sobota, 14 kwietnia 2018

Jeden dzień z życia Janusza Polaczka...

                                                                    

      Mieszkam w typowym wielkomiejskim blokowisku. Nie mieszka się tam aż tak źle. Sąsiad z góry ma wiertarkę, sąsiad z dołu łyżkę do opon, którą stosuje w miarę racjonalnie i sporadycznie, a ja mam typowy zestaw perkusyjny, bo zamiast bezsensownie zalewać mordkę piwskiem, to gram w kapeli hardrockowej!

          W bloku nie mieszka się aż tak źle! Na szczęście nie ma wokół nas, w pobliskich szufladkach z betonu, niemowlaków, emerytowanych aktywistów wiadomej i minionej słusznej partii, kółka szachowego czy też fanatycznych FIUTÓW czyli miłośników narodowej Fantastyki i uwentualnie Telenowel!

     Ci bardziej oczytani i , niestety, mało życzliwi sąsiedzi okrzyknęli mnie nieokrzesanym prostakiem tudzież typowym gburem! Chodziło im o pewną sąsiadkę bardzo życzliwą inaczej! Kilka razy bywałem u niej na pokojach, to pożyczając dwie łyżki soli, szklankę cukru lub puste butelki po piwie.

Zacząłem ją odwiedzać, kiedy, za sprawą któregoś z prominentnych wujów, zdecydowała się na studia filozoficzne. Dyskusje z nią, ba, nawet banalne rozmowy o pogodzie itp. były dla mnie doprawdy ekscytujące.

Niestety nie było  mi dane poznać jej bliżej. Wszystkim swym, nawet przygodnym partnerom  wmawiała, że ma na imię Freuda, toteż zazwyczaj puszczali ją Kantem i zostawała z Nietschem!!!
Moje życie osobiste, inaczej rodzinne, też nie odbiega od sprawdzonych standardów. Moja babcia ciągle mi wypomina, że za mało jem, mamusia też, w akcie dobrej woli, wpierw nauczyła mnie chodzić i mówić, a potem przez paręnaście lat, z wielką troską przestrzegała mnie, abym siedział na dupie i był cicho!   
Z moją żoną sprawa jest bardziej skomplikowana. Według niej moje najpiękniejsze męskie cechy jak śmiałość,  męstwo czy sprawiedliwość są tylko pierwszymi symptomami, że prawie się upiłem!

W dalszej konsekwencji pojawia się u niej tzw. konflikt motywacyjny. Z jednej strony szantażuje mnie rozwodem, natomiast z drugiej oświadczyła mi, że kiedy z nią się rozwiodę, to się zabije! Chyba w chwilowej desperacji nie zdaje sobie sprawy, że właśnie w ten sposób jej problem sam by się rozwiązał!!!

Życzliwi podpowiedzieli mi, bym zajął się żoną mego sąsiada. W pewnej części mieli rację. Rzeczona sąsiadka jest bowiem obiektem moich marzeń. Od dziecka marzyłem, żeby właśnie nie mieć takiej żony!

Obecnie jestem młodym, obiecującym mężczyzną po sześćdziesiątce. Żyję bardzo spokojnie, prowadzę się higienicznie i uważam, bardzo uważam na wszystko. Nawet na powietrze, którym oddycham. Podobno również ma ono puste kalorie.

Nadal też trapią mnie chyba głupie troski. Mój mózg na ten przykład. Skrywa się w mej czaszce, a ciągle jeszcze nie wiem przed kim?! Zdaje mi się też, że czuję się bardzo samotny, toteż udam się do „Biedronki”, bo prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. A może jestem, tak po prostu i zwyczajnie… głupi?!!!

Inni nie mają szczęścia w miłości, a ja w… myśleniu!!!

                                    

To ci zabawa jak bałwan w zimie
Gdy tato JANUSZ ma  na imię
Biega, marudzi, wszędzie się spieszy
Nic go nie bawi, nic go nie cieszy!
Lecz puka do SIÓDMEGO NIEBA,
Bo pragnie mieć na imię SEBA!