Tak
jak obiecałem, dziś pierwsza część postu gościnnego. Naszym
dzisiejszym bohaterem jest
Przyjęty
przez Niego nick jest, co łatwo się domyślić, grą słowną,
koniukcją, zachodzącą pomiędzy obszarami znaczeniowymi jego metrykalnego imienia, a pewnym
bardzo korzystnym stanem emocjonalnym.
Mało
tego, w naszym naturalnym środowisku istnieje taki kwiatuszek,
właśnie wiesiołek, z którego olej ma znaczące właściwości lecznicze, zwłaszcza dla Dam.
Naszemu
Gościowi też to chyba odpowiada i to w stylu „bardzo owszem, w
najlepszym gatunku”.
W
związku z przygotowaniem tego postu, prowadziłem z wiesiołkiem
obfitą mailową korespondencję.
Gdy
poprosiłem Go o jakieś info o swej osobie, to z prawdziwym męskim
charme'm, wykręcił się z tego autoironicznym sianem:
PARĘ
SŁÓW O SOBIE.
(TAK W PIERWSZEJ OSOBIE)
Wykształcenie
-
średnio
w cenie,
trochę
takie...
byle
jakie.
Najważniejsze
moje hobby
trzymać
się głównego lobby.
Inny
konik? Wręcz stadnina.
Napić
się dobrego wina,
albo
wódki, albo piwa,
no
bo z fraszką tak już bywa,
że
najczęściej bawi ludzi,
ta,
co rodzi się po... wódzi.
Pora
na wywiad z naszym Autorem:
1.
Z nastaniem transformacji ustrojowej wypadły z rynku dwa pisma
satyryczne: łódzka, niestety, proreżimowa „Karuzela” i
renowowane „Szpilki”. Jakbyś to skomentował?
-
To chyba kwestia "urynkowienia". Może nie ma
dostatecznego społecznego zapotrzebowania na satyrę
"intelektualną"? Za którą trzeba jeszcze zapłacić
parę "zyli". Może łatwiej "łykać" darmowe
telewizyjne przekazy? Może azymuty wytyczyły... "Kiepskie"
seriale? Każda odpowiedź może być poprawna tak samo, jak i
błędna...
Generalnie,
narzekamy na spsienie i spłaszczenie intelektualne żartu.
Szczególnie politycznego, ale nie tylko. Brak finezji i walenie "na
odlew". Ale czy to do końca prawda?
A
żart w stylu:
Godz.
6.00. Walenie do drzwi. zaspany gospodarz:
-
Kto tam?
-
ABW. Otwierać!
-
Do mnie, po co. Nie wierzę!
-
My właśnie w tej sprawie!
Esencjonalny,
celny, prześmiewczy, podszyty gorzką ironią. Aktualny. Potrzeba
czegoś więcej?
Wielu
zachwyca się "Kabarecikiem" Olgi Lipińskiej. A dla mnie
to było dno, schyłek finezji kabaretowej. Teatrzyk dla prostaków.
Pewnie będę tu szalenie obrazoburczy, ale zawsze tak odbierałem
te przekazy - prymitywne do granic. I takie bezpośrednie. Więc
źródła są głębsze. I prostackie "haratniemy w gałę"
jest, jak dla mnie, tego konsekwencją...
Myślę
jednak, że sposób przekazu śmiesznostek zmienia się.
Bezpowrotnie. Wchodzimy w cywilizację obrazkową. Informacja jest
sygnalna, ma epatować bezrefleksyjną sensacją. Skoro nie czytamy
artykułów, esejów, pogłębionych komentarzy, to nie dziwota, że
nad innymi aspektami życia przechodzimy bez zastanowienia.
Zastanowienie koncentruje się na "mieć". Nie "być".
Nie
wiem, czy "szkoda"... Po prostu - "inaczej".
2.
Wg przynajmniej dyskusyjnych amerykańskich wzorów satyra ( w
pojęciu ogólnym niż gatunkowym) utożsamiana jest bardzo często
jedynie z k o m i z m e m słowa, postaci i sytuacji.Czy
podzielasz ten pogląd?
-
Zasadniczo, taki pogląd,
moim zdaniem wyczerpuje definicję "komizmu". Przyjmując
"słowo" jako dźwięk. Bo i muzyka, ze "śmieszną"
melodyką, aranżacją, może być komiczna. Rysunek satyryczny,
komiczny obrazek, event, performance też mieszczą się w obszarze
"słowo, postać, sytuacja." Nic mi więcej nie przychodzi
do głowy.
3.
Jakie były początki Twego pisania i co Cię do tego skłoniło?
-
Dziecko. Najmłodszemu synowi czytałem wszystkie bajki
Krasickiego, Brzechwy, La Fontaine'a wiersze dla dzieci Tuwima.
Pewnego razu, zupełnie bez "ładu i składu", tak po
prostu (może to jakiś... "imperator kategoryczny"?)
napisałem długi wierszyk o zmaganiach piłkarskich Real - Valencia.
Zaczynał się: "W trakcie meczu na Mestalla (po hiszp. czyt.
"mestaja") Ronaldinio dostał w jaja"... Puenta zaś
brzmiała: "(...)Pomeczowa wpierw odnowa, zaś kolacja ciepła,
zdrowa. Kaloryczna bez gadania, by mieć siłę do kopania. Z czego
była jajecznica? To kucharza tajemnica!"
Wszyscy,
zwłaszcza syn, śmiali się do rozpuku... Mogłem pozbawić go tego
perlistego śmiechu? Jasne, że nie. I tak jakoś poszło. Rozpędem.
W latach 2013 - 2014 „Gazeta Wyborcza” drukowała moje "Szopki
noworoczne". Okazjonalnie, kilka razy, fraszki ukazywały się w
„Gazecie Olsztyńskiej”
4. Czy
zgadzasz się ze mną, że polityka i erotyka to właśnie te sfery
życia społecznego, które stanowią priorytet dla twórczości
satyrycznej?
-
Oczywiście.
Erotyka przede wszystkim! Zawsze "pieprz" stanowi o sile,
to "sól" żartu. Przykład - limeryki. Podobno dzielą się
na "świńskie", "nieświńskie" i "nie
limeryki"... Chociaż są i inne próby podziałów. Najstarsze
fraszki ("Na nadobną" na przykład) też dotykały
erotyki.
No
i, rzecz jasna, polityka. Nie ma prawdziwej satyry, która nie
szydziłaby z polityki i polityków.
5. Wojciech
Młynarski pytał się w jednej ze swych piosenek: „W co się
bawić?”. Jak widzisz przyszłość, poziom artystyczny i
rozwój polskiej twórczości satyrycznej?
-
Nie jestem wróżbiarzem. Jestem fraszkopisarczykiem.
Tyle
prezentacji naszego Gościa. Gdy wyczerpią się Wasze komentarze,
ukaże się post właściwy z utworem, zakwestionowanym przez pewnego
bezczelnego i zakamuflowanego cenzora.
Na
zachętę najnowsza fraszka wiesiołka:
Na
hippochondryka
Słowo
"choroba" budzi w nim drgawki.
Leków
już łyka końskie dwie dawki.
On
śmiechem nie rży, parska katarem.
Na
łez padoku jest pewnie za karę.
Z
obawą o zdrowie, wciąż pełen trwogi,
biedak
nie kuty na cztery nogi
myśli,
iż buty mu takie uszyto
Choroby
mam nawet, co ich... nie odkryto!
(15.01.2016)
w dyskusji o amerykańskich wzorach stoję na stanowisku, że komizm i satyra /także w pojęciu ogólnym/ to nie to samo... satyra dotyczy zachowań ludzkich, zaś komizm dotyczy po prostu sytuacji, jako takiej... oczywiście jedno z drugim znakomicie mogą współgrać, splatać się, ale tu już schodzimy na poziom detali, środków wyrazu i takie tam inne...
OdpowiedzUsuńfraszka znakomita... dawni wikingowie mawiali, że gdy przy stole siedzi skald i skalduje, to drugi zaczyna się kręcić niespokojnie i tak się będzie kręcił, aż sam czegoś nie wyskalduje... więc oto fraszka na tym samym motywie gry słów:
"Na konika"
Mój konik to nie pony
Rodzimy to polski konik
Długa, gęsta grzywa
Do samej ziemi mu spływa
Wódki nie wali
Tylko ziele pali
Więc wzrok ma łagodny
Nie dziki
Po prostu
Hippis
...
bulba :)...
p.s. "Karuzela" de facto była pewną kalką radzieckiego "Krokodiła", również zajmowała się wychowywaniem wzorowego obywatela, niemniej jednak nie była aż tak nachalna w tej roli, sporo było świetnych rzeczy, choćby Jacek Sawaszkiewicz ze swoim "Tatką"...
UsuńJako "wywiadowany" wiesiołek ony chciałbym sprostować fragment odpowiedzi na czwarte pytanie. Chodzi o "rodzaje limeryków". To eufemistyczne "podobno" jest prosta zmyłką. To, oczywiście mój podział. Ponieważ uważam, że limeryki, PRAWDZIWE limeryki, są wyłącznie sprośne (kwestia smaku i jego granicy - dla każdego zawsze trochę inna). Dlatego "mój" podział jest taki: świńskie, świńskie i nie limeryki. Inaczej zdanie nie ma zabawnej konotacji. C.b.d.u.
OdpowiedzUsuńHippotetycznie zgodzę się z pkanalią. Jestem z Olsztyna, a u nas jest Michelin. Więc te małe koniki latają zwyczajnie po ulicach. A my krzyczem: -O! Pony!
Ponieważ uparcie nie wybiorę profilu, ukażę się jako "anonimowy".
A to ja, wiesiołek. Inaczej - Ob.wieś.kołek
wiem, wiem... istne pegazy te koniki, latające na 100 mil :)...
UsuńJak widać, miłość do dziecka jest bezcenna i twórcza :)
OdpowiedzUsuńGodne naśladowania.
Pozdrawiam :)))
Bardzo mnie zaintrygowały lecznicze właściwości Wiesiołka dla Dam...
OdpowiedzUsuńJako wiesiołek ony nie wypowiem się w kwestii, która tak Cię porusza. To zdanie Arta Klatera. Ja, z wrodzoną skromnością, zwrócę jedynie uwagę, że jestem wiesiołek. A nie wisiołek. Ani zwisiołek.
UsuńDot. PARĘ SŁÓW O SOBIE.
OdpowiedzUsuń(TAK W PIERWSZEJ OSOBIE)
"Pijąc alkohol, trzeba znać swoją miarę" – powiedział mi kiedyś Franciszek Starowieyski. Zapytałem go dlaczego. "Bo można wypić za mało". (Rozmowa Kuby Wojewódzkiego z Franciszkiem Starowieyskim)
Dlatego też, wiesiołku, aby utrzymać równowagę, szczególnie tę psychiczną, tak często łapiemy za flaszkę!
serdeczności
Jako wiesiołek ony
Usuńnapiszę niespeszony -
nie wiem, czy dasz Arcie wiarę,
ale ja znam... swoją miarę.
Piszesz o mnie: "Ma ciut czaru."
Moją miarą... brak u miaru.
Widać, że Starowieyski nie tylko w sztuce miał rozmach!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i chociaż przyznam, że wcześniej nie znałem szanownego Wiesiołak , to już go lubię. :))
czyżby to pełnia?...
Usuńczy przypadek taki?...
gdy chochlik tworzy...
wiesiołaki :)...
Niepotrzebnie się tym chlubisz,
OdpowiedzUsuńże wiesiołka, więc mnie, lubisz.
Bo się bigot może zdarzyć
chcący zdanie Twe podważyć.
Na co Ci to wówczas przyjdzie?
Choć na zdrowie to nie wyjdzie,
aby nie wyjść sam na kołka,
pić byś musiał pod... wiesiołka.
Żaden bigot mi nie straszny.
UsuńSwoje zdanie przecież mam,
I wypiję pod wiesiołka.
Przeciem nie jest żaden cham!
Chybaś, L. Kowalikowski
Usuńtaki... trochę "waszczykowski".
Sprawa dla mnie oczywista.
Nawet jeśliś nie cyklista,
z wegetarian musisz być
pod wiesiołka chcąc dziś pić.
Ja przy swoim zawsze trwam
pijąc pod ten... Z PUSZKI "HAM"!
Choć wiesiołek jestem szczery
mogę chyba mieć chimery?
ANDRZEJKU, Klaterku - znależć się u Ciebie
OdpowiedzUsuńto jak znaleźć się z powrotem ... w niebie
:-)
długo mnie nie było
biję się w co trzeba
łaziłam po ziemi
zaniechałam nieba
Miło, Haniu, że tu zajrzałaś. Dobrze, że nie masz wglądu w moje prywatne piekiełko!
Usuńbuziule
Ponieważ nie mam talentu do tworzenia ..limeryków więc nie będę się wysilać. Wiesiołka już lubie..Zwyczajną prozą to napiszę..
OdpowiedzUsuńJako wiesiołek ony podziękuję za Twoje "lubienie". Z żalem dodam, że na razie gospodarz - Art nie zamieścił żadnego mego limeryku. Nie piszę ich wprawdzie na kopy, ale "zderzyło sie" parę popełnić. "Łoto czy próbniki":
OdpowiedzUsuńNa kominiarza (19.01.2016 r.)
Pewien kominiarz ze wsi Wydminy
nagminnie kocha czyścić kominy.
Rano, wieczorem,
własnym wyciorem.
Wizyt ma sztywne wszystkie terminy.
Na sprzątaczkę (20.01.2016 r.)
Sprzątaczka z lotniska Szymany
być lubi przyparta do ściany.
I tak mimochodem -
czy tyłem, czy przodem,
wytwarza się przy tym ciut piany.
Na stolarza, który rymy wytwarza (21.01.2016 r.)
Pewien stolarz, co żył w Częstochowie,
codziennie rymy układał w głowie.
Wąchając politury,
kwiatem literatury
chciał być cały. Lub choćby w połowie.
Jako wiesiołek przyparty do ściany,
zostanę z tym profilem... niewybranym.
Szanowny, a Zacny Gospodarzu Arcie!
OdpowiedzUsuńZrób "cóś z temy godzinamy", o których ukazują się posty. Parę minut temu odpowiedziałem Renacie. Jest sobota, 23.01.2016 r., godz. 10.48. Podejrzewam, że i inne wpisy są opatrzone "nierzeczywistymi godzinami" ich zamieszczenia. Pozdrawiam - wiesiołek
P.S. użyłem tu, u Ciebie, raz nicku Ob.wieś.kołek. To para fryza (czyli parafryzów) mojego standardowego wiesiołka wymyślona, co z żalem stwierdzam (bo NIE MOJE!!!), prze jednego z moich adwersarzy na pewnym portalu. Nie przytaczam go, bo zlikwidował konto, a prawdziwego nazwiska nie znam. Szkoda. Wprawdzie inne rzeczy miał, moim zdaniem, mało udaczne, ale to przezwisko udało mu się nad wyraz. W jego oryginale brzmiało: Ob.wieś.ołek. Prawda, że przezabawnie? I z jakim przekąsem!
Te godziny, wiesiołku, to chyba sprawa systemu, zatem moja jakakolwiek próba korekty będzie "robotą głupiego" Wszelkie kalambury, jak ten z Twoim nickiem, bywają często złośliwe, a ich zabawność
Usuńproblematyczna.
Kiedy jeszcze pracowałem zawodowo, to miałem szefa, którego wszyscy nazywaliśmy "Dyrektor Ob. Leśniak"
Mechanizm tej słownej gry, łącznie z intencją, prawie taki sam!
Drobna korekta: nadal pracuję zawodowo (jako tekściarz i trefniś estradowy) Chciałem napisać: "(...)Kiedy jeszcze pracowałem etatowo..."
UsuńSz. Arcie!
UsuńMoim zdaniem satyra, z natury rzeczy, powinna kłóć. To jest czasem bliskie złośliwości. Osobiście nie widzę w tym niczego zdrożnego. Taki nick jak Ob.wieś.ołek świadczy, z jednej strony o tym, że jego autorowi dobrze dopiekłem i go wkurzyłem, z drugiej - o jego inteligencji. Posiadam dużą dozę autoironii. Mnie takie "przezwiska" wyłącznie bawią. A zawsze cenię, szczególnie u przeciwnika, inteligencję, erudycję, polot. Ob.wieś.ołek jest dla mnie wyrazem tych przymiotów. A "sporząc się" z przeciwnikiem inteligentnym rozwijamy erystykę!
Nadal będę jako ten gallowy anonimowy wiesiołek.
W sprawie godzin Wiesiołku i Andrzejku. Nie wiem co z nimi jest ale mój wpis zrobiłam póżną nocą tego dnia. Więc WIesiołku - nie przejmuj się godzinowo
OdpowiedzUsuńWidac mam słabość do kominiarzy(podobno szczęście przynoszą) więc ten mi się najbardziej podobał...
limeryk rzecz jasna
Usuńlimeryk rzecz jasna
UsuńPodwójny Twój wpis, Renatko, to też sprawa systemu, a nie Twój błąd.
UsuńJutro ukaże się gościnny post wiesiołka. Cieszę sie, ze juz sam wywiad z moim Gościem wzbudził Wasze zainteresowanie, Drogi Mój Komentariacie. Nie oznacza to wcale, że kończę Wasze komentowanie tego wywiadu. Sprawa ta nadal pozostaje otwarta.
OdpowiedzUsuńZatem do jutra!
skoro dla tego pana kabaret Olgi Lipińskiej to dno
OdpowiedzUsuńto może podałby przykład dobrego kabaretu ?