Kaczo - maczo...

    Kiedyś popełniłem parodię znanego wierszyka zacnego Jana Brzechwy i nadałem temu tytuł „Kaczka Łajdaczka”.

    Aby nie być posądzony o wredny seksizm czy też inny wojujący antyfeminizm postarałem się o alternatywną wersję męską. 

    Tekst jest chyba w miarę wymowny, toteż dziś nie opatrzę tego linkami, obrazkami i klipami:

Kaczo - maczo

W chałupie, co zowie się daczą,

Mieszkał raz Kaczor – Big Maczo

Idee wyznawał  on kacze,

Mocniejsze niż dopalacze!

Raz poszedł do fryzjera,

By zgolić frajera do zera,

A potem w aptece dla zgrywy

Dziurawił prezerwatywy.

Łykendy chciał spędzać na jachcie,

Lecz nie miał dziadka w Wehrmachcie,

Na obiad codziennie jadł kluski,

I raczył się winem tuskim.

Wkurzały się kaczki z diaspory,

Cóż począć z takim Kaczorem?!!!

Posadzić go w ciemnej celi

Czy posłać go do Brukseli?!!!

Tam, w Europarlamencie

Kaczki by puszczał zawzięcie,

Tak wierny swej kaczej cnocie,

By wszystkich utaplać w błocie!

Wtem kaczka dopadła go dziarska,

Drobiarska nie dziennikarska,

A była kaczuszka tak super,

Że wszystko poszło mu w kuper!

A teraz się zaczną donosy i hejty,

Autora nie zbawią ni wiece, ni glejty,

Lecz autor nie przejął się rolą

I wyszedł naprzeciw bejsbolom:

Kto rozum pod kuprem ma, tępy też dziób,

Na bank nie podpada pod drób!

KACZO, BYCZO I TETRYCZO...  

     W ostatnim poście pojawili się komentatorzy o lipnych linkach lub niedostępnych profilach. Zdarza się również, że wypowiedzi tychże mają charakter irytującego bełkotu.
Takie wpisy bedę bezwzględnie i konsekwentnie kasował!