sobota, 22 grudnia 2018

No to wymyśliłeś... [*]

Kochani,

Muszę przyznać, że nigdy nie śledziłem bloga mojego Taty.
Cieszę się, że miał tylu czytelników.

Wasz Klaterek - bo tak go chyba nazywacie - odszedł 19 grudnia rano. Nie cierpiał. Przyczyną prawdopodobnie był zator płucny, a walczył z chorobą płuc i chorobą alkoholową od dawna. Widziałem, jak załoga pogotowia w domu rodziców walczyła 1,5h o jego życie, które niestety zmierzało już do końca od pewnego czasu.

Musicie wiedzieć, że miał mroczną stronę, której pewnie nie poznaliście; wiele osób przez niego cierpiało, w tym ja. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zjednywał sobie ludzi w sekundzie i był inteligentnym i wrażliwym człowiekiem - najgorsze dlatego, że te jego pieprzone demony w zasadzie uniemożliwiały codzienne życie z nim.

Mimo wszystko przykro mi, że nie zobaczy wnuków, że Mama cierpi bardzo, że już nigdy z nim nie porozmawiam, choć nie rozmawialiśmy wiele - właśnie przez trudną, wspólną przeszłość.

Jego śmierć poniekąd była jego wyborem; wewnętrznie był bardzo zagubionym, niepogodzonym ze sobą człowiekiem, którego zżerało własne ego i który kompletnie nie radził sobie z rzeczywistością. Choleryk, egocentryk, narcyz. Bardzo słaby psychicznie, niepasujący do naszego świata. A może... to my poddaliśmy się, oddając się w pełni bieganiu za króliczkiem, ulegając pokusom "łatwego" życia? Może to właśnie on był normalny, a my wszyscy marnujemy swój czas?

Żegnaj, Tato.

Jan Skupiński

P.S. Może powininem kontynuować ten blog? Jeśli już, to rzecz jasna po swojemu. Dajcie znać, to taka nagła myśl, która przyszła mi do głowy - może to głupie, może nie. Dzięki.