Obraz naszego kraju, za przyczyną naszych rodaków, staje się coraz mniej sielankowy. Może to i zasługa mediów, albowiem głupota, zbydlęcenie czy inne tego typu szkaradzieństwa znacznie podnoszą oglądalność!
Dochodzi do głosu chamstwo, prostactwo, radość z cudzego nieszczęścia lub beziteresowna zawiść, czy wreszcie destrukcyjna nienawiść wobec wszystkiego i wszystkich!
W sieci, na blogach i innych portalach społecznościowych nastąpił wysyp kretynów od żałosnych, mało szkodliwych (ale wkurzających) trolli do obrzydliwych hejterów (z ang. a hate: nienawiść).
A przecież miłość bliźniego, to coś cudownego, szczególnie w postaci biezkarystnoj drużby mużskoj czyli męskiej przyjaźni non profit:
Wszystkie przedstawione powyżej osobniki płci obojga, niestety, potrzebują jednego, żeby egzystować :
W R O G A !!! Ten temat porusza tu właśnie Piotr w swym gościnnym poście:
równać
w dół czyli mój wróg
"Mam
wrogów. Moi wrogowie to ci, którzy pomniejszają moje szczęście i
zadowolenie w jakikolwiek sposób, jakimikolwiek metodami, dla
jakichkolwiek przyczyn"...
Tak
się rozpoczyna znakomity esej Antona Szandora LaVey’a "Mój
wróg". W dalszym tekście autor określa tego wroga, którym
jest demon chciwości ludzkiej i analizuje jego naturę. A kto jest
moim wrogiem? Chciwość? Owszem, ale ponieważ nie przywiązuję
zbytniego znaczenia do dóbr materialnych, jest to wróg pomniejszy.
Mam gorszego.
Kto
pamięta film "Easy Rider"? Starsze pokolenie powinno,
młodszemu doradzałbym nadrobić ten ewentualny brak, bo warto.
Przypomnę pewien epizod. Bohaterowie, dwóch motocyklistów i ich
pasażer, przypadkowo zabrany po drodze autostopowicz /znakomita rola
Jacka Nicholsona/ przemierzając Stany zatrzymują się na popas w
małym miasteczku. Ot, takie Burakowo, "Ameryka powiatowa".
Zajeżdżają pod bar, budząc żywe zainteresowanie miejscowych.
Otacza ich grupka dziewczyn, spragnionychchociaż widoku nowych
chłopaków, ktośzdaleka przygląda się motocyklom, taksując je
fachowym okiem. Jeźdźcy wchodzą do baru, siadają przy stoliku,
planują zjeść coś gorącego, wypić kawę. Nie dane jest im
jednak zaznać posiłku. Sąsiednie stoliki aż kipią od
niewybrednych żartów i kpin na temat "dziwnych"
przybyszów, ich strojów, fryzur. Nasi bohaterowie nie wytrzymują
ciśnienia sytuacji, wychodzą. Wyjeżdżają za miasto i urządzają
sobie nocleg w zagajniku niedaleko drogi. Nie wyśpią się jednak
porządnie. W nocy przychodzi ekipa autochtonów z kijami i
spuszczają im ostry łomot. Dla jednego z nich kończy się to
zgonem, ale to już detal, do potrzeb tego tekstu nieistotny. Pytanie
brzmi, co powodowało bandą wieśniaków, co skłoniło ich do tego
aktu przemocy? Być może ksenofobia, ale to już chyba odreagowali w
barze. A więc, co jeszcze?
Za
trudne? Spróbujmy łatwiejszego przykładu. Pewien mój sąsiad
kupił sobie nowy sportowy wóz. Nie jestem fanem i specem od
motoryzacji, ale nawet na mnie, laiku fura zrobiła wrażenie. Sąsiad
parkował auto zwykle pod domem, aż którego dnia wychodzę na
miasto i widzę, jak stoi przy nim i widać wyraźnie, że ma kłopot.
Podchodzę bliżej, patrzę i widzę na karoserii wyryty po chamsku,
być może gwoździem, napis "złodziej". Prawdziwa to
informacja, czy może też sąsiad się komuś naraził? Być może,
nie wnikałem już w to, ale tak po mojemu, to maczał w tym palce
mój wróg.
W
pewnym liceum do klasy dołączyła nowa uczennica. Bardzo ładna
dziewczyna od razu wzbudziła zainteresowanie koleżanek i kolegów.
Okres wstępny bycia "nową" przeszła dość bezboleśnie,
bez zbytnich sensacji, szybko zasymilowała się z resztą klasy,
która przyjęła ją do swego grona nader życzliwie, jak na szkolne
standardy. Jak wspomniałem, dziewczyna brzydka nie była, zaś jej
charakterystyczną cechą były długie włosy uplecione w gruby
warkocz. Któregoś dnia na dużej przerwie coś się zakotłowało w
żeńskiej toalecie. Po chwili wyszło z niej kilka dziewczyn. Gdy
zabrzmiał dzwonek obwieszczający koniec przerwy z toalety wychynęła
nasza bohaterka. Jedną dłonią ocierała łzy, w drugiej trzymała
obcięty warkocz. Znowu pojawia się pytanie, czy dziewczyna komuś
podpadła osobiście, czy może mój wróg spowodował ten incydent?
Mój
wróg nie zawsze działa tak hardkorowo, tak otwarcie, wprost. Zwykle
objawia się bardzo subtelnie. Wystarczy, że masz dobry humor,
dystans do świata, nie przejmujesz się bzdetami, nie tworzysz sobie
zbędnych problemów i nie ukrywasz tego stanu umysłu, mój wróg
spowoduje, że zawsze znajdzie się ktoś, kto spojrzy na ciebie
spode łba, przypieprzy się do czegoś, obgada na boku, narobi
drobnego gnoju, by ci uprzykrzyć życie. Coś o tym wiem.
Istnienie
wroga LaVey’a można pojąć. Jest to dziecko Instynktu
Samozachowawczego przerżniętego mocno i zapłodnionego przez Lęk
/też niezła swołocz, tak swoją drogą/. Ale skąd się wziął
ten mój wróg? Choć nie jestem dyletantem, jeśli chodzi o
psychologię, to na to pytanie nie znam odpowiedzi, być może zna ją
lepszy fachowiec ode mnie.
Na
koniec mały test. Sąsiad ma kurę, która znosi złote jajka. Co
robisz?
a/
nie obchodzi cię to, co najwyżej życzysz mu powodzenia
b/
kombinujesz, jak zdobyć taką samą
c/
życzysz sąsiadowi, by mu ta kura zdechła
Jeśli
wybrałeś c/ to znaczy, że mój wróg już cię dopadł.
Z
tego wszystkiego zapomniałem napisać jak mój wróg ma na imię.
Ale czy muszę, czy jest to naprawdę konieczne?
Tyle Piotr. Tekst ten jest dla mnie osobiście bardzo ważki, trafiony i potrzebny. Mało tego, nosi w sobie duże pokłady empatii, a to najszlachetniejsze ze wszystkich ludzkich uczuć. Przepraszam równocześnie za błądy edytorskie (za bardzo rozstrzelony druk), ale system nie pozwoli tego nijak skorygować!
Oj, to chyba nie tylko wróg Piotra, prawda? Ośmieliłbym się nawet stwierdzić, że każdy z nas ma takiego wroga, tylko u jednych żyje on pełnią życia, a u drugich jest ospały i niemrawy, że nawet trudno go zauważyć. Ale w każdej chwili może się obudzić...
OdpowiedzUsuńMoże nie reagujemy od razu drapaniem karoserii samochodu sąsiada, ale czy czasem nie odczuwamy takiego niemiłego ukłucia pod piątym żebrem? Czy na pewno nikomu z nas nigdy nie przeszła przez głowę myśl, w stylu: "To niesprawiedliwe, ja zaiwaniam 12 godzin na dobę i stać mnie co najwyżej na 10-letniego rzęcha, a ten tutaj jakoś niespoecjalnie się przeprawcowuje!". Mnie się kilka razy zdarzyło tak pomyśleć - szczególnie wtedy, gdy mój rzęch odmawiał posłuszeństwa... Dopóki nad tym wrogiem panuję, nie mam głupich pomysłów, ale nie odważę się stwierdzić, że go w sobie nie noszę.
Owszem, Nitagerze, niektórych wrogów można oswoić, ale kiedy znajdzie się jakiś upierdliwy wariat, to niekoniecznie musi on być wg Gałczyńskiego, lepszym gościem! Chyba wręcz przeciwnie. W imieniu Gościa jak i swoim dziękuję za komentarz i bezterminowo zapraszam.
Usuńukłony
@Anzai...
Usuńu mnie to tak nie działa... owszem, czasem życzę komuś, by go pokręciło, czasem nawet jestem gotów przyłożyć do tego ręki, ale nigdy z powodu, że ktoś ma lepiej /w jakimkolwiek tego 'lepiej" znaczeniu/...
Wziąłem pod uwagę, że nie każdy tak ma, dlatego posłużyłem się swoim przykładem. Miałem może jedynie nadzieję, że nie jestem sam, co może samooceny by mi nie podreperowało, ale przynajmniej nie rzuciłoby mnie w otchłań pesymizmu ;)
UsuńZidentyfikować wroga to trudna sprawa, ale czasami udaje się jeżeli czyny i warunki są porównywalne. Przykład z samochodem nadaje się do tego dość dobrze, bo wystarczy wyobrazić sobie, że samochód porysował:
OdpowiedzUsuńa/ pijak, który następnego dnia nawet nie pamięta, że to zrobił, i po co,
b/ zawistny i zazdrosny sąsiad,
c/ ktoś, kto ma do nas uzasadnione pretensje, albo
d/ przypadkowy idiota chcący się popisać tym czynem.
Ustalenie "Kto jest moim wrogiem" nie będzie już wtedy takie łatwe.
Porównywalne mogą tu być, Andrzeju pewne obrzydliwe napisy na murach itp. Tu wredność autora również pozostaje bezwstydnie anonimowa!
Usuńserdeczności
Słuszna uwaga, ale konia z rzędem temu kto odgadnie motywy gnojka, który na elewacji budynku nabazgrał np. gwiazdę na szubienicy. Bo nie wiemy, czy: a/ chciał narazić właściciela budynku na koszty, b/ wyrażał swoje uczucie do innej nacji, c/ "unarodowił" mieszkańców budynku, d/ chciał komuś zaszpanować, e/ zrobił to z nudów, itd., ... Najgorsze, że często taki gnojek sam nie wie po co to zrobił. I jak tu wrogów szukać? Może rację ma alElla, że wrogów nie ma?
UsuńSądzę,z e po prostu jeden gnojek naśladuje innych gnojków!
UsuńTekst świetny. Ustosunkowałam się jego treści u Piotra. czyż nie byłoby pięknie, zęby zamiast wyimaginowanym wrogiem jakim zrobiono teraz Gender, zajęto się właśnie takimi wrogami ludzkiej psychiki oraz wyuczeniem umiejętności tłumienia go w sobie?
OdpowiedzUsuńBuziole
To oczywista oczywistość, Jaskółko! Przypuszczxa, że Piotr wyraża podobny pogląd.
Usuńcałuski
@Jaskółka...
Usuńta nagonka na "gender" mnie i śmieszy, i smuci... zwłaszcza że stoi za tym brak elementarnej wiedzy i rozumienia tego pojęcia /co zresztą nieraz towarzyszy różnym nagonkom/... tak swoją drogą, zawiść też macza palce podkręcając tą nagonkę...
całować /na kilku blogach sam padłem ofiarą nagonki z powodu tego "całować", na szczęście u Andy'ego mi to nie grozi/...
Brak elementarnej wiedzy o rodzajach całusków:):):)A fe.... wstydziliby się... wszędzie węszyć podteksty:):)
UsuńCmok w ucha bok- obu panom, oczywiście:):):)
buziunie najsłodsze!
UsuńZ kurą byłby kłopot na siódmym piętrze,
OdpowiedzUsuńale dołączę mój aforyzm:
Pogodni ludzie żyją dwa razy dłużej.
Odwzajemniam się, JanToni, również aforyzmem ad hoc:
UsuńŚmieję się przez łzy, chociaż żrą mnie lwy!
serdeczności
Chińczycy twierdzą, że gdy raz na jakiś czas kobieta chwyci chłopa tak porządnie/!!!/ za "juwenalia" to bardziej mu wiek to przedłuża, niż subtelne pieszczoty... czyli przenosząc to na poziom emocji, bądźmy pogodni na co dzień, ale czasem się porządnie wkurwmy, tak "dla zdrowotności"...
UsuńZ przykroscia musze stwierdzic, ze Polska jest bardziej zaludniona moimi (Twoimi) wrogami, to chyba jakis narodowy rys charakteru. Tu, gdzie zyje, tez sie zdarza, ale bardzo sporadycznie, czesciej czlowiek spotyka sie z checia bezinteresownej pomocy i przyjaznymi gestami. Szkoda, wielka szkoda...
OdpowiedzUsuńJakieś tego, Anno Mario, muszą być źródła. Kazimierz Kutz nazwał to erudycyjnie "Ponurym cieniem Bizancjum. Klater określa to prościej - morowe powietrze z Najbliższego Wschodu, gdzie car Putin mozolnie stawia sobie zachodnią postkomunistyczną ścianę.
Usuńściskam
Z tego co wiem, tacy wrogowie są nie tylko w Polsce. Gdy się zorientuję, że taki czai się koło mnie, omijam go szerokim (bardzo szerokim) łukiem, żeby tylko go nie drażnić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy B&S
Wroga, Sylenie, trzeba zdecydowanie traktować wrogo!
Usuńserdeczności
@Sylen...
Usuńnie ukryjesz /np./ nowego Porsche, fajnej dupencji u boku, lub po prostu chociaż dobrego stanu zdrowia, zawsze ktoś to wypatrzy, a tak poza tym, to dlaczego miałbym się bunkrować z dobrym humorem?... a niech zawistnik się skręca ze złości... lepsze ryzyko, że /trzymając się już tych przykładów/ może opony przebić, dziewuchę kwasem oblać lub nogę złamać, niż nieustanne napięcię wynikłe z wypatrywana go i nieustannego omijania lub ukrywania przed nim...
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńŻadnych wrogów nie ma! i o! I już! ;)
Pozdrawiam serdecznie.
Też nieraz, Ello, to mi się śniło... Rzeczywistość jednak po swojemu skrzeczy!
Usuńbuźki
zen?...
UsuńSkrzeczy, bo sami wrogości szukamy i ją w ludziach wyzwalamy, zamiast wyzwalać niezmierzone pokłady dobroci i miłości tkwiące w człowieku.
UsuńBezterminowo ego te absolvo, Ello!
UsuńJak widzę u sąsiada nową furę, to się ciesze razem z nim, bo im więcej bogatych ludzi wokół mnie, tym lepiej mnie się żyje. Bogaty kupi moje produkty, moje usługi, będę miała u kogo zarobić. To takie proste, a takie trudne do zrozumienia.
OdpowiedzUsuńMamy, Różo, jeszcze, jak widać smarkatą demokrację. I wbrew piosence sp. Grześkowiaka - chłop czasami powinien przepuścić, a juści!
Usuńściskam
exactly... tak samo, gdy widzę w autobusie miziająca się parę, to mam do nich życzliwy stosunek i nie patrzę ze zgorszeniem, bo im więcej orgazmów na świecie, tym sympatyczniej jest dookoła, a sam na tym też nie stracę... po prostu czysty, zdrowy egoizm mną kieruje...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo wlasnie, oby wszyscy ludzie tak potrafili:) Bo zazdrosc, zawisc, podlosc...to jak zaraza ( energetyczna zaraza) przenoszona poprzez powietrze (?). ktorym oddychamy :) Jakby tak czlowiekowi panienke ( panienka) kwasem oblali to nie watpie, ze dobry humor poszedlby sie pasc na dlugo:)
UsuńIstnieje też, Aniu, zgrzebne i swojskie poczucie humoru:
UsuńOdlotowo jest przez przypadek kopnąć w zadek
Kogoś i na bis jeszcze mu przywalić w pysk!
Potem, ale super, napluć komuś w zupę
I chałupę też podpalić jemu, Ale cyrk!
Dokladnie :) I tak u ludzi bywa:)
UsuńA jakby się do sąsiada ładnie uśmiechnąć, kurkę podkarmić, to może by dał jedno takie złote jajeczko... Tej możliwości test nie przewidział. Czasem udaje się wroga oswoić.
OdpowiedzUsuńTym bardzie, Bet, że takie złote jajeczko może być mądrzejsze od tej kury!
Usuńbuziule
rzeczywiście, tego punktu nie było /może z mojego gapiostwa?/, a przecież to bardzo racjonalna strategia...
UsuńRozumiem, że ten "wróg" to taki bardziej symboliczny w tym wypadku, a może lepiej powiedzieć "charakterologiczny". Ponieważ jednak lubię czasem być przekorny, więc nieśmiało zapytam - w sprawie historyjki nr:
OdpowiedzUsuń1. może wcześniej grupa przyjezdnych na motocyklach spuściła podobny łomot tym wieśniakom?
2.może faktycznie był złodziejem i kupił ten wóz za kradzione pieniądze?
3.może ta dziewczyna to było takie "gumowe ucho" i to była zemsta z ich strony?
I tak już poza numeracją - jesteś pewien, że to Ty masz rację, a ja się pytam tylko dlatego, że lubię czasem być przekorny? ;)
A kura niech sobie żyje - abstrahując od tego, że nie wierzę w takie kury ;)
Przekora, Smurffie, to pożyteczna cecha, bo bardzo często coś buduje. Dla mnie, zawodowego satyryka, jest szczególnie ważna.
Usuńukłony
ojej, przecież zawsze tak było. Kain zabił Abla , a za co ?? Ano właśnie!!!
OdpowiedzUsuńBywało, bywało - ot np. rubaszny król Hal (Henryk VIII)! Ale, Uleczko, dzięki ludziom dobrej woli nie zawsze tak było i niech się dzieje jak najrzadziej i tu nie należy wierzyć mediom.
Usuńkusiolki
a może Abel był "wegerastą"?... tak nazywam wegetarian "nawracających", strasznie upierdliwe typy i rzeczywiście czasem proszą się o uciszenie ich np. bejsbolem...
Usuńtak się porobiło, że tym razem mało się udzielam w dyskusji, odpowiem na razie wybiórczo:
OdpowiedzUsuń@Anna Maria P.
uważam, że zawiść występuje w każdym kraju, autor scenariusza filmu z sufitu tego epizodu nie wziął, ale czy w Polsce jest szczególnie spotykana, tego już niestety nie wiem...
@Anzai...
myślę, że pijakiem, który w stanie naćpania porysował auto, również mogła kierować zawiść, choć przyznam że nie tylko, bo mogła to być np. chęć popisania się przed kumplami, by podbić sobie niskie poczucie własnej wartości...
@Smurff...
jeśli uważnie czytałeś, to chyba zauważyłeś, że wspomniałem o możliwości innych powodów opisanych zachowań...
Oj popraw się, Szanowny Gościu, popraw. Wybiórczość sprawdza się najbardziej w doborze towarzystwa, a tu przecież towarzystwo zacne i mentalnie arystokratyczne!
Usuń@Andy...
Usuńlepiej niech się net poprawi, bo mi się wciąż rwie, oraz moje chwilowe uwarunkowania w realu, które pozwalają na udział w dyskusji jedynie z doskoku... na pewno mój skromniejszy tym razem udział w niej nie wynika z braku szacunku dla Gości, co to, to nie...
Ani by mi to, Piotrze, przez myśl nie przeszło!
UsuńZazdrość dla mnie jest uczuciem obcym, pozdrawiam Andrzeja bardzo cieplutko zostawiając serdeczności
OdpowiedzUsuńDla mnie, Alinko, zazdrość jest uczuciem zdecydowanie wrednym. Podobnie też nie byłem i nie jestem kibicem. Usilnie jednak pracuję nad tym, a by to mnie kibicowano!
Usuńczułości w wymiarze bezmiar
zazdrość jeszcze może obleci, bo może wywołać konstruktywną reakcję /vide punkt b. testu/, ale faktem jest, że łatwo się może w zawiść przepoczwarzyć...
UsuńTekst rewelacyjny! Oto człowiek...
OdpowiedzUsuńTen cytat sobie wkleiłam do księgi cytatów ""Mam wrogów. Moi wrogowie to ci, którzy pomniejszają moje szczęście i zadowolenie w jakikolwiek sposób, jakimikolwiek metodami, dla jakichkolwiek przyczyn"...
Serdeczności.
Cytat, DD, rzeczywiście mocny i trafiony!
Usuńcałuski
cały esej jest tu:
Usuńhttp://www.satan.pl/publikacje.php?id=1133
a tego autora lubię cytować, bo skoro ktoś coś trafnie ujął, to po co mam być na siłę oryginalny i to poprawiać?..
@Andy...
OdpowiedzUsuńWodzu, zadanie wykonane, kto był pominięty, został ogarnięty... ale nie moja to zasługa w pełni, lecz sumarycznej uprzejmości providera neta, mojej firmy, oraz pewnej Pani /detali już nie będę rozwijał, bo zapeszę i któraś z tych uprzejmości zaraz się skończy/...
Dzięki najserdeczniejsze i szacuneczek, Piotrze. Ponieważ z przyczyn ode mnie niezależnych, odłączono mi net,to będę się tu i ówdzie szlajał, aby przynajmniej obsłużyć swoje blogowisko. Sądzę, że przynajmniej jeszcze do końca tego tygodnia (niedziela) będziesz tu mógł gospodarzyć! za miesiąc szykuje się kolejny post gościnny, zatem mój pomysł juzaś chyciół!
UsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post, dziękuję :)
Pozdrawiam cieplutko ;)
przyda się to "cieplutko", bo mrozek na dworze, a gaz drogi...
Usuńdziękować i pozdrawiać równie cieplutko /zdążyłem się ogrzać, mam z czego udzielać/ :)...
W gaz można sobie dać, Piotrze, nie włączając palnika! Wystarczy osobisty, byle mocny "czajnik".
UsuńPorsche nie zazdroszczę, bo mnie nie stać na jego utrzymanie; do kur i innej podwórkowej gadziny nigdy nie miałam zamiłowania, choćby i platynowe jaja znosiła, choć może skusiłaby mnie kasa za ich sprzedaż na utrzymanie porszaka, hmm... Ale i tu problem: prawa jazdy nie mam, potrzebny byłby kierowca i tak dalej :)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie rozumiem bezmyślnej mściwości, które przeradza się w fizyczne akty. Tym bardziej, że mściwość ta w gros przypadków nie ma żadnego uzasadnienia (uzasadnienie też mnie jednak nie przekonuje w sumie), a jest wynikiem jedynie tego, że nam się wydaje, iż u sąsiada trawa zieleńsza. Tak mamy chyba, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Trochę już widziałam i chyba jednak mi lepiej tu, gdzie jestem. Mimo wszystko.
kierowca ze mnie słaby, a Porsche mi zbędne, bo mam lepszy patent na kobiety i co więcej, wartościowsze sztuki nim "łowię", niż właściciele Porsche'ów......
Usuńa do ludzi baaardzo bogatych zawiści nie czuję, co najwyżej pewną nieśmiałą dozę współczucia... bo sami tego nie upilnują, komuś muszą zaufać, by to robił za nich i tylko ból głowy z tego mają...
Patent na kobiety... Rzecz to bezcenna, choć też stresogenna! O tak zwanym bogactwie wewnętrznym też nie wspomnę, bo od tego również boli głowa... Innych.
UsuńNie potrafię zrozumieć ludzi, którymi kieruje tzw. bezinteresowna zawiść. Dla mnie "inność" w zachowaniu czy wyglądzie jest ciekawa i inspirująca. Jeśli ktoś odniósł sukces, to warto przyjrzeć się, jaką drogę przeszła ta osoba i co spowodowało ten sukces. Może zamiast "opluwać", lepiej jest czerpać pozytywne wzorce. Niestety, często jest tak, że ludzie mający z jakichś tam względów lepiej od nas(albo tak nam się wydaje) są dla innych szalenie wkurzający i trzeba im po prostu "dokopać". Póki ta mentalność się nie zmieni, będzie tak, jak jest. Pozdrawiam gorąco:-)
OdpowiedzUsuńTo jeszcze długo się uchowa w naszym kraju i przy tak źle wykształconym społeczeństwie.
Usuń"Ciemność widzę, ciemność" ;)
Pozdrawiam:)
Genevieve jak zawsze strzał w dziesiątkę i pod Twoim komentarzem jeszcze raz tu się wpisuję. Buziaczki serdeczne dla Ciebie Irenko-;))
OdpowiedzUsuńMądry tekst, ale nie nadaje się dla chrześcijan, bo chrześcijanie kochają nawet swoich wrogów.
OdpowiedzUsuńTaaaak kochają używając wszelkich wulgaryzmów rodem z rynsztoka ...Znam już tą Waszą chrześcijańską miłość ....
Usuń...to nie chrzescijanie, to chrzescijanie powierzchowni...
UsuńCzasami konieczne jest użycie ostrzejszych słów, aby osiągnąć z kimś psychologiczny kontakt, aby próbować ratować czyjąś duszę.
Usuń@Dibi
UsuńJeśli tak ratujecie ludzkie duszę to ja chyba do piekła sobie miejscówkę wykupie ;-) Nie chciałabym być w niebie z takimi chrześcijanami . Podobno człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga .Jeżeli ten Bóg jest takim samym skurczybykiem lub gorszym niż te jego owieczki to czym prędzej z Luckiem cyrograf podpisze .;-)
@Julianne,
UsuńMy nie mamy wyboru, realizujemy wolę Bożą.
Dibi chyba wolę szatańską bo Jesus Wasz nie używał wulgaryzmów ,nie obrażał wrogów i miłował bliźnich nawet nieprzyjaciół . Pomyliłeś wiarę .
Usuń"Czasami konieczne jest użycie ostrzejszych słów, aby osiągnąć z kimś psychologiczny kontakt, aby próbować ratować czyjąś duszę."
UsuńDibi padlam......hahahahahahhahahahahah. Ale nie powiem, to tez jest jakas tam metoda:))))))))
@Aniu,
OdpowiedzUsuńchrześcijanie powierzchowni kochają nawet wrogów, czy chrześcijanie powierzchowni używają wulgaryzmów. Tak hasasz, że nie nadążam.
@Dibi
UsuńTo może ja odpowiem na twoje pytanie . Ania miała na myśli ,że Chrześcijanie powierzchowni to są twoi przyjaciele z bloga, którzy nienawidzą każdej osoby, która nie zgadza się z ich tokiem myślenia .używają wulgaryzmów i starają się obrażać wszystkich wokół są nawet zdolni do pobicia kogoś -Takie agresywne rottweilery...;-) .
Natomiast chrześcijanie lub też po prostu dobrzy ludzie nie zachowują się tak jak twoi przyjaciele .
Jest zalecenie kochania nawet wrogow, ale jak to w praktyce wychodzi? Roznie bywa:)) Co Wy z tym hasaniem? Ty mi tuaj cos insynuujesz (p)...Julianne u siebie ...:))))))) Slowko odwrocilo sie przeciwko mnie?
UsuńAniu Kto mieczem wojuję od miecza ginie ;-)
Usuńoficjalnie ogłaszam, że "hasać" się przyjęło i zostaje włączone do blogowej gwary...
Usuń@ Dibelius
UsuńTwoje kategoryczne sądy, Dibeliusie, na pewno stanowią dla Ciebie dobra osobiste, jednak daleko im do prawd objawionych! Bo np. teksty Piotra tak samo mogą uwłaczać wegetarianom, bo niekiedy w nich rzuca mięsem, mogą też godzić w entomologów, bo obraża wszelkie muchy w niektórych nosach itp.
Teraz poważnie: wszystkie teksty n a d a j ą się do czytania, chociaż do akceptacji ich lub negacji każdy ma niezbywalne prawo.
W kontekście Twego komentarza czai mi się straszak "obrazy uczuć religijnych". Otóż prawdziwe uczucia są odporne na obrażanie, bo ta czynność ich nie dotyczy! Można je tylko odwzajemniać albo odrzucać!
make love not war
@ Julianne:)
UsuńJa nie wojuje? Ja strachliwa jestem...miecza bym do reki nie wziela (p):)) Pax, pax ....i takie tam inne faux pas :))
Słowo, Aniu, bywa często bardziej ostre i skuteczne od miecza, a nawet od pancerfausta!
UsuńObawiam się, że Polacy jeszcze przez wiele lat będą podzieleni i każdy w każdym będzie szukał wroga. A pamiętam jeszcze czasy przedinternetowe i przedsmoleńskie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Podział Polaków, Anno, jest dziełem opcji politycznych i wszelkiego rodzaju ksenofobii - nacjonalizmu, szowinizmu i podobnych mniemanologii, które z reguły uprawiają wiadome partie czy ugrupowania polityczne, które zawłaszczyły sobie Boga i Ojczyznę, zapominając o Honorze, który formalnie również znajduje się w dobrodziejstwie ich inwentarza.
UsuńJest taka modlitwa: "Boże chroń mnie od moich przyjaciół. Z wrogami poradzę sobie sam".
OdpowiedzUsuńI to dopiero jest beznadzieja albo rozpacz w kratkę. Bo wychodziłoby na to że przyjaciele to też wrogowie.
Pozdrawiam obydwóch Panów :-)
To nie tyle modlitwa, Stokrotko, co słynne powiedzenie równie słynnego francuskiego kardynała, którego uwiecznił w swych powieściach A. Dumas - Armand Jean Richelieu. A jego wredny charakter i kontrowersyjna działalność na łonie Francji i Kościoła zacierały granice między przyjaźnią i wrogością. Dlatego Twoja teza, na szczęście, chyba się nie sprawdzi!
UsuńNo proszę, nie wiedziałam że to on powiedział.
UsuńJak to jednak dobrze zaglądać na blogi mądrych ludzi :-) - zawsze się człowiek czegoś dowie. A jak mu się uda to może i nawet zapamięta.:-)
Powodzenia!
UsuńPamiętam, że dawniej bywałam tu często i zgłębiałam wszystkie Twoje posty. Ale nie pamiętam, czy był wówczas Piotr. Był, czy nie był, to nieistotne. I oto dzisiaj z ogromną ciekawością poczytałam u Ciebie. A co do mojego wroga, to do jakiegoś czasu żyłam w przekonaniu, że go nie mam. Bo myślałam sobie, że jakiegoż mogę mieć wroga, skoro nikomu krzywdy nie czynię? Od kilku lat już wiem, że go mam i od czasu do czasu pojawia się, ale co wyprawia, to już nie będę tu pisać. Dziś wiem, że przyjaciele moich wrogów i wrogowie moich przyjaciół nie są moimi przyjaciółmi. Na moje szczęście tych i tych mam niewielu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Owszem, swego czasu, Insiero, gdy harcowałem jeszcze na onecie, dość często się odwiedzaliśmy i sądzę, że trzeba to wznowić. Piotra odwiedzam i rewizytuję od pewnego czasu (w wywiadzie z poprzedniego postu podałem adres jego bloga) i obu nam to chyba wychodzi na dobre.
UsuńCzytałam wywiad z Piotrem i już nie pamiętam, czy wczoraj byłam na Jego blogu... Pewnie tak, bo otwierałam wszystkie "kilki". Za kilka minut pospaceruję u Piotra. Co do naszego odwiedzania się, to jest mi bardzo miło, że wznowimy. Na starym blogu byłam bardziej aktywna. Miałam poważne problemy życiowe i go usunęłam. Teraz, to już nie to samo co kiedyś. Mnóstwo ludzi odeszło z Onetu.
UsuńWredne typy omijam wielkim łukiem, czyli unikam ludzi, którzy mogą stwarzać mi problemy. Staram się otaczać ludźmi życzliwymi, nie lubię problemów, zazdrości, nienawiści. Te uczucia są mi obce, dlatego post Twój przypomina mi o tym, że na świecie bywa różnie. Nie pracuję już zawodowo, dlatego mój świat jest piękniejszy i spokojny. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTeż się staram, aby mój świat, Lotko, był taki sam! Zmory i upiory jednak dają znać o sobie, gdy ogarnia mnie smuga cienia...
Usuń@Insiera
OdpowiedzUsuńMnóstwo ludzi odeszło z onetu, bo przestał być blogerom przyjazny! Tu jest prościej i przyjemniej...
Zazdrość, zawiść.... zzzzzzzzz... - nie cierpię, łukiem omijam tych wrogów Twoich / moich / naszych. A skądże się biorą? A z kompleksów chyba, niedowartościowań, albo braku wartości.
OdpowiedzUsuńPrzednia publikacja.
Pozdrawiam Autora i Gospodarza. :)
Prawdopodobnie, Eluś, oni rozmnażają się przez pączkowanie!
OdpowiedzUsuńkusiolki