środa, 20 kwietnia 2016

Po drodze...

                                                                        



     Każdy sam sobie obiera swą życiową drogę. Niekiedy wydaje się prosta i usłana różami, niekiedy kręta, wyboista oraz stroma. Na każdej z nich, niestety, jakiś dyżurny diabeł zawsze zamienia znaki i drogowskazy.

     Chociaż te znaki to rzecz drugorzędna. Najważniejsi są ludzie na niej napotkani. Szczególni ci, którzy nas z tej drogi spychają, chociaż podążają w tym samym, co my, kierunku.

Oddaję głos Frankowi Sinatrze:

                                                              


Teraz, gdy koniec mój już bliski, nim na finał, przed mym obliczem, opadnie kurtyna, wyznam ci, przyjacielu, co czuję. 
Spełniłem się w moim życiu. Wiele dróg przeszedłem, a każda z nich była moim wyborem. Nie warto wspominać mych klęsk, zawsze robiłem to, co uważałem za słuszne, od początku do końca. Planowałem każdy swój krok, a to najbardziej sobie cenię, że czyniłem to po swojemu. 
Były takie chwile, które mnie przerastały, nakładałem sobie więcej niż umiałem przetrawić, a w chwili zwątpienia przełykałem to i wypluwałem. Dałem temu radę, zachowując swą godność, bo czyniłem to po swojemu. Miłość, śmiech i płacz, sukcesy i porażki, łzy już wysychają i rozśmiesza mnie, że wszystko to było moim dziełem. Bez wstydu zatem przyznaję, że czyniłem to po swojemu. 
Na własność człowiek posiada jedynie samego siebie. Jeżeli tego nie czuje, to jest nikim i niczego nie ma. Szczególnie, gdy od życia przyjmowałem ciosy, za to, że wszystko czyniłem po swojemu.

                                                           My Way


And now, the end is near
And so I face the final curtain
My friend, I'll say it clear
I'll state my case, of which I'm certain
I've lived a life that's full
I've traveled each and ev'ry highway
But more, much more than this
I did it my way


Regrets, I've had a few
But then again, too few to mention
I did what I had to do
And saw it through without exemption
I planned each charted course
Each careful step along the byway
But more, much more than this
I did it my way



Yes, there were times, I'm sure you knew
When I bit off more than I could chew
But through it all, when there was doubt
I ate it up and spit it out
I faced it all and I stood tall
And did it my way


I've loved, I've laughed and cried
I've had my fill; my share of losing
And now, as tears subside
I find it all so amusing
To think I did all that
And may I say - not in a shy way
"No, oh no not me
I did it my way"


For what is a man, what has he got?
If not himself, then he has naught
To say the things he truly feels
And not the words of one who kneels
The record shows I took the blows
I did it my way

                                                                       K L I K

      Kiedyś, w przerwie pewnej klubowej imprezy, ktoś rzucił, ot tak sobie, czy dałbym radę przełożyć tekst tego niesamowitego evergreenu bezpośrednio na śląski. Odpowiedziałem, że mógłbym! O mało nie doszło do zakładu, bo większość mych znajomych i przyjaciół stwierdziło, że to niemożliwe.
   Nie dałem jednak za wygraną:

                                                                             


                   My Way (wersja śląska)

(przełożył: Andrzej Skupiński)


Jo wiym, że w kieryś dziyń

Nim przidzie po mie ta Kościsto!

Do kumpla zajrza, śniym

Do szynku wdepna i powiym wszystko:

Jo mioł, co ino chcioł –

Świat w te, wewte – to mi grało!

Broł cołko gorść

Jak mie się zdało!!!



Niy roz nachytoł buł,

Wyrobioł jak tyn kot na płocie,

Niy byda się bez to truł,

Gańba mie z tym, sami to znocie!

I tam, kaj boło trza, pruł choby dzik

I miołżech śmiałość

Brać połno gorść,

Tak jak mie się zdało!!!



Za młodych lot, przeca to wiysz,

Kaj żech się znod, moc larma i tyż

Bez jodła, spanio, wieczny szpas

Nocki zerwane i we dnie kac…

I broł jo w gorść tyn szajs,

Tak jak mie sie zdało !!!



Niy roz, jak żech się pszoł,

I śmiych, i żol – tak to z babami!

Roz targoł połny miech, roz psinco mioł

I rwoł z torbami…

Tóż wiym, jo stary pryk

O kant to trzasnąć, dość,

Tóż powiym śmiało:

Jo zawdy broł to w gorść

Tak jak mie się zdało!



Bo kożdy chop wiy czego chce,

Niy zmaści tego, kaj mo recht,

Bo ino leber to strach mo żyć,

Od sia żodnymu on niy do nic!

A jo wom z serca - połno gorść,

Bo tak mie się zdało!!!

     Nie chcę absolutnie przymierzać się do Wielkiego Franka ani tym bardziej z nim się porównywać. Kilka razy wykonywałem tę wersję tego cudownego songu. Każdym razem aplauz publiczności sprawił, że przez chwilę, ON MY WAY, poczułem sie też... spełniony.
Tóż tak mie sie zdało...


22 komentarze:

  1. Gratuluję przekładu.............
    Siedzę i interesuje sie Karolem Godulą. Super ciekawa sprawa.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postać to godna zainteresowania, pierwszy gigant śląskiego przemysłu i przedsiębiorczości i to na iście światową skalę. W moim rodzinnym Chorzowie coraz większe zainteresowanie budzą Ślązacy pochodzenia niemieckiego. Od szacownych noblistów to twórcy hollywoodzkiej muzyki filmowej - Franka Waxmana (Franza Wachsmana).
      trzim sie i patrz tam jako

      Usuń
  2. Art Klateru jesteś niesamowity, super Ci to wyszło zdolniacha z Ciebie.
    Lubie Franka Sinatrę słuchać.
    Pozdrawiam serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, Alinko, wydało się! Na śląski przełożyłem także "House of the Rising Sun" (Dom Wschodzącego Słońca) oraz parę standardów amerykańskiej muzyki country.
      buziulki

      Usuń
  3. Tekst piekny, ale w jego slaskiej wersji mozna sobie jezyk polamac. :)))
    Buziak :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to właśnie bywa z naszymi językami regionalnymi (śląski liczy ponad 100 gwar). Byłoby jeszcze trudniej, gdybym ten evergreen przetłumaczył na kaszubski lub orawski!
      całuski

      Usuń
  4. Próbowałem zaśpiewać, ale mi się nie udało. W kilku miejscach nie zgadza mi się długość wiersza i nie pasuje mi do melodii. Trzeba pewnie dobrze znać śląski akcent i kruczki śląskiej wymowy, żeby to zaśpiewać prawidłowo. Żałuję, że nie było mnie wśród tej publiczności i nie słyszałem Twojego wykonania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie, Nitagerze, czynią Amerykanie, którzy swobodnie dostosowują sobie tekst do course line czyli linii melodycznej piosenki.
      serdeczności

      Usuń
    2. pardon, lapsus; linia melodyczna to chorus line; wymowa prawie taka sama, lecz znaczenie zupełnie inne!
      "A Chorus Line" to także amerykański film muzyczny z 1985 roku, na podstawie musicalu broadwayowskiego Michaela Bennetta, Nicholasa Dante i Jamesa Kirkwooda Juniora.

      Usuń
  5. Tekst pięny... w każdej formie. Aż szkoda, że nie śpiewam. Zanuciłabym sobie.... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... "śpiewać każdy może..." jak podpowiedziałby Ci, Dagmaro, Jerzy Stuhr!
      buziulki, przytulki

      Usuń
  6. Klater- jesteś NIESAMOWITY:) To jest to. Buziol:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko tak mi się, Jaskóleczko, wypsnęło!
      buziulki, przytulki

      Usuń
  7. Pięknie klaterku!
    gratulcje najserdeczniejsze.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. to ja zamawiam tłumaczenie na śląski tego pięknego, klasycznego haiku:

    Samazama no
    koto omoidasu
    sakura ka na
    /Bashō (1695)/

    nie wiem, jak u Ciebie z japońskim, więc podaję przekład na polski, ale nieśląski:

    Różnych wydarzeń
    wspomnienia niesie zwiewne
    kwiat wiśni

    bulba :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystko, Piotrze, można przetłumaczyć na śląski. Mowa śląska to livin' language o źródle typowo plebejskim.
      Subtelność i ulotność haiku powoduje, ptr, że na śląski ta forma jest nieprzetłumaczalna. Chyba, że w postaci parodii, ale jaki ma sens takie cuda parodiować?!
      paciula

      Usuń
  9. Dziękuję, Alinko! Dziś będzie następny przekład z jęz. francuskiego (Georges Brassens).
    buziule

    OdpowiedzUsuń
  10. Oh! Jak bardzo lubię tę piosenkę:)
    Ma w sobie coś! Czasem trudno w kilku słowach zawrzeć tyle treści:) Jednak autorowi się udało.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się, Ewo, że wpadłaś! Proszę częściej...
    buziule

    OdpowiedzUsuń
  12. Andrzeju. Przez długi czas byłem rozrywany(rozumieć dosłownie) przez pracę i wnuki. Czasem na przemian, czasem jednocześnie. Dlatego mam zaległości w odwiedzinach na zaprzyjaźnionych blogach. Przecież mam własnego bloga i od czasu do czasu musiałem na nim dać jakiś znak życia.

    Teraz staram się nadrobić "stracony czas". I muszę przyznać - u Ciebie nic się nie zmieniło. Nadal potrafisz wzruszać, śmieszyć i skłaniać do refleksji.
    A mnie naszła właśnie taka - czy to nie dziwne, że wszystko co piękne i wartościowe w sztuce estradowej przydarzyło się w czasach naszej młodości?
    A może to tylko ja się zestarzałem i stąd takie głupie myśli?

    OdpowiedzUsuń