piątek, 21 września 2012

Artyści, artyści, tyle z was korzyści, ile...

    Mogę sobie założyć, że na obecnym etapie żywota mego, kiedy to wraz z jesienią kalendarzową dopada mnie jesień życia, że moje dziecięce marzenia prawie się spełniły, he, he...
    Kiedy z zapartym tchem oglądałem w tv pierwszy  opolski festiwal (1963), zamarzyłem sobie, aby wystąpić w Opolu. Dwadzieścia jeden lat później podobno rzuciłem na kolana festiwalową publiczność śląską parodią ówczesnego hiciora "Budki Suflera".
    W tym samym okresie błogiego szczenięctwa, gdy namiętnie czytałem współczesną klasykę amerykańską (E. Hemingway, J. Dos Passos, W. Faulkner), zamarzyło mi się, aby zostać pisarzem. Pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku zostałem przyjęty w poczet członków sekcji literackiej Polskiego Związku Autorów i Kompozytorów ZAKR, przez co zostałem namaszczony (rękami Wojciecha Młynarskiego) na zawodowego satyryka.
    Pod koniec lat pięćdziesiątych XX w., mój ciężko pracujący śp. Tatuś, nabył na raty cud polskiej techniki, telewizor Belweder Ajnc i mogliśmy wreszcie oglądać klasyczne westerny Wtedy, przy brawurowej akcji Johna Wayne'a, rozmarzyłem się i zapragnąłem zostać aktorem. Nadszedł pamiętny rok 1979, kiedy to po raz pierwszy zostałem tatusiem i... zadebiutowałem w filmie rolą niejakiego Brzuski w "Grzesznym żywocie Franciszka Buły, w reżyserii Janusza Kidawy.
    Marzenia me były banalne i typowo chłopięce, a tu... masz!!! Mógłbym zatem mówić o tzw. spełnieniu, jednak daleko mi do tego. Powodów jest kilka. Choćby odmienny pogląd na artyzm dwóch starożytnych gigantów:

Ars longa, vita brevis - Hipokrates
i z drugiej strony:
Exegi monumentum aere perrenius - Quintus Horatius Flaccus

    O ile sztuka ma być długowieczna, to chciałbym dłużej z nią pożyć w zgodnym stadle, choćby po to, aby doczekać się horacjuszowej egzegezy! Zilustruję to dowcipaskiem:

Pacjent do lekarza:
- Kiedy byłem u pana ostatni raz, ze cztery lata temu, to oznajmił mi pan, że zostało mi zaledwie parę miesięcy życia, a tu po tych latach, widzi pan...
- Proszę pana, kiedy pacjent tak naprawdę uprze się żyć, to i medycyna jest... bezsilna!!!

    Toteż brnę przez przeciwności losu, poobijany, ale, w zasadzie radosny!

    W tym miejscu nachodzi mnie chęć, aby powymądrzać o kondycji prawdziwego artysty, Pomazańca Bożego... Wybiorę jednak opcję coitus interruptus i rzucę parę mych firmowych durnych min (nauczyłem się od pisiorów!) i na skróty podążę do pointy, która będzie kolejny wic:

Dziadziuś pyta się wnuczka:
- Jakie masz plany na dorosłe życie?
- Jak dorosnę, dziadziu, to zostanę wybitnym artystą
- To nie takie proste, mój mały! Albo jedno, albo drugie!!!

    Reszta, zapewniam Was, nie będzie milczeniem!



28 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmujcie się, Kochani podwójnymi komentarzami... To tylko drobny błąd tutejszego systemu, za chwilę wszystko się układa!!!

      Usuń
    2. A ja już myślałam, że to ja coś nie tak zrobiłam...

      Usuń
    3. No i wszystko dobrze! Zapraszam niezmiennie!

      Usuń
  2. Oby dalej sie spełniały twoje marzenia,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Sąsiadko, za dobre słowa, z prośbą o dalsze...

      Usuń
  3. gdyby słowo wybitnym zastąpić słowem wielkim, to (klate)racja oczywista :)))nasumi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, nasumi, w mych nowym domku!

      My, my ludzie mali
      Jesteśmy skazani na wielkość,
      Na codzień potulni, ospali,
      Dopóki nas nie nadepną!!!
      hej

      Usuń
    2. a jak często artyści zmieniają domki ...? :)))nasumi

      Usuń
    3. to zależy od porozumienia Państwa z Kościołem, nasumi!

      Usuń
  4. andante spianato22 września 2012 05:26

    Mam nadzieję Sztukmistrzu , że Ty też uparłeś sie żyć...

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzisz warto jednak żyć i marzyć...
    Widzisz ... Twoje marzenia się spełniły, czyżbyś w czepku się urodził? -:)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. A żebyś, JaGo, wiedziała!!! Z łona mamusi wyszedłem jako dziesięciomiesięczny maruder, na sucho i wraz z łożyskiem!!!
    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jesteś szczęściarzem i oby tak dalej...
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  7. Szacunek.Onże przebija w Twoich wpisach, Andrzeju, a ja właśnie dumam nad tą potrzebą /sprawnością moralną i wychodzi mi na to,że szacunek do innych ściśle/nierozerwalnie zależny jest od szacunku/akceptacji siebie.Tak trzymać.Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oby, Twa koncepcja, Dobrochno, się sprawdziła, bo tzw. sprawność ogólnoharcerska raczej się nie sprawdza:

    Wyjdzie z harcerza na starość świnia,
    Takie to harce życie wyczynia...

    Serdeczności w rozmiarze XXL

    OdpowiedzUsuń
  9. to pięknie masz. mało komu życie układa się od marzenia do marzenia. pozdrawiam sobotnio

    OdpowiedzUsuń
  10. Artystą jest się w duszy do końca życia a że artyzm nigdy nie umiera to i Klaterek żyć będzie wiecznie.I tego się trzymaj.Serdeczności Mistrzu.

    OdpowiedzUsuń
  11. człowiek mądry, (cokolwiek znaczy mądry) szuka całe życie. artysta czy nie artysta. podążanie tą ścieżką która wydaje się słuszna to odważna rzecz.
    Nie każdego stać na to.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pewnej amerykańskiej książce napisano, że artysta wykonuje diabelski zawód. Coś w tym jest!!
      Zapraszam bezterminowo...
      serdeczności

      Usuń
  12. Urzekles mnie...jak ktos uprze sie zyc, to nic nie jest w stanie zatrzymac tego uporu... nawet Pan Bog! Bo jak czegos bradoz sie pragnie, to Niebo I Ziemia pomgaja w zrealizowaniu tego uporu...., ale wiadomo wszystko mas swoj kres, ale poki co upierajmu sie ile mozmy /smiech/
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  13. Jędrusiu, a to farciarz z Ciebie! I wiesz, niech Ci się tak dalej wiedzie, sąsiedzie ;-) I love you my dearest, comme un ami, bien sur ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich bin sehr freundlich Meine Suesse Mimmelblau!!!
      Cełuju kak detyna

      Usuń