niedziela, 29 maja 2016

Przypadłość: poeta...

                                                                             


                                                                            K L I K


    Zamiast wstępu:

W tę najmilszą dla mnie godzinę przedwieczorną, gdy rozkoszowałem się lekturą rubasznych acz finezyjnych ballad François de Montcorbier – Villon'a, popijając pinot noir demi sec, bez żadnego stuk – puk, rozwarły się drzwi na oścież i...
Wpadła do mnie niespodzianie, po dłuższej nieobecności w mych, nierzadko ubogich duchem, progach.
Od razu poczuła się jak u siebie, tak jakby tylko na chwilę zeszła do sklepiku, po chleb, mleko czy naszą ulubioną gazetę.
Prześliczna, wytworna i eteryczna:

Mademoiselle Veine, la Princesse d'Ascension
(panna Wena, Księżniczka Uniesień; przyp. A.K.) 
Przegadaliśmy ze sobą cały długi dzień i niezmiennie za krótką noc, tak, jak to zwykły czynić dwie bratnie dusze, zadurzone w sobie nałogowo, notorycznie i bezprzykładnie.
Na jej cudownym obliczu przemykały niczym spłoszone sarny, blaski i cienie. Smutek, zaduma, błyski kokieterii, woalki melancholii, oraz refleksy ukojenia, od przyzwalającego uśmiechu do ekstazy zasłużonego spełnienia...
Rankiem spojrzała na mnie , spod swych cudownych rzęs, niezwykle poważnie i oświadczyła:
- Jestem przy nadziei...
                                          

     Rasowy poeta jest nadwrażliwcem. Z rzeczy banalnych potrafi zrobić prawdziwy klejnot, a szarość życia, niemal bezwiednie, ubarwi siedmiobarwną tęczą. 

     W moim pojęciu ta właśnie tęcza stanowi symbole nadziei i niepowtarzalnego piękna, tej specyficznej urody ulotnych i niepowtarzalnych chwil, które, niestety, nie mogą trwać wiecznie. Mogą jedynie odradzać się w nowych postaciach, równie pięknych i ulotnych. 
Poeta to  notoryczny młodzieniec:

ty nad poziomy



sny o potędze pranie na sucho

w pochodzie odwrocie sięgając

bruku

po zapał na nędzę



mikrofon ekran disco szpan

kariera

budujemy trzecią troskę

za chyba kredyt na teraz

serca myśli czyny

odleżyny



koń robak slogan skrzydlaty

zasłuży na słomę



młodości

ty nad poziomy

ratuj



(1982)

     Gdzie i jak rodzi się zatem poeta i jego poezja? Na styku dwóch antagonistycznych bytowych sfer – natury i cywilizacji. 
     Poeta drzemie w każdym z nas, w jego wyobraźni, marzeniach i przeżytych zdarzeniach, a także w refleksjach nad nimi. Maszyny proste, w tym, na przykład pług, wynaleziono po to, aby zaspokoić głód chleba. 
     Tkwiąca zaś w nas, od chwili naszych narodzin, poezja potrafi zaspokoić głód miłości i piękna, bowiem te fenomeny są ze sobą nierozłączne:

Przypadłość poeta

 Poetę nauczyli mądrym być
  a to jak zbawiać świat
co mieć na myśli
u źródła
               by między jednym a drugim łykiem
     prostować prostego człowiek

Poetę wkurzają detale
                           że szewc bez butów                                  krawiec kraje choć nie staje
                i że bez pracy nie ma ni kołaczy 
ni pracy



                            Pewnie istnieje księga                              mędrcy o niej milczą
         gdzie precyzyjnie opisano
      co robić kiedy nie da się już nic zrobić

 Poeta wie
     szybuje tam
          gdzie szkiełko nie mami oka
        rozum nie drażni upiorów
         odwala kawał dobrej
         co nikomu nie wadzi
       roboty


                                                                                    
                                       (2000)

     Przychodzi w życiu artysty taki moment, że musi podjąć decyzję: swobodne amatorstwo czy rygorystyczny profesjonalizm. Wybrałem to drugie.
     Skłoniły mnie do tego trzy przypadki życiowe. Po pierwsze: właśnie ukończyłem trzydziestkę czyli ten pierwszy, przekroczony, bardzo ważny próg męskiej dojrzałości.
     Po drugie: dopadła mnie wredna zima stanu wojennego. Ogólnonarodowa trauma...
     Po trzecie: zaczęło mi sypać pierwsze małżeństwo, a to stanowiło poważną osobistą klęskę.
    Już wtedy byłem chyba porządnie pokopany, bo te dołujące sytuacje zaczęły mnie budować, zamiast destrukcyjnie demontować. Mechanizm wyparcia?! Możliwe...

iluminacja



narodziłem sie na nowo

widzę ostrzej

słyszę głośniej

smakuję zachłanniej



oddech coraz płytszy

w tym zdumieniu

a chwila piękna



urodziłem się na moment

znów utonę w niepamięci

rzeczy i dłoni



weź mnie natychmiast



(2015)



                             Erato, Muza poezji miłosnej

                                                          K L I K

     Całe moje dorosłe życie zajmowałem się pisaniem tekstów na potrzeby estrady, filmu i teatru. Tworzenie poezji lirycznej, to były, niestety tylko incydenty. Spod mego pióra wyszły trzy cykle: „Ulica gawędziarzy” (1982), „Sprawy mają się dobrze” (2000) oraz „Upadłość” (2015).

    Odstępy czasowe między tymi właśnie incydentami są dość duże. Sprawdziło się zatem stwierdzenie wybitnego polskiego liryka Juliana Przybosia, że poetą jedynie się  
b y w a !!!

Może dzięki Wam będę bywał częściej...

                                             

                                         K L I K                                           
                                           





 






 





19 komentarzy:

  1. Och, cudny, kochany Kofta!
    Dziękuję za ten wpis. Bo choć "działam" na innych płaszczyznach, to emocje są zbliżone.... Każda tragedia osobista, każda euforia czy emocje kreują coś, czy piórem, czy pędzlem....Ale faktycznie, do tego trzeba być "porządnie pokopanym".... :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden z mych znajomych, Dagmaro, krytyk sztuki, nazywa to "mózgowym porażeniem sztuką"!
      buźki

      Usuń
  2. Ale to "bywanie" staje się nałogowe, notoryczne, bardzo płodne i euforyczne.... Poeto w Klaterze TRWAJ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsza, Jaskółeczko, jest tu ta faustowska chwila! OBY ZAWSZE BYŁA PIĘKNA I TRWAŁA WIECZNIE !!!
      ściskam i tryskam (weną, ofkors)

      Usuń
  3. Pocieszające jest, że te odstępy czasowe są coraz krótsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Budzi to we mnie pewną nadzieję, że mój poetycki nałóg, bojo(wniku), stanie się chroniczny i nieleczalny!
      Wprawdzie wszelkiej maści tandeciarze mawiają, że nadzxieja jest matką głupich, lecz nie mają pojęcia, że jest, przede wszystkim, najbardziej namiętną kochanką odważnych!

      oby nam się

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. jeszcze raz, bo byk był...
    ...
    Przyszła raz do mnie muza
    I rozpłakała się w głos:
    - Wciąż cię odwiedzam i nic
    Czyżbyś był dupa, nie chłop?
    Łzy jej otarłszy odparłem:
    - Nie jest tak źle, skarbeńku
    Rzecz w tym, że przychodzisz w nocy
    A ja nie lubię po ciemku
    ...
    bulba :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natknęła się Muza na łobuza:
      - Wyskakuj z talentu i inkluza*
      A Muza rzekła:
      Łoj, ty szmato!
      Dam Ci ja babę,
      Wściekłą , parchatą!!!
      (zaimprowizowane, przed chwilą)
      ______________________________
      *inkluz (łac.) siła zamknięta w przedmiocie, przynosząca szczęście właścicielowi

      paciulka

      Usuń
    2. ależ Proszę Pana, co to jest "inkluz" to ja wiem od dziecka... od czasu, gdy sobie poczytałem zbiór legend i podań z rejonów Beskidu Śląskiego... było tam o Ondraszku, na przykład... coś o inkluzie również, tylko tu chodziło o sam przedmiot /monetę z wtopionym magicznym zielem/, ale z grubsza sens ten sam... niestety niewiele pamiętam, także tytułu i autora, ale pamiętam do tej pory /z grubsza/ opowieść o niejakiej Pulcherii Chybidziurze... to było takie paskudne i wredne babsko, które często nadymało się ze złości i aby nie pęknąć zakładała taki specjalny pasek... ale któregoś dnia jakiś żartowniś schował jej ten pasek i drogą przekomarzanek, udając głuchego doprowadził ją do furii, w końcu jejmość Pulcheria się rozpukła...
      chyba to opowiadanie miało wpływ na moją osobowość, bo do tej pory uwielbiam sztubackie żarty z takich "Pulcherii" pozbawionych poczucia humoru :)...
      ...
      bulbiszon :)...

      Usuń
    3. Przypisy, umieszczam, Piotrze, przede wszystkich dla innych komentatorów tego posta, żeby nie było, że się wymądrzam! Co do Twej erudycji to, ofkors egzakli, nie mam żadnych wątpliwości!
      Jako bonus - uroczy wierszyk Zacnego Aleksandra hr. Fredry (na wszelki wypadek wstawiłem gwiazdki):

      Mrok wieczorny – babcia siwa
      przy kominku głową kiwa.
      Nos jak haczyk, okulary,
      coś pier*oli babsztyl stary.
      "Dam ja Ci wskazówki pewne- jak spier*olić masz królewnę"
      paciulka

      Usuń
  6. Andrzeju, powiem Ci szczerze, że nie przepadam za poetami amatorami. Wiesz, jak długo prawdziwy poeta pracuje (tak, pracuje) nad wierszem, jak długo dobiera słowa, aby się do siebie uśmiechały.
    Amatorowi wydaje się, że wystarczy przelać na papier lub ekran monitora te słowa, które pierwsze przyszły mu do głowy i sprawa załatwiona.
    Poezja to ciężki kawałek chleba, a poeta musi być człowiekiem oczytanym. Zauważ, jak często Ty świadomie bądź nieświadomie odwołujesz się do klasyki.
    Pisz, jeśli tak bardzo chcesz to robić, a przede wszystkim lubisz robić. Ja, tak jak pan Jourdain, wysławiam się tylko prozą.
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie dyskredytowałbym, Anno, amatorów (przypominam etymologiczne znaczenie słowa "amator"), bo zdarzają im się teksty na granicy genialności. Problem istnieje w podejściu do materii słowa. Tu właśnie kłania się wiedza fachowa i rzemieślnicza rzetelność. Natomiast talent stymuluje to nieodzowne szaleństwo, a bez tego rasowy poeta nie istnieje.
    Jako bonus jedna z mych fraszek:

    Na wiersze

    Wierszami się karmi, z wieczora i z rana,
    Rzeczpospolita Kartoflana,
    Littera docet, littera nocet,
    Mam szanse na 40% !

    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  8. Poezja to dla mnie zabawa słowem, ubieranie rzeczy i zdarzeń zwykłych w bardzo wytworne ubrania.
    Poezją jest dla mnie wiersz wieszcza, tekst piosenki, wiersz napisany na kartce wyrwanej z lekcyjnego zeszytu.
    Jeden warunek, kiedy czytam muszę zobaczyć obraz, moja wyobraźnia musi zostać pobudzona. W zasadzie poezja to dla mnie skrócona forma prozy - po przeczytaniu wiersza musi mi się w głowie napisać długa historia.
    Myślę, że nie trzeba być bardzo oczytanym, żeby być poetą.
    To tak jak z malarstwem, prymitywiści potrafią zaskoczyć.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Wyob­raźnia bez wie­dzy może stworzyć rzeczy piękne. Wie­dza bez wyob­raźni naj­wyżej doskonałe" - Albert Einstein

    "Miłość to triumf wyob­raźni nad inteligencją." - Henry Louis Mencken

    "Bez wyob­raźni nie ma dob­ro­ci ani mądrości." - Marie von Ebner-Eschenbach

    Exegi [eksegi] monumentum aere [ere] perennius
    regalique [regalikwe] situ pyramidum altius [można czytać: alcjus],
    quod [kwod] non imber edax [edaks], nec [nek] Aquilo [Akwilo] impotens
    possit [pozit] diruere aut innumerabilis

    annorum series et fuga temporum.
    Non omnis moriar, multaque [multakwe] pars mei
    vitabit Libitinam [można czytać: Libicinam, Libicjinam]; usque [uskwe] ego postera
    crescam [kreskam] laude recens, dum Capitolium [Kapitolium]

    scandet [skandet] cum [kum] tacita virgine pontifex [pontifeks].
    Dicar [mozna czytać Dikar], qua [kwa] violens obstrepit Aufidus
    et qua [kwa] pauper aquae [akwe] Daunus agrestium
    regnavit populorum, ex [eks] humili potens,

    princeps Aeolium [eolium] carmen [karmen] ad Italos
    deduxisse [deduksisse] modos. Sume superbiam
    quaestiam [kwestiam] meritis [mozna czytać: mericis, mericjis] et mihi Delphica [Delfika]
    lauro cinge [można czytać: kinge] volens, Melpomene comam [komam].
    Quintus Horatius Flaccus

    Wisława Szymborska "Wieczór autorski"

    Muzo, nie być bokserem to jest nie być wcale.
    Ryczącej publiczności poskąpiłaś nam.
    Dwanaście osób jest na sali,
    Połowa przyszła, bo deszcz pada,
    reszta to krewni. Muzo.


    Kobiety rade zemdleć w ten jesienny wieczór,
    zrobią to, ale tylko na bokserskim meczu.
    Dantejskie sceny tylko tam.
    I wniebobranie.

    Nie być bokserem, być poetą,
    mieć wyrok skazujący na ciężkie norwidy,
    z braku muskulatury demonstrować światu
    przyszłą lekturę szkolna - w najszczęśliwszym razie -
    o Muzo. O pegazie,
    aniele koński.



    W pierwszym rządku staruszek słodko sobie śni,
    że mu żona nieboszczka z grobu wstała i
    upiecze staruszkowi placek ze śliwkami.
    Z ogniem, ale niewielkim, bo się placek spali,
    zaczynamy czytanie. Muzo.

    Porównajmy, wisznio i tórzmy nadal...
    ściskam

    OdpowiedzUsuń
  10. Pardon, lapsus; powinno być: twórzmy...

    OdpowiedzUsuń
  11. Po tylu wspaniałych komentarzach i Twoich błyskotliwych odpowiedziach, cokolwiek bym napisała, będzie brzmiało głupio. Dlatego też daję znać, że byłam, przeczytałam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Iwonko! Uwierz w siebie! Czytam Twoje posty na blogu i naprawdę, bardzo mi się podobają!
    Zresztą o wierze będzie mój następny, nieprzyzwoicie przekorny post! Usilnie Cię zapraszam, a ponadto...
    Tulę!

    OdpowiedzUsuń
  13. Poetą się bywa .......
    Problem w tym, by w tym samym miejscu i w tym samym czasie.

    ??????

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń