Prezentuję zatem wg obietnicy post gościnny Leszka
Kowalikowskiego z Gdańska.
Wywiad, który z nim przeprowadziłem w poprzednim
poście, pozwolił Wam go lepiej poznać i ocenić ,i to jednoznacznie
przychylnie. Utwierdza mnie to w zachowaniu zwyczaju postów
gościnnych, bo sprzyja to ożywieniu blogosfery i pozwała wyłonić i
spopularyzować prawdziwe blogowe talenty, a także poszerzyć obszar
blogowej sfery o ludzi nieobojętnych i nieprzeciętnych.
Oddaję głos Leszkowi:
Gdy zostałem zaproszony przez
Gospodarza do napisania gościnnego felietonu, moje ego zostało mile
połechtane. Z drugiej strony poczułem tremę. Nie dlatego, że mam
coś napisać i ktoś to przeczyta. Jestem blogerem już kilka lat,
więc przywykłem. Jednak gdy uświadomiłem sobie kto bywa na tym
blogu – no to wiedziałem, że żarty się skończyły. Ale jak u
Klatera występować bez żartów?
Dodatkowym stresotwórczym
elementem okazał się fragment zaproszenia, w którym gospodarz mówi
czego po mnie oczekuje – „Ten post wyobrażam sobie jako dosadny
może nawet nieco zjadliwy…”. Do tej pory moje pisanie jakoś
samo się „działo”. Piłem np. kawkę – i nagle dostawałem
napadu (tak to nazywają nasi pobratymcy z południa). Więc pędem
do klawiatury, ileś uderzeń w klawisze – i na blogu już wisi mój
wpis. Dopiero potem przychodziła refleksja – czy udało mi się
napisać dokładnie to, co kołatało się pod moją siwizną? Czy
nie popełniłem błędów? Oczywiście czasami musiałem dopisać
jedno zdanie, usunąć ileś literówek. Ale mogłem to zrobić –
bo to mój blog i mogę na nim robić wszystko.
Teraz sytuacja wygląda zgoła inaczej.
Nie będę mógł poprawiać, wyjaśnianie czy korygowanie jakichś
zdań w komentarzach będzie żałosne. Ale trudno – chwytam byka
za rogi! Często zastanawiałem się nad odpowiedzią na pytanie –
dlaczego w ogóle piszę? I dlaczego akurat głównie o polityce?
Różne przyczyny przychodziły mi do głowy. Wszystkie je uznawałem
za warunek konieczny – ale trudno mi było znaleźć taka, która
byłaby wystarczająca. Dużo tego było, więc pominę je wszystkie.
W końcu w drodze eliminacji ustaliłem, że prawdopodobnie tym
motorem jest moje uczulenie. Uczulenie na GŁUPOTĘ. Głupotę pod
każdą postacią.
Jeszcze przed pisaniem bloga
powtarzałem zawsze, że będę głosował na partię, która w swych
wyborczych obietnicach zapewni mnie, że do kodeksu karnego dopisze
takie zdanie: kara automatycznie ulega powiększeniu o 50% wtedy, gdy
czyn karalny popełniony został z głupoty. Początkowo jako
przykłady takich czynów podawałem zdewastowane wiaty na
przystankach, poprzewracane kamienne kosze na śmieci, wiszące na
kablach utrącone lusterka samochodowe itp. Gotów byłem wybaczyć
złodziejowi kradnącemu moje radio samochodowe. Wiadomo – człowiek
musi od czasu do czasu się napić, ale nie zawsze w takich momentach
dysponuje „kapitałem”. Jednak gdy zapomniałem zamknąć drzwi
samochodu, a złodziej by ukraść radio tłucze mi przednią szybę
– to nawet dałbym mu dożywocie. Za głupotę. Ponieważ od
momentu wejścia w dorosłe życie, zawsze jakoś wmanewrowywałem
się w jakieś działalności społeczne, więc bez dodatkowych badań
i obserwacji zauważyłem, ile tej opisywanej głupoty jest w
polityce. Wziąwszy pod uwagę „siłę rażenia” polityki i
polityków – jeżeli już coś mnie pchnęło do pisania –
tematem musiała być polityka. Na moim blogu w bocznym panelu podaję
jakie blogi czytam. Są tam różne kategorie: ulubione czyli takie
które czytam i polecam oraz blogi na które zaglądam. W kategorii
tych ostatnich jest blog opisany przeze mnie tak – pierwotniak, dla
celów naukowych.
Przypadkiem odkryłem bowiem, jakim
fascynującym zajęciem może być obserwowanie procesu myślowego
pierwotniaków. Niby struktury tak proste, że prostszych nie ma.
Niby wszystko przewidywalne – jednak zabawa bardziej pasjonująca
niż kostka Rubika. W kostce Rubika, po kilkudziesięciu próbach,
też już znasz wszystkie ruchy. Jedyne co może cię podniecić –
to czas, zrobić to szybciej niż poprzednio. Ale efekt jest banalny.
Z małych sześcianów w sześciu kolorach ułożyć duży sześcian
w którym każda ściana ma jednolity kolor. W przypadku owego
„pierwotniaka” zabawa jest bardziej pasjonująca. Bowiem na
początku mogą być różne bryły, nie tylko sześciany. Ponadto za
każdym razem w innych, różnych kolorach. Takie bowiem
nieprzewidywalne jest życie. A pierwotniak z tego wszystkiego za
każdym razem potrafi zrobić szarą płaszczyznę. Płaszczyznę,
bez głębi. Jak? To właśnie jest fascynujące.
Niestety każda rzecz na tym padole ma
swoje „zady i walety”. Ta fascynacja głupotą może doprowadzić
do wtórnego zidiocenia najmądrzejszego nawet badacza. Dlatego
wielka radość mnie ogarnęła, gdy któregoś dnia na mój blog
zajrzał sam Gospodarz – Art Klater! Udało mi się go zwabić
zakładką bloga, która miała właśnie stanowić taki pokoik
„odchamiania”, swego rodzaju wentyl bezpieczeństwa – czyli
pokoik z limerykami. Tam to Gospodarz na stałe wprowadził
moskaliki. Tam bodajże miały swoją światową prapremierę
klateryki. Tam w końcu wyszła na jaw moja największa, z trudem
skrywana wada – lenistwo.
Jednak przyjemnie jest zajrzeć chociaż
do tego pokoiku. Dla zachęty – parę przykładów.
Gdy
teatr życia ci zbrzydnie
Niby rola bez bisów.
Weż rózaniec, szabelkę,
Zapisz się do PiSu
Zapisz się do PiSu
leszek
17
marca 2013 12:49
Gdy w PiSie się okaże,
Żeś Polak niezbyt dobry,
Dołóż jeszcze kropidło
I przenieś się do Ziobry!
Drodzy Panowie!
Toż to jakieś kpiny.
By życie nie zbrzydło
Trza iść na dziewczyny!
Oj poszło by się, poszło
Do "babiego raju".
Lecz starość i żona
Skoro żona przy boku
To i raj też macie.
Po kij zatem szczęścia
Gdzieś w PISie szukacie?
leszek
15
maja 2013 17:30
Jeszcze życie mi nie zbrzydło,
Polak także jestem szczery!
Więc do PiS-u niech wstępują
o
Oszołomy i mohery!
Klater nas "postraszył" PiS-em.
I obudził jakieś licho!
Teraz my się "mordujemy",
Na szczęście dostrzegam jeszcze w
tej prozie „kwiatki”, którym warto poświęcić kilka linijek.
Wielu kabareciarzy wzdycha do
poprzedniego ustroju! Może tematów nie była tam aż o tyle
więcej, że warto wzdychać. Ale konkurencja była mniejsza. Wydaje
mi się, że to jednak zwykłe marudy. Może i politycy robią im
konkurencję, ale za to nie muszą zbytnio się wysilać, bo coś
śmiesznego wymyślić. Wszystko bowiem już było!
Pamięta z czasów młodości takie
hasła:
„Pisarze do piór”
„Studenci do nauki”
„Syjoniści do Syjamu”
Satyrycy dopisywali – „Pasta do
zębów”, i już było śmiesznie. Dzisiaj jest dokładnie tak
samo. Słyszę:
„Polska dla Polaków” –
dodaję do tego „Ziemia dla ziemniaków” – i co, (Niebo dla nieboszczyków; przyp. Klater) też
nieźle, prawda?
Tyle Leszek... Cieszę się niezmiernie, że mogłem go tu gościć, bo mam słabość do ludzi niebanalnych, finezyjnych i precyzyjnych jak i szczerych w swych wypowiedziach. Takim blogerem jest, moim zdaniem, Leszek. Lord Paradox czyli znakomity angielski pisarz i aforysta Oscar Wilde, stwierdził, że podział ludzi na dobrych i złych jest zbyt ogólnikowy i oklepany. Wg Wilde'a są ludzie godni uwagi i nudni. W przypadku Leszka doskonale to się sprawdza!
p.s. Dla przypomnienia adres blogowy Leszka ( kliknij):
http://leszek-moje-reflesje-blog-onet.blogspot.com/2013/08/hosted-by-imgurcom.html
p.s. Dla przypomnienia adres blogowy Leszka ( kliknij):
http://leszek-moje-reflesje-blog-onet.blogspot.com/2013/08/hosted-by-imgurcom.html