Dziś mam
niezmierny zaszczyt przedstawić Wam w wywiadzie kolejnego znamienitego Gościa.
Używa na swoich trzech blogach dwóch nicków:
Anzai i Andrzej Rawicz.
Mężczyzna to stateczny (66+), zorganizowany w każdej sferze swojego życia, z marginesem na małe szaleństwa. Z wykształcenia jest humanistą o "ścisłym umyśle", do niedawna pracujący w wymarzonym zawodzie psychotronika, posiadający tzw. szerokie horyzonty, otwarty na świat i ludzi.
Tu mała
dygresja. Przykład naszego Gościa dobitnie świadczy o tym jak anachroniczny i
niezasadny jest podział ludzi myślących na humanistów i „ścisłowców”. Mym
skromnym zdaniem istnieje tylko jedno rozróżnienie w tej kwestii: na umysły
otwarte i zakute łby!!!
Lodołamacz oziębłych serc niewieścich.
Zazwyczaj
zamieszczam szerszą informację o Gościu, tu jednak uważam to za zbyteczne. W
publikowanych tu materiałach Anzai aż nadto otwiera się przed Wami.
Zapraszam
do lektury wywiadu z Gościem Anzai:
1. Od jakiego czasu zajmujesz się blogowaniem i co skłoniło Cię do tego?
To pytanie
zawsze sprawiało mi kłopot z udzieleniem odpowiedzi. Jako informatyk, a
właściwie serwisant hardware'u, już od 1971 r. na t.zw. "drugim
etacie" (pierwszy to urzędas typu: referent, inspektor, specjalista)
zajmowałem się uruchamianiem, wdrażaniem i serwisowaniem przemysłowych sieci
komputerowych. W 1985 r. firma zamówiła dla mnie PC (personal computer czyli komputer osobisty; przyp. A.K.) Schneider/Amstrad
CPC 664, którego spłacałem przez kilka lat (kosztował ok. 20 moich pensji), i
od tego czasu zajmowałem się instalacją PC w firmach i domach prywatnych.
Gdyby
przyjąć, że blogowanie jest wysyłaniem do sieci informacji tekstowych i
graficznych o rozdzielczości maksymalnej ok. 2.000 pikseli, (nota bene pierwsze
aparaty telefoniczne miały rozdzielczość ok. 1.000.000 pikseli) to pierwszy
taki "seans" zaliczyłem w 1992 r.
Od 1996 r., tj. od chwili uruchomienia w Polsce
dostępu do internetu, w trakcie przyłączania komputerów do sieci, łączyłem się
ze znanymi portalami zachodnich firm.
W 2004 r.,
gdy TP "Neostrada" udostępniła tańszy internet, prowadziłem już kilka
zamkniętych blogów, głównie poradników z zakresu psychologii, informatyki i
elektroakustyki. Na "Onet" próbowałem przekopiować co cenniejsze
posty, ale nie udało się. W 2007 r. uruchomiłem opcję komentowania i ...
zaczęło się typowe blogowanie.
2. Z informacji, którą mi przesłałeś, respekt budzą
Twoje ukończone fakultety, zdobyte umiejętności i wykonywane zawody.
Poświęciłeś temu kawał swego młodego życia, kosztem rozrywek i „szumiącej”
młodości. Co zmotywowało Cię do takiej aktywności?
Prawdziwe sukcesy edukacyjne odnosiłem w wieku od 3 do
ok. 10 lat, ale nie w szkole tylko w domu, bo ojciec był na rencie
inwalidzkiej. Niestety tę wiedzę zaniosłem później do szkoły i to właśnie było
przyczyną moich późniejszych porażek edukacyjnych. Jako 3-4 latek czytałem,
pisałem (koślawo), liczyłem, grałem w szachy. Do nauczania nie przywiązywałem
większej wagi. Z trudem więc ukończyłem szkołę podstawową i liceum.
Pod koniec
lat 60. ubiegłego wieku zainteresowałem się psychotroniką. Jednak kierunek ten,
po dojściu Gierka do władzy, został utajniony i przekazany uczelniom wojskowym.
Cywilom zaproponowano dokończenie studiów elektronicznych i uzupełnienie ich na
specjalnie uruchamianym zaocznym kierunku psychologii pracy. Niestety strajki z
1980 r. objęły także wydziały humanistyczne, gdzie ograniczono znacznie ilość
przedmiotów polityki społecznej (wiadomo niesłusznej, bo socrealistycznej), i w
końcu kierunek psychologii pracy przekwalifikowano na pedagogikę pracy.
Na studiach też nie wykazałem się pilnością, bo nad
studiowanie przedkładałem właśnie rozrywki i "szumiącą" młodość. Aż
czterokrotnie skreślano mnie z listy studentów (przekładałem egzaminy) i raz,
ale za to na zawsze, skreślono mnie ze studiów doktoranckich
3. W psychologii klinicznej istnieje pojęcie, które
jest wariantem wtórnego analfabetyzmu – analfabetyzm funkcjonalny. Przybliż,
proszę, to wysoce niepokojące zaburzenie osobowości w kontekście jego źródeł,
występowania wśród warstw społecznych i ewentualnych zagrożeń.
Analfabetyzm wtórny, a szczególnie jego odmiana - analfabetyzm funkcjonalny, staje się zmorą ostatnich dekad. Jako niepożądane zjawisko wśród
rozwiniętych cywilizacyjnie społeczeństw pojawił się w połowie ubiegłego wieku.
Źródeł powstawania analfabetyzmu wtórnego/ funkcjonalnego (dalej aw/f) można
doszukiwać się w wielu miejscach, w zależności od stref kulturowych,
obyczajowych, ekonomicznych, systemowych, itp. funkcjonujących w danych
społeczeństwach. Inaczej też aw/f rozprzestrzenia się w społeczeństwie
podzielonym warstwowo, klasowo, czy chociażby ekonomicznie.
Gdyby przyjąć jedną z wielu definicji aw/f, iż jest to utrata wcześniej posiadanej wiedzy, umiejętności i zdolności percepcyjnych, to okazuje się - co jest zupełnie normalne - że zjawisko to jest najbardziej zauważalne wśród osób z wyższym wykształceniem, oraz osób wypchniętych na margines przemian cywilizacyjnych. Upraszczając, można przyjąć starą zasadę, że "narząd nie używany zanika".
Gdyby przyjąć jedną z wielu definicji aw/f, iż jest to utrata wcześniej posiadanej wiedzy, umiejętności i zdolności percepcyjnych, to okazuje się - co jest zupełnie normalne - że zjawisko to jest najbardziej zauważalne wśród osób z wyższym wykształceniem, oraz osób wypchniętych na margines przemian cywilizacyjnych. Upraszczając, można przyjąć starą zasadę, że "narząd nie używany zanika".
Nieco trudniej jest z ustaleniem winnego. Oddziaływaniu nauczycieli i
rodziców na dzieci w wieku szkolnym nie da się zaprzeczyć, bo wynika ono z
zasad kultury, etyki i edukacji. Jest jednak pewien kłopot wynikający z faktu,
iż z reguły rodzice i nauczyciele nie nadążają za innowacyjnymi technologiami,
a młodzież pozostawiona sama sobie korzysta z mediów elektronicznych w sposób
nie mający nic wspólnego z oświatą i rozwojem. W efekcie media elektroniczne
stanowią dla młodzieży jedynie sposób zaspokajania niezdrowej ciekawości
(wchodzenie na strony 18+), oraz zapewniający rozrywkę. A więc skoro nie ma już
"nadzieji" (cytat z
poprzedniego prezydenta) na poprawę sytuacji, to wypada tylko łączyć się w "bulu" z wtórnymi
analfabetami i zrzucać winę na kogo się da Są jednak
pewne okoliczności "łagodzące". Teoretycznie gwałtowny rozwój nauki,
oświaty i cyfryzacji w jakimś sensie zrobił z nas wszystkich analfabetów
funkcjonalnych. Ale czy doktora nauk prawnych można nazwać analfabetą tylko
dlatego, że nie potrafi obsługiwać skomputeryzowanych urządzeń (smarty,
tablety), nie posługuje się kartą bankową (bo nie ma konta), i nie posiada
prawa jazdy? Czy analfabetą funkcjonalnym może być profesor nauk ścisłych,
który w jednym prostym zdaniu robi kilka błędów ortograficznych? Te pytania
nawiązują chyba w jakiś sposób do niedawno przeprowadzonej reformy edukacyjnej,
która nadal nie zauważa problematyki tzw. wykształcenia ogólnego
społeczeństwa.
Czy można zapobiec aw/f, który pod pewnymi względami
przypomina demencję, zwaną inaczej otępieniem starczym? Oczywiście można.
Przede wszystkim należy „ćwiczyć” swój mózg.
Rozwiązywanie krzyżówek i zagadek
intelektualnych, gra w szachy i warcaby, czytanie książek, oraz wszelkie inne
czynności angażujące procesy myślowe i pamięciowe – mogą ustrzec nas przed
wtórnym analfabetyzmem.
A więc grajmy z naszymi wnukami w ich gry komputerowe,
spotykajmy się z przyjaciółmi, angażujmy się we wszelkie formy aktywności
społecznej, bo badania udowodniły, że demencja starcza, a więc i aw/f, częściej
dotyka osoby, które nie wychodzą z domu, są typami samotników.
4. Czy kiedykolwiek zajmowałeś się czynnie polityką
czy innym rodzajem działalności społecznej. Czy możesz Twoje wybory w tej kwestii
uzasadnić?
Polityką się nie zajmowałem, ale za
to polityka zajmowała się mną. Ok. 30 lat piastowałem zaszczytną funkcję
ławnika w sądach PRL i III RP i pełniłem obowiązki kuratora społecznego.
Zawodowo nie "robiłem" w polityce (wyłączając kilka miesięcy
zastępstwa po zmarłym radnym), ale dorywczo, m.in. jako dziennikarz w prasie
papierowej, a potem wirtualnej wielu osobom napsułem sporo krwi. To zresztą
stało się powodem utrzymywania anonimowości w sieci. Nie należałem do PZPR, i
"Solidarności" i obecnie także jestem niezależnym fighterem ( chodzi tu o tzw. wolnego strzelca; przyp.
A.K.).
Nie zarzekam się jednak, że tak będzie nadal.
5. Jak widzisz dalsze losy tego kraju i jego obywateli?
Nigdy nie bawiło
mnie wróżenie z kart (może poza grą w brydża), gdy jednak moje krótkotrwałe
prognozy polityczne i ekonomiczne zaczęły się sprawdzać, władza wyciągnęła po
mnie swoje lepkie łapy. Otrzymałem propozycję na tyle niemoralną, że wypadało
tylko odmówić, co zrobiłem. Wzbudziło to podejrzenie środowiska uważającego, że
ze mną można było "konie kraść". Jeszcze większe wzburzenie wywołałem
wyjaśnieniami, że odmówiłem nie dlatego, że "ja taki święty", tylko
dlatego, że jeżeli już muszę "konie kraść" to wolę robić to sam i na
własny rachunek, czyli "lepiej z mądrym zgubić ...".
Wspominam ten
epizod, ponieważ poraża mnie obecny poziom oportunizmu. : Prostytuują się wszyscy, od księży,
poprzez polityków, aż do sędziów, ale tylko prostytutki robią to legalnie, a to
nie może się dobrze skończyć!
Moim zdaniem musi w końcu dojść do
dramatycznego przełomu.
Zwierzę drapieżne, choć ujmująco i spektakularnie... towarzyskie
Po wyczerpaniu się Waszych komentarzy opublikuję post gościnny, który także będzie miał charakter zdecydowanie konfesyjny....
p.s. misałem drobne kłopoty z edycją, ale jakoś tam wyszło.
KOMUNIKAT
Nasz tak pięknie przez Was indagowany Gość
oczekuje jeszcze na wypowiedzi swych w miarę stałych komentatorów, z którymi toczy dyskusję na swych trzech blogach.
Z tego też powodu ustalamy termin publikacji postu gościnnego na najbliższy poniedziałek, dn. 20 listopada.
Najserdeczniej zapraszamy!
Po wyczerpaniu się Waszych komentarzy opublikuję post gościnny, który także będzie miał charakter zdecydowanie konfesyjny....
p.s. misałem drobne kłopoty z edycją, ale jakoś tam wyszło.
KOMUNIKAT
Nasz tak pięknie przez Was indagowany Gość
oczekuje jeszcze na wypowiedzi swych w miarę stałych komentatorów, z którymi toczy dyskusję na swych trzech blogach.
Z tego też powodu ustalamy termin publikacji postu gościnnego na najbliższy poniedziałek, dn. 20 listopada.
Najserdeczniej zapraszamy!
.
wynotowałem ciekawy cytat:
OdpowiedzUsuń"...kierunek psychologii pracy przekwalifikowano na pedagogikę pracy"
dlaczego przekwalifikowano?...
bo zamiast próbować zrozumieć, dlaczego ludziom robić się nie chce /psychologia/, prościej jest gonić ich do roboty /pedagogika/... tak?...
bulba :)...
W 1981 r. byłem na III roku kierunku "Psychologia czegoś tam" (n.b. szczegółów nie podaję, bo to były tylko dwa kierunki w Polsce). Jak niektórzy zapewne pamiętają wówczas na murach pojawiały się napisy w stylu: "precz z behawioryzmem". Prawie równocześnie ze strajkiem w Stoczni protesty rozpoczęły się w łódzkich, a potem innych uczelniach:
Usuńhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Strajk_student%C3%B3w_uczelni_%C5%82%C3%B3dzkich_w_1981_roku
W efekcie z mojego kierunku wycięto 6 przedmiotów o randze egzaminu, co mnie bardzo ucieszyło, bo aż trzy egzaminy miałem odłożone. Niestety po stanie wojennym część z nich przywrócono i dwa musiałem zdawać w terminie późniejszym. Z psychologii pozostała pedagogika. Takie "byli" czasy.
Efekty tego strajku były imponujące. ale cóż z tego, bo w czasie wybuchu najgłupszej wojny w nowoczesnej Europie poszły się je*ać na zachwaszczoną łąkę!
UsuńI w ten sposób karnie na 2 lata trafiłem do zawodu nauczyciela.
UsuńDo tego zawodu trafiłem na własne ży7czenie i wytrzymałem 20 lat!
UsuńPedagogika pracy była kierunkiem łączącym andragogikę i psychologię pracy. Jednak po 1981 r. zaczęto likwidować odnośne jednostki organizacyjne i jakby nie ze swojej woli zostałem nauczycielem. Na szczęście po dwóch latach awansowałem do jednostki nadrzędnej, a potem do kuratorium. W międzyczasie przez okres kilku miesięcy (studia doktoranckie), w ramach ćwiczeń, prowadziłem modelowe zajęcia ze studentami ... w sumie nazbierało się jeszcze 16 lat nadzoru nad szkolnictwem.
UsuńAnzai nie ma kwalifikacji aby zaliczyć go do kategorii "zakuty łeb":)) Przeciwnie, wielość fakultetów, wiedzy i zainteresowań może czytelników wpędzać w kompleksy. Choć znamy się blogowo i goździkowo już lat kilka to zaskoczeniem jest dla mnie wyrażona tu ewentualność wejścia w politykę.
OdpowiedzUsuńTo tak na serio?
Macham z sympatią bo w roli Gościa prezentuje się Anzai imponująco.
Wbrew pozorom kiedyś mi zakuto łeb na dwa tygodnie wbijając na niego hełm ochronny. To był luty 1982 r., gdy zostałem zmilitaryzowany. Stali Czytelnicy pewnie pamiętają te moje wspomnienia i zdjęcia z tamtych lat. A wielość fakultetów nie świadczy o niczym, bo jak ktoś się zna na wszystkim to nie zna się na niczym. ;)
UsuńA polityka? Jeżeli już to tylko papierowo i wirtualnie, bo tym raczej nie można się pobrudzić. Odmachuję z sympatią.
Kiedy wybuchła wojna polsko - jaruzelska, byłem świeżo upieczonym trzydziestolatkiem i, na moje szczęście junta mnie olała. Nie miałem zatem sposobności przymierzyć ów piękny, zielony dżyns.
UsuńNajmilsze wspomnienia z tego ponurego czasu wiążą się z masową i szczególną higieną pokarmową. W każdym niemal domu, na honorowym miejscu sttała mniej lub bardziej specjalistyczna aparatura do uzdatniania wody pitnej i rozmownej.
Przyznam jednak, że po pierwszej degustacji byłem odrobinę zdezorientoany, kiedy to po wypiciu gorzały odbijało mi się... pączkami.
Z przymierzaniem zielonego, poplamionego szarymi i czarnymi plamami, dżynsu miałem kłopot, ponieważ ćwiczyłem kulturystykę - żaden mundur na mnie nie pasował. Dostałem więc kasę na krawca, ale mundur w pasie zwęziłem sobie sam.
UsuńUzdatnianą i rozmowną wodę znałem już z degustacji, tak więc pierwszą inwestycją w stanie wojennym była szklana aparatura. I od tej chwili w moim mieszkaniu zagościł piękny zapach ciągle fermentowanych drożdży.
Andrzej Rawicz (Anzai)
Całe szczęście, Andrzeju, że po licznych degustacjach owego likworu nie rozmnażamy się... przez pączkowanie!
UsuńAle czasami jednak widzimy podwójnie. ;)
UsuńFacio,ta Twoja fotka mnie wkurwiła!
OdpowiedzUsuńNo macie..MACZO.pogromca kobiet..!
Debilu,schowaj się do mysiej nory,jeśli wolna taka jeszcze jest,bo takich debili jest multum!
Bardzo mi miło, że się zgadzamy. Fotka pochodzi z 1982 r. i mnie też się dzisiaj nie podoba.
UsuńPrzepraszam tylko, że wtedy przeleciałem pana mamę. Byłem pijany. ;) :)
Raz już u mnie, Waszku, podpadłeś klasycznym hejterskim gównem! Zostajesz skasowany!
UsuńNajprawdopodobniej będziesz miał tu szlaban na zawsze.
@A - AK...
Usuńczy pamiętasz, o czym był był mój gościnny post u Ciebie?... przypomnę: nie o hejcie, lecz o zawiści... właśnie taki przypadek się objawił...
bulba :)...
@Anzai...
żółwik i fląderka, bo riposta super!...
Piotrze, to nie moja zasługa. To przeciwnik był raczej do dupy.
Usuń@PKanalia
UsuńOczywiście, Piotrze, że pamiętam! Beziteresowna zawiść to niemal nasz skarb narodowy i doskonały artykuł eksportowy!
pacia
Nawet nie wiedząc o licznych fakultetach, zawsze byłam pod wrażeniem wiedzy ogólnej i szczegółowej bohatera na wiele tematów.
OdpowiedzUsuńNie mówiąc już o pomieszczeniu w czasie i przestrzeni tych wszystkich zajęć i hobby!
Na pewno nie zakuty łeb, wręcz przeciwnie:-)
Aczkolwiek odczuwam pewien niedosyt, że wywiad taki krótki...
Wiesz Jotko, jak się ogląda świat jednym okiem trzeźwym, a drugim lekko przymrużonym, można wiele więcej się nauczyć. Ale dziękuję za uznanie, postaram się nie zawieść.
UsuńWywiad krótki? Zakładaliśmy z Klaterkiem, że braki uzupełnimy w komentarzach.
Jak widać, nie z każdym można komentarze rozwijać, ale będę zaglądać.
UsuńNie każdy się rozwija tak jak "trza", ale zaglądaj Jotko, bo zawsze będziesz tu mile widziana.
UsuńAndrzeju, nie wiem, czy nie wchodzę w Twoje kompetencje, jeżeli tak, to przepraszam z góry, ale ja bym nie usuwał komentarzy tego trolla, bo mnie one nie mogą obrazić, a chociaż naświetlają tło dyskusji i tłumaczą powody mojej anonimowości.
OdpowiedzUsuńPoza tym jest to nawet fajna rozrywka, gdy ktoś tak nieporadnie próbuje się cywilizować.
Oczywiście, Andrzeju, też ćwiczę się w erystyce na takich żałosnych dupkach, aż do spuszczenia delikwenta po brzytwie!
UsuńJednakże jesteś moim Gościem i to zmienia postać rzeczy.
Inna sprawa, że mamy tu do czynienia z przypadkiem beznadziejnym.
Być może znajdzie się ktoś bardziej perfidny i finezyjny.
Miejmy nadzieję, że nie będzie nudno. ;)
UsuńJuż, Imienniku Zacny, robi się ciekawie choćby ten swoisty czat z Gościem w komentarzach!
UsuńAnzajego ( jesu jak się odmienia Twój psudonim i czy się odmienia?) znam z blogowiska i też jestem - jak Bet pod wrażeniem ..
OdpowiedzUsuńCzytuje jego blogi, rzadko zanieram głos bo nie czuję się kompetentna .No niezłe ciacho z niego było a może i jeszcze jest. Brakuje mi zdjęcia z dzisiaj. Anzai - na pewno niewiel się zmieniłeś :))
Renatko, dziękuję za wizytę.
UsuńCo do Anzai'a , to ja też nie wiem jak go odmieniać, i chociaż Art Klater już to roszyfrował, to ja sadzę, że Anzaja już się nie da odmienić ... za stary.
Twoje wizyty na blogu "bez komentarza" zawsze były miłe i pouczające, nie chodzi przecież o formę, a o treść, bogatą treść.
Chyba masz rację co do mojego wyglądu, zgoliłem brodę, włosy mam siwe, przybyło kilka zmarszczek pod oczami i kilka kilogramów (11), ale jak się jeszcze sprężam na jakieś imprezy, zrobię "mejkampa" i ufarbuję włosy, to jeszcze "się łapię", nie pamiętam już na czym, ale się łapię. ;)
Pójdź, Anzai, na podwiki,
UsuńPochędożym jak króliki,
Przy biesiadnym sutym stole,
Hejże harce i swawole!
Nie przebieraj, czasu szkoda,
A Bóg wtedy rękę poda!
Królik, gdy chędoży jest szybki
UsuńJa jednak wolę na rybki
Bo nawet, gdy rybka znika
To nie będę znajomym królika
Hej, kto Polak, na kobiety,
UsuńŻryj sałatę, wodę pij!
Tak , z króliczej cnej podniety,
Wal, zapładniaj, walcz i tyj,
By ci Prezes nie dał w ryj!
Gdy już będziesz miał króliki
UsuńWnet poprawią się wyniki
Lecz królicę dymaj dalej
Pieprz prezesa i se szalej
Prezes miałby może chrapkę,
UsuńNa króliczą szczęścia łapkę,
Nie uchroni go ten gadżet,
Gdy go drapną siły wraże!
Bo w króliku siła taka
UsuńŻe jak trzeba dać drapaka
I jak go "podszyje" trwogą
To ucieka, gdzie pieprz rośnie
A w obronie grzmoci nogą
Drepcze kaczor o króliczym sercu,
UsuńZa nim błaznów, pieczeniarzy hordy,
Na strzelnicy by ustawić te mordy
Niczym gówno na z Lewantu kobiercu!
Na kaczora przyjdzie pora
UsuńGdy ciemna luda
"Na koń siędzie"
i je.ać go będzie
Cjhoć to proste i subtelne,
UsuńDla catchora... nieczytelne!
pardon, lapsus; powinno być: "Choć..."
UsuńSubtelności mi nie brakuje pomyślał Kaczor
UsuńGdy z catheringu wyżerać zaczął
Bo chociaż Kaczor jest ponoć wybredny
To bez przekąski bardziej wredny
Kacza zupa, kaczy kuper,
UsuńKaczy chód, no, słowem super...
Widziałbym go już w buraczkach,
Choć mnie po tym chwyci sraczka!
Zupełnie nie znam człowieka. I nic nie rozumiem, nie wiem, zarobiona jestem :-))
OdpowiedzUsuńAle pozdrawiam serdecznie z nadzieją na spotkanie na Kaliskiej.
/będę z obstawą/
Pozdrawiam obydwóch Andrzejów.
:-)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo, gdyby nie ta obstawa, to może bym spróbował podejść i poprosić o autograf ... ;)
UsuńAle dziękuję za wizytę i serdecznie pozdrawiam.
PS. Nie wiem co się dzieje, ale dopiero za trzecim razem weszło tam, gdzie powinno. ;)
Ukłony z lansadami, Stokrotko!
UsuńNo, gdyby nie ta obstawa, to może bym spróbował podejść i poprosić o autograf ... ;)
OdpowiedzUsuńAle dziękuję za wizytę i serdecznie pozdrawiam.
Klaterku - ja mam prośbę.
OdpowiedzUsuńCzy mógłbyś wykreślić ten plusik przy tym statecznym mężczyźnie?
Bo to się nie najlepiej kojarzy.
Co innego gdyby te cyfry odwrócić...:-)
Tym bardziej że ja mam nadzieję na spotkanie. Cóż z tego że Twój Gość się wykręca... będę musiała użyć podstępu :-))
Miła, pewno nawet najmilsza, Stokrotko - dlaczego chcesz mi coś ucinać i do tego jeszcze odwracać do góry nogami? To mi też się nie najlepiej kojarzy ... Dlatego tak się obawiam spotkania.
UsuńNie obawiaj się niczego.
UsuńJa tylko żartowałam.
Pozdrawiam serdecznie.
Dodam, że miałam na myśli zupełnie coś innego. A doszło do nieporozumienia, więc bardzo Cię przepraszam.
UsuńJa też miałem na myśli co innego, bo moje myśli zawsze były kosmate. Ale myślę, że nie musimy się przepraszać, bo nie ma za co - dobry żart spotkania wart. ;)
UsuńCały wywiad, Stokrotko, jest po kilkakroć autoryzowany. Ów plusik to wskazówka samego Anzai. Cóż w nim złego?! Za trzy miedsiące też ukończę 66 i ten plusik również do mnie się na pewien czas przylepi!
Usuńbuziulki
@Stokrotka
UsuńKiedyś starłem się z pewnym duchownym, kompletnym ignorantem w dziedzinie literaratury, który swoje dywagacje opierał na ogranym banale typu: "co poeta miał na myśli...". Oto jedna z moich ripost:
- Szanowny i Przewiebny Interlokutorze! Istnieje w pełni uzasadniona teoria, że Fryderyk Schiller, pisząc "Odę do radości" miał na myśli... gołą babę!
'
Jestem "młodą" (stażem) blogerką, ale w zasadzie od początku mojego zaistnienia w sieci "znamy się" z Anzai. Ale że spotykamy się sporadycznie na bazie naszych artystycznych czy kreatywnych działań - pozostaje mi podziwiać szeroką wiedzę i niezwykłą intuicję na innych płaszczyznach. Nie "wtrancam się" w rozmowy społeczno-polityczne. Ponieważ dopadło mnie AW/F... ;-).
OdpowiedzUsuńPozostaje mi więc "śledzić", głównie historię, oczami Anzai. :-)
Pozdrawiam serdecznie i umykam do mojego świata ;-)
Jesteś nie tylko młodą stażem blogerką, ale też b, sympatyczną osobą, która dzieli się z nami blogerami swoim kolorowym światem.
UsuńAW/F się nie martw, ja też walczę z tym draństwem.
Pozdrawiam
Peesik mały mam: na pierwszym zdjęciu-portrecie nie pasuje mi coś z rękami (stosunek ramion do torsu i do reszty). Czy Waść coś pokombinował w temacie? ;-) Bo coś mi się tam "wali"...
UsuńAch, to bezbłędne oko artysty malarza, które niczego nie przepuści! ;)
UsuńOczywiście, że jest "zwalone". Po prostu ok. 2004 r. zdjęcie zamieściłem na "Onecie", który wtedy nie dysponował automatycznym kadrowaniem, szczególnie w poziomie. A więc co wystawało poza 760 px było automatycznie cięte, i tak straciłem prawą rękę. "Przykleiłem" więc lewą na prawą, przyklepałem i tak zostawiłem. Zorientowałem się dopiero po kilku latach, gdy już nie było sensu odtwarzać całej procedury kolorowania zdjęcia. Ostatecznie wtedy chodziło o ukazanie technik kolorowania, gdy Fotoshop jeszcze nie był powszechnie dostępny. Może jeszcze wrócę do tego zdjęcia, gdy będzie możliwość popracowania z technikami holografii. Na razie jestem inwalidą. ;)
Ja bez żadnego trybu... Dlaczego jest dwa razy pytanie drugie, a nie ma pytania czwartego? Ja koniecznie chcę poznać odpowiedź na pytanie czwarte, dlatego stawiam je tu i teraz (nie jestem zbyt wyrafinowany, więc jest jakie jest):
OdpowiedzUsuń4. Jesteś premierem RP (takim prawdziwym, nie malowanym), co zrobisz w pierwszej, drugiej i trzeciej kolejności?
Kupuję trzy koperty. ;)
Usuń... faktycznie coś Klater zmajstrował z tą czwórką.
UsuńOwszem, to mój błąd edytorski! Już poprawiłem, przepraszam...
UsuńAleż ten boja spostrzegawczy, ja skupiłam się na pytaniach...
UsuńTo stary dobry nawyk, jotko! A boja, być może, najbardzjej przy kupie się skupia i to też jest naturalne!
UsuńTe koperty kupujesz za swoje, czy za pieniądze podatników?
UsuńZwróciłem uwagę na numerację, bo skojarzyła mi się z numeracją Rzeczpospolitych. Zastanowiło mnie, dlaczego akurat czwarta została pominięta...
Boja! Czy mając "R-kę" w kieszeni muszę za cokolwiek płacić? Jasne, że podatnicy fundują, od tego są. ;)
UsuńBlogi bohatera wywiadu czytuję chyba od trzech lat. Staram się zależnie od czasu i nastroju zaglądać na nie dwa, trzy razy w tygodniu. Kiedyś w polemice mailowej z żoną szkolno-studenckiego przyjaciela zacytowałem fragmenty wpisów i komentarzy: Co z tymi ruinami i zgliszczami oraz Debata jak wyścig australijski. Małpa nie wytrzymała nerwowo i mimo, że we wcześniejszych czasach w nocnych Polaków rozmowach dla jasności umysłu obalaliśmy nie jedną butelkę palnęła mi:
OdpowiedzUsuńJoanna xxxxxxxxxxxxxxxxxx
31.10.2015
do mnie
Skąd Ty bierzesz takich znajomych?
Odpowiedziałem:
1. On ma przodków z Wileńszczyzny, Twój mąż i ja urodziliśmy się w Wilnie. Ja mając osiemnaście lat w czasie wycierania talerzy za wypowiedziane słowa "my babciu wilnianie (nie zdążyłem dokończyć) oberwałem mokrą szmatą do garów od stryjenki ojca, który latach trzydziestych wyemigrował z Huculszczyzny na północ.
2. I u niego i u mnie przodkowie różnili się w poglądach politycznych, wyznaniowych, statusie materialnym a więc i towarzyskim itd.
I to jest powodem dlaczego czytuję a czasami cytuję.
Tak trzymać Andrzeju! Pozdrawiam statar
Statar to jedna z najpoważniejszych i zaszczytnych postaci jakie goszczą u mnie na blogu. Jego powaga i ogromna wiedza powoduje, że po każdym komentarzu zastanawiam się jak mało jeszcze wiem. Faktycznie łączą nas wileńskie wspomnienia, które zaczęły się od publikacji tego posta:
Usuńhttp://foto-anzai.blogspot.com/2013/08/historiografia-zdjecia-od-tyu-odbitki.html
w którym opisałem charakter pamiątek jakie pozostały mi po przodkach. Więcej "tego" jest na blogu o legionach.
Co najdziwniejsze, łączą nas także losy naszych rodziców, którzy prawdopodobnie w latach 40 ub.w. studiowali na tym samym Wydziale Politechniki Łódzkiej. Nie trudno więc zgadnąć, że także i nasze światopoglądy są bardzo podobne.
Dziękuję za wizytę i serdecznie pozdrawiam.
Mnie również, oprócz takich abstrakcyjnych drobnostek jak talent czy poczucie humoru, coś chyba z Gościem łączy:
Usuń- obaj wywodzimy się z wielkomiejskich ośrodków przemysłowych
- mamy podobne rany i ordery w bojach damsko - męskich
- dzieli nas tylko b. niewielka różnica wieku
- mamy podobne priorytety w szeroko pojętych sprawach społecznych
- fajans to dla nas jedynie tworzywo ceramiczne
- z drobnymi różnicami w szczegółach - można nas ująć w jednym haśle: "WDZIĘK, PROSTATA i NIEWYPŁACALNOŚĆ"
- inteligencja to niekoniecznie nasz społeczny kwalifikator, lecz wada wrodzona
O reszcie nie wspomnnę, bo rzuca się w oczy!
Andrzeju, w pełni potwierdzam Twoje spostrzeżenia. No może tylko z tą niewypłacalnością bym się zastanowił. Bo ja, niestety, jestem pamiętliwy i wszelkie długi honorowe i niehonorowe (te szczególnie) spłacam z nawiązką. ;)
UsuńFaktycznie jestem starszy o kilkadziesiąt dni, ale to wyrównuję bardziej zaawansowanym AW/F, fajans to to co nieraz jest efektem naszych starań, obaj mamy pociąg do pociągania (także dziewczynek za warkoczyki), talentu używamy głównie w przekomarzaniu się z żoną, i wyznajemy zasadę każdy żyje jak może jeden lepiej drugi gorzej.
Andrzej Rawicz (Anzai)
Przyznaję ze skruchą, Adrzeju,ż z tą niewypłacalnością spudłowałem! W ramch ekspiacji fraszka, która, ewentualnie, trafi w Twój gust:
UsuńNa nastrój
Wiatr w kominie, za kominem świerszcz,
Przy skrzypcach, przy winie, ze świecą.
Co zatem wyraża ten wiersz,
Męski banał czy fantazję kobiecą?!
Znów te pieprzone literówki! w drugim wierszu powinno być: "...) w ramach...".
UsuńPamiętam ten wiersz, cytowałeś go u siebie w nieco innej formie:
Usuńhttp://klateracje.blogspot.com/2015/07/klater-stary-satyr.html
czyli tak:
Wiatr w kominie, a za nim świerszcz,
Przy skrzypcach, przy winie, ze świecą.
Co zatem wyraża ten wiersz,
Męski banał czy fantazję kobiecą?
Ja bym dodał tę melodię:
https://www.youtube.com/watch?v=h_O7PeSR7qU
i ewentualnie:
Wiatr w kominie nie zawyje
Świerszcz nie ścichnie
W świecy blasku
Kiedy banał się przebije
Przez burzę oklasków
Klimat dobry, ale jakoś muzy mnie "odeszli".
Nałogowo mi się zdarza, Andrzeju, że kilkakrotnie poprawiam swoje teksty, toteż nie jestem pewien czy jest to ostateczna wersja tej fraszki. Teraz improwizuję:
UsuńŚwierszczyki dla świerszczy domowych,
Być może to świeczki niewarte,
Nim smrody z kominów płacowych
Na zawsze przeminą z wiatrem.
Na twiterze ćwierkał
UsuńDo lusterka zerkał
Świerszczyki czytał
Co się rusza bzykał
Swoja była to dusza
Ale już się nie rusza
Na kucie losu swego
UsuńCzłowiek kowalem losu swojego,
Może się walnąć przypadkiem w palec,
Gdy rzeźbi mozolnie swoje ego,
Zatnie się nieraz, gdy dłubie niedbale.
I jedną się tylko rozterką nie chwali -
Przyjemniej budować czy walić?!
Myślał, że los swój życiem wykuje
UsuńWyszło inaczej, więc "kulsonuje"
Plotka ohydna i głupia
UsuńTo siła polskiego Zadupia!
Czym życie by było bez plotek
UsuńPatrząc na młotek pomyślał kotek
Bo młotek i kotek dobrze się kojarzy
Gdzie dwie istoty chcą się poparzyć
Wszak nie ma kotka bez płotka
UsuńI choć to piosenka niedługa,
Nieznana mi żadna plotka,
Do kogo on, ku*wa, mruga!!!
Wlazł kotek na młotek
UsuńNiedługa to była zabawa
Bo ślepy był kotek
Drzazgi miał młotek
Więc wszyscy mu bili brawa
Przydałoby się zabawie,
UsuńGdyby wlazł kotek na grabie...
Ale kotek to nie baba
UsuńWięc nie uda się zabawa
No tak Anzai i owszem znam z blogosfery, bo często bywa tam gdzie i ja, albo na odwrót. I tak sobie zawszem myślała coby do niego zagadać, ale się wstydziłam :)). Teraz byłam "tu, tam oraz tamże" i po obejrzeniu ilości zawartej na każdym z jego blogów, odezwać się wstydzę jeszcze bardziej. Ale co tam "raz kozie śmierć", pójdę, poczytam i może coś tam nabazgram.
OdpowiedzUsuńMam pytanko do Anzai (Klaterku, mogę pytać?)- czy lubisz gotować i dobrze zjeść? Pytam jako gospodyni, która czasem cuda czyni, ale tylko wtedy jak jej się chce.
Serdeczności dla obu panów ślę.
P.S
A do Andrzejów od lat to ja wielką słabość mam... :))
Miła JaGo, myślę, że już jesteśmy po "zagadaniu", bo ja jestem głównym kucharzem w domu i okolicy. Kiedyś nawet lekko posprzeczaliśmy się o jakąś smaczną zupkę, którą Ty proponowałaś jeść zaraz po ugotowaniu, a ja radziłem na jeden dzień wstawić do lodówki. ;)
UsuńOczywiście, każdy gość wpadający do mnie na główny blog:
http://anzai.blog.onet.pl/
jest mile widziany, szczególnie, gdy lubi kuczarzyć. To prawda, że mój blog nie jest zbyt atrakcyjny i ciężki w odbiorze, ale to jest efekt Czytelników, którzy tam przybywają i wolą posprzeczać się o politykę, pracę, naukę, itp.
Co do słabości to i moja jest ukierunkowana na JaGi. Specjalnie piszę w liczbie mnogiej, bo wiedziony kiedyś linkami wpadłem do Jagi i - chcąc pomóc w sprawie wypadku drogowego - poradziłem co należy robić, aby w sądzie wygrać z policją i ubezpieczycielem. I wtedy panie napadły na mnie, i zaczęła się wielotygodniowa wojna, o której można tutaj poczytać:
https://jagatoja.blogspot.com/2016/05/nie-ma-mocnych-czyli-baba-za-kierownica.html#comment-form
Dopiero po kilku miesiącach wyjaśniło się, że mnie chodziło o JaGę (czyli o Ciebie), a trafiłem do innej Jagi, też sympatycznej, chociaż bardzo wojowniczej. W ten sposób zyskałem kilka nowych czytelniczek.
Serdecznie pozdrawiam.
Tak to jest jak zamiast spać, człowiek się błąka przy komputerze.
UsuńOczywiście zamiast "kuczarzenie" powinno być: kucharzenie.
Przy okazji aktywuję linka do Jagi Bis, o której pisałem wyżej:
https://jagatoja.blogspot.com/2016/05/nie-ma-mocnych-czyli-baba-za-kierownica.html#comment-form
Posty JaGi dla mnie niczym dragi,
UsuńPrzy każdym kroku tonę w ślinotoku!
Andrzej Rawicz
UsuńNo to super Andrzeju, że lubisz kucharzyć. :)A z tymi zupami to różnie bywa tak samo jak z indywidualnym smakiem każdego. Już zdążyłam się u Ciebie na głównym blogu odnotować i bardzo mi się tam spodobało. Na pozostałe blogi Twe, na razie tylko zerknęłam :)Na nie później (chyba) przyjdzie czas. A do Jagi Bis już zajrzałam i powiem, że też jest ciekawie. Muszę bardziej wgłębić się w jej blogową tematykę i może... zostanę. Tak to z tymi Jagami jest... :)
Serdeczności.
Klaterk
UsuńDobrze Andrzeju, że są te dragi, bo bez nich nie byłoby JaGi :)
Serdeczności.
Na moim głównym blogu (http://anzai.blog.onet.pl) od wielu lat staram się zrobić porządek, chociażby przez tematyczne sortowanie postów. Na razie udało mi się sięgnąć do lat 2004-2005. Nie wiem jednak jak "przerobić" tę masę postów (od 1996 jest coś ponad 4.000), ale wśród nich jest także spora grupa, ok. 50-60 z zakresu porad kucharskich.
UsuńCo do Jagi Bis to jest to bardzo ciekawy blog i polecam wszystkim, nie należy tylko zaczynać tam od pouczania (nawet jak się ma rację), bo wtedy kończy się tak jak w moim przypadku.
No i właśnie ... myślę, że problem nieporozumień na blogu ma o wiele większą skalę niż w realu. Nie widzimy się nawzajem, nie znamy naszych reakcji, mowy ciała, i nawett ikonki nie pomagają nam w odróżnieniu tego co jest żartem, pouczaniem, pytaniem, napaścią, próbą nawiązania znajomości, grzecznościową rewizytą, itd, .itp.
A więc uczmy się prawidłowego dystansu jaki niezbędny jest w tym wirtualnym przecież świecie. Ja przynajmniej staram się tego uczyć, a że nie zawsze wychodzi ... ;
Serdecznie pozdrawiam
Andrzej Rawicz (Anzai)
Ha ha ha ...tyle o mnie - beze mnie :)) JaGa :) miło Cię poznać - to właśnie z Tobą byłam notorycznie mylona :)
UsuńAndrzej Rawicz - ja wojownicza ?? Coś TY.... tosz ja pokorna i spokojna - wszystko o mnie można powiedzieć ale nie że niby wojownicza - broniąca swojego zdania, konsekwentna wygadana z bogatym zasobem słownictwa itp...
UsuńNo jeżeli Ty jesteś pokorna i spokojna to już mnie ciarki oblatują, na myśl jak może wyglądać wersja Jagi wkurzonej. Znam to z praktyki, bo mam żonę góralkę, a to chyba Twoje rejony. ;)
UsuńAle najważniejsze, że wszystko dobre co się dobrze kończy.
Dziękuję za miłą wizytę, z jeszcze milszym happy endem i serdecznie pozdrawiam.
No jeżeli Ty jesteś pokorna i spokojna to już mnie ciarki oblatują, na myśl jak może wyglądać wersja Jagi wkurzonej. Znam to z praktyki, bo mam żonę góralkę, a to chyba Twoje rejony. ;)
UsuńAle najważniejsze, że wszystko dobre co się dobrze kończy.
Dziękuję za miłą wizytę, z jeszcze milszym happy endem i serdecznie pozdrawiam.
Bieszczady - najdziksze polskie góry - ja do nich mam przysłowiowy rzut beretem. Masz rację - nikt nie chce oglądać Jagi wkurzonej - ale na co dzień jestem potulna i cicha
UsuńNo i znowu pomyliłem kierunki, bo nie wiem czemu lokalizowałem Cię w okolicach Bielska Białej? W Bieszczadach byłem w połowie lat 70. ub.w. nad Zalewem. I tego nie da się zapomnieć. Morze soczystej zieleni i czystego nieba.
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=8p-eyra0owc
Nie wiem, czy to prawda, że teraz pozostało tylko wspomnienie po tamtych widokach?
Miło Cię czytać w wersji "Jagi na co dzień" ;)
Ach więc to tak, o mnie myślał a do Ciebie pisał :))) To już teraz Jago A widzę, że nie taki diabeł straszny, jak go malują :) Malował oczywiście Andrzej Rawicz. :)
UsuńSerdeczności.
Malowałem, malowałem ... ale chyba w ciepłych kolorach?
UsuńWitam Serdecznie.Zaczytałam się ,wspaniały wywiad Klaterku. Ciekawi ludzie przyciągają do siebie jak magnes ☺ .Na blogu możemy się poznać i nawet wirtualnie dowiedzieć się troszkę o życiu każdej osoby.Tylko ,żeby każdy to szanował..W komentarzach czytając,zauważyłam ,że owy Wacław Jasiński,ma parcie na ubliżanie..Dlaczego ?Znana mi jest ta osoba ,bo zagląda też do mnie i jestem rozczarowana.Jeżeli tak ma wyglądać dyskusja Wacławie Jasiński ,to lepiej zaszyć sobie buzię ,lub zakleić .Jak to człowiek się może pomylić .Pozdrawiam Serdecznie Panów ♥ Fotki-ech kiedyś, to byli przystojniacy::)))))I ta bródka☺
OdpowiedzUsuńMiło, że wpadłaś tutaj. To prawda, że u Klaterka zawsze jest ciekawie. I nie zawsze jest tak jak było jeszcze kilkanaście godzin temu, gry brylował tutaj Wacław Jasiński, znany też jako "Waszek" i "m-16". To postać tak obmierzła, że wreszcie Klater nie zdzierżył i spuścił go z tego bloga.
UsuńMasz rację, że blogi poszerzają zakres naszych znajomości, niestety w świecie wirtualnym każdy może pisać co zechce, problemem więc głównym jest odpowiedni dystans zanim poznamy się bliżej.
No i z tym mam problem, kilkanaście lat temu napisałem post o odradzającym się nazizmie, padły nazwiska przywódców skrajnych ugrupowań, i w efekcie otrzymałem szereg pogróżek typu: "wiemy, gdzie pracuje twoja żona i do jakiej szkoły chodzą twoje dzieci". Potem podpalono mi drzwi wejściowe do mieszkania, i tak zakończyła się moja imienna aktywność w sieci, a zaczęła anonimowa.
Dlatego miałem problem z wyborem fotki i wybrałem tę z 1982 r. ... bródka i długie włosy, taka była wtedy moda. Spodnie wąskie w talii, obcisłe w udach i poszerzane ku dołowi - czyli zupełnie inaczej niż dzisiaj. ;)
Serdecznie pozdrawiam
Mam wrażenie że spotykanie się na wybranych blogach, to tak jak spotkania przed laty u różnych znajomych na imieninach i prywatkach, czy zwykłych Kolacjach. Wiadomo było u kogo spotkamy ciekawe osobowości, kto powie DOWCIPNY dowcip a kto jest wtyką. Tą zamierzchłą przeszłość znajdujemy w sieci. Od nas zależy jak te znajomości i towarzystwo wygląda. Anzai, cieszę się, ze zawsze znajduję Cię w ciekawym miejscu. Żałuję, że sama coraz mniej mam czasu na odwiedzanie innych. Same serdeczności!!
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie! To prawda z tymi blogowymi spotkaniami. Im więcej znajomych wokół nas, to tym bardziej świat wirtualny zamienia się w realny. Ja, niestety, nie bardzo mogę w pełni poczuć ten zew przejścia z wirtu do realu, bo od przypadków, które opisałem wyżej, staram się zachować anonimowość w sieci. Byłem na Twoim blogu i jestem oczarowany wspaniałymi obrazami. Serdecznie pozdrawiam.
UsuńAndrzej Rawicz (Anzai)
PS. Celowo użyłem ikonkę z blogu "foto-anzai", bo takiej duszy artystycznej nie wypada podpisywać się Legionami, nawet w takim dniu.
Przepraszam też za niedyskretne pytanie: Joanna, Statar ... to te same klimaty? :)
Anzai, Twój blog o Legionach czytałam z wielkim zainteresowaniem, ale coraz więcej pracy ogranicza mi czas na wizyty blogowe. Niestety. Ja tylko namalowałam portret Marszałka. Blog o starych fotografiach bardzo mnie wciągnął, bo odnajdywałam znane mi klimaty. Jak miałam 9 lat weszłam do laboratorium filmowo- fotograficznego mojego taty i na wiele lat tam zostałam. Potem jakoś mi przeszło. Joanna (u Stokrotki) tak, ale Statar nie znam, zaraz poszukam kto i co...serdeczności dla Klaterka i dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńDWAJ ANDRZEJE SIĘ SPOTKALI,
OdpowiedzUsuńNO I SOBIE POGADALI.
JA Z WYWIADU WIEM ZAŚ TYLE,
ŻE DO OBU JESTEM W TYLE,
BO GDY POSTY WASZE CZYTAM,
AW/F ZA GŁOWĘ CHWYTA.
Serdecznie pozdrawiam obydwu Panów i komentatorów.
Ktoś mądry powiedział
UsuńA głupcy powtarzają
Że Analfabetyzm wtórny
Inaczej zwany funkcjonalnym
Jest złem namacalnym
Jednak mądry zaprzeczy
Bo AW/F można uleczyć
Dziękuję Iwonko za wizytę i piękne podsumowanie wierszem.
Serdecznie pozdrawiam
Andrzej Rawicz (Anzai)
Ten, kto zmyślił Cię, Iwonko,
UsuńMiał za oknem ciepłe Słonko,
Może szronu ciut na skroniach,
Lecz na pewno serce w dłoniach!
Brawa dla Iwonki :-)
UsuńOf course, applause standing :)
UsuńWywiad jak wywiad, ale komentarze to dopiero są ciekawe. Obu panom Andrzejom lekko dygam. Pocieszyło mnie Anzai, że nie jestem jedyną, która czyta twoje wpisy i rzadko komentuje. Cóż, opisywany przez ciebie przypadek umysłowej wtórności i mnie dotknął.
OdpowiedzUsuń"Oddygowywuję" dyga. ;)
UsuńCo do "wtórności", to nie jest aż tak źle. Trudno bowiem odróżnić symptomy AW/F od zwykłej eksploatacji naszego mózgu.
Gdyby porównać komputer do mózgu (n.b. dawniej nazywanego mózgiem elektronowym) to zauważa się niesamowite podobieństwo w funkcjonowaniu.
Nasz mózg w młodości jest jakby takim nowym dyskiem, jeszcze niezapełnionym danymi, który śmiga jak burza, ale wiedzy dużej nie zawiera. Inaczej jest z dyskiem pełnym danych, wtedy zarówno dysk, jak i mózg pomagają sobie dodatkowo. Dysk wzbogaca się o pamięć podręczną i oprogramowania smart, a mózg chwilową utratę danych kompensuje kojarzeniem. To dlatego nie zawsze jesteśmy w stanie przypomnieć sobie nazwiska, i daty, ale pamiętamy osoby i zdarzenia. O tych właśnie zbieżnościach traktuje m.in. psychotronika, która tak mnie zafascynowała.
@iwonakmita.pl
UsuńCiekawe komentarze,Iwono, wzięły się głównie stąd, że wywiad był jak wywiad.
Wybacz, że dygał Ci nie będę, lecz ukłonię się czapką do ziemi, po polsku!
Muszę się przyznać w tym miejscu, że kwestia wywiadu to jakby moja wina. Uznałem, i przekonałem Art Klatera, że właśnie rozwiniemy różne wątki dopiero w komentarzach. Na razie jeszcze nie wiemy, czy to się udało. Ale mamy taką nadzieję. ;)
OdpowiedzUsuńWątki, Andrzeju, rozwijają się pomyślnie niczym rozmaryn!
UsuńTYLKO WITAM ... TYLKO CZYTAM ..
OdpowiedzUsuńjestem, dawno bardzo mnie nie było, ech,
...........
za to teraz mam tu delicji ile dusza zapragnie
Nic straconego, przyjęcie jeszcze trwa. ;)
UsuńWprawdzie najlepsze delicje zostały już skonsumowane, albo wyrzucone, ale dla tak miłego i szacownego Gościa spiżarnia stoi otworem.
Domyślam się, Andrzeju, że Hania - Malina M* na jakiś czas odpuściła sobie blogi z powodu bardzo poważnych problemów rodzinnych.
UsuńBardzo się cieszę, że zajrzała tu ponownie. Swego czasu była tu również Gościem.
Także z lubością wspominam te czasy, kiedy Malinka i u mnie bywała. Ale "domyślam" się, że chyba Jej za bardzo psociliśmy i już tak bardzo nas nie lubi.
UsuńTak więc dziękujemy za przybycie i życzymy zdrowia, tak bardzo potrzebnego, w obecnej chwili.
Zagadnienie analfabetyzmu funkcjonalnego jest mi znane z zajęć na studiach. Do komputerów to ja nie mam głowy. Póki działa jest ok, a jak się nawali to się potem zastanawiam, jak zrobić, by znowu działało albo wołam kogoś, kto się na tym zna. Dobrze się czytało ten wywiad. Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za wizytę i za pozytywną ocenę wywiadu.
UsuńA z komputerem jest tak jak z człowiekiem, nigdy nie wiadomo kiedy się zepsuje i co trzeba będzie wymienić.
Ale "bądźmy pełni nadziei" ;)
Errare humanum est, ale żeby coś dokumentnie spiprzyć, to już bez komputera się niue obejdzie!
Usuń...znów te literówki! Wzrok czy tylko brak koncentracji?!
UsuńWOW. Jestem pod wrażeniem, chyba jeszcze raz prześledzę pewne fragmenty wpisu, bo są dla mnie intrygujące. :)
OdpowiedzUsuńNo z tym Kulsonem to taka kulawa historia, że wszystko od razu boli jak się słucha i patrzy na to. Teatr nie najwyższych lotów.
Pozdrawiam!
Serdecznie witam Piotrze
UsuńMam nadzieję, że podzielisz się z nami swoimi wrażeniami.
A Kulson to faktycznie taka prymitywna wpadka rządu "Dobrej zmiany".
Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo masz.. Skasował mój poprzedni koment..Ten chyba też skasuje,maczo..Koulego,chciałbym Cię uświadomić tak ogólnie,że Twoje żywota osobiste wszyscy mają głęboko we wtym..jak to sie zwie? Kojarzysz,czy młotek potrzebny?
OdpowiedzUsuńW życiu bym nie myślał,aby swoje tra-la-la puszczać w internet.
Ale to ja..Ostatnio na ząb wziąłem Ciebie,Klaterku,jako też Twego kumpla pt.Anzai..Aloha!
Nie wiedząc, czy ten komentarz Sancho także zostanie wyrzucony do szamba, gdzie jest jego miejsce, pozwoliłem sobie go skopiować, aby było wiadome do jakiego osobnika się odnosi. Otóż Sancho napisał jak niżej:
Usuń"... Sancho16 listopada 2017 14:29 ... No masz.. Skasował mój poprzedni koment..Ten chyba też skasuje,maczo..Koulego,chciałbym Cię uświadomić tak ogólnie,że Twoje żywota osobiste wszyscy mają głęboko we wtym..jak to sie zwie? Kojarzysz,czy młotek potrzebny?
W życiu bym nie myślał,aby swoje tra-la-la puszczać w internet.
Ale to ja..Ostatnio na ząb wziąłem Ciebie,Klaterku,jako też Twego kumpla pt.Anzai..Aloha! ..."
Napisał jak umiał, czyli niewiele napisał. Króciutko więc o takim przypadku psychologicznym. "Sancho" (a także Wacek Jasiński, vel Waszek, vel m-16, vel kilkadziesiąt innych okazyjnych nicków) to osobnik nie warty nawet jednego zdania zaczynającego się od słowa "kulson mać". Dlatego tylko pozwolę sobie zalinkować dwa blogi na których m-16 spędził wiele pracowitych nocy odpisując każdemu, kto się pojawił na blogu:
http://szpakowedrzewo.blogspot.com/2017/05/mamciu.html
W połowie czerwca na blogu j.w. było 67 komentarzy od Wacka m-16, takich jak te wiszące obecnie. Podejrzewam, że później część z nich została skasowana. Taką działalność można jeszcze strawić, chociaż dla autora i jego czytelników nie jest zbyt smaczna.
A oto drugi, historyczny już blog, na którym m-16 był o wiele bardziej aktywny, nie bacząc na to, że autorka nie jest już w stanie odpisywać, ani kasować, bo jest w stanie agonalnym:
http://maria-dora.blog.onet.pl/2011/10/23/p-janusz-lewandowski-teraz-sie-nie-usmiecha/#comments
Tutaj m-16 już był b. aktywny na przestrzeni, bo na przestrzeni X-XII 2011 r. napisał ok. 170 komentarzy głównie opatrzonych wulgarnymi słowami. Autorka już nie mogła kasować, bo ... właśnie umierała, a rodzina nie zawsze mogła wejść na blog. Zachowała się jednak część komentarzy, których jednak nie polecam czytać, bo kontekst jest wstrętny i obrzydliwy.
To jest jeden przykład prymitywnego trollowania na blogu, mający głównie zniechęcić czytających do siebie.
Nieco bardziej perfidne są trolle, które podszywają się pod inne osoby i skłócają czytelników i autorów. Nasz Wacek też korzystał z tego obficie do ok. 2009 r., gdy jeszcze nie było aplikacji ujawniających ID, czyli sprzęt i administratora, teraz już nie potrafi aktywować dynamicznego ID i jako analfabeta cyfrowy może sobie tylko pogmerać koło swojego wacka. Trolle, nieco bardziej kumate od Wacka, działają nadal, ale już na własną rękę.
Najgorsze są jednak trolle wykradające nasze dane ze skrzynek pocztowych i operujące tymi danymi w sieci.
Wnioski z tego płyną takie, że nie warto odpowiadać na prowokacyjne komentarze trolla i najlepiej je od razu spuszczać do kanału. Nie warto też rozpoczynać kłótni na blogu przed upewnieniem się kim jest autor.
Możesz wymyślać sobie nowe nicki do woli, będzie to zawsze "robota głupiego". Nie jestem pewien, czy też nie dotknął cię przedstawiony przez mojego Gościa analfabetyzm funkcjonalny. Jeśli jeszcze nie, to bądź łaskaw przeczytać poniższe uwagi, dokładnie i ze zrozumieniem:
OdpowiedzUsuń- nie kasuję cię wyłącznie dlatego, bo prosił mnie o to mój Gość.
- obaj z Anzai kształcimy swoje umiejętności erystyczne czyli wprawiamy się w sztuce prowadzenia sporów
- erystyka wprawdzie jest siostrą retoryki, jednakże jest z gruntu rzeczy... paskudna.
- w erystyce, której podstawy stworzył Arystoteles, a do współczesnej postaci doprowadził niemiecki filozof Arthur Schoppenhauer nie istnieją figury lecz chwyty; analogia ze sportami walki jest tu zatem jak najbardziej na miejscu.
- masz jeszcze okazję stąd czmychnąć, obawiam się jednak, że nie skorzystasz z tego aktu naszej łaski
- kiedy będziesz dalej tu się pogrążał, to też masz wybór: spuszczenie po brzytwie lub wdeptanie w glebę.
- nie są to czcze pogróżki ze strony mojej i Gościa, taki bowiem ułożyliśmy sobie PLAN.
- w zabawie w dobrego i złego glinę chwilowo jestem tym dobrym
- polecam lekturę, którą dedykowałem m. in. tobie:
http://klateracje.blogspot.com/2012/10/troll-llollo-bec.html
powodzenia
@A.- A.K...
Usuńwiesz, co robisz, więc ani mi w głowie wpływanie na to, co robisz, wyrażam tylko swoje zdanie, bo na sztukach/sportach walki co nieco się znam, zaś zdanie jest takie, że bicie kału w ramach treningu erystyki nie ma żadnych walorów ćwiczebnych, to już lepiej bić deskę lub cegłę, one jakoś tam są w stanie oddać mimo biernej strategii, zaś kałem można sobie tylko narzędzia walki upaprać...
bulba :)...
Piotrze, oczywiście masz rację, nie ma tu jednak winy Klatera, bo to ja go namówiłem do zostawiania komentarzy trolli. Oczywiście nie chodziło mi o tego gó.nianego dupka, który tyle tu nas.ał po kątach, ale o takich trolli z którymi zetknąłeś się także na swoim blogu. Wymienię, aby nie było wątpliwości, to: Kasia, Szczurzyca, Kloszard, Rosky, Mi, Nieanonim, Stacy, Ryszard, itp. Z nimi da się dyskutować i nawet jest zabawnie jak nie znajdując argumentów "trzaskają drzwiami". A to, że zamiast "zaproszonych" trolli, których chyba strach obleciał, przybłąkało się jakieś żałosne indywiduum, to już zupełnie inna sprawa. Miejmy litość nad nimi, tacy też muszą żyć, najlepiej w domach bez klamek. ;)
Usuń@Anzai...
Usuńluz... kasowanie po całości wszystkiego, co hejtuje, co trolluje, i takie tam inne, via, with moderacja prewencyjna lub bez niej, czyli z lekkim opóźnieniem, niekoniecznie musi być najlepszą strategią... czasem dobrze jest zostawić takie gówienko, by nie fałszować rzeczywistości dając zbyt duży priorytet estetyce, a może raczej "ładności"...
mnie tylko chodziło o to ćwiczenie erystyki, które w tym centralnie przypadku nie wzbudzało we mnie poczucia sensu...
...
nie wszystkie wymienione przez Ciebie nicki znam, zaś desygnat/ka nicka "Kloszard" ciekawi mnie czysto naukowo, ale tak na luzie, niezobowiązująco, bez zbytniej fascynacji... na pewno bez takiego zaangażowania, jak kiedyś badałem, eksperymentowałem na czymś opatrzonym nickiem "Stary Niedźwiedź" i jakieś tam jego poboczne klonoidy, przy okazji bawiąc się przedmiotem badań... to już jest przeszłość, wiem tylko, że dycha jeszcze w kibelku własnego bloga, ale ekspansywność już mu chyba raczej przeszła...
@PKanalia
UsuńWyraziłem tu, Piotrze, jedynie swój akt dobrej woli, który może zbyt pompatycznie nazwałem aktem łaski. Po za tym wszystko mi się zgadza!
paciula
@PKanalia
UsuńPrzypomniałeś mi dawne czasy, bo ok. 2009 r. miałem przyjemność wymienić wiele komentarzy ze "Starym Niedźwiedziem". Przyjemność polegała na tym, że należeliśmy do zupełnie przeciwnych opcji politycznych, on skrajny prawicowiec, ja wówczas skrajny lewicowiec, a więc walka była ostra. Jednak każdy komentarz zaczynaliśmy "Wielce Szanowny Panie/Kolego", okazało się, że w jakimś czasie ocieraliśmy się o siebie na jednej z uczelni, gdzie on był długoletnim wykładowcą, a ja czymś pomiędzy obserwatorem i wizytatorem. Na ostro poszło między nami o Polańskiego, ale użyte wyrazy nie wychodziły ponad standardowe: "Pan jest w błędzie".
@Anzai...
Usuńten gość jeśli chciał, to potrafił się kulturalnie odezwać, wręcz z galanterią... sprzeczki sprzeczkami, ale mnie w nim intrygowało to, że był /jest/ to osobnik żyjący w kompletnie oderwanym od realu świecie równoległym, pełnym fikcyjnych zjawisk i osób, o równie fikcyjnych właściwościach... fikcyjnych nie w sensie zmyślenia, ale w sensie takiej metamorfozy, że nie miały już nic wspólnego z pierwowzorem... w tym momencie o jakiejkolwiek komunikacji nie mogło być już mowy przy takiej różnicy systemu pojęciowego... coś było w nim mocno psychiatrycznego, klinicznego, wielkie "nie tak", a że na "dużej psychiatrii" aż tak bardzo się nie znam, konsultowałem ten przypadek ze znajomym psychiatrą i on to w końcu rozpoznał:
https://psychiatria.mp.pl/choroby/73534,zaburzenia-urojeniowe
opis pasuje jak ulał, wynika też z niego, że rozpoznanie nie jest takie proste, zaś sam pacjent nie ma kompletnie wglądu w siebie, co więcej, może tak funkcjonować, że otoczenie w realu ni cholery się nie zorientuje w sytuacji, a co dopiero mówić o necie...
teraz to już jest dla mnie historia, zamierzchła przeszłość, ale wtedy rozkminianie tego dziwoląga było dla mnie zaiste zajmujące...
Net ma taką nieudaną cechę, że o nieporozumienia b. łatwo. Z tego co piszesz to podejrzewam, że ze "Starym Niedźwiedziem" komentowałeś nieco później. Mnie w tych kontaktach z nim też coś "nie trybiło", ale składałem to na karb różnic światopoglądowych.
Usuńświatopogląd to jest jeszcze osobna sprawa... przez wiele lat doświadczeń, obserwacji zauważyłem, że ludzie o poglądach /nazwę to umownie/ narodowo - konserwatywno - burackich po prostu nie umieją się komunikować, rozmawiać... długo by tu wymieniać: wciski, chwyty erystyczne z najniższej półki, wycieczki personalne, nagminne nie trzymanie się tematu i cały szereg etc... wychodzi z nich też kompletny brak kontroli nad emocjami... żeby nie było, nie uważam to za ich szczególna cechę, tylko im przypisaną, ale korelacja jest nader wyraźna...
Usuńto jest tak, że za pewnymi poglądami stoi pewien rodzaj osobowości... zależność jest natury statystycznej, więc jest wiele przykładów nie pasujących do tego wzorca, ale z takich ptysiów, o których piszę wyłazi koszmarnie wysoki poziom lęku /czyli strachu w obliczu zagrożeń urojonych/...
czasem ten lęk objawia się patologicznie wręcz...
p.s. nie chcę za bardzo już rozwijać tematu ptysia SN, wspomnę tylko, że widziałem go w realu, na uczelni, gdzie pracuje /pracował?/... rzut oka na niego i kilka rozmów z kilkoma studentkami wystarczył mi, by pojąć jego nienawiść do kobiet, która też przejawiał w necie często - gęsto... zaś z innych źródeł wiem, jaki to jest biedny, samotny koleś...
Usuńa to wszystko po to piszę, by się zastanowić, jak to jest z tym całym Waszkiem?... może zanim się go odstrzeli nieźle byłoby go jakoś przytulić?... może gdyby taka posłanka Pawłowicz /vel Plugawy Krystyn/ pozwoliłaby mu popatrzeć, jak robi siku?... może by się chłopina wtedy ogarnął?...
Jak wspomniałem wyżej jedyny mój ostry spór z "SN" dotyczył sprawy Polańskiego, gdzie ja broniłem reżysera, a on bronił ... dziewczynki z którą Polański spółkował i jej matki ... Ze zdziwieniem więc dowiaduję się, że było odwrotnie. Do tych komentarzy można zresztą dotrzeć.
UsuńM-16 to debilny przypadek nad którym nie warto się rozwodzić, chociaż mógłbym wskazać jeszcze dwa blogi na których Waszek jest słodziutki, grzeczniutki, i sypie samymi komplementami. Ale niech to pozostanie jego problemem.
to, że ich bronił w tej konkretnie dyskusji o niczym zbytnio nie świadczy...
Usuńpoza tym kwestia kto kogo i czego broni bywa czasem mocno skomplikowana... kiedyś, nie tak zresztą dawno, tłumaczyłem komuś /nie pamiętam komu, sorry/ znaczenie słowa "pedofil" i dlaczego w casusie Polańskiego nie ma ono zastosowania... w odpowiedzi, ku swojemu wielkiemu zdziwieniu, dowiedziałem się jakobym "bronił" Polańskiego... tylko rzecz w tym, że w tej rozmowie słowem nawet nie wyraziłem swojej oceny tego, co wtedy zrobił... tak więc owa osoba wmawiała mi, ze powiedziałem coś, czego nie powiedziałem... co zresztą zakończyło ową dyskusję, bo jasne dla mnie było, że ten ktoś nie chce rozmawiać...
Stosunki międzyludzkie są bardziej skomplikowane niż zwykła logika wykładana humanistom. Bo z tego, że np. X kłóci się z Y-kiem, a Y lubi Zeta, wcale nie musi wynikać, że X lubi Zeta. Także zasada, że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem też nie zawsze się sprawdza. Jeżeli dodać do tego nieprzewidywalne reguły wg których X w określonej sytuacji kłóci się z Y-kiem, a w innej podobnej go lubi, to widać, że nie warto robić analiz zdarzenia post factum i w dodatku pod nieobecność zainteresowanych. Warto natomiast unikać metkowania naszych interlokutorów, szczególnie jeżeli to ma dotyczyć oceny ich psychiki, warto - bo można się strasznie naciąć.
Usuńta akurat sprawa była prostsza... ktoś ma negatywną opinię o kimś lub o czymś... nie potwierdzam tej opinii, nie wyrażam żadnej innej, mówię na zupełnie inny temat... ów ktoś czuje niedosyt wsparcia, przypisuje mi więc posiadanie opinii pozytywnej, przy okazji odreagowuje to przedstawiając mi to jako zarzut...
UsuńPoruszyłeś b. istotny temat komunikacji międzyludzkiej. To prawda co piszesz, ja też staram się szanować wolę interlokutora, który ma prawo do zmiany ucięcia tematu dyskusji, albo do jego zmiany. Można taką chęć zmiany sygnalizować milczeniem, albo rzeczywistym wrzuceniem innego, bardziej pobocznego tematu.
UsuńInaczej jednak wygląda sytuacja, gdy prowadzimy dyskusję na główny temat, i różnimy się w wypowiedziach. Wtedy - na blogach - m.zd. nie ma zmiłuj! Jeżeli ktoś wdał się w spór i został w tym sporze pokonany, to nie pozostaje mu nic innego jak przełknąć gorycz porażki i przyznać rację przeciwnikowi.
Niestety na blogach panują inne zasady, rację ma ten, kto głośniej wrzeszczy, a jeszcze większą rację ma ten, kto za sobą ma równie głośno wrzeszczące swoje plemię.
U "SN" tego nie zauważyłem, natomiast jego plemię (np. Anoda-Katoda, Kira, Smurff - wymieniam tylko te nicki, które są Ci znane, bo też u nich bywasz/łeś) jest już b. krzykliwe i b. strachliwe - bo wiadomo "pies, który się boi głośno szczeka".
Myślę, że na tej zasadzie nie pojawiły się tutaj moje trolle (poza tym dyżurnym głupkiem), bo teren obcy, a plemię im nie pomoże, więc po co się narażać.
PS. za dużo mi się pozmieniało z tymi zmianami, ale już nie będę zmieniał. ;)
Usuńno bedzie bedzie już koniec? przerzucania ważności Świętych Słów, a czy post będzie jeszcze przed... Andrzejkami? :) nasumi
OdpowiedzUsuńByć może, nasumi, nasz dyżurny głupek ponownie się ujawni, bo... musi!
UsuńPost natomiast, zgodnie z komunikatem, ukaże się w najbliższy po9niedziałek, 20 listopada.
pozdrawiam i niezmiennie zapraszam
Ujawnia się głupek.Hurra! Wiecie co,panowie,zwiący się szumnie inteligentami? Ja tu z wami nie mam szans dyskutować,bo to jest siła złego na jednego. Anzai-Art klater i jakiś PKanalia(nick wymowny). Przeprowadzacie tu egzorcyzmy na mój temat,niczym Torqvemada. Posługując się przy tym pseudointeligenckimi argumentami. Jeden to aktorzyna,którego tylko diabeł zna,drugi to ho,ho,znający nie wiadomo kogo,a trzeci to niewiadomo kto,ale uzyskamy potrzebne wiadomości. Coś z tych egzorcyzmów sobie zapamiętałem,mistrzowie. Otóż któryś z w/w wypomniał mi udział na blogu Ś.P blogerki Marii Dory.. Debilu,a gdzie ty byłeś,kiedy Tą wspaniałą kobietkę tak okrutnie ,bezlitośnie atakowano,obrażano zarówno z lewej,jak i z prawej strony? Gdzie???
OdpowiedzUsuńByłem JEDYNYM,który Ją wówczas bronił! Jedynym!Ja nie piszę swoim wykształceniem,ja piszę Sercem! Rozumiecie,durnie???
I tacy tu egzorcyzmy nade mną odprawiają,dlatego,że zareagowałem na to, że jakiś brodacz dzierlatki przytula. Znacie,pany,mitologię?Wiecie,co to jest takiego Satyr?
Jeszcze jedno..Nie musicie tu wychwalać się poziomem IQ,ani jakie olbrzymie uczelnie zaliczyliście. Zasada jest jedna na blogach:krótko i treściwie!
Zrozumiano? Rozejść się!