Dziś
w godzinach umiarkowanie popołudniowych, w towarzystwie młodych
Rosjan, napiłem się kazjonnej (legalnej) ruskiej kartoflanej
gorzały. Śpiewaliśmy stare, przepiękne rosyjskie pieśni i
gwarzyliśmy na różne, pozornie błahe tematy. Oto wierszowana
relacja z tych z serca płynących pogwarek:
Człeka brak, choć ludzi tłum,
Choć jednego, dwóch i basta,.
Niewiele szans...
Na dwóch, na trzech podzielisz
A na sztuk raz?
Flaszeczkę zacną porozlewam, jak
należy, na trzy,
Harmonia mi zanuci rzewnie na trzy pas,
Wychylimy w jeden łyk
I za zdrowie dam.
Zapalimy papieroska,
Choć ostatni to pet w kieszeni,
Na nas dwóch, to pryszcz, błahostka
I nie zmieni to nic.
To się z kumplem da podzielić,
Po połowie i już.
A jednemu tylko w mordę strzelić,
No, cóż, marny zysk.
Dla jednego żona wszak,
W domu jak i w sakramencie,.
W to święcie wierz.
Z nią łoże, stół masz dzielić,
Po życia kres..
A niechże zdradzi cię niecnota, z
dnia na dzień, taki pech,
Namota ci kłopotów, dzieląc się na
sto.
Wszystko runie jakbyś zdechł,
Pozostanie to:
Dla jednego tylko trumna,
Strój odświętny to i na miarę,
Dla jednego, sprawa główna,
Parę liter i R. I. P
Requiescat niech in pace
Pod nagrobkiem wśród lip,
Nic nie znaczy dlań i pet, i wóda,
I śni wielkie nic.
.......................................................................................................................................................
Powiało atmosferą cyganerii... Ach, kto tak potrafi się bratać z innymi Narodami? Tylko artyści!
OdpowiedzUsuńI w wielkiej części, Bet, rdzenni Ślązacy. Pamietam, że pewien Japończyk, który był u nas goszczony na urodzinach mego kumpla popłakał sie ze wzruszenia!
Usuńściskam
Kurcze, też bym się napiła i pogawariła z ruskimi:):)
OdpowiedzUsuńNu, to dawaaaj!
UsuńNo to mam - siedze i popijam urodzinowa wodeczke z rusycystka,milosniczka rosyjskiej kultury. Czuje sie podbnie jak Ty ze swoimi mlodymi rosjnami.Noo ,brakuje nam mlodych - niekoniecznie akurat rosjan ale mldoych chociaz duchem:)) wpadniesz moze do Gliwic?
OdpowiedzUsuńOczywiście, Renatko. Skontaktuj sie ze mną przez e-mail (podany w mym tutejszym profilu), A pocztą zwrotną podam Ci mój nr tel. kom. Przez telefon ustalimy szczegóły.
Usuńuściski
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńEch... słowiańska dusza. Nigdy nie zapomnę uczty ze śpiewami w chutorze, kiedy pojechałam w Gorgony i Czarnohorę.
Pozdrawiam serdecznie.
A Ty ułybnułsa, Moj Gałubczik. Tekst ten pisałem dla znajomego rosyjskiego barda z Odessy, który koniecznie chce śpiewać po polsku. A ze jego muzyka pełna jest ruskiej harmonii, to w tekcie tez musiały się znaleźć rosyjskie motywy...
OdpowiedzUsuńcałuski
Wprawdzie nie z Rosjanami, ale z Ukraińcami zamiaruję się bratać za tydzień. Się już doczekać nie mogę.
OdpowiedzUsuńBardzo się ucieszą zapewne jak ich przywitasz "Dobroho Poranku", lecz nie daj się "pidmanyty a pidwełyty" (omamić i uwieść)! Całe szczęście, że nie uznają już swej starej narodowej zasady: "rizaty Lachiw, komunystiw a Żydiw". Może Ukraińcy wreszcie staną się naszymi nowymi bratankami?
OdpowiedzUsuńbuziulki
A ja wiele lat wstecz bratałam się , czy raczej "siostrzyłam"z Ukraincami. Nie mniej duszoszczypatielnyje. Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńTyż mene pidmanuła, tyż mene pidweła, tyż mene mołodoho z uma, rozumu zweła!
OdpowiedzUsuńtulę Cię niezmiennie, Ty diwka z pyskom kak pampuch
Dostales moj mail?!!
OdpowiedzUsuńJuż, Renatko, tam lecę...
OdpowiedzUsuńNiestety, renatko, nie doszedł! Powtarzam mój adres: andrzejskupinski@gmail.com
OdpowiedzUsuńJuż tak głupieję, że zapisałem Twe imię z małej litery! Pardon, sorry, enschuldigung
Usuńze znaczeniem słowa "kazjonnyj" /dawniej po warszawsku "kazionny", obecnie funkcjonuje jedynie w slangu kryminalnym w formie "kadzienny"/ to nie jest do końca tak... kazionne jest to, co otrzymujesz od systemu wewnątrz tego systemu... trochę to się zazębia ze słowem "przydziałowy" /w slangu wojskowym "fasowany"/... czyli można od biedy uznać, że kazionne = legalne, ale tylko tak kontrolnie, bo generalnie się to nie pokrywa...
OdpowiedzUsuńa Rosjan en bloc lubię... stop... podobno poprawnie politycznie mówi się "ruskie", ale ja na to kładę to, koło czego mi ta politpoprawność lata... miałem /jako wspólnik/ bar na Stadionie /zwanym "Jarmark Europa"/ i poznałem wspaniałych ludzi /zwłaszcza Rosjanki/...
a to znasz?...
"jes'li jest' w kar'manie pacz'ka...
sigarjetov...
znaczit eto nie tak płocha na siewodniawszyj d'ień"...
zapuścił mi to kiedyś Sasza pod celą i bardzo ten mikrokawałek lubię...
bulba :D...
*/ sjevod'njawszyj powinno być, ale Rosjanie mają mnóstwo dialektów... ci z Kaliningradu i okolic nawijają strasznie "szczekliwie", czasem nie wiem, o co im chodzi... nie ma tej melodyki, którą w języku rosyjskim lubię...
UsuńTen tekst, Ptr, napisałem dla rosyjskiego (faktycznie ma rodowód rosyjsko - ukraińsko - grecko - tatarski) barda z Odessy - Saszy Maceradiego. Jego wspaniała muzyka to wprost genialne połączenie rosyjskiej dumki ze swingiem... Stąd też tekst ten jest w wymowie i mentalności - rosyjski!
UsuńNatomiast osobiście piłem ukraińską gorzałę "Kazionna", stąd moja interpretacja tego słowa.
przidóm juzaś
p.s. Sasza używa dialektu, który podobno tam, w Odessie, nazywa się juhorusskij.
UsuńA co cie tak wzięło na tą kartolane ,hahahahha pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU nas trudno, Bogusiu, nabyć wódkę kartoflaną. W latach 90 w bielskiej fabryce wódek, niejaki Nisselbaum rozpoczął produkcję wódek koszernych. Jedną znich była nissovka pure potato. Smak rewelacyjny! Do dzis też pamietam smak niesamowitego podlaskiego bimbru ziemniaczanego... Proponuję spróbować...
OdpowiedzUsuńkusiole
Ja to Klaterku ,jak mawiał mój ś.p. małżonek ,jestem nieszczęsliwa bo jestem nietrunkowa hahahahhahaaha
UsuńBłynd... Brak nałogów najczęściej prowadzi do zguby!
UsuńPewnie już ten czas zguby przetrwałąm hahhahahahah dzięki Bogu nic mi nie dolega hahahhahaha
UsuńNie mów: hop, poki nie zamoczysz...
UsuńHmm - nie chce byc upierdliwa - czy teraz dostales jakiegos maila? Tak z ciekawosci
OdpowiedzUsuńNareszcie dotarło. Za chwilę pozwolę sobie do Ciebie przedzwonić...
OdpowiedzUsuńz rosjanami nie ale z Białorusinami i Ukraincami piłam wódke jak jeżdziłam do Śzwecji na zbiór truskawek.oj działo sie tam działo:))) Tęskniłam za toba kawalerze drogi!:))
OdpowiedzUsuńJestem, Elu cały Twój... Na razie wirtualnie!
Usuńściskam i tulę w każdym szczególe
nie piłam kartoflanki, raczej jadłam. mój znajomy wrócił właśnie z włoch ledwo żywy, bo z tamtejszymi chłopakami pił. podobno włosi uczyli się pić od rosjan, stąd byle jaki stan znajomego.
OdpowiedzUsuńA mają ci Italiance, Ewuniu, wspaniałą gorzałę o nazwie grappa! To destylat z gronowych wytłoczyn winnych i w smaku przypomina bałkańską rakiję...
Usuńcałuski
to na pewno było wspaniałe spotkanie,jak wspaniałe są stare rosyjskie pieśni,może w tle bałałajka Wam grała...ech...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam miło:-)
Śpiewaliśmy a capella, ale za to na cztery głosy:
Usuń"Iz za ostrowa na strjeża.
Na prastor riecznoj wałny,
Wypływali razpisnyje
Stienki Razina cziełny
(...)
Wołga, Wołga, mat' radnaja,
Wołga russkaja rjeka, Nie widjeła ty padarka
Od danskobo Kazaka..."
buziulki
o...a to znam,znam,Wołga,Wołga...no pięknie...woow...
Usuńnie znam tylko tej kartoflanki,ja raczej od czasu do czasu wole winko...P
a potem tańczyliście słynną Kalinkę..
Usuń.Kalinka,Kalinka,Kalinka maja...
bo na wesoło i skocznie tez trzeba...
a jak...
pozdrowionka dalsze ślę...
Ech zaguljał, zaguljał, zaguljał
UsuńParjeń maładoj, maładoj,
W krasnoj rubaszonoczkie,
Haroszeńkij takoj!
Pozdrowienia przez uprzejmosc odwzajemniam, natomiast ściskam od serca!
OdpowiedzUsuńPełna świadomość to wielkie nic? To my chyba nie mamy o czym pogadać.
OdpowiedzUsuńOj, Mantis, brakuje mi łopaty, aby ci to wszystko wytłumaczyć, uzywając takich głupich terminów jak metafora, kontekst, hiperbola itp. Faktycznie chwilowo nie mamy o czym pogadać, chyba, ,że, tradycyjnie, o dupie Maryni...
Usuńno to jeszcze dodam, bo oczień ljublju :
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=UATufLGBYaY
Dzięki, Smoczko, za jeden z najpiękniejszych songów Wołodii W.!
UsuńRewanżuję się recitalem Saszy Maceradiego, dla którego napisałem tekst zawarty w poście, zreszta do jego muzyki.
http://www.youtube.com/watch?v=QEZ6mn2B9mM
Po pierwsze to bardzo się cieszę, że znowu jesteś.
OdpowiedzUsuńPo drugie nie mogę Cię rozpoznać na tej fotografii :-)
Po trzecie - to twórczość jak zwykle udana !!!
No i dziękuję za wizytę na moim blogu!
Pozdrówenki najserdeczniejsze.
Na tej fotografii, Stokrotko, po prostu mnie nie ma, znalazłem ja w sieci, bo wydawała mi się na temat! Tekst ten napisałem dla rosyjskiego barda Saszy Maceradiego, który zapragnął śpiwewać po polsku. A oto sam Sasza:
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=zZqLjkzg4JE
ściskan
O, jak mi brakuje kontaktu z rosyjskim... Kiedy tylko odgrzebię się z pracy, wrócę choć do rosyjskojęzycznych blogów - ostre postanowienie :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Należę, Ken G., do takiego pokolenia, gdzie rosyjskiego uczono mnie przez 9 lat, zatem szczątkowa znajomość tego języka jeszcze mi pozostała! Szczególnie utkwiło mi w pamięci parę cudownych rosyjskich pieśni, które przy każdej nadarzającej sie okazji z przyjemnością śpiewam!
Usuńserdeczności
Ja miałam to szczęście, że w podstawówce uczyłam się 2 języków: rosyjskiego i niemieckiego. Niemiecki ostro się od tego czasu przykurzył, ale rosyjski praktykowałam dalej w liceum, a potem na studiach (filologia). Brakuje mi tych intensywnych zajęć, kiedy wychodziło się i wciąż myślało w tym języku. Pieśni, przyznam, znam malutko (tyle co na wykładach z muzyki rosyjskiej się słuchało), ale za to pokochałam rosyjskie bezkresy, hektary przestrzeni i Michałkowa.
UsuńPozdrawiam!
Wybrałem studia polonistyczne, które przez długi czas były w cenie, a teraz zakrawają na ekscentrykę. Szkoda, bo po ukończeniu matury mówiłem biegle w trzech językach i powinienem sobie wybrać którąś z filologii obcych, np. romańską. Ale wtedy sobie kombinowałem, że polonistyka umożliwi mi zostać profesjonalnym literatem. I tak sę stało.
UsuńRosyjski chyba utrwaliłem sobie w największym stopniu, bo uczyłem się go w miarę intensywnie w latach 1963 - 1974.
Z literatury rosyjskiej uwielbiałem prozę Tołstoja (Tołstowo), Michaiła Szołochowa, Walentina Katajewa, a nawet socrealistyczną twórczość Aleksandra Fadiejewa. Z poetów - Puszkina, Lermontowa, a ze współczesnych Majakowskiego i Osipa Mandelsztama. Oczywiście nie pominę śpiewających bardów: Wysockiego i Okudżawy.
Mimo, że mam dość skomplikowane korzenie; śląsko - niemiecko - mazowieckie, to jednak ta słowiańska dusza czasem zawyje...
Lepiej z Ruskimi pić, niż walczyć. A jeśli przy okazji pojawią się głębokie refleksje o życiu i śmierci, to jeszcze lepiej. Bo my Polacy sami w sobie jesteśmy za bardzo pragmatyczni.
OdpowiedzUsuńNie jestem, Dibeliusie, zwplennikiem obiegowych opinii o wszelkich narodach. W przypadku jednak Rosjan, wódka to chyba panaceum na wszystko. Wied' biez wodki niczewo nie rabieriosz!
Usuńukłony
Za moich czasów (80' ub.w.) piło się wódki typu "Stolicznaja", albo "Pszenicznaja", na "Miedwiedia" już się oblizuję. Wtedy, czyli ponad 30 lat temu też się zetknąłem z określeniem: "kazjonnyje", ale lokowałem to pomiędzy rosyjskim "dozwolone", a polskim "kartkowe" (jak psu micha). Świat się zmienia, ale my pozostajemy tacy sami, nawet po wypiciu kazionnego.
OdpowiedzUsuńSztuka, Anzai, polega wtedy na tym, aby perfekcyjnie udawać trzeźwego. A to wymaga wielu lat treningu!
Usuńpozdrowienia & serdeczności
Ty to Klaterku masz zdrowie w takim razie! z Ruskimi pić nie każdy ... podoła ;)
OdpowiedzUsuńSmagu, smagu, Elajo!
Usuńcałuski
Oj, wiem, jacy towarzyscy potrafią być Rosjanie, mój mąż kiedyś to odchorował.
OdpowiedzUsuńUwielbiam rosyjskie piosenki i żałuję, że nie mam ich z kim śpiewać.
Uściski.
Pośpiewajmy sobie, Anno, wirtualnie i telepatycznie: "Bjotsa w tiesnoj pieczurkie agoń...".
Usuńserdeczności
Mam ruską stację w TV. mamy z tym trochę zabawy. Kiedy włączamy, ciekawi jesteśmy czy piją. Rzadko kiedy trafiamy na inne sceny. Rosjanin śpiewa gdy jest smutny i gdy jest wesoły, tylko nuty dopiera do sytuacji. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJuż j. W. von Goethe rzekł: "Szukaj przyjaciół tam, gdzie peśni śpiewają, bowiem źli ludzie pieśni nie znają". Kiedy u nas na Śląsku była jeszcze kultywowana tradycja śpiewania na imprezach rodzinnych (np. urodziny), to stać nas było w mym rodzinnym kręgu stworzyć ad hoc chór czterogłosowy: mamusia i siostra śpiewały altem, siostra mamy wysokim bogatym w skalę sopranem, wujek tenorem, a Klater barytonem. Głosy były improwizowane, trafione i czyste... Sama radość!
OdpowiedzUsuńściskam
Naszym rodzinnym, popisowym numerem była właśnie ta pieśń:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=BhQtrHM8y5o
ciekawy artykuł i fajne pomysły
OdpowiedzUsuń