Mam tę skromną
nadzieję, że moi Wspaniali Komentatorzy
są amatorami, ba, smakoszami domowych trunków: swojskiego winka i
akwawity. Znane i lubiane są domowe
nalewki, a dziś podam Wam najprostszy przepis na domową księżycówkę.
Przepis ten znany już
był przed naszą erą, wśród barbarzyńskich ludów Północy, a surowcami były
uprawiane naonczas zboża i zbierane owoce leśne. Współcześnie mało się ów słodki sekret
zmienił, choć środki techniczne o wiele bardziej dostępne i skuteczne. Wot,
cywilizacja. Ergo: do dzieła:
Potrzebne będzie naczynie
odporne na niskie temperatury o pojemności od 3 – 5 l, tu najlepiej się nada
kamionka (po mojymu: bónclok) lub mała beczułka, najlepiej z tzw. dębu białego
lub limuzynowego. Naczynie owo napełniamy mocnym, owocowym domowym winem i wstawiamy do zamrażarki (lub
na balkon, o ile D’jed Maroz pozwoli), którą nastawiamy na temperaturę poniżej
-20 st. C, koniecznie pod przykryciem. Codziennie sprawdzamy zawartość pojemnika
i zdejmujemy wierzchnią warstwę lodu. Kiedy lód przestanie się osadzać, to
oznacza, że… fertig! Wyciągamy i ocieplamy przykryty pojemnik do temperatury
pokojowej, po czym rozlewamy do butelek i odstawiamy do lodówki na parę dni.
Nasz mozolnie sporządzony trunek będzie miał moc ok. 30% alk., ale przecież
Polak potrafi, więc można go dopieścić odpowiednią dozą brandy lub legalnego
spirytusu najlepiej aptecznego – spiritus vini ewentualnie naturalnymi dodatkami
smakowymi. W przypadku niedostępności domowego winka pozostaje nam stare,
sprawdzone i rdzennie polskie wino marki WINO, rocznik bieżący. To jednak
ostateczna ostateczność!!!
Żeby jednak nie było,
że zachęcam Was do prostackiego, prymitywnego i ohydnego opilstwa, to poniżej
serwuję zacną zakąskę:
Sałatka śledziowa na zielono:
Składniki:
- 500 g śledzi
łagodnie marynowanych np. typu „bismarck”
- koperek, szczypiorek,
natka pietruszki
- dwa duże ogórki
zielone, gruntowe lub szklarniowe
- 2 lub 3 ząbki
czosnku
- parę krążków
ananasa z puszki
- słoiczek zielonych
oliwek
- słoiczek kaparów
- mały słoik
majonezu
- mały kubek jogurtu
naturalnego
- 100 g sera
pleśniowego gorgonzola, roquefort lub podobnego np. „błękitny”
- przyprawy: pieprz
biały, gałka muszkatołowa, świeże listki estragonu i rozgniecione owoce kolendry
Przyrządzanie:
Pokroić śledzie i krążki ananasa w drobną kostkę, zetrzeć
ogórki na tarce o większych oczkach, drobno pokroić zieleninę; oliwki przekroić
na połówki, kapary w całości, ser rozgnieść na miazgę z odrobiną jogurtu.
Wymieszać krajankę i przyprawić, pozostawić na godzinę pod przykryciem; przygotować sos z jogurtu,
majonezu, rozgniecionego czosnku i sera, połączyć nim wszystkie składnik, odstawić
do lodówki.
Uwaga:
Aby sos nie był zbyt wodnisty, należy odlać zbędną ilość
płynu z utartych ogórków.
SMACZNEGO !!!
Już mi Loteczka wytłumaczyła, jak masz usunąć te durne literki i cyferki, skopiowałam, co mi napisała i przytaczam jej słowa: Art Klaterowi napisz, aby wszedł w te ustawienia: Posty i komentarze i tam, gdzie jest napisane Włącz weryfikację obrzkową, dał NIE.
OdpowiedzUsuńTwój post przeczytam po obiedzie, bo dzisiaj mam ziemniaczki z sosem grzybowym. Grzybki rano jeszcze rosły w lesie.
Pozdrawiam.
Chyba udało mi się skasować tę durną, za przeproszeniem, weryfikację oraz udostępnić każdemu, nigdzie "niezrzeszonemu" mój blog!
UsuńA może to były tylko me pobożne życzenia?1
Jeszcze ziemniaki się muszą dogotować, więc śpiesznie przeczytałam Twój post. W mojej kuchni w 15-litrowej butli robi się wino z darów naszej działki. Kiedy będzie gotowe, nie wiem, bo się na tym nie znam. Tylko skąd wezmę tak duży zamrażalnik?! A z balkonu może mi ktoś ściągnąć! Kradną z balkonów rowery, to dlaczego miałby się ostać alkohol i to jeszcze taki przedni?
OdpowiedzUsuńCo do śledzi, to nie mówi się "zagryzać", tylko "zakąszać", ewentualnie "zakanszać".
Śledzie jadam tylko przy wigilijnym lub wielkanocnym stole, choć bardzo je lubię, ale jestem zbyt leniwa, aby je częściej przyrządzać.
Pozdrawiam apetycznie.
Ale z Ciebie, purystka, Anno! Zagryzać od zagrychy, zakąszać od zakąski... Oba te czasowniki trzeba chyba traktować jako kolokwializmy, bo z elegancką, salonową (tylko, gdzie te salony?!) polszczyzną mało mają wspólnego! Zakąska i zakąszać może i uzyskały obywatelstwo w literalnej polszczyźnie, gorzej z czasownikiem "zakanszać" Czasowniki wyrażające tzw. czynność dokonaną wielokrotną są coraz rzadziej używane we współczesnej polszczyźnie, a te dawne poprawne formy z tej szufladki, dziś uznawane są za błędne!
OdpowiedzUsuńCo do zamrażalnika, to prawdziwy kłopot, ale w zamrażarkach o pojemności porównywalnej do standardowej lodówki , to chyba Pan Pikuś!
Kłaniam się, frontalnie egzakli ofkors, równie apetycznie
Andrzeju, wydaje mi się, że Polacy zakąszają podczas picia, ale nie będę się czepiać, bo ani nie piję, ani nie zagryzam, ani nie zakąszam, ani tym bardziej nie "zakanszam".
OdpowiedzUsuńCo do "zakanszam" wydawało mi się, że potraktujesz ten wyraz tak jak na to zasługuje, czyli żart. Nie ma takiego słowa w języku polskim, a ja nawiązałam do słów też Andrzeja, ale już świętej pamięci, który z mównicy sejmowej mówił: "Niech pan się nie wymandrza". Wczoraj pewien sędzia okręgowy powiedział, że coś się "przełancza", czyli że wymawianie samogłoski nosowej "ą" jako tzw. "ą" zapisane fonetycznie jest u nas dość popularne. Dodam, że fonetycznie zwykłe "ą" zapisuje się jako "o" z ogonkiem na dole. Szkoda, że nie można na klawiaturze podać transkrypcji fonetycznej, bo może moje wytłumaczenie byłoby jaśniejsze.
Ale się "nawymandrzałam".
Serdecznie pozdrawiam.
Mój ulubiony satyryk - klasyk Marian Załucki pisał
Usuń"(...) w Polsce dziecko tylko je
dorosły... z a k a n s z a"
Pozostawmy zatem nasze przekomarzanki w bezpiecznej i miłej strefie żartu, w y -
ł a n c z a j o n c te o charakterze skatologiczno - obscenicznym, he,he!
Śledzik i "krzakówka" z zamrażarki. Musimy wypróbować. Ty masz pomysły na poprawienie mi humoru. Nad morzem wieje, więc mam chandrę.Pozdrawiam serdecznie. Jeżeli nie będzie drugiego "komcia", to znaczy, że wszystko gra i kodów nie ma.
OdpowiedzUsuńChandra, Lotko, to cholernie upierdliwe babsko,wszędzie wtyka swój kinol i mendzi!!! daj jej porządnie po pysku i niech się wynosi w...
UsuńŚciskam
Dałam i nie pomogło. Pada deszcz i ta cholera się z nim do mnie przywlokła. Nic to, za tydzień mam spotkanie naszej klasy, na pewno ze mną się tam nie zabierze. Zrobiłam porterówkę, Twoja propozycja musi poczekać, ale będę robić z wina, w Niemczech kupię. Miłego dnia Ci życzę.
Usuń„Spacer w deszczu,
UsuńTakie mokre miłowanie…
Miłość w deszczu,
Drobnych kropel rachowanie,
Spacer w deszczu,
Mokre włosy, mokre sny
Miłość w deszczu,
Ja i ty…”
To tekst przepięknej piosenki mego wspaniałego kumpla , przedwcześnie zmarłego (51)w kwietniu tego roku, śpiewającego barda z nurtu „Krainy Łagodności” – Mańka Limańskiego. Może to Ci, Lotko, tę chandrę przegoni, daleko poza tęczę…
Co do mego przepisu na domowy trunek, to temperatura musi być bardzo niska między
–20 a -30 st. C.
Ściskam kompulsywnie i empatycznie
Andrzeju super tutaj gościsz i wcale to nie jest taka zwykła herbatka, jak napisałeś u mnie :)) Ja tam nie pogardzę ani jednym ani drugim, bo przecież życie tak krótko trwa i "może jutro mnie nie będzie" ...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci także za przepis na te śledziki na moim blogu - buźka!
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu.
No, to, JaGo, pod śledzika...
OdpowiedzUsuńJak trza, to trza - no to pod śledzika :)
UsuńJuż pływa?
UsuńObrzydliwe opilstwo to dokładnie to, co mi przepisał lekarz:)
OdpowiedzUsuńChyba się, Brunciu, od czasu do czasu przyłączę, a wtedy zbudujemy sobie yellow submarine i... pełne zanurzenie!!!
Usuńahooooj
kurde, no! lubię i jedno i drugie i mi nie wolno! to znaczy śledzie wolno, ale tego lepszego to nie. a to jest takie mnnnnniam... ale bym się napiła naleweczki. smaczku mi narobiłeś tylko, hlip, hlip....
OdpowiedzUsuńOdwagi, do dzieła!!! No bo od czego Ty jesteś bakteria?!
Usuńbuzinki
No widzisz sąsiedzie jak by to było akurat na ta ziąbica ,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPozdrowienia, sąsiadko, odściskuję!!!
Usuńoj
OdpowiedzUsuńŁoj, łoj, łoj!!!
UsuńUlcus XII
Czytam, że weryfikacji u Ciebie już nie ma, więc się pojawię. Ufam.
OdpowiedzUsuńZa robienie wina pewnie się sama nie wezmę, ale zawsze przepis mogę podrzucić znajomemu, który takimi czynnościami lubi się parać, a potem nas rezultatami obdarowuje. Tymczasem w tej chwili rzeczywiście wino piję, sklepowe. Dobre jednak, cierpkie jak lubię.
In vino veritas et spiritus movens, Tanyu! Ponadto do tego winka zestaw serów, oliwki i żurawinka...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam smakowicie