię 👍 Twoje teksty, pisane są lekką ręką. Pozdrawiam serdecznie 🌞 🌞 🌞 i słonecznie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Róże wegetarianki, cóż za pozytywna opowieść :), moje róże niestety są dziesiątkowane przez mszyce lub inne pleśnie, a ja do tej pory broniłam się przed ich opryskami, ale zaczynam się łamać.
    pozdrowienia dla Ciebie i róż :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakże miło, że odwiedziłaś sterucha...
      pozdrawiam, całuję, tulę!

      Usuń
    2. pardon, iw, lapsus; powinno być: starucha...

      Usuń
  16. Mistrzowska zabawa słowem, pozytywny tekst, pysznie się czytało :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ciekawe...gdyby tak kiboli i narodowców potraktować z tkliwością, czyli przywiązać do krzesła i czytać im poezję,
    poić źródlana wodą, traktować muzyką klasyczną to może udałoby się zmienić ich we wrażliwców i zanikła by w nich ochota na "zjadanie" lewaków i genderowców.
    Tak się rozmarzyłam, łatwiej jednak pracować z różami niż z "ludziami".
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Też, wisznio, rozmarzyłem się... Chociaz przychodzi mi to z niuemałym trudem!
    buzineczki

    OdpowiedzUsuń
  19. :) ciekawe opowiadanie Andrzeju!!!
    P.S. Dziekuje za odwiedziny u mnie :)!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadania, Paskudko, piszę rzadko. Bliższa jest mi poezja i songi poetyckie, a także satyryczne drobiazgi - epigramaty, fraszki, moskaliki i limeryki.
      Uznawany także jestem za prekursora śląskiej twórczości estradowej (rozpoczynałem od tego swe występy w latch 70).
      ściskam i zapraszam

      Usuń
  20. Rosa vegana canibalea /czy jakoś tak/... nieźle brzmi...
    ale tak swoją drogo, profesor mógł mieć większy kłopot, gdyby róże, niczym ziemniaki Mistrza Lema, wzięły i się wykopały... kłopot miałby chyba także Mały Książę, bo to raczej nie tak miało być?...
    bulba :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jedna róża to piękno. Dziesięć róż to coś drogiego. Sto róż to nuda. Tysiąc róż, kapujesz?" - Éric-Em­manuel Schmitt
      Jeszcze inny cytat, Piotrze, który mnie zastanowił, tym razem rumuńskiego myśliciela:
      "Szekspir: randka róży z siekierą..." - Emil Cioran
      pacisko

      Usuń
    2. tiaaa... randka róży /całego haremu/ z sekatorem chyba... najgorsze jest noszenie potem tych cholernych badyli do ogniska albo do kontenera na odpady działkowe...
      więc ustalmy, że w temacie "róża" pozostanę monogamiczny, nie wykluczam też stanu sigla, zwanego w pewnych kręgach "celibatem"...
      bulba :)...

      Usuń
    3. W tym opowiadaniu, ptr, selekcja naturalna, eugenika itp. jakoś samo się rozwiążą!
      paciulka

      Usuń
  21. Jakoś mi umknąl z niewiadomych powodów Twój ostatni wpis.Fajne opowiadanko ale zrobić z róży mięsożerne stworzenia to tylko Klater może...Jesu ostatnio mi się śnią różne rzeczy ,,mam nnadzieje ,ze miesozerne róże nie zagoszczą w moim śnie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śpij smacznie i spokojnie, Renatko! Nichaj Ci przyśni sie np. Róża Wiatrów...
      buzineczki

      Usuń
  22. Andrzeju! Oj posiada ci ten utwór drugi dno, posiada. I to nie jakieś tam "chyba".
    Nie będę rozwijał, bo nie ma nic żałośniejszego jak laik próbujący wyłuszczyć przesłanie "drugiego dna".
    Każdy czytelnik zobaczy "własne".
    I to jest piękne w literaturze wszelakiej, nie tylko w prozie poetyckiej.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Z ust mi to wyjąłeś, Leszku, nie wkładając!
    hey

    OdpowiedzUsuń