poniedziałek, 1 maja 2017

Kupa mięci, niech się święci...

                                                                        

     Nareszcie nastał nam piękny miesiąc maj! Przywitał nas słoneczkiem, umiarkowanym ciepełkiem i chyba... powszechnym optymizmem.
                                         KLIK
     Uważam, że przyczynił się do tego tutejszy Żelazny Komentariat, który z poprzedniego postu uczynił istny festiwal uroczej niefrasobliwości i niepokonanej pogody ducha!
     Najserdeczniej zatem dziękuję adresatowi postu – Sir Absurdowi, który zainicjował rymowaną zabawę, następnie Andrzejowi Rawiczowi i Pkanalii, którzy potrzaskali w drobny mak pęknięty baniak z poezją.
     Kłaniam się także JaDze, Jaskółce, aElli i innym za przyjazne komentarze. Oby tak dalej i częściej!
                                                                            

     Zamierzałem napisać poważny, nostalgiczno – ckliwy felieton z okazji dzisiejszego Święta. Odstąpiłem od tego z kilku powodów:
  • nieuregulowany stosunek do Państwa i Kościoła
  • osobisty dylemat ideowy: Karl Marx czy św. Józef Robotnik
  • alergia na kwakanie (timbre & shit)
  • inne intymne

           Na początku spróbuję wyłgać się z tego za pomocą w miarę debilnego wierszyka. Należy się bowiem Komentariatowi eksplikacja terminu „mięcia”, zawartego w tytule postu.
    Uwaga, improwizuję:                                                        
                          
                    Miętka lub inaczej mięcia,
    Czuję toto do dziewczęcia,
    Czule toto mię nastraja
    Na to Święto 1 Maja!


    Jedną z wielu atrakcji były dla mnie skandowane gromko i ochoczo jedyne słuszne hasła. Aż się prosiły o trawestację

    Proletaryusze wszystkich  krajów... walcie się!”
     

    Arcymistrzem w tej konkurencji był nieodżałowanej pamięci, przedwcześnie zmarły, mój Wspaniały Tatuś:
                                                             
                                Ojciec Stanisław, 1929 - 1973; zdjęcie wykonane tuż przed śmiercią                

         On to był autorem niesamowicie prześmiewczego hasła, demaskującego kruchość i bezdenną głupotę obowiązującego reżimu. Hasło to w latach 70 zostało przeze mnie upowszechnione, tak, aż po tylu latach znalazło się w materiałach Google'a:

      NIECH ŻYJE POKÓJ NA WSZYSTKICH KULACH ZIEMSKICH!!!

         Tatuś nie stronił od uczestnictwa w pierwszomajowych pochodach. Jako człowiek zawsze bardzo zapracowany (dyrektorskie stanowisko w Hucie Kościuszko, zawodowy artysta estradowy, działacz sportowy klubu „Ruch” Chorzów), w tym dniu własnie znajdował czas dla nas. Był to dla nas, dzieci, nie tylko atrakcyjny spektakl,kolorowe baloniki, ale także lody czy nader smaczny obiad w najlepszej restauracji w mieście.
                                                                            

                              U dołu siostra Hania, zmarły w ub. miesiącu brat Damian, Klater; 1960 r.

    I to by było na tyle... Przed nami majówka...

                                                                                 




63 komentarze:

  1. Macham pierwszomajowo zza horyzontu na tej samej kuli ziemskiej! Święci mi się, oj, święci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Cię za to, Bet, wyściskowywuję (ale ausdruk, he, he!)i buzineczkuję, bo w mej duszy też majowo gra!

      Usuń
  2. No tak - haseł na pierwszego maja było sporo. Rózniastych. Nie wiem czemu ale podoba mi się dowcip drugi - bo pomimo pewnego wulgaryzmu jakoś hmmm majowo nastraja:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz mych uścisków i buzinek zasługujesz, Renatko, na moje osobiste hasło. Wymyśliłem je za zdychającego Gomułki, w klasie maturalnej i użyłem jako członek tzw. grupy skandalicznej na pochodzie w 1970 r.:
      oryginał: "Partia! Pokój!"
      Klater: "Partia po ch*j!"
      Ubecja momentalnie zaczęła węszyć, toteż umknąłem w pochód i tym razem obeszło się bez represji!

      Usuń
  3. z dawnych Pierwszych Majów pamiętam urywanie się w odpowiednim momencie z pochodów w latach szkolnych... w okresie licealnym trzeba było potem gdzieś przycupnąć i odczekać jakoś tak do 14 - 15-tej, bo wtedy w barach i kawiarniach zaczynano sprzedawać piwo... nie mylić ze sławną "13-tą", bo te czasy przyszły później...
    a gdy już się znalazło taki punkt, zamoczyło wąsy /niektórzy już je mieli/ w jakimś produkcie polskiego przemysłu browarniczego, trzeba było pomyśleć o jakichś dziewczynach...
    czyli wszystko jak zwykle: sex, drugs & rock'n'roll /bo jakiegoś Bambino lub Grundiga ktoś przeważnie w domu miał/... więcej skojarzeń pierwszomajowych nie mam...
    bulba :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też urywaliśmy się z tych pochodów, Piotrze, porzucając szturmówki w najbliższej bramie! Jeden z naszych kumpli zawsze miał przy sobie klucze z ogródka, a wię była majówka całym pyskiem!
      pacisko

      Usuń
    2. była wzmianka na forum o pracach społecznych... przeważnie urywaliśmy się zawczasu, po drodze, ale pewnego dnia jakoś nie wyszło... wręczono nam łopaty, które po kilku minutach zakopaliśmy i tyle nas /mnie i kumpla/ widziano... kto wie, czy nie leżą jeszcze tam gdzieś w parku nieopodal terenów Legii?... trzonki może już nie, ale stal była "nie gnjostja, nie łamjotsja"...

      Usuń
    3. Łopatologia stosowana... Wtedy też złoty polski był oparty nie na złocie, a cynie... społecnym!

      Usuń
    4. Andrzeju - porzucanie szturmówek to był błąd. Nigdy tego nie robiłem. Drzewce zawsze znalazło jakieś sensowne zastosowanie w gospodarstwie domowym. najczęściej zastępowało złamany trzonek grabi.
      Trzeba jednak było odpowiednio wcześniej się urwać, bo na "mecie" pochodu odbierali rekwizyty.
      Taką samą filozofią kierowałem się na "czynach społecznych". Zawsze jakoś je skracałem i do domu maszerowałem z całkiem nową łopatą czy szpadlem.

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Posiadam uregulowany stosunek do państwa i do kościoła
    takoż. W Józefa Robotnika nie wierzę, a Karolek Marx przynajmniej zaistniał. Pochody pierwszomajowe - gdyby kto pytał - uwielbiałam :) Dla dzieciaka był to dzień pełen atrakcji, niczym odpust w kościele farnym!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę Ci, Frau Be, tak mocnego kręgosłupa ideowego!
      A lata mego dzieciństwa równie ckliwie wspominam.
      Ach, gdzież te niegdysiejsze, pierwszomajowe śniegi?!
      buziule

      Usuń
    2. Co do mnie, pamiętam tylko śniegi na Wszystkich Świętych.

      Usuń
    3. To się nazywa, Frau Be, pamięć historyczna, mimo, że z pozoru tylko meteoroligiczna!

      Usuń
  6. Witaj!
    Pamiętam 1- Maja sprzed laty: pochody, prace społeczne i cieplutko na dworze.
    Nie wspominam źle.
    Dziś wypoczywam, bo mam wolny dzień w pracy.
    Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te prace społeczne, Morgano, również mnie ujęły! Toż był to parytet, na którym opierała się aluminiowa złotówka!
      całuski

      Usuń
  7. i niech ta majówka prawdziwie majową będzie :)

    zbyt szybko straciliście tatę, zbyt szybko tylko zdjęcia i wspomnienia Wam zostały, żal :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tata osierocił boleśnie moją najmłodszą siostrzyczkę Izunię. W chwili jego śmierci miała zaledwie 5 latek.
      Toteż mnie przyszło jej ojcować i do dzisiaj, gdy się spotykamy (Iza mieszka w Niemczech, w Reńskich Górach Łupkowych; Rheinland - Pfalz), szklą nam się oczy!
      W tym roku to urocze maleństwo kończy 50! Nadal jest piękną kobietą!
      uściski

      Usuń
  8. W 1960 pognano nasze Liceum "dobrowolnie" - jak cały Lublin - na pochód. Mieliśmy po 19 lat, byliśmy w piątej klasie [nasza szkoła była pięcioletnia],grzało reakcyjne słońce, było wręcz nieprzyzwoicie nieproletariacko miło, a nam dano do rąk czerwone szturmówki... Nasza męska trzynastka postanowiła się "urwać". Nasz klasowa piękna pleć została. Koło Saskiego Parku wręczyliśmy "na chwilę" szturmówki pierwszoklasistom, którzy już mieli co prawda swoje... Tyle nas widziano... Podobno wyglądali nader osobliwie - każdy piętnastolatek z dwoma szturmówkami - i wzbudzili zapewne niejaką sensację, skoro wezwano "na dywanik" Dyrektora [ta wielka litera to znak bezmiernego szacunku dla wspaniałego Człowieka], któremu polecono wszystkim "obniżyć oceny z zachowania". Rzecz w tym, że na świadectwach maturalnych takiego czegoś nie było, zatem Salomonowie" z KP PZPR polecili obniżyć oceny z "najważniejszego przedmiotu". Obniżono więc...z wychowania fizycznego... Zwisało nam to jak księdzu katecheza. Tylko prymus klasowy zemdlał przy pobieraniu świadectw - same "piątki" i "trója"... Może dziś w Instytucie Promowania Niedorzeczności "robi" za ofiarę komuny? A swoja drogą - dziś zapewne obniżka dotknęłaby religię...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta obniżka z religii, Sir, powinna dziś dotknąć przede wszystkim księży katechetów, bo ich owieczki nieraz jeszcze oberwą w dupę!!!
      A Twoim sercu ciągle Maj i to jest piękne, Your Excellency!
      serdeczności

      Usuń
  9. 1 Maja uwielbiałem, bo na pochody nie chodziłem. Raz w klasie przedmaturalnej zgłosiłem się na linię "Startu", bo sprawdzano obecność, ale zaraz potem szturmówkę wkręciłem w szyny i jako cywil dałem nogę. Oczywiście było to okupione jakąś karą, ale jako szkolnemu fotografowi i elektronikowi odpuszczano ten grzech.
    Natomiast uwielbiałem siedzenie przed TV, bo wtedy pokazywano stolice całego świata, także zachodniego.
    Teraz po latach się zastanawiam, czy za te "karne pochody pierwszomajowe" należy bardziej winić system, czy tych co w nim uczestniczyli?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie należy, Andrzeju, winić nikogo, bo zaco?! za niewinność wieku szczenięcego?!!!
      Zapewne, podobnie jak ja, masz już swoją prywatną listę proskrypcyjną i, założę się, komunistów tam niewielu (poseł twarzysz S. Piotrowicz mógłby robić co najwyżej za worek bokserski!)
      z młodzieżowym uściskiem dłoni

      Usuń
  10. Majowka juz za mna, jutro do fabryki, kapitaliscie kieszenie nabijac. :(
    Ja zawsze lubilam pochody pierwszomajowe, najpierw z mama za raczke, pozniej za raczke z kims innym. Bylo fajnie, swojsko, wesolo, a ja bylam mloda, piekna i niecalowana. Teraz jestem juz tylko i.
    Bylismy dzisiaj z psem na pochodzie, w lesie. Przemaszerowalismy 8 km po gorkach i dolkach, bez transparentow, ale z entuzjazmem. Teraz odpoczywamy.
    Niech sie wiec swieci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym niecałowaniem to chyba, Anne - Marie, delikatna kokieteria.
      Nadrabiam zatem braki Twego niepokalanego dzieciństaw i całuję z ochotyą, ba, z okomą niemal!
      Z moją psiunią Tolą też odbywamy spacerki dłuuugie i... moczopędne!

      Usuń
  11. 1 Maja to fenomen...
    a. Święto Pracy - a byczyli się wtedy wszyscy; pojawiały się "atrakcyjne" towary - masło, konserwy, wata - proszę Pan, wódki gatunkowe...
    b. "Niech się ś-w-i-ę-c-i 1 Maja"!!! W ustroju antyreligijnym?
    c. Dziś nagle to "Święto Józefa - Robotnika" - a to był przecież [o ile był]zwykły cieśla- rzemiecha, być może kolaborujący z rzymskimi okupantami i dostarczający im oliwkowych krzyży do wiadomych celów, na dodatek bez przynależnści cechowej i związkowej... Co na to NSZZ Solidarność tego drugiego pana Dudy? Sklepy w moim miasteczku zamknięte, bo "ksiądz zakazował" [Józefa - Robotnika!!!]...Ani wódki, ani piwa, ani"żadnej rzeczy, która jego jest". Sussssza...
    I tylko pan Duda - ten pierwszego sortu - uratował święty obraz, który cudownie chciał się wywrocić podczas nabożeńswa...

    Klasie robotniczej i bezrobotnej poświęciłem swój dzisiejszy post [a jest to post zupelny]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie, Bimbrusiu, podzielam Twój smutek. Na pociechę stary łaciński sofizmat:

      Qui bibit dormit,
      W nalepszej formie,
      Qui dormit non peccat,
      Bo byłby to nietakt,
      Qui non peccat, sanctus est,
      Niech go ye*ie bury pies!
      Ergo qui bibit sanctus est,
      Yes, yes, yes!!!

      Niechże Ci Maj - naj, naj, naj...

      Usuń
  12. Swojsko tu...
    Z Międzynarodowym Dniem Pracy i Bezrobocia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak?! A co?!
      "(...) Bo między Bugiem a Odromnysom,
      To najważniejsze ze wszystkich my som!"
      (Ludwik Jerzy Kern)
      ukłony

      Usuń
    2. @Andrzej- A.K....
      znam całość na pamięć...
      "Obojętnie, jak jest na dworze
      My zawsze wstajem w lewem humorze
      etc"...
      najbardziej lubię ten fragment:
      "O, idzie jakieś chłopię
      No to co?
      No to mu dokopiem
      Niech wie!"
      nigdy nie miałem w szkole serca do nauki wierszy na pamięć, ale ten po jednym przeczytaniu z "Magazynu Polskiego" miałem wykuty na blachę...

      Usuń
    3. Bo to wiersz, Piotrze, taki życiowy! "Magazyn Polski" również czytałem od deski do deski...

      Usuń
  13. Mam i ja swoje wspomnienie z obchodów, pochodów...
    Było to w Bydgoszczy. Nasza szkoła brała udział w jakichś pokazach gimnastycznych z tej okazji. Kolumny szkolne, ubrane w białe spodnie i białe gimnastiorki, takież i tenisówki zagospodarowały całą płytę boiska Zawiszy Bydgoszcz. Nasza kolumna wchodziła na stadion jako ostatnia. Na jej czele, mimo moich oporów ustawili mnie. Nie miałem wyjścia... Mus to mus. Podobało mi się to,że nie będę musiał wykonywać ćwiczonego dość długo układu na tysiące rąk i nóg, bo jakoś tak wyszło, że mało ćwiczyłem i byłby obciach co się zowie. Wprowadziłem kolumnę i stałem grzecznie na jej czele aż zakończył się pokaz i część oficjalna. Okazało się, że przy wyprowadzaniu ze stadionu nasza kolumna wychodzi jako pierwsza, a kto na jej czele? Ja!!! A za mną jak okiem sięgnąć czwórki dorodnej młodzieży sprężysty krok stawiany według marsza granego przez orkiestrę wojskową...
    Byłem najważniejszy. Nigdy w życiu nie przytrafiła mi się taka fucha aby bez przygotowania prowadzić tyyyyle ludzi. Może dlatego zapamiętałem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre, podoba mi się :-)) I gdzie te tyyyle ludzi wyprowadziłeś? Mam nadzieję, że nie na manowce ;-) Chociaż, może ja bym skorzystała z takiej okazji... ;-)

      Usuń
    2. Wyjście ze stadionu było naprzeciw trybuny, a wychodziliśmy bieżnią. Pięknie prezentowała się ta kolumna w łuku bieżni. Zaraz za bramą wszyscy rozeszli się i wracali do domów własnym staraniem.
      Myślę że wyszli na ludzi

      Usuń
    3. "No i dobrze! No i na zdrowie!
      Tak wychodzi się na człowieka"...
      Władysław Kazimierz Broniewski

      Usuń
    4. @tatul
      Pamiętasz, tatulu: "Nie matura, lecz chęć szczera..." W tamtym bojowym szyku byłeś przynajmniej kapitanem!

      Usuń
    5. @maradag
      Pamiętasz, Dagmaro, baśń J.Ch. Andersena - "Czarodziejski flet"?!
      Takoż mi się kojarzy...
      buźki

      Usuń
    6. @@ tatul, Sir Absurd
      Ach, wyszłam za mąż i zaraz wracam,
      Ktoś wyszedł z siebie i stanął obok,
      Wyszedłeś na swoje, a to się opłaca,
      A wyjść na ludzi, to praca nad sobą.
      Dobrze mieć i to się przyjmie
      Takie wyjście awaryjne,
      Ze względów chyba oczywistych
      Przy Biurze Wycieczek Osobistych!

      Usuń
  14. Klaterku, dowcipy i wspomnienia jak zwykle znakomite :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niekiedy mi się wypsnie,
      A potem i tak przyschnie...

      ściskam

      Usuń
  15. Tęsknicie za komuną jak ksiądz Jacek za probostwem...
    Podziwiam...

    janjanowic.blogspt.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najsamprzód dziękuję Ci, Janie, żeś tu zabłądził.
      Tutejsza komentująca zdrowa, dorodna i nad wiek rozwinięta młodzież miieści się, poza nielicznymi wyjątkami, w przedziale metrykalnym 50+ - 70+ ...
      Mój Żelazny Komentariat to, powtarzam nieustannie a upierdliwie, arystokracja blogosfery. Wszyscy bez wyjątku, w rubryce wykształcenie, piszą: wyższe, a niektórzy szczycą się uczciwie i mozolnie zdobytymi doktoratami.
      Czy nam tęskno za komuną, za tym potworem, który zeżarł nam najlepsze nasze lata?!!!
      Zgadnij, sprawdź, odpowiedz.
      To, że w tych czasach przyszło nam spędzać nasze dzieciństwo, młodość i wstępującą dorosłość, jest najprawdopodobniej ponurym żartem Najwyższego, Jahwe, Allacha, Buddy czy innego Wielkiego Konstruktora. In saecula saeculorum, yeeeb!!!
      Wilkommen, Bienvenu, Welcome

      Usuń
    2. niedawno mój znajomy wspominał, jak złamał nogę na nartach... wychodzi na to, że TĘSKNIŁ za tym wydarzeniem i zapewne marzył o powtórce...
      tym razem wśród doktorantów trafił się doktor logiki...

      Usuń
    3. Uściślij, Piotrze, jakiej logiki: matematycznej, formalnej, chłopskiej czy babskiej?!!!

      Usuń
    4. logiki buracko - nadinterpretacyjnej, ale lepiej tego nie rozwijajmy, bo może ktoś tylko udawał buraka w ramach autoironicznego żartu?... taki rodzaj poczucia humoru należy podziwiać, a nie nabijać się zeń...

      Usuń
    5. Buraki i głąby,
      Te biedne zombi
      I inne zmory
      Też mają humory.
      I kac wszechpolski znany -
      Bogoojczyźniany.

      Usuń
  16. Maj zawsze pogodnie nastrajał mnie. Pamiętam też, jak kiedyś w pracy, kierownictwo przymuszało iść na pierwszomajowy pochód. Nie było "Boże zmiłuj się". Co tam, jak pogoda była to i jako tako było, ale gorzej jak padał deszcz i pod parasolem - ten pochód trzeba było znieść.

    Warto wspomnienia z lat młodości przywołać, ja zawsze oglądając stare zdjęcia, mam łezki w oczach. Jak piękne są wspomnienia...

    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nierzadko zdarzało się, JaGo, że "pochodnikom" na głowy padał śnieg. Widocznie św. Józef Robotnik z Karlem Marxem jakoś się nie dogadali lub ich grypsy gdzieś po drodze się zawieruszyły! A ta łezka w oku kręci się i kręci:

      https://www.youtube.com/watch?v=WfSnMXlqWzA

      Może wymyslilibyśmy jakąś majową potrawę?!
      buziulki jak z marcepanu kulki

      Usuń
    2. Oj tak, kręci się kręci, aż do bólu. Więcej za nami, mniej przed nami :( Ale takie jest życie.
      Klaterku byłoby wspaniale taką potrawę majową wspólnie stworzyć, a co masz konkretnie lub w przybliżeniu na myśli? A jak byłaby proza i wiersz, to już byłoby wspaniale. Oczywiście Ty wiersz, ja proza.

      Serdeczności.

      Serdeczności.

      Usuń
    3. Dziś, JaGo, wyjeżdżam z moją psiunią Tolą w góry.
      Wprawdzie może tam lać, ale my też będziemy... lali!
      ściskam i tryskam (optymizmem, rzecz jasna!)

      Usuń
  17. Lubiłam razem z uczniami i harcerzami chodzić na barwne pochody pierwszomajowe. I tyle w Twej prześmiewczej kwestii.
    Pozdrawiam majowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytuję Ci, Anno, fragment piosenki kabaretowej z 1973 r., wykonywanej wonczas przez śląski kabaret "Bunkier":
      "Już nas nie straszą resztki obszarnictwa,
      Niech szczeka sobie Radio Londyn,
      Idziemy w lepszą, jasną, piękną przyszłość
      I każdy będzie miał... długopis!

      Za parę lat tu staną szklane domy
      I jakiż piękny będzie świat!
      Kochana Polsko, ty zobaczysz,
      Co zrobią z ciebie za czterdzieści lat!

      I zrobili, Anno, łoj, zrobili!
      serdeczności

      Usuń
  18. na pochody z wiadomych(nieideologicznych)względów nie chodziłam, ale ich ludyczną część, która miała miejsce po przemarszu bardzo lubiłam:wesoło było, smakowicie i słodko było. Życzę dużo zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I niechże to, Iwonko Kochana, nadal będzie święto radosne i rodzinne, mimo, że pierwszomajowa genealogia jest równie ponura jak np. Dzień Kobiet!
      uściski i całuski

      Usuń
  19. To i ja macham majowo, niech się rozszaleje maj, niech nam w sercach gra muzyka! Bardzo sprytnie wplatasz wątki rodzinne i słychać, że humor po tatusiu:-)
    Ściskam świątecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Sentymentalnie się zrobiło...
    Pamiętam pochód 1 Maja, ja w sandałach, a tu śnieg😂😁😀
    zolza73.Blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Bywały takie anomalie, Joanno. Jednakże w maju Natura w całej swej urodzie jest... kobietą (Henri Frédéric Amiel,http://portalwiedzy.onet.pl/70371,,,,amiel_henri_fr_d_ric,haslo.html)
    uściski

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak zwykle Klaterek na najwyższym poziomie!!!!
    A zajrzyj jeszcze do mnie pod komentarz o kurach bo tam mądra dyskusja się zaczęła...
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Andrzeju, słucham "Czas relaksu". Temu śląskiemu językowi pasuje, by był z Tobą. Dziękuję za świąteczną ucztę."Jak to nagros po polsku , to dopiro byndzie hit". Doskonałe.
    https://www.youtube.com/watch?v=ZHxzXXDwKws
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  24. Miło mi, Asiu, ze robisz takie muzyczne wykopaliska!
    Pastisz tem popełniłem w 1974 r.
    Mniej więcej 10 lat później spotkałem się z Andrzejem Rybińskim, wykonawcą oryginału.
    Polubiliśmy się od razu. Przyznał mi się, że chłopcy z jego kapeli, gdy chcieli go wkurzyć, to śpiewali w garderobie moją śląską wersję.
    Obecnie, gdy Andrzeja rzuci na Śląsk, to śpiewa na koncertach właśnie moją wersję.
    Do mych najbardzej spektakularnych osiągnięć "w tym temacie" należy translacja na śląski hitu F. Sinatry "My Way".
    serdeczności+

    OdpowiedzUsuń
  25. a ja tam chetnie do majowych lat sie dawnych przeniose i moja mlodosc wskrzesze... ale poetka...o tak mlodosc, teraz z ta wiedza wiem , ze popsuli, ale i tak bylo pieknie, bo mlodosc jest piekna ;)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młodość, Katarzyno, jest zawsze piękna!Warto żyć choćby dla krótkiej, pięnej chwili.
      "Verweile doch! du bist so schön!" - Johann Wolfgang von Goethe
      ściskam

      Usuń