artklater.blog.onet.pl
Zapraszam zatem wszystkich chętnych, którzy gościnnie na moim blogu chcieliby zaprezentować swe posty. Mogą to być teksty archwiwalne, lub specjalnie na tę okazję napisane.
28 lipca 2007 - Ela Gruszfeld
30 sierpnia 2007 – Owsianko
26 stycznia 2008 – Alinka
7 kwietnia 2008 - Lady Basia Witwicka
1 lipca 2009 - Pydzia
8 lipca 2009 - Pydzia (tłum. Klater)
2 października 2009 - inesse
2 października 2009 - inesse
3 marca 2010 – Sarmata
Ponadto gościnny post umieściła tu
Andante (dawniej Babcia Barbie), ale nie mogłem go jakoś odnaleźć.
Tyle pamiętam, że był (za moją podpuchą, ofkors), że był
skrajnie feministyczny i dotyczył tzw. manify. Niestety w mej mailowej rozmowie z Andante okazało się, że tekst jest nie do odzyskania , a szkoda!
Ciekawy był również casus blogera Owsianko. Przez pół roku udzielałem mu gościny i publikował swe literackie posty jako rezydent. Na tę formę jestem również otwarty, przede wszystkim dla tych blogerów, którzy z różnych przyczyn nie prowadzą własnego bloga, a jedynie komentują innych.
Na dziś wybrałem z onetowego archiwum piękny post Pydzi. Publikuje na swym blogu wyłacznie po śląsku, co jest bardzo blisko memu hanysowemu sercu. Dotarłem do niej przez mego serdecznego przyjaciela, który obecnie prowadzi bardzo popularny i kultowy blog na onecie. Przyjaźń naszą utrwala to, że podobnie jak stary Klater jest rdzennym hanysem (zgadnijcie kto to?!) z krwi, kości i miłości.
Pydzia pisze dosadną i soczystą ślaszczyzną, która w pełni oddaje specyficzną ślaską obyczajowość.
Przedstawiam zatem dwa archiwalne posty, w drugim bowiem pokusiłem się o tłumaczenie poniższego tekstu na język ogólnodostępny:
1 lipca 2009r.
Pydzię
poznałem niedawno… Od razu ją polubiłem! Nadesłała mi tekst,
który dla mnie jest rewelacją!!! Tak pięknej śląszczyzny jeszcze
nie czytałem!! Polecam Wam go z całego chamskiego klaterowego
serducha!!!
Geburstak, gorol i Ślonzoki
Ciotka
Gustla zaprosiła cołko familia na geburstak! To mioł być ekstra
fajer, bo ciotce pizło fufcich czyli 50 lot. Skuli tego na byzuch
ciotka Cilka z onklym Jorgiym szpecjalnie z Niymiec przijechali. Taki
fajer, to do kożdego kupa uciechy – idzie się dobrze pojeść,
fest popić , poklachać o bele czym, no, i powspominać te lepsze
downe czasy!!!
Ale
nojwożniyjsze w tym dniu boło poznanie Nowego. Nowym boł szac
łod ciotkowyj cery. Starego szaca wszyscy mieli radzi. Synek łod
nos, gryfny jak z łobrozka, a takie wice łosprawioł, że szło
dostać lachkramfu, a brzuch jeszcze z tego boloł bez cołki
tydziyń. Pszoli my mu wszyskie. No, ale cosik się młodzi
pochatrusili i stary szac przestoł być naszym szacym.
Terozki prziszło nom czekać na Nowego. Ciotka z onklym go
jeszcze niy widzieli,skiż tego niy poradzili usiedzieć na
stołkach!!! Onkiel z tych nerwów, jak ino wloz, charknoł na gibko
dwa sznapsy, a ciotka nasuła sie soli do kawy, bo tyż boła tako
nerwowo! Godom wom, szpana choby u Hitchcocka, a jak ciotka Ana
sie kichła, to ujek Alojz omało hercszlagu niy dostoł. Młodzi
na łobiod niy prziszli, mieli dziepiyro być na kawie.
Łobiecali być na półczworto. Ciotka Ana ino godała po nosym:
-
Aże już niyskoro, niyskoro!!!
Pydzia
ino suchała, wiela razy czajnik w kuchnie gwizdoł. Sąsiadka
Ela, kiero ciotce pomogała, durch przistowiała ta woda i
gasiła. W końcu pizło na sztyry, kiej zaklupali do dźwiyrzy.
Ciotka się zerwała,siadła nazod, juzaś się zerwała… Dźwiyrza
otwar mały Michałek. Wleźli. Młodo Kaśka pedziała:
-
Mamo,tato to jest Szczepan.
A
guchy ujek Achim ryknoł:
-
Jak? Szczepcio? A Tońko tyż prziszoł?
Nowy
dopod ciotka i pado:
-
Miło mi poznać, całuję rączki…
Ujek
Alojz pedzioł Pydzi do ucha:
-
A kaj„padam do nóżek”? !
Ciotka
Gustla zbladła, ale się zebrała do kupy i pado:
-
Jo tyżcie synek piyknie witom, siednijcie sie z
Kasią tam kole omy
Rołzy.
A
Nowy godo:
-
Ja wiem, Rołza to Róża, a co to oma?
Oma
Rołza walnyła krykom i rykła:
-
Oma to jo! Rołza tyżj o! Ta oma Rołza to jo! Babcia po waszymu!
W
końcu wlazła Ela z tortą. Wszystkie się dźwigli ze stołków i
ryknyli ciotce „Sto lot”!, wypiyli szampana. Po kawie ujhek
pedzieli:
-
Dobra, chopy, to rzadziolstwo już my wypili, to terozki dejcie coś
do ludzi, !
No
toż dostoł. Nowy tyż. Ale ino krziwo wejrzoł i pado:
-
Ja, podziękuję, wódki nie piję.
-
A co, ty synek, pijesz?
-
Ja to bym się koniaczku napił. Ale jak nie ma…
Ujka
Jorga aże to tromfło, że aż dźwigło:
-
A ftoci giździe pedzioł, że ni ma? Tu wszysko je, wszysko! Dejcie
mu ino tego koniaczku!
Mały
Michałek szarpnoł ciotka Gustla za szaty i pyto:
-
Ciotko,a tyn chop to gorol jes, pra?
Nawet
guchy ujek Achim dosłyszoł:
-
Ja,bajtel, mosz prawie, gorol cołkim pyskiym. No, ale gorol gorolym
a geburstak ciotki geburstakiym.
Toż
wszyscy bawili się jak trza. Ino biydny gorol niy za bardzo, bo
naszyj godki blank niy rozumioł, wiców niy poradzioł spokopić,
napić się niy chcioł, galertów, szałotu, preswusztu i bigosu
skosztować tyż niy chcioł…
To
niy boł piyrszy gorol w rodzinie, ale inksze jakosik gibko wleźli w
naszo familio, serca i Ślónsk. A tyn niy poradzioł! Bezma niy
chcioł. A z rynkom na sercu, my się wszyskie moc starali!!!
Pomału my się do niego przywykli, ino ujek Achim ciyngiym go
napasztowoł i Szczepciym nazywoł!
Minoł
rok. Zaś wszyskie prziszlido ciotki Gustli na geburstag. I juzaś
Kasia z Nowym, kiery już niy boł Nowy! I zaź ta samo szpana, zaś
wszyskie czekają… Narozki, jak niy dupną dźwiyrze! Wleciała
Kaśka. Ujek Achim ryknął:
-
A Szczepcio kaj?
A
Kaśka na to:
-
Kaj?Kaj? Ni ma, bo nachytoł!
-
A co,wybroł się na ryby ? - spytoł się
ujek Achim.
-
W tyta nachytoł! Co? Po ryju, ujek! Po gymbie, po pysku!!!
-Jezderkusie,
biydny synek! A łod kogo?
-
Łody mie.
-Dziołcha,
bój się Boga, a za co?
-
Bo tyn gizd skończył sztudiyrować i pedzioł , że jedzie do
Anglii i jo mom tam jechać śniym.
-Jezderkusie!
– rykła ciotka Gustla i łoparła się ło byfyj.
-
I co,pojedziesz? – zafrasowała sie moja muter.
-Muter,
za kogo ty mie mosz?! Jo się urodziła na Ślónsku, pra?!!!
-
Pra!!! - ryknyli wszyscy.
-Miyszkom
na Ślónsku, pra?
-
Pra!!!
-
I, do pierona kandego, chopa byda miała ze Ślónska i na Ślónsku
umra i dejcie mi świynty spokój.
A
ujek Achim spytoł:
-
To co z tym Szczepciym, toż przidzie łon eli niy?!
-
Niy, ujek ,niy przidzie. I Tońko tyż! !!!
A
na to ujek Alojz :
-
I padoł do nóżek już tyż niy bydzie… -
i ciepnąl mi gupio macha!
I
tak to stracioł się nom z łoczów gorol, kiery nos niy chcioł. A
Kasia i tak wziyna sie za chopa inkszego gorola, ino, że tyn nos
richtich chcioł i to je po prowdzie gryfny synek. A my wszyskie mu
pszajymy!!!
8 lipca 2009 r.
Idąc
na przeciw Waszym sugestiom, postarałem się o tłumaczenie tekstu
Pydzi z poprzedniego, gościnnego postu. Przypominam jak trafić na
pydziowy blog:
http://pydzia.blog.onet.pl
Urodziny,przybysz i Ślązacy
http://pydzia.blog.onet.pl
Urodziny,przybysz i Ślązacy
Ciocia
Gustawa zaprosiła całą rodzinkę na urodziny. To miała być super
impreza, bo cioci stuknęła„Pięćdziesiątka”! Z tej
okazji,przybywając z samych Niemiec, zaszczycili solenizantkę swą
obecnością ciocia Cecylia z wujkiem Jerzym. Taka uroczystość to
wielka gratka – wystawne jedzenie, wykwintne trunki, jak i również
okazja do plotek i wspomnień.
Gwoździem
programu jednak było zapoznanie się z Nowym. Nowym okazał się
aktualny oblubieniec ciocinej córeczki. Poprzedniego jej amanta
wszyscy bardzo lubili, bo to nasz ziomek, przystojny niczym
gwiazdor filmowy, a miał ponadto niesamowity dar opowiadania
dowcipów, że można było zachorować ze śmiechu, bo efektem jego
talentu były zawsze przez tydzień obolałe brzuchy słuchaczy!
Kochaliśmy go niezmiernie! Wskutek jednak pewnej scysji między
kochankami, został odtrącony i przestał, niestety , przebywać
wśród nas. Pozostało zatem wszystkim oczekiwanie na Nowego.
Ciocia z wujkiem tak byli tym podekscytowani, że aż trudno im było
usiedzieć na swych miejscach, bo tak byli ciekawi jego widoku!
Zestresowany wujek już w progu strzelił sobie na uspokojenie dwa
szybkie, a ciocia potraktowała kawę solą. Prawdziwy suspens
niczym u Hitchcocka, bo jak ciocia kichnęła sobie, to wujek o mało
co zawału nie dostał! Młodzi odpuścili sobie rodziny obiad,
zamówili się na kawę, na godzinę 15.30. Ciocia Ania tylko
mruczała pod nosem:
- Aże
już niyskoro, niyskoro (robi się już późno, przyp. tłum.)!Pydzia pilnowała czajnika, nasłuchując czy gwiżdże, a zaprzyjaźniona sąsiadka Ela, która ciocia poprosiła o pomoc, na przemian, to załączała kuchenkę, to wyłączała… Kiedy zegar wybił godzinę czwartą, rozległo się pukanie do drzwi. Ciocia wstała gwałtownie, usiadła i znowu wstała… Drzwi otwarł mały Michaś. Weszli. Kasia dokonała prezentacji:
- Mamo, tato, to jest Szczepan!
Przygłuchawy wujek gromko krzyknął:
- Jak? Szczepcio? A Tońko tyż prziszoł?
(imiona te nie są wybrane przypadkowo: Tońko i Szczepcio tobohaterowie bardzo popularnej audycji radiowej w przedwojennym Lwowie. Inna sprawa,że Lwowiacy najszybciej zaasymilowali się na Śląsku. Przyczyny były proste – wychowywali się w kulturze wielkomiejskiej i z racji przebywania pod zaborem austriackim obca im była germanofobia – przyp. tłumacza)
Nowy energicznie przywitał się z ciocią:
- Miło mi poznać, całuje rączki…
Wujek Alojzy szepnął konfidencjonalnie Pydzi do uszka:
- A kaj: „padam do nóżek”?!
Ciocia Gustawa pobladła, jednakże szybko doszła do siebie i powiedziała:
- Jo tyż cie, synek, piyknie witom, siednijcie się z Kasią tam kole omy Rołzy.
A Nowy na to:
- Ja wiem, Rołza to Róża, ale oma? Nie rozumiem… Czy to ma coś wspólnego z prawem Ohma?!
Babcia Róża stuknęła głośno laską o podłogę i krzyknęła:
- Oma to jo! Ta Rołza to tyż jo! Oma Roza to jo! Babcia po waszymu!!!
Sytuację uratowała Ela wkraczając z imponującym tortem.Wszyscy powstali z miejsc, odśpiewali cioci „Sto lat” i spełnili toast szampanem. Po kawie wujek zaordynował:
- Dobra, chopy, to rzadziolstwo (tu: trunek niegodny mężczyzny – przyp. tłum.) to my już wypiyli, to terozki dejcie coś do ludzi!
Na stole od razu pojawiła się wódka i dla każdego kieliszek. Dla Nowego również. Nowy jednak zrobił kwaśną minę:
- Ja dziękuję, wódki nie piję!
- A co ty synek pijesz?
- Ja bym się koniaczku napił, ale jak nie ma…
Wujka Jerzego strasznie to ubodło, że aż się podniósł:
- A fto, ci giździe pedzioł, że ni ma?! Tu wszysko je, wszysko! Dejcie mu ino koniaczku!
Mały Michaś szarpnął ciocię za rękaw sukni i pyta:
- Ciotko, a tyn chop to gorol jest, pra?
(gorolem pierwotnie nazywano na dziewiętnastoletnim Śląsku przybysza z gór. Potem określenie to przeniosło się na wszystkich nie – Ślązaków, a szczególnie mieszkańców Zagłębia Dąbrowskiego! Przyjmowało ono często formę obraźliwą, a to w wyniku animozji podsycanych przez wszystkie aktualne władze: niemiecką,międzywojenną i komunistyczną, ale to już temat na osobny post – przyp. tłum.)
Nawet przygłuchawy wujek Joachim dodał swoje:
- Ja bajtel, mosz prawie, gorol cołkiym pyskiym! No, ale gorol gorolem, a geburstag ciotki geburstaskiem!
Impreza
rozkręciła się na dobre. Tylko biedny gorol w ogóle się nie
bawił – nie pojmował niczego z rozmów przy stole, nie śmieszyły
go śląskie dowcipy, odstawił kieliszek, a nawet nie spróbował
śląskich smakołyków: galaretki z nóżek, domowego salcesonu,
sałatki ziemniaczanej itd. Gościliśmy nieraz przybyszów spoza
Śląska, a każdy z nich umiał się jakość znaleźć i
dostosować, a co poniektóry i polubić! Ten jednak był
niereformowalny, chociaż obchodziliśmy się z nim jak z jajkiem i
żaden go nie obrażał! Powoli przestaliśmy go nawet zauważać,
tylko wujek Joachim nieco go zaczepiał, nazywając Szczepciem.
Minął
rok. Tradycyjnie zebraliśmy się u cioci przy urodzinowym stole
i
znowu to niecierpliwe oczekiwanie na Kasię z jej partnerem, który
przestał być przecież Nowym. Nagle walnęły drzwi i wpadła
Kasia. Wujek Joachim gromko krzyknął:
- A
Szczepcio kaj?!- Kaj? Kaj?! Ni ma , bo nachytoł!
- A co, wybroł się na ryby? – zdziwił się wujek Joachim
- W tyta nachytoł, po ryju, ujek, po gymbie, po pysku!!!
(dowcip językowy polega tu na zbitce dwóch zwrotów, dosłownego:nachytać ryb oraz idiomu: nachytać w tyta czyli oberwać po mordzie, przyp.tłum.)
- Jezderkusie, biydny synek! A łod kogo?
- Łody mie!
- Dziołcha, bój się Boga, a za co?!
- Bo tyn gizd skończoł sztudiyrować i pedzioł, że jedzie do Anglii, a jo mom tam jechać śniym!
- Jezderkusie!- krzyknęła ciocia Gustawa i zachwiała się z wrażenia tak, że musiała się oprzeć o kredens!
- I co, pojedziesz? – zmartwiła się moja mama
- Muter, za kogo ty mie mosz?! Jo się urodzioła na Śląsku,pra?
- Pra!!! – głośno potwiedzili wszyscy
- Miyszkom na Śląsku, pra?!
- Pra!!!
- I do pierona kandego (śląskie przekleństwo – przyp.tłum.),Chopa byda miała ze Ślónska, i na Śląsku umra i dejcie mi świynty spokój!
Wujek Joachim dla pewności jeszcze spytał:
-To co ze tym Szczepciym, toż przidzie łon eli niy?
- Niy, ujek, niy przidzie i Tońko tyż!!!
Swoje trzy grosze wtrącił jeszcze wujek Alojzy:
- I padoł do nózek tyż niy bydzie… – spojrzał na mnie i skrzywił się w bardzo śmiesznym grymasie.
I tak pozbyliśmy się gorola,który nas nie akceptował! Kasia poznała Najnowszego, też przybysza, wyszła za niego za mąż, a był to chłopak przystojny i przyjemny, tak że od razu podbił nasze serca!!!
Dokonując tego tłumaczenia, pozwoliłem sobie nieco odejść od dosłowności ( wybacz Pydzio!), aby wzmocnić treść, natomiast dla potrzeb stylistyki dialogi zamieściłem po śląsku natomiast narrację i moje komentarze – w języku Mickiewicza i Wałęsy! Mam nadzieję, że ta forma jest lepsza i dostępniejsza dla zaprzyjaźnionych i zasiedziałych tu goroli płci obojga niż np. słowniczek!!! A zatem- miłej edukacji!!!
I na koniec miła wiadomość. Po krótkich negocjacjach niebawem ukaże się, poprzedzony wywiadem, gościnnny post pewnej przemiłej Blogerki, z którą już zdążyłem się zaprzyjaźnić!
l
Kurcze blade:):):)preswursztu tyż niy chcioł... gizd pieróński :(
OdpowiedzUsuńPiękny tekst:):) taki bliziutki, cieplutki:):)
Pomysł z postami od gości fajny.
Drap za prawym uchem.
Pomysł już chwycił, Jaskółeczko. Podobnie jak moje dedykacje..Może też się skusisz?.
Usuńkusiole
Pydzia rarytas :) ja gorolka z dziada pradziada, ale uwodzą mnie takie opowieści :) a zaprzyjaźniony hanys to jak nic nasz Doctore?
OdpowiedzUsuńTrafiony, zatopiony, Elajo! Dottore pochodzi z Szombierek pod Bytomiem, a Klater z sąsiedniego Chorzowa!
Usuńcałuski
Swego czasu pewien Ślązak nie bardzo radząc sobie z moim godanym powiedział: -Ty nie możesz być gorol skoro mieszkasz tam gdzie mówisz, i zrobił ze mnie górala. Co mi się spodobało. Śląską mowę rozumiem, ale mówić nie lza.
OdpowiedzUsuńTen tekst przetłumaczony na polski, szczególnie dialogi, straciłby cały swój urok. Świetny pomysł. Pozdrawiam
Podobno, Kacprze, przy przekładzie coś się traci po drodze. Też próbowałem przekładów - aglojęzycznej klasyki estradowej (swing, art rock, country) na polski i śląski. Eksperci gratulowali mi dokładności i... finezji.Wg. nich niektóre moje przekłady były lepsze od oryginału. Ale chwalipieta ze mnie i wcielenie skromności
Usuńserdeczności
Dobrze Klaterku żeś przetłumaczył ten tekst, bo po śląsku to ja niewiela rozumiem. Chociaż bardzo mi się ta mowa podoba. Dla mnie - jest przezabawna i pieści uszy me :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka.
Autentyczna śląszczyzna jest doskonale przyjmowana w całej Polsce, JaGo. Przekonałem się o tym przemierzając kraj z kultową ślaską imprezą typu "karczma piwna".
Usuńbuziule
Śląska gwara jest piękna ale traci na uroku jako słowo pisane. To trzeba słyszeć bo ważna jest też melodia mowy. Czyta się ciężko, słucha się z przyjemnością.
OdpowiedzUsuńWszystkie dialekty i gwary, Bet, stanowią tzw. living language czyli żywy język mówiony. Zazwyczaj zapisuje się je w transkrypcjach fonetycznych, aby nak najdokładniej oddać wymowę.Jeśli zaś chodzi o ślaski, to już prawie została skodyfikowana oficjalna pisownia.
Usuńściskam
W zasadzie zrozumiałem bez tłumaczenia, ale dla paru słów bardzo się przydało. Np. szac - skarb - ulubiona osoba. Sympatyczny dialekt, który rzeczywiście słyszałem w czasie pobytu w Katowicach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Istnieje tendencja i jest to oddolna inicjatywa Ślązaków, aby śląszczyznę uznać za odrębny język regionalny. Wiele za tym przemawia, choćby to, że istnieje ponad sto gwar śląskich. Opory naszych językoznawców, podejrzewam, nie mają. niestety charakteru merytorycznego, lecz neonacjonalistyczny.. Podobnie jak niesłusznie przypisuje się śląskim autonomistom tendencje secesyjne. Odnoszę wrażenie, przy obojętnej opcji politycznej, że Śląsk ciągle jest kolonizowany, tym razem w sferze kultury. Na to już Ślązacy nie chcą się zgodzić, bo odczuwają silną tożsamość regionalną.
Usuńserdeczności
Byłoby mi bardzo miło, Dibeliusie, gdybyś również dał się zaprosić do gościnnego postu.
Usuńo matko...haha,można sobie język połamac i tu ukłon w stronę gwary śląskiej,bardzo to trudne mi się wydaje...Ma niezaprzeczalny urok,ale większy na pewno,przy słuchaniu niż czytaniu,bo na żywo słuchałam takiej mowy,te akcenty,ta melodia,trudno mi nazwac ...Każda gwara ma swój niezaprzeczalny urok,jeśli tak mogę to ując...
OdpowiedzUsuńgwara śląska ma jakby troszkę akcentów niemieckich,tak odczuwam...co jej dodaje ostrości,ale może się mylę...
pozdrawiam po krakowsku,jako centuś,ceper...no nie wiem kto jeszcze...haha
Na dialekt śląski (inne okreslenie: etnolekt śląski), Smoczko, składa ok. stu gwar. Ukształtował się jako język pogranicza polsko - niemieckiego, a jego korzenie sięgają języka czeskiego. W tek chwili Ślązacy toczą boje, aby ich dialekt uznać za odrębny język regionalny. Germanizmy i czechizmy w śląszczyźnie są zatem rzeczą naturalną.
OdpowiedzUsuńcałuski
Aleś napisol teraz już bede jeszcze większąTwoją fankom bardzo lubie beranie posląsku gorzyj bydzie z pisaniym bojeszcze dondzie gwara cieszyńsko czesko tak nie wiem czy bydymy sie rozumieć tak u nas godają i jesteśmy rozpoznawani po dialekcie co jestem tego świadoma czysto po polsku to mnie uczyli w szkole (bo to było gańba godać tak jak sie mówiło w domu)serdecznie pozdrawiam i poproszę o jeszcze serdecznie pozdrawiam pyrsk ludkowie
OdpowiedzUsuńMieszkałem trzy lata w Cieszynie, w Wodzisławiu Śl. mieszka moja córka, toteż żadne odmiany ślaszczyzny nie są mi obce.
Usuńukłony
No to witam strasznie szumnie pozdrowiom nie wiym czy wiecj hanys czy cesarok_(mam nadzieję że Cię nie obraziłam)bo jo je cesaroczka spod Karwiny ale miyszkom w Polsce w Wodzisławiu mam rodzinę serdecznie pozdrowiom
UsuńMoja pierwsza żona miała zaolziańskie korzenie i te klimaty też nie są mi obce.
Usuńbuzinki
I mnie gwara śląska się podoba, chociaż prawie nic nie rozumiem. Podoba mi się "melodia " języka, jego brzmienie. Nigdy nie miałam nic przeciwko jakiejkolwiek gwarze.
OdpowiedzUsuńDoskonały tekst i nawet dowcipny:)
Pozdrawiam:)
Być może Pydzia się tu ujawni, na razie zamilkła na swym blogu::
Usuńhttp://pydzia.blog.onet.pl
serdeczności
ojjjj - cymesik !!!
OdpowiedzUsuńczytałam a czego nie pojęłam to sobie dośpiewałam. wyszło mi na to prawie co w tłumaczeniu. ... prawie tym razem nie zrobiło zbyt wielkiej różnicyt ...
Miałeś rację publikując ten post - wart przeczytania. Żałuję, że nie potrafię po ślunsku ja raczej po kresowemu ode Lwowa
Jestem, Malinko, jak zapewne się domyślasz, rdzennym Ślązakiem i te klimaty są bardzo bliskie memu sercu. Co do Lwowiaków, to odnioszę jak najlepsze wrazenia, mam wśród nich patu przyjaciół, a Ty jesteś tu wprost podręcznikowym przykładem. Wywiad z Tobą, poprzedzający Twój gościnny post, opublikuję najpóźniej w poniedziałek.
Usuńściskam
ech - Klaterku - dumna jestem jak pawica, że zechciałeś mnie tu gościć :-)
UsuńTo się okaże, Malinko, w praniu. Mam nadzieję, że tu odniesiesz pełny sukces!
UsuńTekst Twojego gościa fantastyczny, nawet tłumaczenie nie jest potrzebne. Uwielbiam mowę hanysów.
OdpowiedzUsuńOdnośnie Twojego "komcia" u mnie .Mnie to "odmrożenie" w ZHP zniechęciło, bo ZHR zbyt brutalnie wchodził w życie młodzieży i harcerskie. Zaczęli odbierać nam harcówki, z takim trudem zdobyte i urządzone własnymi siłami. Masa ludzi zniechęcona utarczkami, zaczęła odchodzić od czynnej pracy. Nie zauważyłam aby jakiś komuch, przez lata mojej działalności wtrącał się w to, co robimy, a nasze dzieci na obozach chodziły do kościoła z instruktorami. Mam stopień harcmistrza i rozpoczętą próbę na "harcmistrza pl", ale zmieniły się czasy. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Mamy, Lotko, podobne poglądy i doświadczenia w tej sprawie.
Usuńbuziule
to ja się też chyba muszę zaanonsować :P
OdpowiedzUsuńNareszcie, Brunciu! Oczekuję na Twój post gościnny (od paru lat, ofkors egzakli)!
UsuńTak sobie myślę i myślę, czy moje wpisy mogłyby trafić na Twój blog, Andrzeju i jak tylko wymyślę jakiś, czyli stosowny- to natychmiast Cię poproszę o zamieszczenie.Prawdopodobnie będzie to wpis o tym, że "PODOBNE CIESZY SIĘ PODOBNYM"- a wszystko na bazie A.Schopenhauera, do którego mam słabość mimo,że pesymista i antyfeminista.Serdeczności.
OdpowiedzUsuńZapraszam, Dobrochno, najserdeczniej!
Usuńcałuski
Choć raz tylko miałam do czynienia z Waszą gwarą, znam ją dość dobrze, gdyż w dzieciństwie lubiłam baśnie Morcinka "Jak górnik Bulandra diabła oszukał", a gdy podrosłam, to czytałam "Czarną Julkę". Oczywiście omawiałam z uczniami słynnego "Łyska z pokładu Idy" i "Serce za tamą". Dobrze, że jest taka Pydzia, która kultywuje gwarę śląską.
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego wieczoru.
Dzięki, Anno,, za dobre słowo. Istnieje ok. 100 gwar śląskich Dlatego dla śląszczyzny najlepszym terminem jest etnolekt czyli język regionalny.
Usuńserdeczności
Również dziękuję za informację, bo zawsze lubię się uczyć czegoś wcześniej nieznanego.
UsuńGorące uściski w zimną niedzielę.
Uściski odwzajemniam rownie gorąco!
UsuńMam rodzinę na Śląsku i powiem Ci, że przy gorzole - nie kumam nic..najgorzej, że Ślązaki po wypiciu gromko chrapią - tynk ze ścian leci...
OdpowiedzUsuńhaha, ale mowa odpowiada moim gustom i pisany tekst zrozumiałam bezbłędnie..
Uśmiałam się przy tym tak, że boki mnie bolą
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
Miło mi, Asiu, że sprawiłem Ci (a właściwie Pydzia) choć trochę radości...
OdpowiedzUsuńuściski
Ubolewam Sztukmistrzu, że nie mam tego postu, ale ja go w ogóle nie miałam . Pisałam tylko na Twoim blogu więc mówi sie trudno . Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńSzukałem na poczcie wp, ale też go nie odnalazłem! Mam nadzieję, że dasz sie ponownie zaprosić i wtedy nTwój tekst będzie równie świetny!
Usuńbuziule
Od czasu do czasu szkolę się w Rybniku. I jak kto wyżej wspomniał, to mówiony język na ten nieodparty urok: mogę słuchać i słuchać i słuchać i... :)
OdpowiedzUsuńJako Śląszak, to cieszę się niezmiernie!
Usuńściskam
Pardon, lapsus! Oczywiście powinno być: Ślązak.
UsuńTo ciekawy zwyczaj z tym umieszczaniem u siebie archiwalnych postów. Wspomnianą Pydzię kojarzę, parę razy czytałam jej posty ale nie komentowałam. Pomysł by pisać bloga gwarą naprawdę oryginalny!
OdpowiedzUsuńTeż tak, Erinti, uważam. Wkrótce ukaże sie pierwaszy gościnny post tu na blogspocie..
Usuńserdeczności
Ciebie, Erinti, również zapraszam do gościnnego postu!
UsuńTłumaczenie przydało się :) Tekst świetny. I Twoja inicjatywa też niczego. :)
OdpowiedzUsuńPamiętam wspomniany mój tekst o Czeczenkach w Polsce. Miło było zagościć u Ciebie z tamtą publikacją.
Serdeczne pozdrowienia :)
Ponawiam, Eluś, zaproszenie.
Usuńkusiki
Kule, chopecku mój jak jo sie wzruszyła! Tłumaczenie żeś zrobił zajeb...Tak ino dodom, że Kaśka bez lato do Anglie pojechała :-) Pydzia
OdpowiedzUsuńSzanowny Andrzeju.
OdpowiedzUsuńWygrzebałem na moim blogu zapowiedź nowego nurtu w poezji, skromnie przez Ciebie nazwanego KLATERYKAMI.
Trochę pogrzebałem też u Ciebie i ze smutkiem stwierdziłem, że kierunek ten nie rozwija się tak jak na to zasługuje.
Nie wiem jak Ci pomóc. Bo wklejona poniżej nędzna imitacja KLATERYKA, mojego autorstwa zapewne może być wszystkim - pomocą jednak najmniej.
Na Warszawy barykadach
Kaczor zdemaskował generała,
Że kiedyś służył on u cara!
Może zna ktoś z was większego wała?
Anders w pisowskich "układach"?
Jest za idiotyzm jakaś kara?
Powiem tak. Pydzię czytywałam na bieżąco z wielką ochotą. Odwiedzały my się na blogach i bardzo mi Jej brak. Ze z tego miejsca serdecznie Ją pozdrawiam.))))))
OdpowiedzUsuń