czwartek, 9 października 2014
Intymnie po amatorsku
Jestem amatorem… Z nawyku, wyboru, przekonania i pasji! Wiążą z tym , nie zawsze konsekwetnie i logicznie, pewne moje dziwactwa: nie jeżdżę na nartach, nie prowadzę samochodu, niczego nie kolekcjonuję, nie gram w karty, nie nabywam gadżetów, nie bawię się lalkami (interesują mnie kobiety mniej więcej trzydziestoletnie).
Dałbym się jednak zabić za każdy uśmiech dziecka, za najlżejszy powiew kobiecego ciepła, za czułe spojrzenie psich oczu ewentualnie za klasykę wiedeńską (Mozart, Haydn, Beethoven) Z trudem, zapewne, przyszłoby mi prowadzenie najdrobniejszego smolbiznesu lub zrobienie kariery politycznej choćby na szczeblu gminnym. Outsider, wieczny kontestator czy kabotyn?!!!
Nic z tych rzeczy!!! Uwielbiam być kochanym i jednocześnie durnieć z miłości! Nie znoszę nudy, starych dowcipów, pop-tandety i fasolki po kretyńsku i ruskiej, autorytarnej hipokryzji! Nie znoszę również, niestety, złotych jajek!!!
Kiedy wprowadzam się w stan porównywalny do zaczadzenia, to z łatwością odkrywam krainy dawno przeznaczone do odkrycia, wznoszę się na szczyty finezji, choć rozum śpi… Upiory natomiast straszą łagodnie i na biało! Wtedy, gdy zmysły z sercem zestrojone bez kamertonu wygrywają symfonię słodką, upojną, ponadprzeciętną, bo c o n a m o r e !!!
W dzisiejszych czasach bezdusznej fachowości, wąskich specjalizacji i wykalkulowanego na zimno praktycyzmu słowo „amator” otrzymuje zdecydowanie ujemny kwalifikator, ba, bywa używane jako zniewaga bądź obelga! Oczywiście wszelkie kanony, konwencje i normy i to szczególnie w sztuce winny być respektowane, ale, cytując Wieszcza Jula S.:
„(…) winny być taktem, nie wędzidłem”!
Łagodnym taktem c o n a m o r e…
K L I K
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A zakończyłeś Geniuszem /głuchym/ - nie amatorem,,,
OdpowiedzUsuńSerdeczności :-)
Zdarzyło mi się to chyba, Stokrotko, przez roztargnienie!
Usuńbuziule
Klaterku, zajrzyj do mnie proszę, bo tam tekścik wesolutki chyba naściuboliłam:-)))
UsuńZajrzę, Stokrotko, bezzwłocznie!
UsuńPiszesz że kobiety najlepiej trzydziestoletnie?Cholera moje pięć minut już minęło:))))
OdpowiedzUsuńMimo to ściskam cię mocniutko:))
To było, Elu, przed laty! Teraz preferuję kobiety czterdziestoletnie!!! A co?!!!
Usuńuściski
To ja się tu wpiszę, bo właśnie 40 lat skończyłam:-))))
UsuńCałuję Cię, Stokrotko, w ogóle i w każdym szczególe i ani razu sie nie powtórzę, choć za 4 miesiące kończę 63 lata...
UsuńPoległam. Za moment skończę 46!
UsuńTo akurat moja grupa wiekowa, Liebchen!!!
UsuńWygląda na to, że Twoja grupa wiekowa jest z gumy :)
UsuńŻs też na to nie wpadłem!!!
UsuńWiem już, że nie znosisz starych dowcipów, ale ten, jakoś mi się skojarzył z notką.
OdpowiedzUsuńW zamierzchłych czasach prywatkowa autoprezentacja zaczynała się od: "Nie palę, nie pluję, nie piję, ale za pie....lę". Złośliwi dodawali: "... głupoty ..."
Narobiłeś mi apetytu, zamówiłem u żony fasolkę kretyńską ... przyjęła z aprobatą. Już zakupiłem kartonik piwka.
Pozdrówka.
A ja zamawiam u Ciebie zdjęcie tej fasolki kretyńskiej wraz z pozwoleniem na publikację... Proszęęęęę... Toż to sztandarowe danie peerelu czyli coś dla mnie! Smacznego życzę!
UsuńFasolka będzie dopiero we wtorek. W PRL nazywaliśmy ją kretyńską, bo miała kilka "żyć". Pierw to był rosół, albo woda po golonce (lepsza wersja!), po kilku dniach robiono z tego zupę pomidorową, albo grochową (zamiast grochu fasolka), i dopiero wtedy z tych resztek robiono fasolkę kretyńską. Pycha. Mam jednak obawy, bo już mi się piwo kończy. Zdjęcia podrzucę. ;) :)
Usuń@Bet' @Anzai
UsuńW tych zamierzchłych czasach wesołej komuny do alkoholu, nawet piwa. trzeba było zamawiać tzw. zakąskę! Najczęściej był to dyżurny "śledzik po japońsku", który wędrował od klienta do klienta po dałej knajpie.
Gdy ta niesławnej pamięci komuna już zdychała, bodajże 1985r.,, to w jednej z poznańskich knajp zamówiliśmy 8 piw. Kelnerka kategorycznie oświadczyła:
- Ale z zakaską!
No to zamówlismy 16 pi! Kelnerkę tak to rozmieszyło, że przestałe już stroić fochy!
serdeczności:
W moim regionie - łódzkie - obowiązywało inne nazewnictwo, wódeczka i zakąska była podawana w postaci dania firmowego, była to "lorneta z meduzą", czyli 2x50 gram plus galaretka. Ta zakąska też miała "kilka żyć", ale jej czas był ograniczony, bo się rozpływała.
UsuńW zaprzyjaźnionych knajpach na zapleczu do piwa dolewano setunię i podawano to w szklankach jako ... herbatę (czyli wódeczka i zakąska w jednym). Nie muszę chyba dodawać, że degustacja odbywała się w czasie ... pracy.
W czsach głupiej wojny polsko - jaruzelskiej bardzo popularne było, w knajpie, takie zamówienie:
Usuń- Proszę herbatę z rumem bez herbaty!
"Jeśli ktoś ci zarzuci, że robisz coś nieprofesjonalnie, odpowiedz, że Arkę Noego zbudowali amatorzy, a Titanica - profesjonaliści." / zasłyszane
OdpowiedzUsuń...touché, Eluś!!!
UsuńMiłego piątku i całego weekendu.Pozdrawiam serdecznie.Ja w lutym skończę 40 lat.
OdpowiedzUsuńKlater natomiast też w lutym (12) - 63!!!
Usuńściskam
Wolę uchodzić za amatora w każdym calu. Zawsze w razie wpadki łatwiej się wytłumaczyć, a i wstyd mniejszy. :) Moje, amatorskie oczywiście, fascynacje kobietami mają związek z wiekiem moich córek (minimum +10). Teraz to już od czterdziestki w górę. :) Pozdrawiam. Jurek.
OdpowiedzUsuńps. Moje, też amatorskie ucho, coś mi podpowiada, że z muzyką pod "KLIKIEM", to Beethoven niewiele miał wspólnego.
Pewnie nie chodzi o konkretny utwór Ludwiga van B., ale styl tej muzyki fortepianowej podobny nieco do sonaty księżycowej.
UsuńA ta melodia to przecież motyw "Love Story"
ukłony
Skoro już jesteś, jak twierdzisz, amatorem to niezwykle uroczym:)))
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie, Bet, odmłodziłem sie o prawie 20 lat!
Usuńcałuski
A ja kocham amatorów - profesjonaliści albo mnie nudzą albo przerażają...
OdpowiedzUsuńNiestety, Renatko, w pewnych obszarach jestem profesjonalistą, aż do bólu wątroby!!!
Usuńbuziule
"Jestem amatorem… Z nawyku, wyboru, przekonania i pasji!" - pięknie powiedziane. Oj, potrzeba światu takich amatorów. Potrzeba..... może wówczas coś by się zmieniło na lepsze?
OdpowiedzUsuńDzisiaj dominują wyłącznie "wykwalifikowani spedzjaliści". Mamy, co mamy!
Jak już wspomniałem, w odpowiedzi na komentarz Renaty, mój profesjonalizm zastępuje u innych efemeryczny geniusz. Podchodzę dp tego jednak racjonalnie, bo być amatorem, to też fajnie, szczególnie jak nikt tego nie dostrzega!
Usuńcałunki
Łoj, obrazki pod KLIKIEM prześliczne :). A prawdziwych amatorów można poznać po amatorstwie albo "amatorszczyżnie"..... :) Pozdr.
OdpowiedzUsuńU nas, na Śląsku, na fachowców mówi sie: szpyniole... A w pierwotnym (etymologicznym) znaczeniu amator to po prostu: kochanek...
Usuńczułości bezmiar
OK...... to ja, wyposzczona rozwodowo, chcę amatora!!!!!!
UsuńObecny, przytomny!
UsuńTeż się zgłaszam! :)
UsuńNo, kochani panowie, czy to na zasadzie: każda potwora znajdzie swego amatora? :)))
UsuńNiekoniecznie! Jak już wspomniałem w pierwotnym znaczeniu amator to kochanek czyli taki wariat, ktory kocha kochać!!!
UsuńOK :)))
UsuńAll right, je d'accord!
UsuńMusnąłeś problem, który boli jak dźgnięcie szydłem w odwłok. Ludzie nie szanują dziś słów - nie rozumieją ich właściwego znaczenia, nie nazywają odpowiednio świata... A przecież wciąż chodzi o to, aby odpowiednie dać rzeczy słowo i aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa...
OdpowiedzUsuńNiedawne badania wykazały, Frau Be, że ponad 40% dorosłej polskiej populacji nie umie czytać z jakimkolwiek zrozumieniem tekstu... To prawie wtórny analfabetyzm!
Usuńserdeczxności
A na pewno analfabetyzm funkcjonalny. PIT - mimo instrukcji - nie do wypełnienia, pralka - mimo instrukcji - nie do ogarnięcia...
UsuńPodejrzewam, ze dla niektórych nawet do papieru toaletowego trzeba by dołączyć instrukcję użycia.
UsuńJęzyk giętki, sprawna głowa, zwinne ręce- amatorka już gotowa!
OdpowiedzUsuńJestem "za".
Ja preferuję teraz młodszych, bo starsi ode mnie to już dziady, nie dziadkowie, tracą wątek przy rozmowie. Pewnie pytaliby co to za duszki na ostatniej fotce i dlaczego CONAMORE........
No to, Joanno, staruch Klater (62) odpada... A lato było piękne tego roku...
Usuńbuziulki
Nie mam szans jeśli chodzi o Twoje zainteresowanie ze względu na wiek ale
OdpowiedzUsuń"nie jeżdżę na nartach, niczego nie kolekcjonuję, nie gram w karty, nie nabywam gadżetów, nie bawię się lalkami " więc jednak coś nas jednak łączy;)
"Nie traćże nadzieje, jakkolwiek ci się dzieje - Jasiu "Kochaś" Kochanowski
Usuńtulę czule
przepięknym taktem się wykazałeś :) nie tylko na końcu ale i "w całokształcie" :)
OdpowiedzUsuńbuźka
Co do "ciałokształtu", to czuję się mile połechtany, Elajo!
UsuńAmator bywa fantastycznym gościem. Pań to też dotyczy. Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńChyba coś w tym jest, Andante!
Usuńściskam
Witaj :)
OdpowiedzUsuńParę z tych rzeczy wymienionych- nas łączy. A ja myślałam, że tylko ja nie jeżdżę autem, na dodatek go nie mam !
Pozdrawiam mile na udany nowy tydzień :)
Ukłony & całuski
UsuńWiekszosc z nas jest amatorami. Ja jestem amatorem podrozy, roweru, gry w brydza, jestem fotografem amatorem, blogerem amatorem, gospodynia domowa - amatorem.
OdpowiedzUsuńUściski i całuski dla amatorskiej bratniej duszy!
OdpowiedzUsuńwarto czytać takie blogi świat od razu staję sie piekniejszy !
OdpowiedzUsuń