sobota, 25 marca 2017

Okrągły tydzień - post gościnny Piotra

     Nim przejdziemy do lektury postu gościnnego Piotra, to kilka mych uwag. Tematyka jego tekstu może być potraktowana jako "było, minęło" i przez niektórych postrzegana za niewartą czasu czy uwagi.
     Być może znajdę się w milczącej mniejszości i nie będę traktował postów jako supermarketu, gdzie centrum uwagi stanowią półki z napisem "NOWOŚĆ"
Toteż powspominajmy czule i przeżyjmy z Piotrem to jeszcze raz.

                                                                           

                                                  mozaikarzeczywistosci.blogspot.com
                  
               Z pamiętnika EUROSZEFA 

Dzień 1.


Wydawało mi się, że zmiana władzy nie może pociągać za sobą aż tak wielkich problemów. W USA całą państwowość budowała dewiza „W wielości jedność”, tzn, że odmienne poglądy wcale nie muszą być przeszkodą w budowaniu jedności i potęgi Ojczyzny.

Wyszukiwanie sobie wroga, którego niewybaczalną wadą jest inność, to chyba cecha wielu z nas, niestety, uwarunkowana historycznie. Do tego niektórzy zbyt serio biorą słowa o trzymaniu za mordę Narodu. Jeżeli oni to też naród, to być może mam za słaby chwyt. Na razie walić to!

Toteż skoncentruję się na mej strategii w tym castingu na Szefa.. Europa dalej da się lubić, przypuszczam, że z wzajemnością.

                                                                           

           Dzień 2.


W niedzielę mają się odbyć głosowania, niby czasu jest trochę, ale nie mam poparcia największych. Na moje nieszczęście niektórzy grają na pianinie tamtych, to nie wróży za dobrze na przyszłość. Szkoda by było wracać, polubiłem już te frytki sprzedawane z samochodów.

          Po południu

          Mam już conajmniej 10 głosów za mną. Jeszcze dziś spotkam się z dwoma albo trzema ważnymi osobami. Do jutra powinienem mieć już pod 15 głosów poparcia. Ciągle czekam na głos z mojej ojczyzny. Jedźmy, nikt nie woła...

                                                                                

         
            Dzień 3



Niektórzy politycy powinni wziąć się ostro do nauki języków. Tak jak nie chwaląc się ja uczyniłem. Nie zawsze mogę mieć ze sobą swoich zaufanych ludzi. Muszę mieć europejskie gadane, bo jakże inaczej?! Patrzeć pod nogi i udawać, że w pokoju nikogo nie ma? A może wstać i opuścić towarzystwo. Mam już 16 głosów za moją kandydaturą.

A z kraju nadal zero wiadomości. Może napiszę list do rządu, przecież ugaszenie kryzysu jest takie proste.



Po południu.


Kiedyś w ogóle wszystko wydawało mi się prostsze. Jak miałem ochotę ubierałem koszulkę, spodenki, trampki i biegałem za gałą po boisku.

A teraz nie wypada, w końcu Szef to nie byle kto. Drażnią mnie niektóre spotkania przy herbatce czy nie tylko z ważnymi ludźmi. Trudno, wszystko ma swoje plusy i minusy. A bycie Szefem to jest jednak coś.

Najwyżej będę wysyłał asystentów do błahych spraw. Sam zajmę się tylko tymi najważniejszymi jeśli chodzi o ojczyznę czy dobro całej Strefy.

Co ważne mam już 18 głosów za sobą. Jutro, skoro świt, wybiorę się z ciotką Angelą na kaczki. Grunt to rodzina, przecież miałem dziadka w Wehrmachcie!

                                                                                  
.
Dzień 4.

Coś niedobrego dzieje się w kraju. Wódz nakazał milczenie w sprawie wyborów na Szefa. A to wróży bardzo źle. Łącznie z tym, że nie odezwą się do mnie ani słowem, gdy wygram. Dobre, stałe czasy już nie powrócą, z Donkiem, bratem – łatą.... A mogło być tak pięknie! Nie ma się co na zapas martwić. Poza tym mam już 20 głosów na mnie. 

                                                                     


Po południu.



Niedobrze... Pół apokalipsy i ćwiartka armagedonu. Wódz namaścił kontrkandydata. Znam go, aż za dobrze nawet. Niby zebranie wymaganej liczby głosów w tak krótkim czasie graniczy z cudem, jednak nic nie jest przesądzone. . Nic to, nie takie burze przetrwałem. 

                                                                  

        Dzień 5.


Mam 24 głosy za mną. Brakuje mi paru, w tym najważniejszego, z kraju. Tam, niestety jestem już chyba na przegranej pozycji.

W co oni, kurdebalans, grają?! W wojnę czy w... 
Puszczanie Kaczek ?!

                                                                  



Dzień 6.



Mam za sobą 25 głosów, jeśli o kraj chodzi, brak wieści. Znowu czeka mnie zabawa w ,,głuchy telefon”, gdy będę coś chciał ugrać dla Ojczyzny.

Ciekawe, ile będzie trwało ustalanie co i kiedy jest nam potrzebne. Jak dotąd nie było z tym problemu, nawet będąc daleko od biurka i biura mogłem w dwie godziny załatwić dość poważne sprawy. Dobrze, że mam przy sobie moich Ludzi.

                                                                      

                                                                                   
        Dzień 7.



Myślałem, że spalę się ze wstydu, kiedy na salę obrad próbował wtargnąć mój nieoczekiwany rywal.

Moja ciemna strona mocy podpowiadała mi różne „filmowe” triki. Czy uraczyć mego rywala środkiem na przeczyszczenie w napoju lub posiłku?! Spędziłby w toalecie całe głosowanie i odszedłby w unijny niebyt....

Szefowi wszystkich Szefów nie wypada przecież tak postępować. Tym bardziej, że tamten nie został wpuszczony na „unijne pokoje” i czekał w hallu, przy ekspresie do kawy. Po co ci to, Jacku, było?!!!

                                                                    



Po południu.



W głosowaniu dostałem 27 głosów za i jeden przeciwko mnie.

Otóż rząd mojej Ojczyzny uznał mnie za niegodnego bycia Szefem. Moje obawy co do możliwości współpracy z krajem stają się coraz bardziej rzeczywiste. A „pucz” przeciwko mnie okazał się żałosną kompromitacją.

.Kogo?! Wolę zamilczeć!
                                                                      



Może z moimi doradcami wymyślimy jakąś nową teraz strategię wobec tych milczących, bądź wrogo nastawionych... suwerenów?!

Na razie idę uczcić to zwycięstwo porcją frytek z samochodu, a wieczorem może uda mi się wyrwać jakieś pół godziny na... gałę (futbol; przyp.A.K.). 

                                                                      




     Tyle Piotr. Podobnie jak w swoich blogowych postach przyjął tu formę pamiętnika. Całość zaś ujął zgrabnie w konwencji political fiction, co jemu i Wam ułatwiło pewnie utrzymanie dystansu do treści, przekazanej w tym poście.
    Kiedy powrócicie do poprzedniego postu (wywiady poprzednich gości), to dla porównania będzieście mieli okazje przeczytać (w postach po wywiadach) teksty poprzednich mych Gości.
Jak sądzicie, chyba warto ten mój blogowy obyczaj kontynuować?!






                                                                      


sobota, 18 marca 2017

"Głównym powodem była nuda..." - wywiad z Gościem Piotrem


                                                                            



     Tym postem powracam do starego obyczaju goszczenia tutaj innych blogerów. Robiłem to jeszcze na onecie – artklater.blog.onet.pl i kontynuowałem na blogspocie w latach 2013 – 2016.

Każde gościnne występy poprzedzałem wywiadem z delikwentem (-tką). Warto to przypomnieć:

2013r..

Wpuszczony w maliny... (wywiad z Maliną M*)




"Czytałem wszystko i wszędzie" - wywiad z Leszkiem




"(...) z nudów zajęłam sie gotowaniem..." - wywiad z Grażyną Danikiewicz - JaGą





2014r.

"Lubię przekraczać konwencje, łamać tabu..." - wywiad z Piotrem - Pkanalią



Wywiad z Gościem - Stokrotką


                                           K L I K



2016r.

Post gościnny Piotra Zaleskiego (wywiad)




     Jak wynika z powyższego zestawienia moimi interlokutorami były osoby dojrzałe, tak pod względem blogerskiego stażu jak i metryki.
     Co do dzisiejszego Gościa zrobiłem wyłom. Ukończył niedawno studia w kierunku administracji, dokształca się w dziedzinie prawa pracy. Dużo czyta, preferuje biografie sławnych ludzi, szczególnie muzyków, a z beletrystyki prawie wszystko, oprócz kryminałów.

     Z muzyki (muzy?!) słucha heavy – metalu (oprócz odmiany "black"), nie gardzi też dobrym popem., rapem czy gatunkami pośrednimi lub peryferyjnymi. Jego największym jednak atutem jest wiek, bo nie ukończył jeszcze trzydziestki.

Poza tym pisze wiersze, krótkie opowiadania itp. 

                                           



Oto Piotr, używający nicka

mozaikarzeczywistości i autor bloga pod tym samym tytułem.
Pora więc na wywiad:

    1.Co Cię skłoniło do blogowania:

     Z tego co sobie przypominam mój pierwszy blog założyłem w wakacje, bodajże, 2011 roku. Głównym powodem była nuda, zaraz potem wymieniłbym małą chęć zaistnienia w Sieci.

  2.Jakie są Twoje sympatie i antypatie (świat sztuki, literatury, polityki itp.)

     W świecie sztuki cenię twórczość Zdzisława Beksińskiego. W pewnej mierze lubię także postrzeganie świata jakie prezentował Salvador Dalii i podobni mu twórcy. 
     Z pisarzy cenię Andrzeja Sapkowskiego, Andrzeja Pilipiuka, twórców z Japonii (najbardziej Haruki Murakami). Wśród ulubionych poetów miejsce mają Julian Tuwim, Bolesław Leśmian, Leopold Staff, Marcin Świetlicki. 
    Większość polityków zarówno w Polsce jak i na świecie nie budzi zbyt dużego zaufania u mnie. Z tych, co mają większe zaufanie wymienić należy: Roberta Biedronia, Ryszarda Kalisza, Borysa Budkę i jako człowieka-symbol Lecha Wałęsę.


     3.Jaki system polityczny RP najbardziej by Ci odpowiadał?


     Uważam, że obecny system jest dość dobrze pomyślany. Pewnie dałoby się co nieco zmienić, jednak na pierwszym miejscu do zmian wymieniłbym część klasy politycznej.       Momentami w zachowaniu polityków zbliżamy się do mniej rozwiniętych państw.


  4.Gdybyś musiał zacząć wszystko od początku, to jaki miałbyś plan?


     Z perspektywy czasu wydaje mi się, że jedyną rzeczą jaką bym zmienił, byłby czas przed maturą. 
Przez średnie przygotowanie się do matury z matematyki moje plany związane z uczelnią państwową rozsypały się w pył. 
     Poza tym nie mogę narzekać na to, co udało mi się do tej pory osiągnąć w życiu.


   5.Jakie masz osobiste pomysły na wyciszający relaks – co? z kim? i gdzie?


     Najczęściej odpoczywam z książką w ręku. Jeśli taki odpoczynek mi się znudzi, przerzucam się na muzykę. 
    Wiosną czy latem staram się zapełniać wolny czas jazdą na rowerze. 
    Gdyby to było możliwe chciałbym spędzać niemal każdą wolną chwilę z pewną ważną dla mnie osobą. 
    Jednak odległość jaka dzieli miejsca naszego zamieszkania znacznie utrudnia takie spędzanie czasu.

     Tyle Piotr. Dlaczego zaprosiłem Go w gościnę?! Nie tyle z powodu prowadzenia Jego bloga, bo to rzecz rozwojowa, lecz za sprawą komentarzy na innych blogach, które wydawały mi się konkretne i dojrzałe.

     Mimo sporej różnicy wieku wzajemnie zwracamy się do siebie bezpośrednio. O to samo proszę odwiedzający Szanowny Komentariat.

Moim zdaniem to nowoczesne, europejskie i światowe, ponadto na "Ty" wygodniej się opierdala!

                                           











czwartek, 16 marca 2017

Róbmy swoje


                                                                          

                                                                       1941 - 2017

     Kończy się pewna epoka. Najwcześniej odeszła Agnieszka Osiecka, później Maria Czubaszek, a teraz On, Arcymistrz Wojciech.

     Byli szczególnymi kronikarzami naszej współczesności, a także wychowawcami wstępującej młodzieży artystycznej, zasiadając w przeróżnych komisjach kwalifikacyjnych.

     To właśnie Wojciech Młynarski jako przewodniczący pewnej komisji kwalifikacyjnej ogłosił mnie w latach osiemdziesiątych zwycięzcą konkursu dzieł i tym samym namaścił mnie na zawodowego literata, przyjmując w poczet członków jednego ze związków twórczych.
     Nie znałem Pana Wojciecha osobiście, ale jego twórczość towarzyszyła mi od samych początków, bo mój śp. Tata był jego zagorzałym fanem. I dzięki mu za to.


     Jeszcze jako młodzian przecudnej urody chciałem pisać i do tego pisać tak jak On. Uważałem także Pana Wojciecha za mego szczególnego lekarza domowego, a wiadomo przecież powszechnie, że był On człowiekiem rodzinnym.

                                           
                                                            Z córkami: Agatą i Pauliną


Obiecuję Ci, że nadal będę robił swoje, a Ty spoczywaj w pokoju.
                                  




 

poniedziałek, 13 marca 2017

Flesz nadopiekuńczy


                                                                        

Jesteś typowym abnegatem. Nie wierzysz w żadne uznane idee, całe twoje życie to cynizm, ateizm, sarkazm i orgazm. We Francji mógłbyś zrobić z tego hasło wyborcze i wygrać.

                                             

Na szczęście my, Polacy nieustannie wierzymy, że tam w górze jest coś, co czuwa nad nami.

                                               

 Chwilowo jest to obecny rząd. 
 (wg Woody Allena)
                                              



                                                 


piątek, 10 marca 2017

Kartka z pamiętnika


                                                                              


        Kto się boi ciemnego luda?! Ja się boję. Poważnie. Ciemny lud, rzadko wychyla się ze swej ciemnej strony mocy. A mimo to budzi me czarne myśli o czarnej przyszłości!
Podobno ciemny lud wszystko kupi. Mnie nie kupił. A ja jestem prawie Wszystko. Szkoda!

     Jedno jest nie do kupienia. Mój trabant. Bo jest mój.

Mam go od zawsze, a niedawno przeszedł ostateczny tuning. Dlatego ośmieliłem się go nazwać – EUROPA.

Stuningowany silnik mego trabanta miał służyć do wyścigu mego życia. Okazało się jednak, że ma jedynie dwie prędkości, choć ta druga, niestety, często szwankuje! Dobre i to.

Bardzo się boję ciemnego luda i uciekam na jasną stronę mocy.
Z Ziemi Wolskiej do Wolski.

                                              





środa, 8 marca 2017

... PUCHU MARNY ?!!!

                                                                       



     Uwielbiam to światowe Święto. Na dobrą sprawę obchodzone było już w starożytnym Rzymie pod nazwą MATRONALII.
Obchodzone było w pierwszym tygodniu marca, a mężczyźni tak jak dziś obsypywali swe wybranki prezentami oraz spełniali ich nawet najbardziej spektakularne życzenia.
    Jakaż jest współczesna geneza tego Święta. Niestety fakty mieszaję się tu z mniemanologią.
Niektórzy podają protest i marsz amerykańskich kobiet już w 1857r.
Bardziej współcześnie na legendę tego szczególnego Dnia złożyły się dwa wydarzenia:
  • 8 matca 1908r. Odbył się marsz protestacyjny (USA) pracownic zakładów odzieżowych dz żądaniami pełni praw społecznych i ekonomicznych dla kobiet.
  • To najbardziej tragiczne: pożar w nowojorskiej fabryce tekstylnej ”Triangle Shirtwaist” 25 marca 1911 roku. Zginęło wtedy 146 osób (129 kobiet i 17 mężczyzn), z czego w większości ofiarami były żydowskie i włoskie imigrantki, w wieku od czternastu do czterdziestu ośmiu lat.
Ponura ta geneza. Na naszym podwórku Międzynarodowy Dzień Kobiet był szczególnie celebrowany za starego reżimu.
Miał niestety charakter fasadowy: goździki lub tulipany, kawa, pączuś, ewentualnie... rajstopy.

                                             

     Co by jednak nie było, mimo kontestujących głosów niektórych środowisk feministycznych, Szanowne Damy nie dadzą sobie tego Święta tak szybko odebrać, bo niby dlaczego?!!!
    Jako mężczyzna rodzaju męskiego jestem również ZA, natomiast jako niepoprawny i niereformowalny Feminista oraz Lesbijek dedykuję ten przepiękny aforyzm Honoriusza Balzaka, wszystkim mym przeszłym, obecnym i przyszłym Komentatorkom:

La femme est l'être le plus parfait entre les créatures ; elle est une créature transitoire entre l'homme et l'ange (kobieta jest najdoskonalszym spośród stworzeń; jest to istota przejściowa między człowiekim a aniołem).

                                        

Oprócz najgorętszych życzeń dedukuję Wam, Kochane Moje, kilka mych fraszek na temat:

  Na bezgrzeszne lata

Dzieciństwo nasze, bezgrzeszne lata,
Dozgonne miłości ze szkolnej ławeczki,
Niewinne figle beztrosko płatać,
Ach, gdzież te laleczki i cukiereczki?!
A ja wciąż pamiętam, choć zbiegły te lata,
Że na imię miała właśnie Beata

 Na donnę, która mobile

Dobrze mi z kobietą, gorzej i czasami,
Kiedy chuć płomienna nie ma gdzie zaniecić,
Nawet w kij nie dmucha, ty dzwonisz dżadżami,
Ona szepcze: „Misiu, proszę, wynieś śmieci!”.

Na puszystą

Może mi do estety
Daleko, lecz wcale nie żałko,
Toć lubię, gdy dużo kobiety
Jest w jednym konkretnym kawałku!
W tym tkwią jej urok i moc,
Bynajmniej się tu nie zrażam,
Całuję przez całą noc
I nigdy się nie powtarzam.

                                                  

Na emancypację

Emancypacja, w roboczym ubraniu,
Wolna jak taxi, znacząco milcząca,
Na myśl o mężczyźnie, cudownym w kochaniu
Niezmiennie drżąca.

Na Modliszka

Och, doloż ma, pokręcona,
Rzekł Modliszek, pijana niewinność,
Niedawno rzuciła mnie żona,
Bo kocha zdrową żywność!


Na nastrój

Wiatr w kominie, za kominem świerszcz,
Przy skrzypcach, przy winie, ze świecą.
Co zatem wyraża ten wiersz,
Męski banał czy fantazję kobiecą?!

Na wędrowca

Miłosny wędrowiec na szlaku, znużony,
U panny przygodnej, kochanki czy żony,
Oddech swoj łapie i bierze w ręce
Czarowną jałmużnę w swej męskiej podzięce.

                                                        


     Niestety dziś to zazwyczaj radosne i pogodne Święto upłynie pod znakiem marszów protestacyjnych POLSKICH KOBIET!
    Tutaj też z Nimi w pełni się solidaryzuję, a PANI HISTORIA zatoczyła znowu swe ponure koło...