piątek, 15 stycznia 2016

Gość w dom...

     Tak jak obiecałem, dziś pierwsza część postu gościnnego. Naszym dzisiejszym bohaterem jest

                                     
  


     Przyjęty przez Niego nick jest, co łatwo się domyślić, grą słowną, koniukcją, zachodzącą pomiędzy obszarami znaczeniowymi jego metrykalnego imienia, a pewnym bardzo korzystnym stanem emocjonalnym.
     Mało tego, w naszym naturalnym środowisku istnieje taki kwiatuszek, właśnie wiesiołek, z którego olej ma znaczące właściwości lecznicze, zwłaszcza dla Dam.

                                            
                                     

     Naszemu Gościowi też to chyba odpowiada i to w stylu „bardzo owszem, w najlepszym gatunku”.
     W związku z przygotowaniem tego postu, prowadziłem z wiesiołkiem obfitą mailową korespondencję.
     Gdy poprosiłem Go o jakieś info o swej osobie, to z prawdziwym męskim charme'm, wykręcił się z tego autoironicznym sianem:

PARĘ SŁÓW O SOBIE.
(TAK W PIERWSZEJ OSOBIE)
                      
                        Wykształcenie -
średnio w cenie,
trochę takie...
byle jakie.
Najważniejsze moje hobby
trzymać się głównego lobby.
Inny konik? Wręcz stadnina.
Napić się dobrego wina,
albo wódki, albo piwa,
no bo z fraszką tak już bywa,
że najczęściej bawi ludzi,
ta, co rodzi się po... wódzi.


Pora na wywiad z naszym Autorem:
 
    1. Z nastaniem transformacji ustrojowej wypadły z rynku dwa pisma satyryczne: łódzka, niestety, proreżimowa „Karuzela” i renowowane „Szpilki”. Jakbyś to skomentował?
     - To chyba kwestia "urynkowienia". Może nie ma dostatecznego społecznego zapotrzebowania na satyrę "intelektualną"? Za którą trzeba jeszcze zapłacić parę "zyli". Może łatwiej "łykać" darmowe telewizyjne przekazy? Może azymuty wytyczyły... "Kiepskie" seriale? Każda odpowiedź może być poprawna tak samo, jak i błędna...
    Generalnie, narzekamy na spsienie i spłaszczenie intelektualne żartu. Szczególnie politycznego, ale nie tylko. Brak finezji i walenie "na odlew". Ale czy to do końca prawda?
    A żart w stylu:
    Godz. 6.00. Walenie do drzwi. zaspany gospodarz:
    - Kto tam?
    - ABW. Otwierać!
    - Do mnie, po co. Nie wierzę!
    - My właśnie w tej sprawie!
    Esencjonalny, celny, prześmiewczy, podszyty gorzką ironią. Aktualny. Potrzeba czegoś więcej?
    Wielu zachwyca się "Kabarecikiem" Olgi Lipińskiej. A dla mnie to było dno, schyłek finezji kabaretowej. Teatrzyk dla prostaków. Pewnie będę tu szalenie obrazoburczy, ale zawsze tak odbierałem te przekazy - prymitywne do granic. I takie bezpośrednie. Więc źródła są głębsze. I prostackie "haratniemy w gałę" jest, jak dla mnie, tego konsekwencją...
    Myślę jednak, że sposób przekazu śmiesznostek zmienia się. Bezpowrotnie. Wchodzimy w cywilizację obrazkową. Informacja jest sygnalna, ma epatować bezrefleksyjną sensacją. Skoro nie czytamy artykułów, esejów, pogłębionych komentarzy, to nie dziwota, że nad innymi aspektami życia przechodzimy bez zastanowienia. Zastanowienie koncentruje się na "mieć". Nie "być".
    Nie wiem, czy "szkoda"... Po prostu - "inaczej".
      
    2. Wg przynajmniej dyskusyjnych amerykańskich wzorów satyra ( w pojęciu ogólnym niż gatunkowym) utożsamiana jest bardzo często jedynie z  k o m i z m e m słowa, postaci i sytuacji.Czy podzielasz ten pogląd?
    - Zasadniczo, taki pogląd, moim zdaniem  wyczerpuje definicję "komizmu". Przyjmując "słowo" jako dźwięk. Bo i muzyka, ze "śmieszną" melodyką, aranżacją, może być komiczna. Rysunek satyryczny, komiczny obrazek, event, performance też mieszczą się w obszarze "słowo, postać, sytuacja." Nic mi więcej nie przychodzi do głowy.

    3. Jakie były początki Twego pisania i co  Cię do tego skłoniło?
 
- Dziecko. Najmłodszemu synowi czytałem wszystkie bajki Krasickiego, Brzechwy, La Fontaine'a wiersze dla dzieci Tuwima. Pewnego razu, zupełnie bez "ładu i składu", tak po prostu (może to jakiś... "imperator kategoryczny"?) napisałem długi wierszyk o zmaganiach piłkarskich Real - Valencia. Zaczynał się: "W trakcie meczu na Mestalla (po hiszp. czyt. "mestaja") Ronaldinio dostał w jaja"... Puenta zaś brzmiała: "(...)Pomeczowa wpierw odnowa, zaś kolacja ciepła, zdrowa. Kaloryczna bez gadania, by mieć siłę do kopania. Z czego była jajecznica? To kucharza tajemnica!"
Wszyscy, zwłaszcza syn, śmiali się do rozpuku... Mogłem pozbawić go tego perlistego śmiechu? Jasne, że nie. I tak jakoś poszło. Rozpędem. W latach 2013 - 2014 „Gazeta Wyborcza” drukowała moje "Szopki noworoczne". Okazjonalnie, kilka razy, fraszki ukazywały się w „Gazecie Olsztyńskiej”

   4. Czy zgadzasz się ze mną, że polityka i erotyka to właśnie te sfery życia społecznego, które stanowią priorytet dla twórczości satyrycznej?

- Oczywiście. Erotyka przede wszystkim! Zawsze "pieprz" stanowi o sile, to "sól" żartu. Przykład - limeryki. Podobno dzielą się na "świńskie", "nieświńskie" i "nie limeryki"... Chociaż są i inne próby podziałów. Najstarsze fraszki ("Na nadobną" na przykład) też dotykały erotyki.
No i, rzecz jasna, polityka. Nie ma prawdziwej satyry, która nie szydziłaby z polityki i polityków.

   5. Wojciech Młynarski pytał się w jednej ze swych piosenek: „W co się bawić?”. Jak widzisz przyszłość, poziom artystyczny i rozwój polskiej twórczości satyrycznej?

 - Nie jestem wróżbiarzem. Jestem fraszkopisarczykiem.

     Tyle prezentacji naszego Gościa. Gdy wyczerpią się Wasze komentarze, ukaże się post właściwy z utworem, zakwestionowanym przez pewnego bezczelnego i zakamuflowanego cenzora.
Na zachętę najnowsza fraszka wiesiołka:

Na hippochondryka

Słowo "choroba" budzi w nim drgawki.
Leków już łyka końskie dwie dawki.
On śmiechem nie rży, parska katarem.
Na łez padoku jest pewnie za karę.
Z obawą o zdrowie, wciąż pełen trwogi,
biedak nie kuty na cztery nogi
myśli, iż buty mu takie uszyto
Choroby mam nawet, co ich... nie odkryto!

(15.01.2016)



 







                                           

28 komentarzy:

  1. w dyskusji o amerykańskich wzorach stoję na stanowisku, że komizm i satyra /także w pojęciu ogólnym/ to nie to samo... satyra dotyczy zachowań ludzkich, zaś komizm dotyczy po prostu sytuacji, jako takiej... oczywiście jedno z drugim znakomicie mogą współgrać, splatać się, ale tu już schodzimy na poziom detali, środków wyrazu i takie tam inne...
    fraszka znakomita... dawni wikingowie mawiali, że gdy przy stole siedzi skald i skalduje, to drugi zaczyna się kręcić niespokojnie i tak się będzie kręcił, aż sam czegoś nie wyskalduje... więc oto fraszka na tym samym motywie gry słów:
    "Na konika"
    Mój konik to nie pony
    Rodzimy to polski konik
    Długa, gęsta grzywa
    Do samej ziemi mu spływa
    Wódki nie wali
    Tylko ziele pali
    Więc wzrok ma łagodny
    Nie dziki
    Po prostu
    Hippis
    ...
    bulba :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. "Karuzela" de facto była pewną kalką radzieckiego "Krokodiła", również zajmowała się wychowywaniem wzorowego obywatela, niemniej jednak nie była aż tak nachalna w tej roli, sporo było świetnych rzeczy, choćby Jacek Sawaszkiewicz ze swoim "Tatką"...

      Usuń
  2. Jako "wywiadowany" wiesiołek ony chciałbym sprostować fragment odpowiedzi na czwarte pytanie. Chodzi o "rodzaje limeryków". To eufemistyczne "podobno" jest prosta zmyłką. To, oczywiście mój podział. Ponieważ uważam, że limeryki, PRAWDZIWE limeryki, są wyłącznie sprośne (kwestia smaku i jego granicy - dla każdego zawsze trochę inna). Dlatego "mój" podział jest taki: świńskie, świńskie i nie limeryki. Inaczej zdanie nie ma zabawnej konotacji. C.b.d.u.
    Hippotetycznie zgodzę się z pkanalią. Jestem z Olsztyna, a u nas jest Michelin. Więc te małe koniki latają zwyczajnie po ulicach. A my krzyczem: -O! Pony!
    Ponieważ uparcie nie wybiorę profilu, ukażę się jako "anonimowy".
    A to ja, wiesiołek. Inaczej - Ob.wieś.kołek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, wiem... istne pegazy te koniki, latające na 100 mil :)...

      Usuń
  3. Jak widać, miłość do dziecka jest bezcenna i twórcza :)
    Godne naśladowania.
    Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mnie zaintrygowały lecznicze właściwości Wiesiołka dla Dam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako wiesiołek ony nie wypowiem się w kwestii, która tak Cię porusza. To zdanie Arta Klatera. Ja, z wrodzoną skromnością, zwrócę jedynie uwagę, że jestem wiesiołek. A nie wisiołek. Ani zwisiołek.

      Usuń
  5. Dot. PARĘ SŁÓW O SOBIE.
    (TAK W PIERWSZEJ OSOBIE)

    "Pijąc alkohol, trzeba znać swoją miarę" – powiedział mi kiedyś Franciszek Starowieyski. Zapytałem go dlaczego. "Bo można wypić za mało". (Rozmowa Kuby Wojewódzkiego z Franciszkiem Starowieyskim)
    Dlatego też, wiesiołku, aby utrzymać równowagę, szczególnie tę psychiczną, tak często łapiemy za flaszkę!
    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako wiesiołek ony
      napiszę niespeszony -
      nie wiem, czy dasz Arcie wiarę,
      ale ja znam... swoją miarę.
      Piszesz o mnie: "Ma ciut czaru."
      Moją miarą... brak u miaru.

      Usuń
  6. Widać, że Starowieyski nie tylko w sztuce miał rozmach!!!
    Pozdrawiam i chociaż przyznam, że wcześniej nie znałem szanownego Wiesiołak , to już go lubię. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyżby to pełnia?...
      czy przypadek taki?...
      gdy chochlik tworzy...
      wiesiołaki :)...

      Usuń
  7. Niepotrzebnie się tym chlubisz,
    że wiesiołka, więc mnie, lubisz.
    Bo się bigot może zdarzyć
    chcący zdanie Twe podważyć.
    Na co Ci to wówczas przyjdzie?
    Choć na zdrowie to nie wyjdzie,
    aby nie wyjść sam na kołka,
    pić byś musiał pod... wiesiołka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaden bigot mi nie straszny.
      Swoje zdanie przecież mam,
      I wypiję pod wiesiołka.
      Przeciem nie jest żaden cham!

      Usuń
    2. Chybaś, L. Kowalikowski
      taki... trochę "waszczykowski".
      Sprawa dla mnie oczywista.
      Nawet jeśliś nie cyklista,
      z wegetarian musisz być
      pod wiesiołka chcąc dziś pić.
      Ja przy swoim zawsze trwam
      pijąc pod ten... Z PUSZKI "HAM"!
      Choć wiesiołek jestem szczery
      mogę chyba mieć chimery?

      Usuń
  8. ANDRZEJKU, Klaterku - znależć się u Ciebie
    to jak znaleźć się z powrotem ... w niebie
    :-)
    długo mnie nie było
    biję się w co trzeba
    łaziłam po ziemi
    zaniechałam nieba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, Haniu, że tu zajrzałaś. Dobrze, że nie masz wglądu w moje prywatne piekiełko!
      buziule

      Usuń
  9. Ponieważ nie mam talentu do tworzenia ..limeryków więc nie będę się wysilać. Wiesiołka już lubie..Zwyczajną prozą to napiszę..

    OdpowiedzUsuń
  10. Jako wiesiołek ony podziękuję za Twoje "lubienie". Z żalem dodam, że na razie gospodarz - Art nie zamieścił żadnego mego limeryku. Nie piszę ich wprawdzie na kopy, ale "zderzyło sie" parę popełnić. "Łoto czy próbniki":

    Na kominiarza (19.01.2016 r.)
    Pewien kominiarz ze wsi Wydminy
    nagminnie kocha czyścić kominy.
    Rano, wieczorem,
    własnym wyciorem.
    Wizyt ma sztywne wszystkie terminy.

    Na sprzątaczkę (20.01.2016 r.)
    Sprzątaczka z lotniska Szymany
    być lubi przyparta do ściany.
    I tak mimochodem -
    czy tyłem, czy przodem,
    wytwarza się przy tym ciut piany.

    Na stolarza, który rymy wytwarza (21.01.2016 r.)
    Pewien stolarz, co żył w Częstochowie,
    codziennie rymy układał w głowie.
    Wąchając politury,
    kwiatem literatury
    chciał być cały. Lub choćby w połowie.

    Jako wiesiołek przyparty do ściany,
    zostanę z tym profilem... niewybranym.

    OdpowiedzUsuń
  11. Szanowny, a Zacny Gospodarzu Arcie!
    Zrób "cóś z temy godzinamy", o których ukazują się posty. Parę minut temu odpowiedziałem Renacie. Jest sobota, 23.01.2016 r., godz. 10.48. Podejrzewam, że i inne wpisy są opatrzone "nierzeczywistymi godzinami" ich zamieszczenia. Pozdrawiam - wiesiołek
    P.S. użyłem tu, u Ciebie, raz nicku Ob.wieś.kołek. To para fryza (czyli parafryzów) mojego standardowego wiesiołka wymyślona, co z żalem stwierdzam (bo NIE MOJE!!!), prze jednego z moich adwersarzy na pewnym portalu. Nie przytaczam go, bo zlikwidował konto, a prawdziwego nazwiska nie znam. Szkoda. Wprawdzie inne rzeczy miał, moim zdaniem, mało udaczne, ale to przezwisko udało mu się nad wyraz. W jego oryginale brzmiało: Ob.wieś.ołek. Prawda, że przezabawnie? I z jakim przekąsem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te godziny, wiesiołku, to chyba sprawa systemu, zatem moja jakakolwiek próba korekty będzie "robotą głupiego" Wszelkie kalambury, jak ten z Twoim nickiem, bywają często złośliwe, a ich zabawność
      problematyczna.
      Kiedy jeszcze pracowałem zawodowo, to miałem szefa, którego wszyscy nazywaliśmy "Dyrektor Ob. Leśniak"
      Mechanizm tej słownej gry, łącznie z intencją, prawie taki sam!

      Usuń
    2. Drobna korekta: nadal pracuję zawodowo (jako tekściarz i trefniś estradowy) Chciałem napisać: "(...)Kiedy jeszcze pracowałem etatowo..."

      Usuń
    3. Sz. Arcie!
      Moim zdaniem satyra, z natury rzeczy, powinna kłóć. To jest czasem bliskie złośliwości. Osobiście nie widzę w tym niczego zdrożnego. Taki nick jak Ob.wieś.ołek świadczy, z jednej strony o tym, że jego autorowi dobrze dopiekłem i go wkurzyłem, z drugiej - o jego inteligencji. Posiadam dużą dozę autoironii. Mnie takie "przezwiska" wyłącznie bawią. A zawsze cenię, szczególnie u przeciwnika, inteligencję, erudycję, polot. Ob.wieś.ołek jest dla mnie wyrazem tych przymiotów. A "sporząc się" z przeciwnikiem inteligentnym rozwijamy erystykę!
      Nadal będę jako ten gallowy anonimowy wiesiołek.

      Usuń
  12. W sprawie godzin Wiesiołku i Andrzejku. Nie wiem co z nimi jest ale mój wpis zrobiłam póżną nocą tego dnia. Więc WIesiołku - nie przejmuj się godzinowo
    Widac mam słabość do kominiarzy(podobno szczęście przynoszą) więc ten mi się najbardziej podobał...

    OdpowiedzUsuń
  13. Jutro ukaże się gościnny post wiesiołka. Cieszę sie, ze juz sam wywiad z moim Gościem wzbudził Wasze zainteresowanie, Drogi Mój Komentariacie. Nie oznacza to wcale, że kończę Wasze komentowanie tego wywiadu. Sprawa ta nadal pozostaje otwarta.
    Zatem do jutra!

    OdpowiedzUsuń
  14. skoro dla tego pana kabaret Olgi Lipińskiej to dno
    to może podałby przykład dobrego kabaretu ?

    OdpowiedzUsuń